Reklama

Żmigrodzcy przedsiębiorcy ruszyli z pomocą

PROMOCJA. Artykuł w ramach promocji udostępniamy w wersji otwartej. Zachęcamy do wykupienia Subskrypcji. Wykupując abonament, wspierasz lokalne dziennikarstwo.

- To była chwila, taki odruch serca na widoczny kataklizm - powiedział nam Sylwester Lech, właściciel firmy Lech - Met ze Żmigrodu, który był pomysłodawcą spontanicznej akcji.  

Sylwester Lech, jak wielu Polaków zobaczył przerażające zdjęcia ze Stronia Śląskiego, Lądka Zdroju czy Kłodzka, które zostały zniszczone przez powódź. Jak sam mówi, aż ścisnęło za serce, gdy widział zniszczone domy i ludzi, którzy bezradnie rozkładają ręce, nie wiedząc od czego zacząć. W środę, 18 września, postanowił działać. Porozmawiał ze starostą Małgorzatą Matusiak, która poparła jego pomysł.

Jak sam mówi, tu liczył się konkret i działanie, a nie procedury czy papierologia. Chwycił za telefon i zaczął dzwonić po znajomych przedsiębiorcach ze Żmigrodu i okolic. 

- Powiedziałem wprost, że organizujemy pomoc dla powodzian. Powiedziałem, że daję ciężarówkę, że trzeba kupić środki czystości, żywność, a także łopaty czy taczki. Powiedziałem, żeby nie wpłacali pieniędzy, tylko zakupili towary w hurtowni, a ja tam podjadę w czwartek i załadujemy je na ciężarówkę - opowiada. 

Niemal wszyscy szybko zadeklarowali pomoc. Pan Sylwester pokazuje nam listę. Wpłaty są różne od 500 do nawet 5000 zł. Ważne, że w tak krótkim czasie uzbierano 36 tys. zł. 

W czwartek rano zapakowana ciężarówka pojechała w stronę Kotliny Kłodzkiej.

- To, co tam zobaczyłem jest nie do opisania. Dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę jaki to żywioł, jaka siła. Wcześniej widziałem kadry w telewizji, ale to nie to samo - opowiada przejęty i dodaje, że gdy przyjechali na miejsce początkowo odesłano ich z Kłodzka w stronę Lądka i Stronia, ale tam okazało się, że droga jest nieprzejezdna dla ciężarówki. Zawrócono ich do Kłodzka. Gdy dojechali do punktu zbiórek tamtejsi organizatorzy myśleli, że to pewnie kolejny transport wody, której wokół stało mnóstwo. Gdy powiedzieli, że mają artykuły higieniczne, żywność i przede wszystkim łopaty i taczki, organizatorzy byli w szoku. Tego właśnie najbardziej w tamtym momencie brakowało. 

Natychmiast zaczęto rozładowywać kontener. Towar szybko przerzucono do małych busów, a te ruszyły w trasę do ludzi, których dotknęła tragedia.

Sylwester Lech podkreśla, że tam naprawdę pomoc jest potrzebna na już. Mówi, żeby o tym nie zapominać. Sam przyznaje, że zastanawia się nad kolejną akcją. 

- Ludzie nie mają prądu, wody czy gazu. Aż strach pomyśleć co zrobią, jak przyjdą chłodniejsze dni. Nie możemy o nich zapominać. Ludzie potracili dorobek całego życia. Oni są załamani, wielu nie wie od czego zacząć, co robić - opowiada. 

Akcje pomocy były organizowane w wielu miejscach naszego powiatu. Informujemy o nich na bieżąco. Są zbiórki, są też inne akcje. Niektóre osoby pojechały na miejsce powodzi i tam pomagają odgruzowywać miejscowości. Potrzeby są ogromne. 

Aby zobrazować sytuację, Sylwester Lech przekazał nam zdjęcia, które zrobił na miejscu. Publikujemy je na portalu NOWAGAZETA.pl.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do