Reklama

Kuraszkowska Palma Pierwszeństwa dla Pęgowa

29/07/2014 05:32
Wystąpiliśmy w turnieju po raz pierwszy. Podeszliśmy do niego jak do zabawy i nie przygotowywaliśmy się specjalnie. Mieliśmy nawet kłopoty ze skompletowaniem drużyny, bo jest sezon urlopowy. Ostatecznie wystartowali ze mną:  Remigiusz Osman, mój mąż Piotr i córka Klaudia. Udało się wygrać, bo konkurencje nam "przypasowały" i mieliśmy trochę więcej szczęścia niż inni – powiedziała nam po turnieju Marta Rogala. – Trzeba jednak przyznać, że poszczególne zadania nie były łatwe. Najwięcej kłopotów sprawiło nam pokonanie "ścieżki zmysłów" z jajkiem na łyżeczce; musieliśmy bieg powtarzać kilkakrotnie. Za to szczęście mieliśmy w rzucie podkową, bo mężowi udało się trafić za pierwszym razem. Natomiast w konkurencji "ratowania sołtysa" zajęliśmy ostatnie miejsce, choć uważam, że należeliśmy do najlepszych. Zabieg masażu serca i sztucznego oddychania przeprowadzaliśmy najdokładniej, ale liczył się czas, a nie precyzja. W sumie to była jednak bardzo dobra zabawa; radości przysporzył zwłaszcza pojedynek z Wilczynem, z którym na co dzień ściśle współpracujemy.

[hidepost=0]

Drużyny startowały w siedmiu konkursach. Trzy były znane z poprzednich lat, pozostałe zostały przygotowane specjalnie na sobotni turniej. – Wprowadziliśmy je przede wszystkim, żeby zawody nie były nudne. Jedną konkurencję przeprowadzili działacze Klubu Miłośników Starej Techniki "Retrotraktor", który na naszej imprezie zorganizował wystawę traktorów, motocykli oraz maszyn i urządzeń używanych kiedyś w gospodarstwach. Wykorzystaliśmy też naszą najnowszą inwestycję, czyli tzw. ścieżkę zmysłów – powiedział nam Waldemar Brożyna, przewodniczący Stowarzyszenia Przyjaciół Kuraszkowa "Lipowa Dolina" i przewodniczący rady sołeckiej wsi, które wspólnie ze starostwem powiatowym zorganizowały imprezę. "Ścieżka zmysłów", jest to odcinek drogi, której podłoże jest wypełnione kasztanami, żołędziami, drobnymi kamieniami oraz innymi fragmentami podłoża i runa, które można znaleźć w lesie.

Poszczególne konkurencje był widowiskowe, a poziom rywalizacji wyrównany: "Bieg Justyny Kowalczyk", czyli przebiegnięcie slalomu ze szklanką wody na deskach (bardziej sztachetach niż nartach), do których była przypięta trzyosobowa drużyna, wygrał Pęgów przed Psarami i Wilczynem; rzut podkową: Pęgów przed Borówkiem i Wilczynem (o drugim miejscu zadecydowała dogrywka). W "ratowaniu sołtysa", czyli wykonaniu resuscytacjji krążeniowo-oddechowej i przeniesieniu ofiary na noszach slalomem na odległość 100 m (sztuczne oddychanie i masaż serca wykonywano na fantomie, ale na noszach niesiono prawdziwego sołtysa lub dublera) najlepsi byli przedstawiciele Niezgody, przed Borówkiem i Szczytkowicami. Sztafetę na "ścieżce zmysłów" z jajkiem na łyżeczce jako pałeczką wygrał Wilczyn przed Szczytkowicami i Borówkiem. RetroTraktor przygotował konkurencję wytrzymałościowo-siłową: najpierw drużyna musiała na zabytkowym młynku zemleć ziarno na śrutę, a następnie przeciągnąć na linie nie mniej zabytkowy traktor. To zadanie najszybciej wykonali pęgowianie, przed drużynami Wilczyna i Niezgody.

Bardzo widowiskowa okazała się nowa konkurencja pn. walka z powodzią: Zawodnicy za pomocą gąbki przymocowanej do kasku na głowie "pobierali" wodę z jednej miski, a następnie – po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów – na specjalnej desce wyciskali do drugiej. W ciągu 3 minut pęgowianom udało się w ten sposób "wypompować" 3,5 litra wody, niezgodzianom – 2,35 l, a ekipie z Borówka - 2,2 litra.

Konkurencją rozgrywaną od pierwszego turnieju jest pisanie podań o dofinansowanie inwestycji dla Kuraszkowa; tym razem chodziło o dotację do aquaparku dla wsi. Ponieważ jest ona niewymierna, więc wszystkie prace oceniała "subiektywna komisja" pod przewodnictwem starosty trzebnickiego Roberta Adacha. Jurorów przekonały argumenty Szczytkowic, m.in.: Mamy nadzieję, że w Kuraszkowie basen powstanie i będzie można podziwiać piękne panie. Nasze dziewczyny mają ciała jak maliny, na basen w strojach wyjdą, a wam zrzedną miny. Nasi chłopcy w slipach jak z obrazka, każda pani im klaska...

Zwycięzcy turnieju otrzymali 20-litrowy warnik elektryczny do wrzątku, 9-litrowy kociołek elektryczny do zup i patelnię o średnicy 50 cm - sprzęt przydatny na coraz liczniejszych imprezach. Zdobywcom drugiego miejsca przypadł kociołek i patelnia, a trzeciego – warnik. Sponsorami nagród byli: burmistrz Żmigrodu i wójt Wiszni Małej.

Niestety, w czwartych igrzyskach wzięło udział tylko 6 sołectw, reprezentujących pięć gmin. Jest to najmniejsza liczba od początku organizowania turnieju sołtysów. – Naszym celem jest turniej, w którym z każdej gminy wystąpią co najmniej trzy reprezentacje i takie propozycje wysłaliśmy. Udział w imprezie potwierdziło dziesięć sołectw. Jedna drużyna usprawiedliwiła się przed zawodami: choroba dziecka zawodniczki zdekompletowała zespół. Dlaczego nie przyjechały kolejne trzy, nie wiemy – powiedział nam sołtys Kuraszkowa Andrzej Jaros.

Turniej był bogaty w tzw imprezy towarzyszące: Wspomniany już Retrotraktor przygotował przejażdżki starymi traktorami, zajęcia plastyczne – rysowanie i kolorowanie - dla najmłodszych, a także pokazy pracy starych urządzeń. – Interesujący był pokaz działania starej maszyny do zamykania konserw blaszanych. Są one popularne w gospodarstwach rolnych u naszych zachodnich sąsiadów. Gdy jeździłem kiedyś do Niemiec, u gospodarza zobaczyłem dwie takie maszyny, z tym że stara stała nieużywana. Okazało się, że po wielu latach pracy odmówiła posłuszeństwa, więc właściciel kupił nową, a zabytek chciał wyrzucić na złom. Jednak gdy się dowiedział, że jestem nią zainteresowany, podarował mi ją, pod warunkiem, że doprowadzę ją do użytku. Okazało się, że skrzywiła się jedna z prowadnic, uniemożliwiając dokładne zamknięcie puszki. Dorobiłem nową część i urządzenie działa, a konserwy mięsne własnej produkcji można przechowywać nawet przez 3 lata. Jedynym mankamentem jest to, że... po puszki trzeba jeździć do Niemiec – opowiedział właściciel urządzenia Marek Sękalski.

Konkurencję dla kolekcjonerów stanowili rycerze z Sieradza. Grupa na co dzień uczestniczy w turniejach, także międzynarodowych, walk tzw. pełnokontaktowych - w zbrojach i ze średniowieczna bronią. W Kuraszkowie pokazali pokaz pojedynku na glewie, czyli broń składającą się z ostrza przypominającego nieco maczetę, ale umieszczonego na około metrowym drzewcu. Zorganizowali też różne zabawy dla dzieci.

Oprawą artystyczną imprezy były występy dwóch zespołów ludowych: AleBabek z Czeszowa oraz Trzech Dębów z Borówka.

Gospodynie z Kuraszkowa zadbały o to,  żeby ani zawodnicy, ani artyści, ani goście nie byli głodni: przez czas trwania turnieju na specjalnie zastawiony stół były stale donoszone: gulasz, kotlety mielone i schabowe, pomidory nadziewane, chleb, który można było posmarować swojskim smalcem i zagryźć ogórkami małosolnymi.

Po turnieju rozpoczęła się zabawa wiejska, która przy dźwiękach zespołu muzycznego Roker trwała do późnych godzin.

[/hidepost]

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do