Wizyta kontrolerów, to w pewnym sensie pochodna naszego dziennikarskiego śledztwa, dotyczącego przedziwnej umowy, którą burmistrz Marek Długozima zawarł z austriackim wykonawcą wysypiska śmieci w Marcinowie, a które prowadzimy od kilku miesięcy. W skrócie, chodzi o wątpliwe rozliczenie kary umownej za opóźnienia. Zamiast zapłaty gminie ponad 2 mln zł, wykonawca zobowiązał się wyremontować jeden staw przy ul. Leśnej. O dziwo koszt remontu był niemal identyczny jak owa kara. Problem w tym, że staw, w żaden sposób nie jest związany z wysypiskiem śmieci w Marcinowie.
Jeszcze w ubiegłym roku zwróciliśmy się do urzędu wojewódzkiego o udostępnienie dokumentów dotyczących dotacji, jaką gmina Trzebnica otrzymała na budowę wysypiska. Gdy zaczęliśmy je przeglądać i porównywać z dokumentami gminnymi, okazało się, że jest sporo niejasności.
Sprawa trafia do prokuratury
W międzyczasie, grupa trzebnickich radnych, złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura Okręgowa przekazała sprawę do prokuratury oleśnickiej. Przez kilka miesięcy, na zlecenie tamtejszej prokuratury czynności prowadziła policja oleśnicka. Przesłuchano wielu pracowników trzebnickiego urzędu. Badanych jest bardzo wiele wątków. Jak nam powiedziała prokurator Iwona Krzyżewska - Zazula, postępowanie jest bardzo skomplikowane i trudne, a sprawa jest niezwykle poważna. Wykonano już szereg czynności, a 31 grudnia 2012 roku śledztwo w sprawie zostało zawieszone, przynajmniej do września tego roku. Powodem zawieszenia jest powołanie przez prokuraturę biegłych, którzy mają zbadać, jakie były faktycznie koszty remontu stawu, czy inwestycja była przeprowadzona zgodnie z zakresem robót, oraz jakie były koszty podobnych inwestycji. Prokuratura bada także, inne okoliczności. Między innymi to, w jaki sposób zawarto umowę z wykonawcą i czy ogłoszono przetarg. (o naszych ustaleniach i o całej sprawie napiszemy w jednym z najbliższych wydań NOWej gazety - przyp. red.)
Wojewoda żąda dokumentów
Tymczasem, w styczniu tego roku, wojewoda Marek Skorupa, zażądał od burmistrza przekazania wszelkich dokumentów, dotyczących rozliczenia ponad dwumilionowej kary umownej, jaką powinna zapłacić austriacka firma, za nieterminowe wykonanie prac na wysypisku w Marcinowie. Przypomnijmy, że zamiast pieniędzy, gmina kazała Austriakom wyremontować staw. Tylko czy miała do tego prawo?
Wojewoda, chce między innymi wiedzieć jak wyłoniono wykonawcę. Ponadto chce poznać kosztorysy robót, protokoły odbioru i przeglądnąć faktury oraz wyciągi bankowe.
Od tego momentu zaczyna się swoista gra między burmistrzem, a urzędem wojewódzkim.
Jeszcze w styczniu Marek Długozima odpisuje wojewodzie, że nie może udostępnić żądanych dokumentów, bo... wszyscy pracownicy są strasznie zapracowani i stwierdza, że dokumenty pokaże, ale do dnia... 31 maja 2013 r.!
21 lutego wojewoda wysyła do burmistrza kolejne wezwanie i wyznacza nieprzekraczalny termin 7 dni na przekazanie dokumentacji. Dokumenty jednak do wojewody nie wpływają. 3 kwietnia wojewoda - Marek Skorupa - wydaje zarządzenie o przeprowadzeniu kontroli w trzebnickim urzędzie. Ma do tego pełne prawo, bo to urząd wojewódzki, jako instytucja pośrednicząca, przekazywała środki z Unii Europejskiej na inwestycję. A skoro tak, to zgodnie z prawem może kontrolować, czy zostały one rozliczone zgodnie z przeznaczeniem. O kontroli powiadamia burmistrza Marka Długozimę i podaje termin - 12 kwietnia tego roku.
Burmistrz nie poddaje się kontroli
Dzień przed wizytą kontrolerów, z trzebnickiego urzędu, wysłane zostaje faxem pismo, podpisane, z upoważnienia burmistrza, przez wiceburmistrz Jadwigę Janiszewską. Informuje w nim wojewodę, że przeprowadzenie kontroli w dniu jutrzejszym nie będzie możliwe. Powód? Rzekomy brak podstaw prawnych do przeprowadzenia kontroli. Tu warto dodać, że oryginał pisma do wojewody wpłynął w dniu 15 kwietnia, a więc już po wyznaczonym terminie kontroli.
W piątek, 12 kwietnia kontrolerzy z urzędu wojewódzkiego zjawiają się w gminie. Spotykają się z Jadwigą Janiszewską, która ponownie powołując się na porozumienie z radcą prawnym gminy Andrzejem Góralem nie dopuszcza do kontroli, ze względu na brak podstaw prawnych. Kontrolerom nie pozostało nic innego, jak sporządzenie notatki służbowej.
Jak się dowiadujemy w urzędzie wojewódzkim, o tym fakcie zawiadomiono też oleśnicką policję, która prowadzi czynności w tej sprawie.
Po 5 dniach burmistrz Długozima przesyła do wojewody kolejne pismo, w którym dalej upiera się, że kontrolerzy urzędu wojewódzkiego nie mogą go kontrolować.
Tego było już za wiele. 23 kwietnia wojewoda wysyła do trzebnickiego urzędu obszerne pismo, w którym obala wszystkie podnoszone przez burmistrza i jego radcę prawnego argumenty. Podaje przy tym konkretne przepisy i punkty umowy, jaką gmina zawarła z urzędem wojewódzkim. Co najważniejsze, informuje, że obowiązek poddania się kontroli "ma charakter bezwzględny i bezwarunkowy". Dodaje też, że w przypadku odmowy może zostać gminie wypowiedziana umowa na dofinansowanie tej inwestycji, a to by oznaczało, że Trzebnica musiała by oddać całą dotację czyli blisko 7 mln zł, wraz z odsetkami, które według naszych obliczeń mogą wynieść nawet około 5 mln zł! W tym samym dniu, wojewoda ponownie zarządza kontrolę i informuje burmistrza, że kontrolerzy zjawią się w gminie 26 kwietnia.
Dzień przed wyznaczonym terminem, burmistrz Długozima ponownie wysyła fax, w którym informuje, że nie może poddać się kontroli. Tym razem nie podważa już przepisów i uprawnień urzędu wojewódzkiego, ale informuje, że wszystkie osoby, które mają wiedzę, na temat realizacji wskazanego Porozumienia, zostały przez niego powołane do komisji, do spraw inwentaryzacji robót, przy budowie trzebnickich szkół. A ponieważ przebywają na budowie nie będzie ich w urzędzie. Na dowód przesyła podpisane przez siebie zarządzenie o powołaniu komisji.
Wojewoda nie pozwala sobie jednak na tego typu wybiegi i jeszcze tego samego dnia wysyła do gminy pismo podpisane przez Mirosława Ziajkę, dyrektora Wydziału Certyfikacji i Funduszy Europejskich. Dyrektor, ponownie przypomina burmistrzowi, że kontrola ma charakter bezwarunkowy, a więc to nie beneficjent decyduje, kiedy ona będzie przeprowadzona.
Dodaje także, że wyżej wymienionych dokumentów żąda już od 18 stycznia 2013 roku! Ponadto burmistrz "ma świadomość o obowiązku poddania się kontroli", stąd podnoszone obecnie względy, "jednoznacznie wskazują na świadome unikanie wywiązania się z obowiązku okazania niezbędnych dokumentów oraz uniemożliwienie Wojewodzie Dolnośląskiemu wykonania czynności kontrolnych".
Kolejnym "prztyczkiem w nos", jest uwaga, w której stwierdzono, że w składzie komisji inwentaryzacyjnej nie ma przecież burmistrza Marka Długozimy, a to on, jako kierownik jednostki kontrolowanej czyli gminy, może udzielić zespołowi kontrolującemu pełnych informacji oraz przedstawić dokumenty. W końcu, jak zauważa dyrektor Ziajka, to burmistrz reprezentował gminę przy zawieraniu umowy o dofinansowanie i przy porozumieniu z wykonawcą dotyczącym kary.
Na koniec dodaje, że powtórne niepoddanie się kontroli "będzie stanowić podstawę do rozwiązania umowy, z zachowaniem jednomiesięcznego terminu wypowiedzenia, wraz z adekwatnymi sankcjami finansowymi".
Co kryją dokumenty?
26 kwietnia, w piątek kontrolerzy ponownie przyjeżdżają do Trzebnicy. Nie zastają burmistrza, ale w jego imieniu dokumenty przekazuje Monika Białek. Około południa, na chwilę do kontrolerów zagląda burmistrz Marek Długozima, ale nie chce rozmawiać, tylko oznajmia, że po zakończeniu czynności, w jego imieniu oświadczenie wyda pani Białek. Dlaczego burmistrz nie chciał sam nic wyjaśnić i czy wedle przepisów szeregowy urzędnik może wydawać oświadczenia w imieniu burmistrza? To wątpliwości, które nasuwają się same.
Kontrolerzy nie dostali wszystkich dokumentów, o które występowali. A te, które im, przedstawiono były, ich zdaniem, niekompletne. Na koniec, Monika Białek wręczyła im oświadczenie, w którym informuje, że pełną wiedzę na temat dokumentacji i inwestycji posiada naczelnik wydziału techniczno - inwestycyjnego Zbigniew Zarzeczny.
To kontrolerom nie wystarczyło. Sporządzili odpowiednią notatkę i... odjechali do Wrocławia.
Widząc co się wydarzyło w Trzebnicy, wojewoda wezwał burmistrza do ostatecznego przekazania całej dokumentacji, o którą wnioskował i wyznaczył nieprzekraczalny termin na 2 maja tego roku.
Czy tym razem burmistrz przekaże pełną dokumentację? Co takiego jest w dokumentach? Na razie, możemy się tylko domyślać, dlaczego Marek Długozima, za wszelką cenę opóźnia przekazanie dokumentów. Jedno jest pewne, utrudnianie pracy kontrolerom i nie przekazanie wszystkich dokumentów, może się zakończyć dla gminy fatalnie. Wojewoda rozwiąże umowę o dofinansowanie, a wtedy gmina będzie musiała zwrócić około 12 mln zł! Taki scenariusz może kompletnie pogrążyć budżet gminy.
Jest też drugie dno tej sprawy. Otóż, z tego co udało nam się ustalić, gmina powinna o naliczonej karze poinformować wojewodę, ale wtedy kwota dotacji, powinna zostać pomniejszona o naliczoną karę. Czy ktoś w urzędzie celowo zataił umowę dotyczącą porozumienia z austriacką firmą? Udało nam się dotrzeć do sprzecznych dokumentów. Co z tego wynika? Wyniki naszego śledztwa przedstawimy już niebawem.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Cos wyjatkowo dlugo nie odzywaja sie przydupasy dlugozimy.A co do samego geniusza wzgorz trzebnickich czyli dlugozimy to niedawno jezdzil wozkiem akumulatorowym w szpitalu,potem byl kierowca nyski w szkole specjalnej a teaz....,teraz jest madrzejszy od wojewody i jego sluzb prawnych.Mam nadzieje ze wojewoda nie da sie takiej miernocie. a jak sie okaze ze trzeba bedzie zwracac pieniadze za inwestycje nowego wysypiska smieci to i tak radni koalicyjni i szmatlawcy z TSS-u wybronia go z opresji.
odpowiedz
Zgłoś wpis
trzebniczanin - niezalogowany
2013-05-10 08:51:09
Do kompletu nalezaloby ustalic ile kosztuje obsuga prawna tego kretactwa przez radce Gorala! Smierdzi jak diabli...
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Cos wyjatkowo dlugo nie odzywaja sie przydupasy dlugozimy.A co do samego geniusza wzgorz trzebnickich czyli dlugozimy to niedawno jezdzil wozkiem akumulatorowym w szpitalu,potem byl kierowca nyski w szkole specjalnej a teaz....,teraz jest madrzejszy od wojewody i jego sluzb prawnych.Mam nadzieje ze wojewoda nie da sie takiej miernocie. a jak sie okaze ze trzeba bedzie zwracac pieniadze za inwestycje nowego wysypiska smieci to i tak radni koalicyjni i szmatlawcy z TSS-u wybronia go z opresji.
Do kompletu nalezaloby ustalic ile kosztuje obsuga prawna tego kretactwa przez radce Gorala! Smierdzi jak diabli...