Wiadomo, że aby być skutecznym samorządowcem, trzeba mieć kontakty i pewne sprawy "wychodzić". Samorządowcy kontaktują się z różnymi urzędami, czasem osobiście zawożą dokumenty, spotykają się z innymi samorządowcami. Dlatego też postanowiliśmy sprawdzić, ile na wyjazdy wydały poszczególne samorządy i dokąd wyjeżdżali urzędnicy. Z informacji jakie przedstawiamy wynika, że niektóre samorządy: jak powiat, gminy żmigrodzka, trzebnicka i prusicka mają do dyspozycji samochody służbowe. W Trzebnicy zatrudniony jest kierowca, a w Żmigrodzie strażak z OSP. Samochody służbowe dają mobilność, ale i podnoszą koszty. Trzeba zapłacić kierowcy, opłacić ubezpieczenie auta, zapłacić za paliwo, a także ponosić koszty napraw i przeglądów. Z drugiej strony, w gminach gdzie nie ma auta służbowego, funkcjonują tak zwane ryczałty, czyli pieniądze wypłacane za używanie własnego samochodu do celów służbowych. Dzisiaj przedstawiamy wydatki związane z wyjazdami służbowymi samorządowców. Piszemy też, jakie pobierają ryczałty za paliwo. O tym, ile dokładnie kosztują samochody służbowe, ich utrzymanie czy utrzymanie kierowcy, poinformujemy w kolejnych wydaniach NOWej.
W starostwie jest auto, bez kierowcy
Urzędnicy Starostwa Powiatowego podają, że radni nie podróżowali po kraju, natomiast delegacje zagraniczne, a konkretnie wyjazd na Ukrainę kosztował nieco ponad 1 tys. zł Delegacje krajowe urzędników, którzy jeździli po terenie powiatu i kraju kosztowały ponad 32 tys. zł (w tym ponad 11 tys. zł pochłonęły ryczałty samochodowe). Delegacje zagraniczne kosztowały nieco ponad 2 tys. zł (wyjazd na Ukrainę) i delegacja do Niemiec - 300 złotych.
Wyjazdy starosty Roberta Adacha kosztowały odpowiednio: krajowe - 850 zł, zagraniczne- 1,5 tys. zł (starosta był na Ukrainie). Wicestarosta Arkadiusz Poprawa podróżował po kraju za blisko 4 tys. zł, z czego 2,7 tys. zł to ryczałt za samochód, nie wyjeżdżał natomiast za granice. Sekretarz powiatu, Artur Kania, po kraju jeździł za blisko 3,3 tys. zł z czego ponad 2,6 tys. zł to ryczałt za samochód. Za granicę sekretarz pojechał do Niemiec, co kosztowało nieco ponad 500 złotych. Starostwo Powiatowe w Trzebnicy posiada samochód osobowy skodę octavię z 1999 r., z którego korzystają uprawnieni i upoważnieni do kierowania nim, pracownicy Starostwa i jeżdżą nim sami, ponieważ od początku stycznia ubiegłego roku nie zatrudnia kierowcy.
W Trzebnicy mają limuzynę i kierowcę
Jak podaje Daniel Buczak, sekretarz Trzebnicy, w 2012 roku nie zostały poniesione wydatki na wyjazdy służbowe radnych Rady Miejskiej w Trzebnicy, ponieważ... radni nie wyjeżdżali w celach służbowych. Koszty wyjazdów służbowych wszystkich pracowników Urzędu Miejskiego w Trzebnicy (w tym burmistrza, jego zastępców i sekretarza) w 2012 roku wyniosły blisko 17 tys. złotych (w tej kwocie nie uwzględniono kosztów utrzymana samochodu służbowego i etatu kierowcy - przyp. red.). Pracownicy Urzędu Miejskiego, w 2012 roku, wyjeżdżali głównie do Wrocławia oraz rzadziej do Warszawy. Koszty delegacji burmistrza w 2012 roku wyniosły... 46 zł. Zastępca burmistrza, Jerzy Trela podróżował za nieco ponad 2,8 tys. zł, a sekretarz za prawie 1,8 tys. złotych. Zastępca burmistrza Jadwiga Janiszewska oraz burmistrz Marek Długozima, na potrzeby wyjazdów służbowych korzystali z samochodu służbowego. Wymienieni w tym punkcie pracownicy, podobnie jak pozostali pracownicy Urzędu Miejskiego oraz jednostek organizacyjnych gminy wyjeżdżali do miejscowości na terenie gminy, powiatu trzebnickiego oraz do Wrocławia i sporadycznie do Warszawy.
Urząd Miejski w Trzebnicy posiada samochód służbowy citroen C5, który zaliczany jest do limuzyn. W ramach potrzeb oraz w miarę możliwości korzystają z niego wszyscy pracownicy Urzędu Miejskiego oraz jednostek organizacyjnych. W Urzędzie Miejskim w Trzebnicy jest też zatrudniony kierowca.
W Obornikach radni podróżują
Z informacji jakie otrzymaliśmy od obornickich urzędników wynika, że radni tej gminy, w przeciwieństwie do swoich kolegów z Trzebnicy - wyjeżdżali w 2012 roku, a łączny koszt ich podroży wyniósł blisko 800 zł. Najczęściej wyjeżdżali na szkolenia. Byli również na Ukrainie w ramach akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Wyjazdy i delegacje pracowników urzędu to kwota ponad 35 tys. zł. Pracownicy wyjeżdżali najczęściej na szkolenia i w celach służbowych. Delegacje krajowe w celach służbowych, kosztowały odpowiednio: burmistrza - 4,5 tys. zł, zastępcy blisko 2,4 tys. zł, sekretarz ponad 1,3 tys. zł, a pozostałych pracowników 27 tys. złotych.
Jeśli zaś chodzi o wyjazdy zagraniczne, to niecałe 700 zł kosztował wyjazd burmistrza na Ukrainę w ramach akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia" . W urzędzie nie ma samochodu służbowego i nie ma też kierowcy.
Żmigrodzcy urzędnicy jeżdżą skodą
Według informacji jakie otrzymaliśmy ze żmigrodzkiego Urzędu Miejskiego, radni tej gminy wybrali się jedynie na spotkanie PGK Doliny Baryczy, co kosztowało... 50 złotych.
Koszty wyjazdów samochodem służbowym, delegacji urzędników, w tym także burmistrza, zastępcy i sekretarza (dla tych osób nie prowadzi się odrębnej analityki) - wyniosły łącznie ponad 46 tys. zł, z czego blisko 32 tys. zł wydano na delegacje służbowe, a ponad 14 tys. zł to koszty samochodu służbowego (bez napraw). W tych danych zawarto udział pracowników urzędu w szkoleniach poza siedzibą Urzędu Miejskiego, szkolenia merytoryczne + BHP, wyjazdy na okresowe badania lekarskie, wyjazdy pracowników do sołectw gminnych, wyjazdy do Trzebnicy, gdzie mieści się Starostwo Powiatowe, Sąd Rejonowy, Urząd Skarbowy, a także do Milicza (PGK Dolina Baryczy, LDG), a także udział w zawodach sportowych. Koszty poniesione na wyjazdy samochodem służbowym wyniosły ponad 14 tys. zł.
Żmigrodzcy urzędnicy mają do dyspozycji skodę octawię, z której korzystają zarówno pracownicy jak i kierownicy. Samochód osobowy jest obsługiwany przez kierowcę - mechanika zatrudnionego w Ochotniczej Straży Pożarnej.
W Prusicach dysponują fordem focusem
Podobnie jak w Żmigrodzie, tak i w Prusicach radni nie podróżowali wiele, ale jak już pojechali to otrzymywali delegacje. Łączny koszt ich wyjazdów wyniósł 76 zł z czego wyjazdy do Trzebnicy kosztowały 21 zł, a do Warszawy 55 zł (zgodnie z wysokością diety).
Prusiccy urzędnicy "wyjeździli" sumę ponad 26 tys. zł, a wyruszali do: Trzebnicy, Wołowa, Obornik Śląskich, Żmigrodu, Opola, Krakowa i Warszawy. Celem wyjazdów było wykonywanie obowiązków służbowych. Igor Bandrowicz, burmistrz Prusic, najczęściej wyjeżdżał do Trzebnicy, Wrocławia i Warszawy, co kosztowało łącznie ponad 1,3 tys. zł. Zastępca burmistrza, Kazimiera Rusin wyjeżdżała do Wrocławia i Trzebnicy za... 55 zł. Natomiast sekretarz, Grzegorz Terebun okazał się najczęściej i najdrożej podróżującym pracownikiem, ponieważ jego wyjazdy kosztowały blisko 3,5 tys. zł (wyjeżdżał do Trzebnicy, Wrocławia, Wołowa, Warszawy i Krakowa). Do dyspozycji urzędników jest w Prusicach ford focus, jednak jeśli chcą gdzieś nim jeździć, muszą prowadzić go sami, ponieważ w urzędzie nie ma kierowcy.
W Wiszni każdy jeździ swoim samochodem
Zgodnie z podanymi nam informacjami, radni Wiszni Małej nie korzystali z wyjazdów służbowych. Wydatki na podróże służbowe pracowników w 2012 roku wyniosły ogółem blisko 35 tys. zł, w tym zawarto również zwrot kosztów za używanie przez pracowników własnych pojazdów do celów służbowych w granicach administracyjnych gminy, co w sumie kosztowało blisko 27 tys. zł. Udział Jakuba Bronowickiego, wójta i Mariusza Fedzina, sekretarza gminy w ramach "ryczałtu samochodowego" wyniósł odpowiednio: ponad 2,7 tys. zł - wójt i prawie 1,5 tys. zł - sekretarz. Pracownicy urzędu odbywali podróże służbowe w ramach wykonywanych obowiązków służbowych po terenie swojej gminy (sprawy bieżące, interwencje mieszkańców itp.) oraz do urzędów administracji publicznej zlokalizowanych we Wrocławiu i Trzebnicy. Koszty wyjazdów służbowych w roku 2012 wyniosły odpowiednio: wójta - blisko 1,3 tys. zł (urzędy i instytucje administracji publicznej na terenie województwa i kraju) i sekretarza 110 zł (urzędy administracji publicznej w mieście Wrocław i Powiatu Trzebnickiego). W urzędzie nie ma samochodu służbowego ani kierowcy.
Zawonia
Jak wiemy, w zawońskim urzędzie przez ostatni rok było wiele zawirowań związanych z odwołaniem wójta Andrzeja Farańca. Obecny wójt Robert Borczyk, poinformował nas, że w poprzednim roku zawońscy radni nigdzie nie wyjeżdżali. Koszty wyjazdów, delegacji urzędników wyniosły łącznie blisko 6,8 tys. zł; pracowników Stacji Uzdatniania Wody blisko 300 zł, pracowników GOŚ blisko 400 zł. Koszt ryczałtu samochodowego wyniósł ponad 3 tys. zł. Były to wyjazdy związane z wykonywanymi obowiązkami służbowymi, jak również ze szkoleniem pracowników. Wyjeżdżano do Trzebnicy, Wrocławia, Obornik Śląskich, Szczodrego i Środy Śląskiej. Pracownicy urzędu odbywali również podróże służbowe w ramach wykonywanych obowiązków na terenie gminy. Koszty wyjazdów wójta i sekretarza wyniosły 3,7 tys. zł, w tym koszty delegacji to blisko 700 zł, a ryczałtów samochodowych ponad 3 tys. zł. Były to wyjazdy do Trzebnicy oraz do Wrocławia.
Wydatki powinny się zwracać
Z przedstawianych przez samorządowców wyliczeń wynika, że koszty wyjazdów służbowych w urzędach są bardzo podobne. Z danych wynika również, że samorządowcy rzadko wyjeżdżają za granicę, najczęściej jeżdżą na spotkania do urzędów, a ich pracownicy na wizje lokalne w terenie. Do liczb, które przedstawili urzędnicy należałoby jeszcze dodać koszty paliwa do aut służbowych, napraw, a także ubezpieczenia czy utrzymania stanowiska kierowcy (te przedstawimy w kolejnych wydaniach). Wiadomo, że aby urzędnicy mogli sprawnie działać potrzebują do tego sprawnych narzędzi, jakim bez wątpienia jest też możliwość szybkiego przemieszczania się. Miejmy zatem nadzieję, że koszty wyjazdów zostaną zrównoważone solidną obsługą mieszkańców, a także pozyskanymi środkami i cennymi kontaktami.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie