Przewodniczącemu rady nie wolno ukrywać pism!

Sprawa wyszła na jaw w połowie marca. Burmistrz przedstawił radzie do rozpatrzenia projekt uchwały o współpracy z organizacjami  pożytku publicznego, jednak tę uchwałę radni przyjęli jeszcze w roku ubiegłym. Okazało się, że poprzednia uchwała zawierała błędy i została uchylona przez nadzór wojewody. Jednak radni o tym w marcu nie wiedzieli, choć decyzja przedstawiciela rządu w województwie do urzędu dotarła trzy miesiące wcześniej. Dodajmy, że pismo wojewody było adresowane do radnych!

Dyskusja i ustalanie winnego, który ukrył przed radnymi pismo do nich skierowane, toczyła się długo na sesji. Okazało się, że nie tylko nikt nie poinformował radnych o korespondencji, ale nawet gdy sami się o nią upomnieli, dostęp okazał się utrudniony. Szef opozycyjnego klubu Trzebnica ponad Podziałami Jan Darowski osobiście poszedł do biura rady po kopię dokumentu. Owszem, pozwolono mu go przeczytać, ale skopiować już nie.

Radni, którzy byli oburzeni takim ukrywaniem ważnych dokumentów, usłyszeli tylko, że sami powinni się zainteresować i zgadnąć, że jakieś rozstrzygnięcie zostało przysłane.

Wprawdzie przewodniczący rady Mateusz Stanisz "w pewnym sensie" przyznał się po sesji do błędu, poinformował nas, że polecił, aby rozstrzygnięcie zamieścić to na stronie BIP-u, ale radni opozycyjni po ostateczną interpretację przepisów w tej kwestii zwrócili się do wojewody.

W piśmie, jakie otrzymali w połowie kwietnia, dyr. Ninard podkreślił, że adresatem rozstrzygnięcia nadzorczego o nieważności uchwały jest organ, który tę uchwałę podjął, czyli w tym wypadku Rada Miejska. Dyrektor wydz. nadzoru dodał, że  przewodniczący Rady Miejskiej nie jest organem, a powierzona mu misja ma jedynie charakter organizacyjny. Jego zadaniem jest wyłącznie organizowanie pracy rady i prowadzenie obrad. Ponieważ przewodniczący reprezentuje radę na zewnątrz, do niego mogą być kierowane pisma dotyczące działalności rady. Jednak przewodniczący jest zobowiązany do zapoznania z treścią pisma wszystkich radnych.