NOWa: Z jakimi problemami boryka się pan jako kierownik oddziału pediatrycznego? Czy zła sytuacja finansowa szpitala przekłada się na jakość leczenia i sytuację pacjentów na oddziale?
- Jestem człowiekiem, który stara się przede wszystkim widzieć dobre strony życia i w tym szpitalu widzę ich bardzo wiele. Jako kierownik oddziału pediatrycznego, staram się szybko rozwiązywać bieżące problemy, a zła sytuacja finansowa placówki nie odbija się w żaden sposób na postępowaniu z pacjentami. Osoby, które przychodzą do szpitala nie doświadczają tego, że placówka ma problemy finansowe. Taką atmosferę staramy się budować na oddziale. Mam szczęście, że pracuję ze znakomitym zespołem lekarsko-pielęgniarskim.
Z mojego punktu widzenia oddział funkcjonuje dobrze, między innymi dlatego, że mamy znakomitą bazę lokalową. Do dobrego funkcjonowania pediatrii potrzebna jest przestrzeń. Takie standardy obowiązują dziś na świecie, a my staramy się za nimi nadążać.
To co jest bolączką pediatrii, to statystyczne podejście do medycyny, w oparciu chociażby o procent wykorzystania łóżek, który w porównaniu z innymi oddziałami jest trochę niższy. Trzeba pamiętać, że oddział pediatryczny funkcjonuje "sezonowo". Od jesieni do wiosny jest bardzo duża zachorowalność na infekcje dróg oddechowych czy infekcje przewodu pokarmowego, a w okresie letnim tych zachorowań jest o wiele mniej.
Problemy zdrowotne dzieci to nadwaga, otyłość, zła dieta, moda na jedzenie typu „fast-food”, na słodkie napoje.
Musimy izolować od siebie pacjentów z różnymi chorobami, żeby ograniczyć do minimum ilość zakażeń wewnątrzszpitalnych, które są problemem wszystkich oddziałów pediatrycznych.
Czytaj na kolejnej stronie...
[caption id="attachment_77871" align="aligncenter" width="640"] W intensywnym wysiłku znajduję smak życia i sposób na rozładowanie życiowych napięć.[/caption]
Parametry matematyczne wypaczają rzeczywistość i w mojej ocenie są przyczyną niezrozumienia istoty pediatrii przez decydentów. Jak wspomniałem, jednym z warunków tej opieki jest przestrzeń. Oddział jest duży, mamy 45 łóżek. W przypadku małych dzieci, są one przyjmowane razem z rodzicami. Są ku temu znakomite warunki.
Jeśli sytuacja epidemiologiczna na to pozwala i są w danym momencie dostępne miejsca, przyjmujemy również rodziców starszych dzieci. To jest dla nich ogromny komfort. Część naszych pacjentów to dzieci z Wrocławia, a druga część z innych miejscowości, a to powodu dobrej opinii jaką się cieszymy. Ludzie chętnie tu przyjeżdżają. To niewątpliwie zasługa mojego poprzednika dr Jerzego Pejcza, który budował ten oddział i również praca całego zespołu, który na przestrzeni ostatnich lat rozrósł się znacznie.
Obecnie mamy 8 miejsc rezydenckich i jest to chyba największa liczba takich miejsc na oddziale dziecięcym w szpitalu powiatowym na Dolnym Śląsku. Mamy 8 lekarzy rezydentów w różnej fazie zaawansowania zawodowego. Problem postępującego braku pielęgniarek, ich zmniejszająca się liczba oraz niskie uposażenia to problem ogólnopolski i wymaga pilnego rozwiązania. Oddział jednak pracuje sprawnie, liczba zatrudnionych osób jest wystarczająca, a kwalifikacje personelu są bardzo wysokie. Współpracujemy również z Uniwersytetem Medycznym w Warszawie, z którym prowadzimy badania kliniczne, a studenci z Koła Naukowego Pediatrii szkolą się u nas w czasie letnich obozów naukowych.
NOWa: - Porozmawiajmy o finansach...
- Dzięki dobrej organizacji pracy, oddział przynosi zyski. Problemem są raczej nadwykonania, za które NFZ płaci tylko częściowo. Pomimo tego, że procedury pediatryczne są niedoszacowane to oddział jest rentowny. Kontrakt jest zbyt niski w stosunku do potrzeb i do naszych możliwości.
NOWa: - Jak ocenia pan kondycję zdrowotną dzieci w regionie?
- Generalnie sytuacja dzieci w regionie jest dość dobra. Współpracujemy z lekarzami pediatrami z Trzebnicy i z okolicznych ośrodków. Jesteśmy w kontakcie z lekarzami rodzinnymi. W mojej ocenie opieka w rejonie jest dobra.
Do szpitala trafiają głównie dzieci z infekcjami, które nie wynikają z ich złej kondycji, a z powodu ostrego przebiegu zachorowań.
Problemy zdrowotne dzieci to: nadwaga, otyłość, zła dieta, moda na jedzenie typu "fast-food", na słodkie napoje. To jest globalny problem pediatrii i wyzwanie przed jakim stoją pediatrzy. Tego problemu nie da się rozwiązać w czasie pojedynczej wizyty u lekarza. Wymaga to pracy na poziomie organizacji całej pediatrii jako takiej i specjalnie opracowanej profilaktyki zapobiegającej głównie cukrzycy i otyłości.
Od lat zwracamy na to uwagę rodziców i pacjentów i dajemy im przy wypisie informacje dotyczące modyfikacji diety i stylu życia. Tu dochodzimy do jednego z najważniejszy celów pediatrii, czyli profilaktyki, która może być postrzegana jako żmudna, nudna i pracochłonna. Dodatkowo jest ona również mało spektakularna, a efekty na tym polu działania będą widoczne dopiero w dorosłym życiu. Zwracamy uwagę na rzeczy, którymi kilka czy kilkanaście lat temu nikt się nie przejmował. Prowadzimy rozmowy z rodzicami i z dziećmi.
Znakomita większość suplementów diety, to preparaty których skuteczność nigdy(!) nie została potwierdzona w badaniach klinicznych.
Niestety to trochę jak walka z wiatrakami. Z jednej strony reklamy w telewizji, w które większość mam wierzy i kupuje reklamowane produkty, a z drugiej nasza praca i rozmowa z dzieckiem. To zaledwie kilka chwil w porównaniu z tym co dzieci odbierają z reklam. Wobec tego zjawiska przegrywa nawet polityka zdrowotna państwa. Nie mamy równoważnych narzędzi do zachęcenia rodziców i dzieci do zmiany stylu życia i odżywiania.
Niesłychanie istotny jednak jest jednak pierwszy krok, aby zasygnalizować problem i to właśnie robimy! To jest bardziej temat dla lekarzy rodzinnych i pediatrów w przychodniach, którzy mogliby się tym zająć, gdyby nie codzienny brak czasu, przeznaczonego dla każdego pacjenta.
W okresie wzmożonych zachorowań lekarze nie mają czasu na rozmowę o profilaktyce i doskonale to rozumiem, ponieważ przez większość mojego zawodowego życia pracowałem również w przychodni.
NOWa: - Czy należy edukować rodziców, dzieci czy też jednych i drugich?
- Zdecydowanie jednych i drugich. Jeśli dziecko jest traktowane poważnie jako partner do rozmowy, to te rozmowy przynoszą efekty. Rozmawiamy z dziećmi, traktujemy je jako pełnoprawnych pacjentów, staramy się nawiązać kontakt. Czasem wystarczy pobyć, posiedzieć, zamienić kilka słów. Trzeba dotrzeć do dziecka przez rozmowę partnerską, a nie poprzez pouczanie czy z góry narzucone wskazówki. To kwestia " spotkania" w rozmowie .
Czytaj na kolejnej stronie...
[caption id="attachment_77871" align="aligncenter" width="640"] W intensywnym wysiłku znajduję smak życia i sposób na rozładowanie życiowych napięć.[/caption]
Kolejnym problemem zdrowotnym współczesnych nastolatków jest kwestia stosowania używek i coraz powszechniej występującego uzależnienie od tytoniu. Spora część dzieci zaczyna palić tytoń mając kilkanaście lat i bardzo szybko wpadają w sidła nałogu. Od wielu lat w różnych szkołach, również w trzebnickich, z okazji dni bez papierosa prowadzę pogadanki na temat szkodliwości palenia. Mam świadomość, że po jednym spotkaniu młodzież nie rzuci palenia pomimo tego staram się ich zainspirować do dobrego życia i pokazać jak może wyglądać życie bez palenia, co można zrobić, do czego można dojść. Decyzja musi być jednak ich. Kolejny problem, z którym się borykamy, to kwestia suplementów diety. Rynek preparatów stosowanych do leczenia infekcji dróg oddechowe w Polsce to średnio 2 miliardy zł rocznie. Syropy, witaminy, tabletki, maści i inne specyfiki. Znakomita większość to są suplementy diety lub produkty dietetyczne specjalnego przeznaczenia medycznego, czyli preparaty, których skuteczność nigdy(!) nie została potwierdzona w badaniach klinicznych. I jak to zwykle bywa, rodzice zachęceni cudownymi reklamami ruszają do aptek, wydając niepotrzebnie pieniądze. Tutaj znów przegrywamy jako lekarze. Na świecie zaczyna się wprowadzać obostrzenia dotyczące stosowania leków sprzedawanych bez recepty. To jest globalny problem w sensie występowania działań niepożądanych tych leków, a po drugie zbędnego wydawania pieniędzy. Próbujemy wpłynąć na taką sytuację poprzez rozmowy z rodzicami i edukację. Nie zalecamy żadnych leków, które nie mają potwierdzonej skuteczności medycznej. Nie ma żadnych wskazań do stosowania witamin u dzieci poza witaminą D i witaminą K u niemowląt. W większości przypadków stosowanie witamin u dzieci nie ma żadnego uzasadnienia medycznego. Problem nadużywania suplementów diety jest coraz szerzej dyskutowany w literaturze medycznej. Badania naukowe potwierdziły, że przewlekła suplementacja może zwiększać ryzyko śmierci w populacji dorosłych. Człowiek ma dobre samopoczucie, uważa, że coś dobrego dla siebie zrobił, wydał pieniądze, ale efekt z punktu widzenia zdrowotnego efekt może być odwrotny. Wiemy to, bo korzystamy z międzynarodowych standardów, z opinii międzynarodowych towarzystw medycznych. U nas bolączką są również pewne zaszłości medyczne. Np. Nifuroksazyd do leczenia ostrej biegunki jest przepisywany z uporem przez niektórych lekarzy i jesteśmy chyba jedynym krajem na świecie, który ten lek jeszcze stosuje. Dobrze, że w naszym regionie jego stosowanie jest ograniczone. Edukacja i budowanie świadomości jest jednym z istotniejszych elementów w działaniach prozdrowotnych.
Czytaj na kolejnej stronie...
[caption id="attachment_77871" align="aligncenter" width="640"] W intensywnym wysiłku znajduję smak życia i sposób na rozładowanie życiowych napięć.[/caption]
NOWa: - Jak dotrzeć do rzeszy rodziców na wsiach, czy w małych miasteczkach ?
- Umiejętność komunikacji wynika z cech osobowości. Tego niestety studenci medycyny nie są uczeni. Dlatego można powiedzieć: jakim ktoś jest człowiekiem, takim jest lekarzem. To się przekłada na komunikację. Lekarzy trzeba uczyć rozmowy z pacjentem, bo nie wszyscy to potrafią. Trzeba też umieć "spotkać człowieka", dotrzeć do niego. Niestety "z zaszłości" mamy też pewien sposób funkcjonowania niektórych lekarzy, mających się za kogoś z "wyższej klasy" w stosunku do osób z małych środowisk, co niewątpliwie ten kontakt utrudnia. Jeżeli traktujemy spotkaną osobę jak człowieka i chcemy się z nią spotkać, to w większości przypadków to się udaje. Oczywiście nie wszystkim i nie z wszystkimi. Trzeba mieć taką świadomość, że chce się spotkać z tym człowiekiem, mieć przekonanie, że warto do niego dotrzeć i po trzecie chcieć go edukować. W pediatrii te warunki są niesłychanie istotne. Uczymy rodziców jak mają obserwować dziecko i jakie parametry mają zapisywać w konkretnych przypadkach chorobowych. Rozmowa z pacjentem jest jednym z najważniejszych elementów pracy na tym oddziale. Znalezienie czasu na spotkanie z rodzicami i pacjentem to niezbędny warunek skutecznego leczenia. Mówię to z perspektywy lekarza pracującego na oddziale w szpitalu, choć pracowałem też w praktyce lekarza rodzinnego i tam faktycznie jest problem z czasem, Wtedy przekazanie jakiś informacji jest wielką sztuką i wielkim wyzwaniem. Poza tym trzeba chcieć dotrzeć do pacjenta!
NOWa: - Czym żyje pan poza pracą?
- Mam żonę, troje dzieci, dwa psy, rodzinę i wielu przyjaciół. Starsze dzieci są już studentami. W wolnych chwilach sporo biegam, czasami startuję w górskich ultramaratonach.
W czerwcu tego roku ukończyłem "Bieg Rzeźnika" w Bieszczadach oraz 120 km bieg we włoskich Dolomitach – "Lavaredo Ultra Trial" – to były piękne ekstremalne przeżycia. W intensywnym wysiłku znajduję smak życia i sposób na rozładowanie życiowych napięć. Poza tym chodzę po górach, łowię ryby, spotykam się z przyjaciółmi. Mam poczucie, że jestem spełnionym i szczęśliwym człowiekiem.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie