Reklama

Wielki świat w małych Obornikach

08/10/2014 22:17
Festiwal to przede wszystkim pokazy multimedialne i opowieści podróżników. W tym roku organizatorzy zaprosili podróżników amatorów, którzy opowiedzieli o siedmiu miejscach dla nas niezwykłych, leżących gdzieś na krańcach świata.

Asia Pluta i Bartek Rubik zdradzili nam, że razem podróżują "od zawsze",  dotychczas jednak były to  wyjazdy krótkie, ograniczone obowiązkami zawodowymi i zasobem finansowym. Tuż przed 30. urodzinami postanowili zrealizować marzenie życia: – W podróży byliśmy dziesięć miesięcy,  w tym pół roku w Ameryce Łacińskiej.  Pojechaliśmy całkowicie  prywatnie, a  relacje z wędrówki  spisywaliśmy na blogu – powiedzieli nam podczas festiwalu.

W Obornikach Śl. mówili o Ameryce Łacińskiej, gdzie chrześcijaństwo przywiezione przez kolonizatorów przeplata się  z wierzeniami lokalnych Indian oraz animistycznymi rytuałami przywiezionymi wraz z niewolnikami z Czarnej Afryki. Podróżnicy opowiedzieli o rytuałach, których sami byli świadkami.

Więcej w wydaniu papierowym lub po zalogowaniu się.[hidepost=0]

Weronika i Tomek Kolago to małżeństwo z rocznym stażem. Ona pochodzi z Obornik Śl., on z Tychów, a poznali się... we Lwowie. W podróż poślubną wybrali się w podróż dookoła świata. Jej efektem są między innymi opowieści z  Waranasi w Indiach i Juan de Chamula w Meksyku.  Mówili – i prezentowali zdjęcia – o ludziach różnych kultur i religii, o ich oswajaniu się ze śmiercią. Podczas niespełna rocznej wyprawy dokumentowali swoje relacje na internetowym blogu.

Borys Bińkowski, współorganizator obornickiego festiwalu, swoją prezentację zatytułował "Peru nieopisane". –  Odwiedziłem Peru, aby prowadzić badania, które polegały na licznych rozmowach prowadzonych z farmerami uprawiającymi kawę. W podróż pojechałem z żoną i dwojgiem małych dzieci, co dodatkowo zmieniło naszą perspektywę poznawania kraju – wyjaśnił.

Hitem festiwalu był  niewątpliwie jedyny film prezentowany w starym kinie, dokument Katarzyny Dąbkowskiej "Między światami – Arktyka – nie tylko śnieg topnieje". Jest to opowieść o wiosce Inuitów z północy Kanady, niepoprawnie nazywanych Eskimosami.  Mieszkańcy żyją na granicy świata odchodzącego w przeszłość i cywilizacji, która prawdopodobnie ich zabija.

Było to już piąte spotkanie z podróżniczą przygodą. Organizatorzy – Agnieszka i Borys Bińkowscy wcześniej  przez dwa lata prowadzili kawiarnię podróżniczą we Wrocławiu, gdzie organizowali regularne  spotkania z podróżnikami po świecie oraz pokazy zdjęć i filmów z ich wypraw. –  Kawiarnię musieliśmy zamknąć, jednak pozostała po niej taka pozytywna energia, która zmaterializowała się w postaci Stowarzyszenia Kultur Świata, w ramach którego robimy festiwal – powiedziała nam pani Agnieszka. Ponieważ, jak podkreśliła, są  oborniczanami z wyboru, nie z urodzenia -  przenieśli festiwal w miejsce, które pokochali.

Pięć lat temu, gdy zaczynaliśmy, to my musieliśmy szukać prelegentów, teraz już jesteśmy na tyle znani, że to osoby, zainteresowane szukają z nami kontaktu –  tak Agnieszka  Bińkowska odpowiedziała na pytanie: jak organizatorzy znajdują autorów wystąpień.

Tradycją festiwalu są już degustacje smakołyków z kuchni świata, m.in. indyjskiej i latynoskiej. Co roku odbywają się też warsztaty kulinarne, które cieszą się  olbrzymim powodzeniem. Ponieważ liczba miejsc jest ograniczona, zapisy na nie odbywają się dużo wcześniej. W tym roku warsztaty pod hasłem "Rozpalająca podniebienie kuchnia Sri Lanki"  prowadził Artur Winiczenko:  – Jestem kucharzem hobbistą. Szukam nowych smaków, nowych kombinacji przypraw. Ale moim hobby jest także podróżowanie - staram się przynajmniej dwa, trzy razy w roku pojechać do Azji lub Afryki. Stąd zainteresowanie egzotycznymi kuchniami – powiedział nam podróżnik.

Uczestnikom warsztatów zaproponował najpopularniejsze lankijskie danie, czyli ryż z curry. Z tym że curry na Sri Lance, to nie tylko znana nam przyprawa, lecz także miseczka, w której jest jakaś potrawa. Podczas warsztatów przyrządzono cztery curry: z ciecierzycy z mlekiem kokosowym,  z kurczaka, pastę kokosową z sosem rybnym oraz dal, czyli kaszka z rozgotowanej soczewicy – jedyna potrawa bez chili.

Kto nie lubi gotować, mógł  uczestniczyć w warsztatach tanecznych – tradycyjny taniec z Afryki  Zachodniej – prowadzonych przez Anetę Szlachetę. A dla dzieci Aneta Skórnicka poprowadziła warsztaty twórcze –  maski afrykańskie.

Tradycją festiwalu jest także obornicka gra miejsko-wiejska, czyli wielki bieg na orientację. W tym roku uczestnicy mieli odnaleźć 16 punktów kontrolnych ukrytych w centrum miasta, pod Siemianicami, w okolicach Kuraszkowa i Kowal oraz na Grzybku i w dawnym parku zdrojowym. Zawodnicy mogli biec: indywidualnie, w 2–3-osobowych drużynach lub  rodzinnie. Wystartowało osiem drużyn liczących w sumie ok. dwadzieścia osób. Zwyciężył "solista"  Paweł Graczyk: –  Mam 27 lat, jestem lekarzem, mieszkam  we Wrocławiu i pracuję w szpitalu. Można powiedzieć, że wracam do sportu, bo byłem kontuzjowany, a tu przebiegłem 10 km w dobrym tempie – powiedział nam zwycięzca. – Do Obornik Śl. przyjechałem, bo znajomi powiedzieli mi o festiwalu, że jest tu fajna atmosfera. I nie kłamali.

Druga na mecie była drużyna:– Nie biegamy na orientację i mieliśmy kłopoty na punktach, zwłaszcza na jednym. Kolektywne podejmowanie decyzji zabiera trochę czasu – powiedzieli: Marta Jukijaniuk, Patryk Bednarek i Krzysztof Buryło.

[/hidepost]

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama