Reklama

Las bukowy w Trzebnicy jest bardzo ważny dla społeczeństwa. To zielone płuca miasta. Renata Bujak-Ziółkowska od lat walczy z wycinkami drzew i stara się zmienić sposób myślenia urzędników i leśników. Uczula również mieszkańców na utrzymanie w lesie porządku. Jej działania przynoszą już efekty.

Renata Bujak-Ziółkowska jest mieszkanką Trzebnicy i radną Rady Miejskiej. Z lasem bukowym związana jest od lat. O zainteresowanie się sprawami tego drzewostanu prosił ją również nieżyjący już dzisiaj Artur Kania, człowiek, dla którego las bukowy, jako enklawa zieleni w mieście, był niezwykle ważny.

 

 

Pani Renata od kilku lat jest mocno zaangażowana w działania mające na celu ochronę tego miejsca. Widzi jak znikają stare buki i z obawą myśli o przyszłości. Bo las bukowy to zielone płuca miasta. Rośliny w procesie fotosyntezy pobierają z powietrza dwutlenek węgla, dwutlenek siarki, azot oraz ozon i oddają do atmosfery niezbędny do życia tlen, przyczyniając się tym samym do stabilizowania klimatu.

- Wycinki w lesie są zatrważające - mówi Renata Bujak-Ziółkowska. - Wycinane są wszystkie drzewa, które osiągnęły tzw. wiek rębny. To dowodzi, że ten drzewostan jest traktowany jak zwykły las gospodarczy. Leśnicy tłumaczą, że są sadzone młode drzewa, ale przecież inaczej filtruje powietrze drzewo dziesięcioletnie, a inaczej drzewo w "kwiecie wieku". Potrzeba około 1500 młodych drzew, aby wyprodukowały tyle tlenu co jeden dorosły buk. To jak las ma kształtować klimat, skoro dorosłe drzewa są wycinane?

Wiek rębny buka to 120 - 130 lat, a w naturze te drzewa żyją 300 - 400 lat. Pani Renata pokazuje, że tutaj wycięte zostały wszystkie buki, które osiągnęły wiek rębny. Dlatego mamy całe połacie "patyczków", młodziutkich drzewek. Wystarczy wziąć zdjęcia tego lasu sprzed lat i zobaczyć, że wyglądał zupełnie inaczej. Kiedyś tu były dorodne dorosłe buki, a teraz co jakiś czas tylko zdarza się pojedyncze starsze drzewo. 

Ratunkiem mogłoby zostać uznanie trzebnickiego lasu za ważny dla dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego. 

- 12 lat temu burmistrz wystąpił z takim wnioskiem, ale sprawa gdzieś utknęła - przypomina radna. - Takie procedury trwają około 2 lat. Pomimo tego, że wniosek poparło formalnie nadleśnictwo, procedura się gdzieś zatrzymała. Na początku mojej kadencji byłam w Dolnośląskiej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu i dyrektor obiecywał interwencję w tej sprawie, ale dalej nic nie wiadomo. 

Radna uważa, że im więcej mówi się o tej sprawie, tym większa szansa, że las zostanie zachowany. Wprawdzie nikt nie mówi o likwidacji lasu, leśnicy tłumaczą, że wycinki w lesie mają charakter pielęgnacyjny, usuwane są drzewa stare, chore lub uszkodzone, jednak pani Renata obawia się, że nie jest to do końca prawda. Bo znikają wszystkie dorosłe drzewa, szczególnie te najdorodniejsze. 

Zdaniem kobiety las trzeba zachować dla obecnych mieszkańców, a także dla przyszłych pokoleń, szczególnie. Pani Renata wierzy, że jej działania przyniosą efekt, dlatego nie ustaje w staraniach. Podejmuje rozmowy w Nadleśnictwie Oborniki Śląskie i  Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Temat lasu podejmuje również na sesjach Rady Miejskiej. 

Renata Bujak-Ziółkowska uważa, że starania trzeba prowadzić wielotorowo. Potrzebne jest zaangażowanie ze strony Lasów Państwowych i lokalnych władz samorządowych. Potrzebna jest edukacja i zmiana sposobu myślenia z gospodarczego wykorzystania lasu bukowego na funkcję kulturowo - przyrodniczą: las ma stanowić miejsce wypoczynku dla mieszkańców, a jednocześnie dzięki właściwościom drzew ma produkować tlen dla obecnych i przyszłych pokoleń, tym bardziej, że miasto stara się o status uzdrowiska.

Pani Renata jest zadowolona, bo przyznaje, że ostatnio wycinki drzew mocno zwolniły, ale martwi ją to, że Trzebnica nie ma leśniczówki.

-  Las jeszcze wygląda przygnębiająco - oburza się kobieta. - Nie widać tu ręki gospodarza, dbałości o porządek. Wszędzie leżą gałęzie, wszędzie rosną pokrzywy zagłuszające inne gatunki roślin. Przecież to świadczy o degradacji tego miejsca. Leśnicy mówią, że to tak ma być, ale to nieprawda. Jeżyny i pokrzywy zagłuszają runo leśne i ono się już nie odbudowuje. Pełno jest tu też śmieci.  Mimo że złożony został wniosek o uznanie innej niż gospodarcza funkcji lasu bukowego, to wciąż traktowany jest jako gospodarczy. Praktycznie nie ma też gospodarza. Do 1989 r. była tu leśniczówka., mieszkał leśniczy i wtedy zupełnie inaczej wszystko wyglądało. Od 30 lat leśniczy urzęduje w Wiszni Małej, a tu nie ma szans na przywrócenie leśniczówki. 

Renata Bujak-Ziółkowska uważa też, że wprowadzenie do lasu ruchu pojazdów to zbrodnia. Leśnicy wprawdzie tłumaczą taką decyzję dobrem mieszkańców, którzy chcą dotrzeć do leśnego kościółka, ale kobieta uważa, że przecież nie ma potrzeby podjeżdżania pod samą świątynię, a dla osób, które mają problemy z poruszaniem się i mieszkającego w lesie księdza rektora można zrobić wyjątek. Również oświetlenie leśnej drogi do kościółka jest, zdaniem kobiety, niekorzystne dla tamtejszej przyrody. A zupełnym błędem było zlokalizowanie osiedla mieszkaniowego tuż przy ścianie lasu. Jego mieszkańcy mają widok na drzewa i dobre powietrze, ale głębokie wykopy pod budynki mają przecież wpływ na nawodnienie terenu, niekoniecznie korzystne. 

Pani Renata tłumaczy i uczula wszystkich na los bukowego lasu. Jest już znana w gminie jako ta, która "najwięcej pyszczy" na sesjach. Również w sprawie lasu bukowego. I nie można nie zauważyć, że jej starania przynoszą efekty, bo o lesie się mówi. Od czasu do czasu w prasie pojawia się artykuł przypominający historię lasu, jego funkcje i znaczenie jakie ma dla przyrody. W okolicy rzadko już teraz słychać dźwięk pił, a turyści i spacerowicze zaczęli dostrzegać w lesie nasze wspólne dobro, o które trzeba dbać. Pojawiają się tam osoby, które na spacer zabierają woreczki i podnoszą napotkane śmieci. To bardzo ważne dla pani Renaty, bo nie czuje się samotna w swojej walce. 

- W XIX wieku byliśmy zielonymi płucami Wrocławia. Dobrze byłoby zachować ten charakter - mówi radna.

Renata Bujak-Ziółkowska wierzy, że porozumienie wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia w sprawie lasu, jest możliwe. Bo w końcu dla wszystkich las jest wspólnym celem. Wszyscy oddychamy jednym powietrzem, leśnicy i władze miejskie również. A jak na razie powietrze w Trzebnicy nie jest najgorsze. Jest to, między innymi, zasługa również naszego lasu, bo rosnące w nim drzewa, na tyle, na ile mogą, eliminują zanieczyszczenia i produkują tlen. Trzeba im tylko na to pozwolić.

Pani Renata nie ustaje w działaniu na rzecz lasu bukowego. 19 października na jej FB ukazał się post:

"Dzisiaj w siedzibie Nadleśnictwa Oborniki Śląskie został powołany Zespół Lokalnej Współpracy. Jako przedstawicielka lokalnej społeczności będę uczestniczyć w tworzeniu nowego planu urządzania lasu."

Radna prosi również mieszkańców o konkretne propozycje lub uwagi do programu. Bo dobre ekologiczne pomysły mieszkańców Trzebnicy są niezbędne. 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    SID - niezalogowany 2023-12-06 13:23:52

    W pełni popieram Panią Rentę! Las Bukowy to jest nasz skarb, który obcni leśnicy tylko grabią zamiast o niego dbać. Po co nam tacy urzędnicy? Chyba tylko żeby się za nich wstydzić... zero opieki, zero zadbania o ścieżki, brak śmieci, miejsca dla wypoczynku... za to geniusze ruch samochodowy wpuścili do lasu... kiedyś to proboszcz za coś takiego to by ich chyba przyświęcił... ale dziś kościół też się zmienił i patrzy tylko na swoje dobro. :(

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do