Było sobotnie popołudnie, z nieba lał się żar. Na dworze było ponad 30 st. Celsjusza. W Prusicach było to leniwe popołudnie. Niemal wszyscy mieszkańcy odpoczywali w domach i szukali ochłody. Nagle ktoś zauważył płomienie na dachu domu przy ul. Kolejowej 21.
Więcej w wydaniu papierowym lub po zalogowaniu się.
[hidepost=0] - Wujek zawołał mnie i powiedział, że się pali. Wybiegłam z domu i okazało, że to nasz dom płonie. Wróciłam do domu, szybko ubrałam dziecko, wzięłam psa na smycz i uciekłam - mówi Karolina Kwiatkowska, prusiczanka, która mieszka na parterze kamienicy. Kobieta wybiegła z domu w klapkach, zabrała za sobą tylko torebkę z dokumentami. - Dokładnie o godz.17.33 zadzwoniłam na straż, ale okazało się, że już wcześniej ktoś powiadomił służby o pożarze.Wszystko działo się bardzo szybko, po chwili na miejscu byli strażacy. Najpierw przyjechali nasi z Prusic, a potem dojeżdżali kolejni. Chwilę polali wodę, a potem woda im się skończyła. Na szczęście udało im się opanować płomienie. Ja mieszkam na parterze, ale już widzę, że podczas akcji zalano budynek - mówiła mieszkanka kamienicy i dodała, że pożar wybuchł na niezamieszkanym poddaszu: - Palił się dach, strzelały dachówki. Sąsiedzi, którzy mieszkają na najwyższym piętrze akurat wyjechali. Inny sąsiad miał klucze od ich mieszkania i dał je strażakom. Dzięki temu nie musieli wywarzać drzwi, przynajmniej tyle ocalało.Strażacy weszli do mieszkania i już wietrzą - powiedziała nam pani Karolina, pół godziny po wybuchu pożaru i dodała: - Mam tylko nadzieję, że da się na noc wrócić do domu, i że nie będziemy mieli zalanych mebli.
O tym, że zagrożenie było duże może świadczyć fakt, że na miejsce przyjechało aż 7 jednostek straży pożarnej, a w akcji gaśniczej wzięło udział 28 strażaków z prusickich OSP, a także OSP z Obornik Śląskich i oczywiście strażacy z Państwowej Straży Pożarnej w Trzebnicy.
Pierwsi na miejsce dotarli ochotnicy z Prusic, którzy zabezpieczyli miejsce pożaru. Strażnicy miejscy zamknęli wjazd na ulicę. Po pewnym czasie na miejscu pojawili się również policjanci. - Strażacy odłączyli prąd w kamienicy, ale mimo wszystko wezwano jeszcze pracowników pogotowia energetycznego. Zwłaszcza w starszych budynkach wolimy, aby to specjaliści sprawdzili czy instalacja na pewno została odłączona - mówi Dariusz Zajączkowski, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej z Trzebnicy. - Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, objęte pożarem było całe poddasze, a wszyscy mieszkańcy kamienicy zdążyli się już ewakuować. Być może ludziom wydawało się, że zabrakło nam wody, ale tak nie było. Trzeba pamiętać, że "rozładowanie" kilku metrów sześciennych wody, kiedy podaje się ją na płomienie z dwóch węży może zająć kilka minut. W tym przypadku jedno działko wypompowywało 3,2 metry sześc. wody na minutę. Dlatego też strażacy dodatkowo zaopatrzyli się w wodę z ulicznego hydrantu.Zapewniam, że strażacy przyjechali dobrze przygotowani do pracy - mówi rzecznik i dodaje, że po zlokalizowaniu pożary i ugaszeniu go, strażacy dokonali kamerą termowizyjną pomiaru ścian, stropów, a miernikiem wielogazowym zbadali powietrze na zawartość między innymi tlenku węgla. - Takie pomiary zostały wykonane trzykrotnie. Strażacy, który pracowali wewnątrz budynku zaopatrzeni byli w maski gazowe. Było to koniecznie, bo nikt nie mógł wcześniej wiedzieć, co dokładnie dzieje się w budynku. Kiedy w kamienicy było dwóch strażaków, dwóch kolejnych było już przygotowanych do tego, żeby w razie czego udzielić kolegom pomocy - mówi Dariusz Zajączkowski. Po tym jak strażacy zakończyli akcję, przekazali pogorzelisko zarządcy. - Zastrzegliśmy, że nie wolno użytkować poddaszy. Część poszycia musieliśmy wyciąć, naruszone zostały elementu konstrukcyjne - dodaje Dariusz Zajączkowski.
Nie wiadomo jeszcze co było przyczyną pożaru. Strażacy podejrzewają, że ogień mógł zostać wywołany przez zwarcie instalacji elektrycznej lub zaprószenie ognia. [/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie