
Mam jeszcze przed oczami obraz, gdy czołowi politycy dwóch najważniejszych ugrupowań politycznych w kraju (tych samych co dzisiaj!) zasiedli naprzeciw siebie by rozmawiać o utworzeniu wspólnego rządu. I oto niespodziewanie zaczęły pękać nici porozumienia i mimo wspólnych korzeni obie partie poczęły się od siebie oddalać. Ten proces zrazu powolny, zaczął z biegiem miesięcy i lat nabierać coraz większego rozpędu, dzieląc boleśnie i jak się wydaje trwale polskie społeczeństwo na antagonistyczne grupy. Jak wielki ten podział jest - każdy widzi. Najbardziej wymownym jego przykładem jest fakt, że na kilka dni przed wyborami nic nie wskazuje, by mogło dojść do debaty liderów obu głównych ugrupowań.
Ta utrzymująca się już od kilku lat atmosfera podziałów i zupełnie nieracjonalnej krytyki poczynań strony przeciwnej nie sprzyja konstruktywnej pracy parlamentu. Zamiast merytorycznej dyskusji opartej na rzeczowych argumentach mamy coraz częściej niemal kabaretowe widowiska, w których posłowie nie starają się przekonać o swych racjach, ale przy pomocy efektownych (w ich ocenie) wystąpień dążą do zaistnienia na scenie politycznej. Przybiera to niekiedy formy żałosne, ale stanowi przepustkę do mediów, które rzadko prezentują posłów dobrze przygotowanych do sprawowania władzy (bo to mało interesujące), a światła reflektorów skupiają na pseudoidolach. To z kolei kształtuje w społecznej świadomości obraz posłów, którym wcale nie zależy na spełnianiu przedwyborczych deklaracji. Wręcz przeciwnie alienują się oni coraz bardziej, tworzą swój własny, zamknięty świat, by po czterech latach nagle przypomnieć sobie o tych, którzy decydują o ich wyborze.
Dla wielu racjonalnie myślących obywateli kraju taka rzeczywistość powoduje, że pojawia się wątpliwość: czy to wszystko ma sens? czy warto w ogóle uczestniczyć w wyborach? Odpowiedź na te wątpliwości może być tylko jedna - głosować trzeba koniecznie, bo przecież system demokratyczny (a nic lepszego dotąd nie wymyślono) powoduje, że władza niezależnie od frekwencji w wyborach i tak zostanie wyłoniona. Więc warto mieć własny udział w jej tworzeniu.
Kandydatów na funkcje poselskie nie brakuje. A ponieważ różne są metody zdobywania popularności, a co za tym idzie społecznego poparcia, jesteśmy przytłaczani różnymi formami wyborczych oddziaływań. Jedni robią sobie olbrzymie zdjęcia z burmistrzem, inni wynajmują samochód, z którego głośno wykrzykiwane są zalety kandydata, wszędzie wręczane są lub wkładane są do skrzynek pocztowych ulotki prezentujące "tych najlepszych". Każdy chciałby zdobyć zaufanie i poparcie.
Wydaje mi się, że w tych wyborach mieszkańcy Trzebnicy i całego powiatu mają dużą szansę dokonać pozytywnego wyboru osoby, która może gwarantować ich dobre i uczciwe reprezentowanie. Jest trzebniczaninem, tu w naszym Liceum Ogólnokształcącym zdawał maturę, zdobywając przy okazji zaszczytny tytuł "Primus inter pares", wręczany co roku tylko jednemu uczniowi. Pamiętam go ze szkoły jako ucznia zdolnego, a przy tym bardzo otwartego, nie stroniącego od odważnego wypowiadania swych poglądów, umiejącego zabrać głos w każdej, także kontrowersyjnej sprawie i bronić swych racji. Potem w okresie studenckim, kiedy Polska stała się krajem całkowicie wolnym, zasłynął z tego, że wraz z rówieśnikami stworzył pierwszą na naszym terenie poważną lokalną gazetę. Pierwsze egzemplarze NOWej gazety trzebnickiej były rozprowadzane na trzebnickich ulicach, a zajmowali się tym właśnie autorzy niecodziennego pomysłu. Wielu ludziom, a mnie przyznaję także, dziwnym wydawał się fakt, że można pisać o zwyczajnych sprawach małego miasteczka. Ale twórcy gazety pozostali wierni swym ideałom i już od kilkunastu lat NOWa ukazuje się regularnie informując, opisując, a często krytykując otaczającą nas rzeczywistość.
Po wielu latach współredagowania gazety rozpoczął działalność samorządową. Był radnym, a potem przewodniczącym sejmiku samorządowego, pełnomocnikiem wojewody ds. Euro 2012. Potem wybrano go marszałkiem województwa dolnośląskiego, a w obecnej kadencji sprawuje funkcję wicemarszałka województwa.
Jego dotychczasowa działalność na odpowiedzialnych funkcjach pozwala oceniać go bardzo pozytywnie. Swą postawą, wypowiedziami, a nade wszystko czynami świadczy, że władza nie zmieniła jego charakteru. Jak wtedy w maturalnej ławie prezentuje otwarcie i odważnie swe poglądy, umie jasno określać swe cele i wytrwale do nich dążyć. Dla mieszkańców Trzebnicy odznaczył się szczególnie tym, że zrozumiał wagę lokalnego połączenia kolejowego wiążącego miasto z wrocławską aglomeracją. W konsekwentny sposób przyczynił się do realizacji tego przedsięwzięcia i to w sposób o jakim trudno było nawet marzyć.
Jest bardzo zaangażowany w działania promujące sport, turystykę, rewitalizację zabytków kultury. Wykazał wielkie umiejętności w realnych działaniach "ponad podziałami" w realizowaniu wielu projektów i zamierzeń we współpracy z samorządami powiatowymi i gminnymi.
Myślę więc, że warto by mieszkańcy naszego regionu, wspólnie i solidarnie, poparli w niedzielnych wyborach kandydaturę Marka Łapińskiego. Jest człowiekiem na tyle młodym by z optymizmem i entuzjazmem wpływać na pozytywne zmiany w Polsce. Jest równocześnie osobą ze sporym już doświadczeniem i dorobkiem, które może skutecznie spożytkować dla dobra ogółu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie