Choć pogoda nie rozpieszczała nas w ostatnią niedzielę, bo było zimno, wiał wiatr i jeszcze padało, na ulice Prusic i okolicznych miejscowości wyszło 40 wolontariuszy z Zespołu Szkół w Prusicach, oraz ze Szkół Podstawowej w Skokowej i w Piotrkowicach.
- Jestem pierwszy raz na WOŚPie, ale staram się nazbierać jak najwięcej pieniędzy. Najpierw zbierałam w Skokowej, a teraz tutaj pod szkołą w Prusicach - powiedziała nam Andżelika, uczennica szkoły w Skokowej.
- Zbieramy już trzeci rok. Głównie czekałyśmy na ludzi pod kościołem. Ludzie wrzucają bardzo różne kwoty. Kto ile może. Są groszówki, 2, 5, 10 i 20 zł. Raz zdarzyło się, że dostałyśmy do puszki 100 zł. Dobrze, że dużo ludzi przyszło do szkoły, bo na dworze to prawie nikogo nie ma, bo jest bardzo nieprzyjemnie - powiedziały nam Paulina, Agata, Kaśka i Hania, uczennice Zespołu Szkół w Prusicach.
Siedziba sztabu mieściła się w Zespole Szkół. Już od godz. 14 można było oddać krew. Jak powiedziała nam Kamila Wróblewska, lekarz Wojewódzkiego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, stacji terenowej we Wrocławiu, krew była przyjmowana na takich samych zasadach jak zawsze: - Część osób ze względów zdrowotnych nie może oddać krwi. Każdy musi wypełnić ankietę. Jako ekwiwalent ubytku energetycznego wydajemy sok i 9 czekolad. Poza tym, każdy honorowy dawca może w naszej siedzibie odebrać wyniki, między innymi grupę krwi, morfologię. Wykonujemy też testy na choroby wirusowe, na przykład na HIV, WZW.
Jak dowiedzieliśmy się po akcji, krew oddało w sumie 29 osób, czyli pozyskano ponad 13 litrów krwi.
Również od godz. 14 w hali sportowej odbywał się Puchar Piłki Halowej. Podczas trwających kilka godzin rozgrywek wyłoniono najlepiej grającą drużynę. Puchar Burmistrza Igora Bandrowicza wygrał zespół Bailando Trzebnica z dorobkiem 6 punktów, drugie miejsce zdobyli piłkarze Orzeł Juniorzy (1 punkt), a trzecie Błękitni Kaszyce Wielkie (2 punkty).
Przez cały finał można było spróbować pysznych ciast. Jak powiedziała nam Monika Stankiewicz, swoje wypieki ofiarowało 10 stowarzyszeń i organizacji, a także wielu rodziców dzieci szkolnych. - Mamy pyszne wypieki: serniki, ciastka, oponki, ciasta z galaretką, a także takie ze szpinakiem. Do ciasta można wypić kawę lub herbatę. Nie mamy cennika. Każdy bierze takie ciasto na jakie ma ochotę i wrzuca datek dowolnej wysokości do puszki. Teraz mamy godzinę 16, a już ponad połowa ciast zniknęła. Na zewnątrz można skosztować żurku, który serwowany jest z prawdziwej kuchni polowej. Wszystko jest smaczne, świeże, więc ludzie bardzo chętnie się częstują i wrzucają datki do puszek - mówiła Monika Stankiewicz.
Więcej po zalogowaniu lub w wydaniu papierowym.
[hidepost=0]
Jak to jest już zwyczajem podczas prusickich finałów, na scenie w holu szkoły występowali lokalni artyści. Zaśpiewały Trzy Dęby z Borówka, Kapela "Strupinianie", chór Vox Domini, zespół wokalny działający przy GOKiS. Były również tańce, wystąpiły zespoły: z SP Skokowej, Piotrkowic, Szansa z Prusic. Wokalnie zaprezentowały się zespoły: The Immortals i Po Horyzont. Warto dodać, że każdy wykonawca był przyjmowany ogromnymi brawami.
- Bardzo się cieszę, że pomimo kiepskiej pogody jest dość dużo osób.Cieszę się, że jest zainteresowanie lokalnymi artystami, bo wiele osób przyszło, żeby zobaczyć program artystyczny - powiedziała nam Renata Cybulska, dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu, która w tym roku po raz pierwszy była szefową sztabu.
Prawdziwą atrakcją był (jakby to nazwać), pokaz (?) kąpieli w pobliskim stawie, który dały wrocławskie morsy. Tuż przed godziną 17, ze śpiewem na ustach (śpiewano "Będzie zabawa" zespołu Piersi) grupa około 10 śmiałków, w strojach kąpielowych, szlafroczkach i klapkach, niosących w rękach pochodnie, w asyście strażaków ochotników z Prusic, udała się nad staw tuż za cmentarzem. Trzeba nadmienić, że wtedy straszliwie wiało i lało, chwilami padał śnieg. Strażacy oświetlili drogę śmiałkom i około 100-osobowej grupie osób, które na własne oczy chciały zobaczyć to niecodzienne wydarzenie. Morsy zruciły z siebie szlafroki i po kolei wchodziły do wody. Niektórzy zanurzyli się po samą szyję, a inni nawet pływali. Zachęcali gapiów do przyłączenia się do kąpieli okrzykami "chodźcie do nas!", ale nikt się nie skusił. Strażacy przez cały czas dbali o bezpieczeństwo kąpiących się, ale jeszcze wcześniej sprawdzili dno i wyznaczyli miejsce, gdzie można było wejść.
Tuż po kąpieli morsów rozpoczęły się tradycyjne licytacje. - W tym roku udało się nam zlicytować za 300 zł piłkę, którą przekazali nam piłkarze WKS-u "Śląska" Wrocław. Tort przygotowany przez naszego lokalnego cukiernika, pana Adama Szustaka zlicytowano za 170 zł, a szczęśliwy nabywca przekazał go do konsumpcji dla wszystkich wolontariuszy. Malutkie, złote, orkiestrowe serduszko sprzedało się również za 180 zł. Oprócz tego, można było kupić piękne anioły. Kubki i koszulki, które zawsze cieszą się popularnością również doskonale się licytowały. Wychwyciłam panią, która już przed licytacją chciała kupić kubek, bo jest prawdziwym zbieraczem - powiedziała nam szefowa sztabu.
Do ostatniej chwili nie było wiadomo czy warunki atmosferyczne pozwolą na "światełko do nieba". - Pokaz pirotechniczny wymaga odpowiednich warunków, tak aby można wszystkim zapewnić bezpieczeństwo. Na szczęście okazało się, że wieczorem wiatr ucichł i mogliśmy bezpiecznie odpalić sztuczne ognie. Podsumowując muszę dodać, że tegoroczny finał miał bardzo spokojny przebieg i nie zdarzyły się żadne incydenty - powiedziała Renata Cybulska.
To właśnie "światełko do nieba" było zwieńczeniem prusickiego finału. Potem pozostało już tylko sprzątanie i liczenie pieniędzy z puszek. A jak oficjalnie podała szefowa sztabu, w Prusicach zebrano 12 tys. zł. Przypomnijmy, że w 2013 i 2014 roku zebrano po 17 tys. złotych.
[/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie