
W nocy z poniedziałku na wtorek 11 i 12 sierpnia w Żmigrodzie doszło do tragedii. Z informacji, które otrzymaliśmy wynikało, że kobieta zabiła swojego męża. Wiadomość o tym szybko się rozniosła i poruszyła mieszkańców miasta. Co wydarzyło się naprawdę i co potwierdza policja i prokuratura?
Usłyszeliśmy, że stało się to w nocy lub nad ranem, że wyprowadzono z mieszkania kobietę i mężczyznę w kajdankach. Nasz informator jednak nie wiedział, czy kobieta zabiła mężczyznę, z którym teraz mieszkała, czy wraz z nim swojego byłego partnera, który ponoć wrócił do niej. Zaczęliśmy te informacje sprawdzać. Podkomisarz Daria Szydłowska z Komendy Powiatowej Policji w Trzebnicy potwierdziła tylko, że doszło do tragicznego zdarzenia.
– W godzinach nocnych doszło do zdarzenia o charakterze kryminalnym. Policjanci na miejscu przeprowadzili czynności pod nadzorem prokuratora, w celu ustalenia i wyjaśnienia okoliczności. Zdarzenie z uwagi na swój charakter zostało objęte śledztwem prokuratorskim – oznajmiła nam policjantka.
Gdy zapytaliśmy o szczegóły stwierdziła, że ze względu na to, że prokuratura prowadzi śledztwo, nie może udzielić nam więcej informacji. Zadzwoniliśmy więc do Prokuratury Rejonowej w Trzebnicy. Tam usłyszeliśmy, że udzielają informacji tylko poprzez zapytanie e-mailem. Wysłaliśmy je.
We wtorek pojechaliśmy do Żmigrodu, aby porozmawiać z mieszkańcami miasta i sąsiadami osób, w mieszkaniu których doszło do tragedii. Gdy byliśmy w pobliżu ich bloku, zagadnęliśmy mężczyznę, który kosił trawę. Zapytaliśmy, czy słyszał o tym.
– Słyszeć słyszałem, ale przyznam się szczerze, że ani jednej, ani drugiej osoby nie znałem. Nawet nie kojarzę kto to – odpowiedział nam.
Kilkadziesiąt metrów dalej spotkaliśmy kobietę spacerującą z psem i nawiązaliśmy z nią rozmowę:
– Z tego co mi wiadomo właściciel mieszkania jest w więzieniu. Przebywała w nim para. Kobieta z mężczyzną wynajmowali to mieszkanie. Różne osoby tam się przewijały. Ludzie mówią, że ten, co został zabity, to jej konkubent albo mąż - odpowiedziała kobieta dodając, że było to chyba o drugiej w nocy.
Więcej powiedziała nam pani, która przechodziła obok. Początek jej wypowiedzi był wstrząsający:
– Tam jest dziesięcioletni chłopczyk. Prawdopodobnie to widział.
Od sąsiada kobiety, co do której rozniosła się niepotwierdzona jak na razie informacja, że dokonała zabójstwa, dowiedzieliśmy się, że syna przywoziła do siebie na weekendy. Tak więc, być może, nie był jednak świadkiem tragedii.
Nasza rozmówczyni potwierdziła zasłyszaną przez nas wcześniej informację, że kobieta ta wraz ze swoim partnerem wynajmowała mieszkanie w tym bloku. Twierdziła, że rodzina była dysfunkcyjna, że podobno były tam narkotyki.
– Nie wiem w co wierzyć, a co jest bzdurą, bo ludzie mówią różnie. Raz, że zabiła partnera z nowym kochasiem, raz że nowego ze starym. A słyszałem też, że zabili kogoś zupełnie przypadkowego. Tam podobno była jakaś całonocna impreza, a było tak wesoło, że rano dołączyli policjanci i prokurator – oznajmił mężczyzna, który przyłączył się do rozmowy.
– Jakie zabójstwo? – odparła kobieta, która siedziała na ławce przed blokiem – Nic nie słyszałam.
Podeszliśmy do klatki, w której w jednym z mieszkań miało dojść do tragedii. Zadzwoniliśmy przez domofon do jednego z mieszkańców. Usłyszeliśmy od mężczyzny krótkie „Proszę” i zapytaliśmy, czy coś wie o nieszczęściu, do którego doszło w nocy. Usłyszeliśmy tylko ciszę świadczącą, że mężczyzna rozłączył się. Spróbowaliśmy pod innym numerem. Tym razem mieszkaniec otworzył drzwi do klatki, ale też nie podjął rozmowy. Weszliśmy do środka i zadzwoniliśmy do jednego z mieszkań. Drzwi otworzył mężczyzna.
– W nocy słyszałem krzyk i dwukrotnie huk zamykanych drzwi. Później przyjechały policja i pogotowie. Dopiero rano się dowiedziałem, że był wypadek śmiertelny – oznajmił nam.
– Ja nic nie wiem, bo nic nie słyszałam. Spałam. Wstałam przed 10. Jak wyszłam z domu, to mnie się ludzie pytali, co tu się stało. Ja mówię, że nie wiem. Musi pan pójść do kogoś wyżej – stwierdziła sąsiadka.
Zapytaliśmy ją, co wie o osobach, które przebywały w mieszkaniu, gdzie służby zastały ofiarę. Powiedziała, że mieszkała w nim kobieta z mężczyzną i przebywał tam drugi mężczyzna. Nie była w stanie dokładnie określić ich wzajemnych relacji, ani tego, kim dla niej był ten, który stracił życie. Zgodnie z sugestią udaliśmy się piętro wyżej.
W pierwszym mieszkaniu drzwi otworzył mężczyzna. Ten jednak nic nie wiedział. Również stwierdził, że spał całą noc. Zapukaliśmy do sąsiada, który oznajmił nam, że był tam nadużywany alkohol, często były imprezy.
– Nic nie wiem. Tylko widziałam, że karetka przyjechała. Jeden mężczyzna to był nowy, a drugi mężczyzna to jakiś z poprzedniego związku, który do niej wrócił – stwierdziła kolejna mieszkanka klatki, w której doszło do tragedii.
Postanowiliśmy zasięgnąć informacji na mieście i udaliśmy się do rynku. Tam w jednym ze sklepów zagadnęliśmy ekspedientkę.
– Gdy przyszłam do pracy, to słyszałam, jak jedna pani rozmawiała, że jakaś dziewczyna zabiła chłopaka nożem. Później już żaden z klientów nic nie mówił na ten temat. Pierwszy raz coś takiego w Żmigrodzie się wydarzyło, że ktoś został zabity – oznajmiła nam.
Rozmowy z sąsiadami i mieszkańcami zapytanymi na mieście nie przyniosły jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co dokładnie się stało, kogo zabiła kobieta, jeśli faktycznie doszło do morderstwa. Więcej spodziewaliśmy się dowiedzieć od prokuratury. Jednak odpowiedź na nasze zapytanie wysłane e-mailem nie nadchodziła. Zadzwoniliśmy więc do prokuratury. Tam się dowiedzieliśmy, że mają awarię i nie posiadają dostępu do Internetu. Nie odczytali naszej wiadomości. Sekretarka połączyła nas z prokuratorem rejonowym Sebastianem Chudaszkiem. Stwierdził, że na chwilę obecną nie udzielają precyzyjnych informacji, bowiem weryfikują jeszcze, czy do tego zdarzenia przyczyniły się osoby trzecie. Nie wiadomo więc jeszcze, czy nóż był użyty w celu dokonania zabójstwa, czy śmierć została spowodowana w sposób nieumyślny, czy też było to samobójstwo. Prokuratura ma kilka hipotez co do przebiegu tego zdarzenia, które muszą zostać zweryfikowane. Pewne jest to, że został stwierdzony zgon. Prokurator potwierdził też, że śmierć nastąpiła o godzinie drugiej w nocy. Zapytaliśmy go, czy w mieszkaniu było dziecko w momencie, gdy doszło do tragicznego incydentu. W odpowiedzi od prokuratura usłyszeliśmy, że do takich rzeczy się nie odnosi, ponieważ nie ma informacji na ten temat. Dowiedzieliśmy się także, że jeszcze nikomu nie został postawiony żaden zarzut, że postępowanie nie toczy się przeciwko nikomu. Zapytaliśmy również, ile osób zostało zatrzymanych. Okazuje się, że trzy, jedna kobieta i dwóch mężczyzn, ale żadnej nie został postawiony na ten moment jakikolwiek zarzut.
Będziemy śledzić przebieg sprawy. Gdy uzyskamy kolejne informacje, opublikujemy je na naszej stronie i w Nowej Gazecie Trzebnickiej.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Przykro się to czyta. Jeśli widziało to dziecko to trzeba zadbać o jego zdrowie psychiczne. Ja powiem tak, wychowana w wiosce niedaleko Żd. Ojciec kiedy nas bił były wrzaski, krzyki... Nikt nie zadzwonił na policję żeby nam pomóc, a sąsiedzi dobrze widzieli i słyszeli ci się dzieje. Reagujcie! Pomagajcie!
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.