O samym wypadku i przebiegu procesu pisaliśmy wielokrotnie Przypomnijmy, że do zderzenia doszło 16 marca 2012 roku na krajowej "piątce" między miejscowościami Prusice i Pawłów Trzebnicki. Ok. godz. 14 kolumna aut policyjnych jechała z Wrocławia w kierunku Rawicza, by zabezpieczyć mecz pomiędzy Zagłębiem Lubin a Widzewem Łódź. Funkcjonariusze wyprzedzali jadące przed nimi samochody, jadąc lewym pasem ruchu. W tym czasie z przeciwka nadjeżdżał tir daf, załadowany w Prusicach materiałami budowlanymi. Ostatni samochód z kolumny policyjnej zahaczył ciężarówkę, w wyniku czego doszło do bocznego zderzenia. Początkowo, co wynika z notatki policyjnej dotyczącej tego wypadku, jako przyczynę podawano nieprawidłowe wyprzedzanie przez kierowcę radiowozu. Ostatecznie jednak zarzuty postawiono Arkadiuszowi S.
Sędzia Sądu Rejonowego w Trzebnicy uznał Arkadiusza S winnym spowodowania zagrożenia w ruchu lądowym, przez to, że widząc nadjeżdżającą z przeciwka kolumnę samochodów uprzywilejowanych nie ułatwił jej przejazdu i doprowadził do zderzenia z ostatnim radiowozem i skazał go na rok pozbawienia wolności z zawieszeniem na trzy lata, zakaz prowadzenia pojazdów przez 1 rok i nakazał zapłatę kosztów sądowych w wysokości 2 tys. 739 zł i opłatę w wysokości 180 złotych.
Wyrok ten zaskarżył skazany oraz jego obrońca. Uzasadniając apelację, obrońca oskarżonego Karol Idzik dowodził, że sąd pierwszej instancji ocenił jednostronnie materiał dowodowy ograniczając się jedynie do analizy zachowania kierowcy ciężarówki, nie analizując, czy kierowca radiowozu prowadził samochód zgodnie z przepisami. Zdaniem adwokata, fakt że kierowca-policjant prowadził pojazd uprzywilejowany, nie zwalnia go od stosowania przepisów ruchu drogowego. W związku z tym należy zbadać, czy nie przyczynił się do wypadku.
Prokuratura wnosiła o utrzymaniu wyroku w mocy.
Sędziowie Sądu Okręgowego przychylili się do wniosku skazanego kierowcy i uchylili wyrok w całości, kierując sprawę do ponownego rozpatrzenia przed Sądem Rejonowym w Trzebnicy. Uzasadniając ten wyrok, sędzia sprawozdawca Aleksander Ostrowski stwierdził, że jest to "sprawa na granicy uniewinnienia". Podważył opinię biegłego - specjalisty od ruchu drogowego - zauważając m.in., że jeżeli, jak twierdzą świadkowie, radiowóz, który brał udział w wypadku, tuż przed zdarzeniem jechał w odległości 200-300 m za poprzedzającym go samochodem policyjnym, to nie ma mowy o tym, że poruszał się w uprzywilejowanej kolumnie. Więc kierowca radiowozu był zobowiązany do zachowania szczególnej ostrożności podczas wyprzedzania innych pojazdów.
Sędzia podkreślił, że przecież sami policjanci, którzy przybyli na miejscu wypadku, w pierwszym raporcie zapisali, że przyczyną wypadku było nieprawidłowe wyprzedzanie przez kierowcę radiowozu. Stwierdził, że zaleci sporządzenie nowej opinii przez innego biegłego sądowego.
– Cieszę się z tego wyroku, i że sąd przyjął nasze argumenty. Teraz będziemy czekali na pisemne uzasadnienie wyroku, bo od zaleceń w nim zawartych będzie zależał przebieg wznowionego procesu, a więc i taktyka obrony – powiedział nam po rozprawie mec. Karol Idzik.
– Mnie najbardziej cieszy, że nie stracę prawa jazdy, bo to jest podstawa mojego bytu. Bez tego nie mógłbym utrzymać rodziny – dodał Arkadiusz S. – Uważam, że uniemożliwienie mi prowadzenia pojazdów jest karą zbyt drastyczną. Jeżdżę od kilkunastu lat i nigdy nawet nie zapłaciłem mandatu. Nie czuję się winny tego wypadku, ale nawet jeżeli w jakiś sposób się do niego przyczyniłem, to myślę, że zakaz prowadzenia pojazdów jest karą zbyt drastyczną. Przecież stosuje się ją głównie wobec kierowców jeżdżących pod wpływem alkoholu....
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie