Nasz Czytelnik mieszka w spółdzielczym domu przy ul. Przemysłowej. O inwazji szczurów informował władze spółdzielni już wiele razy.
Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym lub po zalogowaniu się.
W ubiegłym tygodniu zauważył szczury na osiedlowym placu zabaw. Ostatnio gryzonie nic nie robią sobie z obecności ludzi, pod spółdzielcze bloki przychodzą w biały dzień.
– Zgłosiłem to do spółdzielni. Obiecali, że sprawą się zajmą i przeprowadzą deratyzację. Ale według mnie niewiele to pomoże, bo szczury na nasze osiedla przychodzą tyko jak nie mają pożywienia – powiedział nam Czytelnik. Dodał, że pracownicy spółdzielni niedawno przeprowadzali w osiedlu deratyzacją. Efekt był niewielki i tylko chwilowy.
Chodzi o to, że deratyzacja przeprowadzana jest tylko w spółdzielczych blokach, a gryzonie mieszkają położonym niedaleko kolektorze ściekowym. Siedziby ludzkie odwiedzają tylko, gdy przychodzą na żer. Na co dzień żyją i rozmnażają się w kanałach. Gdy populacja wzrasta i zaczyna brakować w ściekach pożywienia, wychodzą na powierzchnię.
– Owszem odszczurzanie jest przeprowadzane, jak się tylko zgłosi, ale robi się ją tylko na osiedlu. W spółdzielni dowiedziałem się, że kanały to sprawa miasta, i że już do gminy zgłaszano problem. Jak dotąd bezskutecznie – powiedział nam trzebniczanin.
– Sygnał o tym, że pojawiły się szczury otrzymaliśmy w środę i natychmiast zdecydowaliśmy o wyłożeni trutki - poinformował nas anonimowy pracownik spółdzielni. – My przeprowadzamy deratyzację dwa razy do roku: wiosną i jesienią.. Jednak akcja spełnia swoje zadanie, tylko wtedy, gdy wszyscy sąsiedzi robią to równocześnie. Ponieważ dostaliśmy informację, że gryzonie wychodzą z kolektora, zawiadomiliśmy wydział ochrony środowiska w Urzędzie Miejskim. To im podlega zakład komunalny, który powinien dbać o sieć kanalizacyjną.
– O sprawie wiem od środy. Problem zgłosili nam pracownicy spółdzielni – powiedział nam naczelnik wydziału ochrony środowiska w gminie Szymon Gurboda. – Generalnie obowiązek przeprowadzenia deratyzacji spoczywa na właścicielu posesji. Jeśli te zwierzęta gnieżdżą się gdzie indziej, to musimy to zbadać. Gdyby się okazało, że są to szczury kanalizacyjne, obowiązek będzie należał do ZGK "Ergo".
- Trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo w Trzebnicy mamy już do czynienia z plagą - powiedział właściciel Zakładu Dezynfekcji, Dezynsekcji, Deratyzacji i Dezodoryzacji Marek Socha - Preparaty wyłożyliśmy w piątek, w różnych miejscach na osiedlu spółdzielczym i wspólnoty. Jednak w poniedziałek okazało się, że wszystkie próbki został zjedzone. Wyłożyliśmy kolejne. Akcja będzie przeprowadzana do skutku, gdy podrzucone preparaty pozostaną nietknięte. Potrwa to co najmniej tydzień.
Jak wyjaśnił Marek Socha, podawane preparaty mają opóźnione działanie, bo szczury są zwierzętami ostrożnymi i jeśli zauważą, że pokarm im szkodzi, to kolejne już go nie tkną. Specjalista poinformował też, że w tym okresie mogą być bardziej widoczne na osiedlu: – Zdrowy szczur unika ludzi i chowa się. Podtruty preparatem traci orientację i wychodzi na zewnątrz - powiedział specjalista.
Firma dostała zlecenie od dwóch podmiotów: spółdzielni i wspólnoty mieszkaniowej. Trujący preparat został wyłożony w miejscach migracji i żerowisk, w szczelinach i otworach, zarówno naturalnych, jak i wygrzebanych przez gryzonie. Trutki nie wykładano w instalacji kanalizacyjnej.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie