Ponad 4 miesiące temu, 14 lutego, zapadł wyrok w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, który rozpatrywał apelację, jaką wójt gminy Zawonia Andrzej Faraniec wniósł od wyroku sądu pierwszej instancji, skazującego go na karę więzienia za popełnienie przestępstwa umyślnego ściganego z oskarżenia publicznego. Chodziło o ukrywanie w oświadczeniach majątkowych dochodów, jakie wójt uzyskiwał przez kilka lat z racji wykonywania dorywczych prac w charakterze inspektora nadzoru budowlanego. Wójt Faraniec, jak o tym zapewnia sekretarz gminy Robert Borczyk, nigdy "nie prowadził działalności gospodarczej ani w sposób formalny (wpis do ewidencji), ani nieformalny". Jednak działalność "na boku" sąd zakwalifikował jako "działalność gospodarczą" i stwierdził, że wójt zapisywał w oświadczeniach majątkowych uzyskiwane z tego źródła pieniądze po stronie "oszczędności", które niejako raz do roku się odnawiały, nie natomiast po stronie "dochodów", które każdy samorządowiec ma obowiązek ujawniać opinii publicznej. Nie oznacza to, rzecz jasna, że wójt działał w złej woli: wprost przeciwnie, jak każdy może on uzyskiwać dochody z innych źródeł, pod warunkiem, że nie jest to działalność gospodarcza sensu stricto (ewidencjonowana). Nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że wójt jest np. wybitnym znawcą prawa i publikuje w specjalistycznej prasie swoje artykuły, za które uzyskuje należne mu honorarium. Mało tego, sama "skala" przestępstwa jest, zdaje się, niewielka: wójt przez ok. 6 lat dorobił sobie ok. 14 tys. zł, podczas gdy obecny prezydent Krakowa wypracował sobie na podstawie umowy cywilnoprawnej w poprzednim roku aż 300 tys. złotych.
Na czym polega problem?
Polskie prawo samorządowe jest skonstruowane w ten sposób, że nie dopuszcza ono możliwości łączenia funkcji pochodzącej z wyboru powszechnego, jaką jest funkcja wójta, z jakąkolwiek inną funkcją, np. prezesa lub członka rady nadzorczej spółki prawa handlowego, zwłaszcza gdy jest to związane z zawieraniem formalnej umowy o pracę lub samozatrudnieniem. Ustawodawca przewidział bowiem, że w przypadku łączenia funkcji mogłoby dojść do konfliktu interesów, kiedy wójt mógłby preferować, np. w przetargach spółkę, w której władzach zasiada. Mało tego: naczelną zasadą życia publicznego, a wójt jest osobą publiczną, powinna być pełna przejrzystość (transparentność) dochodów osób, na których pensję składają się przecież wszyscy obywatele płacący podatki. Mają oni prawo wiedzieć, ile zarabia wybrany przez nich urzędnik i skąd czerpie dochody, i tak przecież niemałe. Dlatego też każdy przypadek ukrywania przez wyższego urzędnika państwowego dochodów jest traktowany bardzo surowo, zwłaszcza gdy prowadzi on nielegalną działalność gospodarczą. A za taką Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał uzyskiwanie dochodów przez wójta Farańca z innych źródeł niż kasa gminy i skazał go na karę 1 roku pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 2 lata. Co ważne, wyrok ten był ostateczny i prawomocny, i wydawało się, że od dnia jego wydania, tj. od 14 lutego, sprawy potoczą się według utartych reguł: rada gminy niezwłocznie wygasi wójtowi mandat w drodze uchwały, której treść przekaże wojewodzie dolnośląskiemu, a ten z kolei poprosi premiera Donalda Tuska o wyznaczenie komisarza, który w ciągu ok. 60 dni, czyli najpóźniej do 12 maja, przygotuje i przeprowadzi wybory uzupełniające, w wyniku których wójtem Zawoni zostanie inna osoba niż zasiadający od 22 lat na tym fotelu Andrzej Faraniec. Tak się jednak, mimo upływu wielu tygodni i miesięcy, nie stało.
[tresc_platna zacheta="Przeczytaj, jak wygląda sytuacja wójta"]Rada działa nadzwyczaj legalnie Przypadek wójta Farańca wydawał się oczywisty. Jednak mijał luty, minął marzec i przyszedł kwiecień, a uchwały rady gminy stwierdzającej wygaśnięcie mandatu wójta nie było. A zgodnie z zapisami ustawy o bezpośrednim wyborze wójtów, burmistrzów i prezydentów miast "najpóźniej po upływie miesiąca od dnia wystąpienia przesłanek wygaśnięcia mandatu" (tj. od dnia wydania wyroku) rada powinna była wójta odwołać, zwłaszcza że w przeddzień ogłoszenia wyroku wójt złożył na ręce przewodniczącej rady Doroty Worotniak pismo, w którym "oddał się do dyspozycji rady gminy". Od tego dnia korzystał z przysługującego mu urlopu wypoczynkowego, przerywanego od czasu do czasu na jeden dzień, kiedy istniała konieczność omówienia spraw bieżących związanych np. z pozyskiwaniem funduszy unijnych lub podpisaniem dokumentów, które tylko on może zatwierdzać. Wszystko wydawało się więc jasne. Jak się okazało, stronnicy wójta w radzie gminy nie byli skłonni do szybkiego działania i postanowili trzymać się kurczowo przepisów i nie podejmować żadnych działań przez kilka tygodni. Przewodnicząca Worotniak uznała, że wszystko dzieje się legalnie, skoro nie otrzymała odpisu prawomocnego wyroku sądu II instancji. Odpisy wyroków z 19 października 2011 r. (Sąd Rejonowy w Trzebnicy) i z dnia 14 lutego 2012 r. (Sąd Okręgowy we Wrocławiu, apelacja) przesłał na jej ręce sam wojewoda dolnośląski, co nastąpiło dopiero 20 marca. Wtedy, po upływie kolejnych 9 dni, przewodnicząca poinformowała wojewodę, że sprawa wygaszenia mandatu wójta Farańca będzie rozpatrzona na sesji, zaplanowanej na koniec kwietnia. Do sesji doszło 27 kwietnia, lecz wtedy radni odrzucili projekt uchwały, za którą głosował tylko radny Piotr Grucela. O odrzucenie uchwały apelowała też komisja rewizyjna, która z zasady dbać powinna o przestrzeganie prawa. Zaapelowała ona w zamian do radnych, by wójtowi dać "możliwość korzystania do końca z prawa do odwołania się od wcześniejszych decyzji w jego sprawie", mimo iż żadne takie prawo już mu nie przysługiwało i nie przysługuje. Odrzucenie projektu uchwały o wygaszeniu mandatu wójta otworzyło drogę do działania wojewodzie, który mógł w ciągu 30 dni od niepodjęcia przez radę gminy wymaganych prawem działań wydać tzw. zarządzenie zastępcze o treści analogicznej do proponowanej w projekcie uchwały, a więc mandat wójta wygasić. Jednak, aby tak się stało, 7 maja wystąpił on do rady gminy Zawonia z wnioskiem o przesłanie protokołu z sesji, tak by mieć możliwość podjęcia "dalszych czynności" związanych z wygaszaniem mandatu wójta. Protokół ten trafił na jego biurko 22 maja, w czasie kiedy staraliśmy się już uzyskać w kilku instytucjach jednoznaczną odpowiedź na pytanie, kto, kiedy i jak może wygasić mandat wójtowi Farańcowi. Od Annasza do Kajfasza Historia zdobywania przez naszą gazetę informacji na temat wygaszania mandatu wójta jest typowym przykładem przerzucania się papierami poszczególnych instytucji, które nie są w stanie określić, które przepisy są nadrzędne i jakie aktualnie obowiązują. Jako, że wiedzieliśmy już, co robią (a raczej czego nie robią) w tej sprawie rada gminy i wojewoda, pierwsze pytanie skierowaliśmy do Komisarza Wyborczego we Wrocławiu, którym jest sędzia wrocławskiego sądu pracy Wacława Macińska. Niestety, nie udało się z nią nawiązać kontaktu, ale pracownica Delegatury Krajowego Biura Wyborczego we Wrocławiu skierowała nas do Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie. Stamtąd po kilku dniach otrzymaliśmy odpowiedź od przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Stefana J. Jaworskiego. W uprzejmym piśmie stwierdził on ni mniej ni więcej, że "organy wyborcze nie mają kompetencji w sprawach oceny zgodności z prawem działań lub bezczynności rad gmin i wojewodów w zakresie stwierdzania wygaśnięcia mandatów wójtów", a wybory przedterminowe wójta "mogą być zarządzone dopiero po wydaniu przez właściwy organ uchwały o stwierdzeniu wygaśnięcia mandatu wójta". Powołał się przy tym na zapisy ustawy z 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta mówiące o tym, że mandat wygasza rada gminy "niezwłocznie po wystąpieniu przesłanek wygaśnięcia mandatu" i przypomniał, że nadzór nad działalnością gminną sprawuje Prezes Rady Ministrów i wojewoda. Postanowiliśmy zatem wysłać pytania do Departamentu Skarg i Wniosków w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Po pięciu dniach uzyskaliśmy odpowiedź, że KPRM nie zajmuje się sprawami samorządowymi i w tej sytuacji pytania przekierowuje do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, w którego gestii leżą sprawy związane z administracją, w tym organizacją urzędów administracji publicznej oraz procedury administracyjne, jak również, i to jest najważniejsze, "przygotowywanie wniosków do Prezesa Rady Ministrów o odwołanie wójta". Na odpowiedź czekaliśmy dwa tygodnie, ponieważ prowadzący w ministerstwie sprawę gminy Zawonia Artur Kocik musiał uzyskać oficjalną odpowiedź z... Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, który był cały czas przez nas dopytywany o postęp sprawy. Ostatecznie, po blisko miesiącu dobijania się o odpowiedzi, obie instytucje się porozumiały i wydały zgodną opinię, która sprowadza się do stwierdzenia, że mandat wójtowi może wygasić wyłącznie... komisarz wyborczy, od którego całe nasze poszukiwania się zaczęły. Wcześniejsze przepisy nie obowiązują Jak się okazuje, kłopoty podobne do tych, w które wpadł wójt Zawoni, ma, zdaniem Ministerstwa Administracji i wojewody, również burmistrz gminy Wiązów. On również utracił prawo wybieralności z powodu prawomocnego skazania na karę pozbawienia wolności za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego, przy czym radni wygasili mu mandat burmistrza, na co ten złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. I właśnie Wojewódzki Sąd Administracyjny podjął się rozstrzygnięcia sprawy sposobu wygaszania mandatów wójtów i burmistrzów, przyglądając się niejasnym relacjom przepisów dwóch ustaw: z 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta oraz nowej ustawy z 2011 r. Kodeks Wyborczy. Wyrok w tej sprawie zapadł już 13 kwietnia, lecz minęło jeszcze sporo czasu, zanim się on uprawomocnił. Jest to o tyle ważne, że zgodnie z ustawą Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, orzeczenie prawomocne wiąże nie tylko sąd i strony postępowania (w tym wypadku burmistrza Wiązowa i radę miejską), ale również inne organy państwowe, jak np. wojewodę dolnośląskiego. Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że przy stwierdzaniu wygaśnięcia mandatu wójta lub burmistrza z powodu prawomocnego skazania na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego, a takim jest fałszowanie oświadczeń majątkowych, tak jak to czynił wójt Zawoni, należy stosować przepisy Kodeksu wyborczego z 2011 r., a nie przepisy wcześniej obowiązujące, a więc regulacje z ustawy o bezpośrednim wyborze wójta i burmistrza (z 2002 r.), gdzie zapisano, iż mandat wygasza odpowiednią uchwałą rada gminy. Jednym słowem organem właściwym do wygaszania mandatu wójta gminy Zawonia Andrzeja Farańca jest, zdaniem sądu wojewódzkiego, ministerstwa oraz wojewody - Komisarz Wyborczy we Wrocławiu sędzia Wacława Macińska. W związku z tym wojewoda poinformował telefonicznie sekretarza gminy Roberta Borczyka w piątek 22 czerwca, że sprawą się już nie zajmuje, bo zajmie się nią Komisarz Wyborczy we Wrocławiu. Wyglądało na to, że sprawa jest zamknięta i lada chwila do wygaszenia mandatu wójtowi dojdzie. Nic bardziej mylnego... Pani komisarz wkracza do akcji Sprawa wójta Farańca nie byłaby tak "pasjonująca", gdyby nie kolejne zwroty akcji. Otóż pani komisarz wyborczy Wacława Macińska wykonała już pewne czynności w podlegającym jej jurysdykcji województwie dolnośląskim: dwa tygodnie temu, 8 czerwca, wydała postanowienie o wygaszeniu mandatu burmistrza Wiązowa, które zostało już opublikowane w dzienniku urzędowym województwa, a więc stało się obowiązującym prawem. Tyle tylko, że po powrocie z urlopu, w poniedziałek 25 czerwca, a więc wczoraj, stwierdziła, że wykonała wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu z dnia 13 kwietnia 2012 r., "mający charakter jednostkowy, który nie wiąże przy rozstrzyganiu w innych sprawach" i 8 czerwca podjęła postanowienie o wygaszeniu mandatu burmistrza Henryka Ożarowskiego i informację o tym przekazała wojewodzie oraz przewodniczącemu rady gminy Wiązów. Jeżeli zaś chodzi o wójta Zawoni Andrzeja Farańca to pani komisarz zajęła zgoła odmienne stanowisko. Jak sama pisze: "Zgodnie ze stanowiskiem Państwowej Komisji Wyborczej oraz wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 19 czerwca 2012 r., w obecnej kadencji organem właściwym do stwierdzenia wygaśnięcia mandatu radnego i wójta jest rada, a nie komisarz wyborczy". Takie też stanowisko przekazała w poniedziałek 25 czerwca wojewodzie dolnośląskiemu Aleksandrowi Markowi Skorupie. Jednym słowem, zdaniem wrocławskiej komisarz wyborczej przypadek wójta Zawoni jest inny niż burmistrza Wiązowa, wiążące są dla niej na obecnym etapie (w tej kadencji samorządu) i w odniesieniu do radnych i wójtów postanowienia Naczelnego Sądu Administracyjnego (a nie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego) i jej stanowisko w niczym nie odbiega od stanowiska prezentowanego od samego początku przez Państwową Komisję Wyborczą w Warszawie. Tak więc wojewoda mówi jedno, a pani komisarz drugie. W dalszym ciągu mamy pat. Jakie decyzje zapadną w najbliższych dniach poinformujemy czytelników. Wygląda jednak na to, że w przeciwieństwie do wojewody i komisarza wyborczego, wójt Zawoni spać może spokojnie. Amok interpretacyjny toczy się bowiem ponad jego głową. I toczyć się będzie przynajmniej przez kilka następnych tygodni. Tymczasem zawońscy radni w poniedziałek 25 czerwca jednogłośnie udzielili mu absolutorium z wykonania budżetu za 2011 r. To jedna z niewielu w ostatnim czasie dobrych dla niego wiadomości.[/tresc_platna]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
A może ta dociekliwa redaktor z TVN, zamie sie tym przypadkiem. Też jest prawomocny wyrok.Do dzieła pani redaktor.