
Starostwo powiatowe w Trzebnicy chce unieważnić umowę darowizny atrakcyjnej działki, jaką w poprzedniej kadencji, w tajemnicy przed radnymi zawarł były starosta Waldemar Wysocki. Sprawa trafiła do sądu, a zeznania świadków rzucają nowe światło na przebieg tej tajemniczej sprawy.
W piątek, 6 sierpnia przed trzebnickim Sądem Rejonowym odbyła się rozprawa. Sprawę przeciwko Gminie Trzebnica założył Powiat Trzebnicki, który domaga się unieważnienia umowy darowizny działki. Chodzi o bardzo atrakcyjną działkę o powierzchni około 1 hektara, która położona jest za Media - Expert pomiędzy ulicami Milicką a Piwniczną.
Kilka lat temu NOWa gazeta opisywała skandal związany z przekazaniem tego terenu na rzecz Gminy Trzebnica. Dlaczego był to skandal? Bo okazało się, że ówczesny zarząd powiatu, którego przynajmniej formalnie szefem był Waldemar Wysocki, w tajemnicy przed radnymi, a nawet w tajemnicy przed jednym z członków zarządu, przekazał działkę w formie darowizny na rzecz gminy. Wówczas wskazywano, że doszło do złamania prawa, a zarząd i starosta działali na szkodę powiatu, bo działka szykowana była do sprzedaży, a pieniądze miały zostać przeznaczone na ratowanie szpitala. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rządząca w powiecie koalicja radnych burmistrza Długozimy i PiS straciła większość w radzie. Odwołano też przewodniczącego rady Mariusza Szkaradzińskiego. Władzę w radzie przejęła koalicja Platformy i PSL, która wygrała kolejne wybory. Ze stanowiskiem pożegnał się też Wysocki, który nie został nawet radnym. Można więc powiedzieć, że mieszkańcy dali mu “czerwoną kartkę”.
Tymczasem nowy zarząd ze starostą Małgorzatą Matusiak zaczął przeglądać i analizować dokumenty dotyczące tamtej sprawy. Zarząd uważa, że doszło do złamania prawa i transakcja powinna zostać unieważniona. Odpowiedni pozew wpłynął do sądu.
Na piątkową rozprawę Sąd wezwał wielu świadków w tym cały ówczesny zarząd powiatu czyli Waldemara Wysockiego, Jerzego Trelę, Daniela Buczaka, Sławomira Błażewskiego i Jana Hurkota. Zeznawać miał też ówczesny przewodniczący rady Mariusz Szkaradziński, a także notariusz oraz pracownicy starostwa: Robert Borczyk i Maciej Zaleski oraz Artur Kania. Niestety były sekretarz powiatu Artur Kania zmarł. Nie mógł więc zeznawać i wydawało się, że niektórzy świadkowie być może postanowili ten fakt wykorzystać.
Cały artykuł możesz przeczytać jeszcze przed wydaniem papierowym. Zachęcamy do rejestracji i wykupienia abonamentu
[paywall]
Było to dość widoczne podczas zeznań Waldemara Wysockiego, który na pytanie Sądu o to, jak zawiadomiono członków zarządów, zaczął mówić, że bardzo różnie, że raz telefonicznie raz mailowo, ale że to nie on powiadamiał tylko Artur Kania. Ale gdy Sąd dopytał, skąd były sekretarz wiedział kiedy ma się odbyć zarząd, wtedy Wysocki przyznał, że to on wskazywał mu termin i mówił, że ma powiadomić pozostałych członków zarządu. Wysocki twierdził, że jego zdaniem wszystko odbyło się jak należy, bo zarząd działał na podstawie uchwały z 2000 roku, która dawała zarządowi zgodę na gospodarowanie mieniem. Mówił, że na podstawie tej uchwały przecież darowano też inne działki i nigdy nie było problemu, ale nie dodał, że w tamtych przypadkach, zarząd powiatu zawsze najpierw informował o swych planach radnych, a dopiero później dokonywał aktu darowizny. Tak było np. z przekazaniem budynków SP nr 2 i Szkoły Muzycznej za czasów Roberta Adacha. Nim to się stało, sprawa była omawiana na komisjach i sesji rady. Tymczasem tu, nie dość, że wszystko odbyło się dosłownie w ciągu paru dni, to jeszcze radnych o tym nie poinformowano.
Z zeznań kolejnych świadków dowiedzieliśmy się, że po pierwsze burmistrz Marek Długozima z wnioskiem o przekazanie działki w formie darowizny zwrócił się do powiatu 3 lutego 2015 roku, a już na drugi dzień czyli na 4 lutego zwołano zebranie zarządu, na którym podjęto uchwałę o przekazaniu nieodpłatnie działki na rzecz gminy. Sam akt notarialny podpisano już 11 lutego, ale nim to się stało doszło jeszcze do jednej kuriozalnej sytuacji, o której napiszemy za chwilę.
Wracając do posiedzenia zarządu, okazało się, że zostało ono zwołane rano i trwało mniej więcej do godziny 11.30 i ta część została zaprotokołowana przez nieżyjącego Artura Kanię, a potem nagle zarządzono przerwę. Druga część odbyła się już po godzinach pracy i... bez Artura Kani. W tej części uczestniczyli już tylko 4 członkowie zarządu bez innych pracowników starostwa, a protokołował je Daniel Buczak. Gdy Sąd pytał dlaczego ogłoszono przerwę, zarówno Wysocki, jak i zeznający Trela czy Buczak nie umieli tego jasno wytłumaczyć i często zasłaniali się niepamięcią.
Doskonale za to pamiętał tamten dzień inny członek zarządu Jan Hurkot, którego jak się okazało nie zaproszono na zebranie zarządu.
Hurkot opowiadał, że pamięta, że wcześniej była mowa o tym, żeby przekazać tą działkę gminie, ale on się na to nie zgadzał. Wyjaśnił, że było to działanie na szkodę powiatu, tym bardziej, że działka była warta kilka milionów a powiat potrzebował pieniędzy na ratowanie szpitala.
Opowiedział też, że w tym dniu czyli 4 lutego przebywał na rehabilitacji w Trzebnicy i w pewnym momencie zadzwonił do sekretariatu starostwa zapytać na kiedy wyznaczono zarząd, bo on nie dostał żadnej informacji. Wtedy sekretarka powiedziała mu, że zarząd właśnie trwa. Jan Hurkot wsiadł w samochód i pojechał do starostwa. Mówił, że wpadł do pokoju starosty i mocno podniesionym głosem pytał co to za tajne spotkania i dlaczego jego nie poinformowano o zebraniu. Dodał, że to właśnie wtedy postanowiono przerwać obrady. Dzisiaj już wiemy, że po godzinach pracy dalej je kontynuowano, ale bez pracowników starostwa.
Po części wersję radnego potwierdził też inny pracownik Robert Borczyk, który znał się bardzo dobrze z Arturem Kanią. To właśnie Kania miał mu się żalić, że nie wie co ma robić, bo starosta kazał mu nie zawiadamiać Hurkota a to jest jego zdaniem nieprawidłowe i nieetyczne. Ostatecznie kilka dni po całym wydarzeniu Kanię odwołano z funkcji sekretarza. Czy powodem mógł być fakt, że nie chciał wykonywać poleceń starosty? Tego nie wiemy, ale więcej światła na całą sprawę rzucił naczelnik wydziału nieruchomości Maciej Zaleski.
Świadek przyznał, że jego też zdziwiło zawrotne tempo przy tej umowie. Mówił, że dostał wyraźne polecenie od Waldemara Wysockiego, że ma przed zawarciem aktu notarialnego nikomu o tym nie mówić, nawet gdyby radni o to pytali. Już ten fakt wzbudził jego zaniepokojenie. Dodał, że początkowo miała to być umowa darowizny i zresztą tak została nazwana i taką uchwałę przyjął zarząd, ale tak naprawdę, to w akcie notarialnym dopisano, że jest ona warunkowa, a właściwie można powiedzieć, że doszło do jakiegoś barteru. Otóż okazało się, że w zamian za atrakcyjną działkę powiatu, burmistrz Długozima zobowiązał się przekazać około 10 arową działkę w Ksieginicach i miał też dołożyć do remontu drogi na Sułów. Nie zapisano jednak ile miał dołożyć i czy miał na to zgodę rady gminy.
Po wnikliwych pytaniach sędzi Anny Prędoty, naczelnik Zaleski przyznał, że zapis ten powstał w dniu 11 lutego i że było to już u notariusza. Dodał, że wcześniej Jerzy Trela mówił mu, że on jako ówczesny wicestarosta nie podpisze samej umowy darowizny działki na rzecz gminy, bo obawiał się, że może to być uznane za działanie na szkodę powiatu i dlatego polecił mu żeby znaleźć jakieś rozwiązanie.
Ostatecznie Zaleski powiedział, że to nie on wymyślił "transakcję wiązaną", tylko że ta decyzja zapadła właściwie w trakcie podpisywania aktu notarialnego. Mówił, że to wtedy mieli gdzieś na chwilę wychodzić Długozima, Wysocki i Trela i tam mieli uzgodnić ostateczne warunki.
Przyznał, że uchwała zarządu z 4 lutego w ogóle o tym nie wspomina i dodał, że do aktu był przygotowany protokół z dnia 9 lutego, w którym zapisano, że ma to być jednostronna darowizna, ale potem kazano mu go usunąć i przygotowano nowy protokół, gdzie wpisano wspomniane warunki.
Dla całej sprawy może to mieć kluczowe znaczenie, bo z tych zeznań wynika, że cały zarząd zdecydował się na darowanie działki na rzecz gminy, bez żadnych warunków, a tymczasem starosta i wicestarosta bez zgody zarządu i odpowiedniej uchwały, w akcie notarialnym dopisali, że gmina przekaże działkę starostwu i dopłaci do remontu drogi powiatowej. Może się okazać, że uchwała zarządu powiatu z dnia 4 lutego jest niezgodna z tym, co znalazło się w akcie notarialnym. Co więcej, okazało się też, że powiat nigdy nie przejął działki w Księginicach. Do remontu drogi wprawdzie gmina się dokładała, ale nie wiadomo czy w porozumieniu (umowie) powoływania się na wspomniane zapisy z aktu notarialnego, czy były to całkiem inne umowy.
Kolejna rozprawa miała się odbyć już 11 sierpnia, ale Sąd odroczył ją do 29 września, bo burmistrz Długozima poinformował, że nie może stawić się na rozprawę, bo w tym czasie przebywa za granicą, na urlopie.
29 września oprócz Marka Długozimy będą zeznawali także obecni starosta i wicestarosta, a także prawdopodobnie była notariusz.
Do rozstrzygnięcia sądu jest jeszcze daleko, ale podczas zeznań mogliśmy zobaczyć jak działał zarząd powiatu i starostwo za rządów starosty Wysockiego. Jak na dłoni widać też, kto w tamtym czasie o wszystkim decydował i kto miał większość w zarządzie. łatwo też zauważyć, jakie były były wówczas mechanizmy działań i powiązań, które do dzisiaj mają się całkiem dobrze. Dlaczego? Bo, Waldemar Wysocki po przegranych wyborach został szybko zatrudniony w jednej z jednostek Gminy Trzebnica i jak sam przyznał pośrednio podlega burmistrzowi Markowi Długozimie. Jest zastępcą dyrektora w gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Czy oprócz pensji otrzymał także nagrodę pieniężną od burmistrza? Dzisiaj tego jeszcze nie wiemy, bo urzędnicy gminy nie chcieli radnemu udostępnić tych informacji mimo, że Wysocki jest osobą publiczną, bo wydaje w imieniu burmistrza decyzje administracyjne.
Mało tego, po wyborach zatrudnienie w gminie ponownie otrzymał były wicestarosta Jerzy Trela. Czy on również otrzymuje sowite nagrody?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dnia 18 czerwca 2018 roku, sygn. akt IC 2048/15 , WYROK W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ Sąd Okręgowy we Wrocławiu I Wydział Cywilny po rozpoznaniu sprawy z powództwa prywatnego przeciwko Gminie Żmigród o zapłatę : zasądza od strony pozwanej Gminy Żmigród na rzecz powoda kwotę 265 000 zł wraz z odsetkami ustawowymi od dnia 09.01.2016 roku itd............. Gminę wiadomo kto reprezentował ale tu tylko ponad 300 000 zł z odsetkami zapłacili podatnicy Gminy Żmigród ale oczywiście to już nie jest na szkodę Gminy "Wolne Media" - niech żyją
Przecież ten wyrok był wydany 3 lata temu. O tym wyroku jako mieszkańcy wiemy. Sensacja Anonima to wielki niewypał.
człowieku czy ty rozumiesz coś., mieszkańcy gminy Żmigród zapłacili za friko 300 tyś . za machlojki Lewandowskiego
Ta działka wróci do powiatu. Bez dwóch zdań.
Dawny hotelik w Żmigrodzie też musi wrócić do powiatu .,Tak samo był przekazany