
Wójt, burmistrz czy prezydent będzie mógł sprawować władzę w gminie góra przez 2 kadencje. Podobnie jak prezydent naszego kraju. To główna zmiana w szykowanej nowej ordynacji wyborczej do samorządów, o której ostatnio coraz więcej się mówi. Czy to oznacza, że większość włodarzy z naszego powiatu może stracić pracę?
Bezpośredni wybór wójtów i burmistrzów, to zmiana, która wzbudza skrajne komentarze. Jedni twierdzą, że to bardzo dobrze, że mieszkańcy sami decydują, kto pokieruje gminą, drudzy, że prowadzi to do patologii, zwłaszcza, że nie ma ograniczenia czasowego, jak np. w przypadku prezydenta RP. I właśnie to zamierza zmienić rząd i posłowie PiS.
Propozycja jest taka, by wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci byli wybierani bezpośrednio, ale urząd mogliby sprawować, góra przez 2 kadencje. Obecnie znane są przypadki, że niektórzy włodarze miastem czy gminą rządzą już nawet 20 lat. Jednak i tu głosy są podzielone. Niektórzy twierdzą, że skoro mieszkańcy nie chcą zmieniać swojego "szefa", to znaczy, że go akceptują. Inni uważają, że włodarze po objęciu władzy "tworzą udzielne księstwa", gdzie rządzą i rozdają stanowiska oraz przywileje, w zamian za poparcie. W ten sposób w niedużych gminach często dochodzi do patologii, nepotyzmu i korupcji. Tworzą się lokalne sitwy i grupy "trzymające władzę". Dodają też, że w małych społecznościach, często gmina i jej jednostki, to największy pracodawca w regionie. Do tego dochodzi dzielenie kasy, dla różnych organizacji itp. Kto więc "podskoczy" wójtowi czy burmistrzowi?
[yop_poll id="45"]
Czytaj na kolejnej stronie...
Często jest tak, że dany włodarz nie ma praktycznie opozycji. Nikt nie pyta, nikt nie kontroluje, bo po co? Lepiej być przy swoistym "carze", niż się wychylać i narażać na szykany. Wielokrotnie opisywaliśmy przykłady pracowników, prezesów czy dyrektorów, którzy nagle tracili pracę. Dlaczego? Bo, gdy ktoś próbuje się przeciwstawiać, natychmiast traci pracę, jeśli nie on, to jego rodzina. W końcu w małych gminach, zawsze znajdzie się ktoś, kto pracuje, gdzieś w samorządzie.
Potrzebę zmian potwierdził niedawno minister MSW, o czym informowała PAP: "Błaszczak podkreślał, że dwukadencyjność władzy wykonawczej: wójtów, burmistrzów i prezydentów, jest dobrym rozwiązaniem", dodał, że to: "spowoduje rozmontowanie lokalnych układów, które są niezwykle silne, szczególnie w Polsce lokalnej, gdzie nie ma mediów, a jeżeli już są, to te media lokalne są uzależnione od wójta, burmistrza, prezydenta, bo ogłoszenia są tam publikowane".
Czytaj na kolejnej stronie...
O których mediach mówił minister? Zapewne chodziło mu o media w pełni uzależnione od samorządu, czyli gminne samorządowe gazetki, takie jak np. "Panorama Trzebnicka". Prywatne tygodniki lokalne, które funkcjonują już od wielu lat mają się dobrze i opisują różne afery z kręgów samorządowych, które potem często podchwytują telewizje. Owszem, następstwem tych artykułów, jest natychmiastowe wycofanie gminnych głoszeń, czego i my wielokrotnie już doświadczyliśmy.
Włodarze idą więc o krok dalej i za wszelką cenę próbują przejąć lub niszczyć ostatni element kontroli, czyli właśnie prywatne media lokalne. Utrudniają dostęp do informacji publicznej i zakazują pracownikom wypowiadania się. Natomiast za publiczne pieniądze wydawane są gminne gazetki, które nie dość, że często atakują przeciwników politycznych, nie dając im nawet możliwości wypowiedzenia się, to w dodatku, aż do przesady, wychwalają dokonania włodarza. Setki tysięcy złotych z budżetu idzie więc na produkcję tej swoistej propagandy i to właściwie bez żadnej kontroli.
Wracając do zmian w ordynacji, dzisiaj nie jest jasne, jak ona będzie wyglądać. W kręgach zbliżonych do PiS, mówi się, że dwukadencyjność miałaby obowiązywać z datą wsteczną, inni twierdzą, że pomysł jest dobry, ale powinno się wystartować od punktu zero.
Jeśli jednak ustawa zadziałałaby wstecz, to pracę może stracić wielu samorządowców. W naszym powiecie, w kolejnych wyborach, nie mogliby wystartować:
Marek Długozima - burmistrz gminy Trzebnica,
Robert Lewandowski – burmistrz gminy Żmigród,
Igor Bandrowicz – burmistrz gminy Prusice
Jakub Bronowicki – wójt gminy Wisznia Mała.
Niektórzy już zauważyli, że tak przygotowaną ustawę będzie można łatwo ominąć, bo owszem w wyborach wystartuje inna osoba, ale będzie namaszczona i wspierana przez obecnego włodarza. A on sam, po wyborach może być zatrudniony w gminie, jako zastępca czy doradca.
Kolejną zmianą, widoczną podczas wyborów, ma być pełna transparentność. Będą przeźroczyste urny i kamery internetowe w każdej komisji wyborczej. Mieszkańcy sami więc zobaczą jak wygląda liczenie głosów. Do tej pory, podczas liczenia głosów obecni byli tylko członkowie danej komisji, a z sali wypraszani byli też dziennikarze. De facto, często mówiono, że za drzwiami działy się różne "dziwne" rzeczy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Umowy? To może być ciekawe. Będzie wiadomo kto czerpał najwiecej... układy, układziki są wszędzie, dlatego trzeba przewietrzyć każdy samorząd. I pracownicy odetchną...
Wcześniej czy później wszystko wyjdzie na jaw.
i pięknie tylko czekać aż wywalą Długozimę i ktoś przejrzy jego szemrane umowy