Delegacja przyjechała w piątek wieczorem. Goście zostali zakwaterowani częściowo w prywatnych domach trzebniczan, częściowo w hotelu Nowy Dwór. Nazajutrz odbyło się oficjalne przywitanie w Urzędzie Miejskim oraz spotkanie robocze poświęcone wymianie doświadczeń na temat działalności urzędników w Polsce i Niemczech. Oprócz niemieckich gości i pracowników urzędu na spotkaniu byli przedstawiciele Młodzieżowej Rady Miejskiej.
Kto może gościć Niemców?
- Uważam, że nie jest to w porządku. O tym, że zostałem zaproszony dowiedziałem się telefonicznie w czwartek późnym popołudniem, kiedy trudno było już zmieniać terminy umówionych spotkań. Przyszedłem jednak, bo dotyczy to zaprzyjaźnionej gminy, a należę do tych, którzy uważają, że należy to kontynuować niezależnie od układów politycznych. Dlatego bardzo starłem się wygospodarować czas żeby być tutaj - stwierdził Jan Darowski,przewodniczący klubu radnych "Ponad Podziałami".
Dowiedzieliśmy się także, że reglamentowana była także możliwość przyjmowania w domach Niemców, choć właśnie na tym w założeniach miała wyglądać wymiana partnerska.
Radny Karol Idzik, który uczestniczył już w wymianie polsko-niemieckiej, będąc w Kitzingen mieszkał u rodziny, z którą się zaprzyjaźnił: - Byłem pewien, że gdy moi gospodarze przyjadą do Trzebnicy, będę mógł się zrewanżować. Jeszcze w kwietniu zgłosiłem sekretarzowi gminy, który organizował to spotkanie, gotowość do przyjęcia gości. Wtedy wstępnie wyraził na to zgodę, ale potem jakby o tym zapomniał i już więcej do sprawy nie wrócił.
Udział w przygotowaniach do spotkania zgłaszał także radny Wojciech Wróbel. I on został zignorowany.
Tak samo jak poprzednio, ale inaczej
O planowanym przyjeździe gości z partnerskiego miasta wiedzieliśmy już w lipcu ubiegłego roku, kiedy podczas wizyty trzebniczan w Kitzingen burmistrz Marek Długozima zaprosił gospodarzy do Trzebnicy podczas Euro2012. Jednak gdy zbliżał się termin rozpoczęcia mistrzostw o przyjeździe Niemców niewiele się mówiło. W maju radni opozycyjnego klubu "Trzebnica Ponad Podziałami" zapytali, o konkrety: chcieli poznać program wizyty, a także możliwości zaangażowania się w jej przygotowania i przyjęcie gości. W odpowiedzi, jaką Daniel Buczak, sekretarz gminy Trzebnica przesłał im 30 maja przeczytali m.in. "nie przewidujemy zaangażowania w przygotowania wizyty klubów radnych. Przygotowania do wizyty gości z Kitzingen prowadzi, identycznie jak w latach poprzednich, Urząd Miejski w Trzebnicy. W przygotowaniach tych nie biorą również udziału przedstawiciele Klubu Radnych Marka Długozimy, ani radni startujący z list KWW Trzebnica 2000 Plus. Program wizyty gości z Kitzingen w Trzebnicy nie jest jeszcze ostatecznie gotowy".
[tresc_platna zacheta="Co na temat gości z Kitzingen powiedział sekretarz..."]- Wizyta gości z Kitzingen miała charakter urzędowy. Przyjechali do nas m.in. nadburmistrz z żoną, sekretarz, skarbnik, radca prawny tamtejszego urzędu miejskiego, kierownik urzędu budowlanego, dwóch urzędników niższego szczebla oraz grupa Młodzieżowej Rady Miejskiej Kitzingen z jej przewodniczącą: młodzieżową nadburmistrz. Gościliśmy również osoby zaangażowane w to partnerstwo, np. koordynatora współpracy między naszymi miastami Clausa Luxa i jego żonę, pastora ewangelickiego, przedstawicielkę tamtejszej parafii katolickiej oraz reprezentantów mieszkańców- rodzin, które wcześniej gościły trzebniczan. Tych ostatnich było najwięcej - powiedział nam sekretarz. Jednak przyznał, że podczas organizacji poprzednich wizyt o przygotowaniach informowani byli radni, a przynajmniej przewodniczący Rady Miejskiej, ale tylko "jeśli przejawiał zainteresowanie wizytą". - Wtedy kiedy radni pytali, program był dopiero przygotowywany. Kiedy był już gotowy, nikt się o niego nie pytał - powiedział nam sekretarz. Jednak nie umiał wyjaśnić, dlaczego w swojej odpowiedzi radnym nie podał choćby przybliżonego terminu ułożenia programu, ani dlaczego nie przesłał tego programu, kiedy był już gotowy. Prawdomówność Buczaka w tym względzie podważa również Karol Idzik. Twierdzi on mianowicie, że jeszcze w kwietniowej korespondencji od sekretarza gminy otrzymał informację, że plan wizyty jest już dopięty i uzgodniony ze stroną niemiecką. - Pytając o możliwość włączenia się do organizacji wizyty mieliśmy na myśli udział w spotkaniach i rozmowach, a także goszczenie przez samorządowców, w tym radnych u siebie w domach - powiedział nam Wojciech Wróbel z klubu "Trzebnica Ponad Podziałami". - Radni nie mogą przecież uczestniczyć w pracach związanych z kupowaniem biletów, zamawianiem posiłków, organizacją transportu, czy wstępu do zwiedzanych obiektów. W urzędzie pracują ludzie, którzy mają do tego odpowiednie przygotowanie oraz środki i za to otrzymują wynagrodzenie. Wróbel dodał, że umowa o międzynarodowym partnerstwie przewiduje rozszerzanie kontaktów między mieszkańcami obu gmin, tymczasem podczas obecnej wizyty były one ograniczane. Chociażby przez utrudnianie kontaktów tym, którzy już zawarli znajomości. Umowa, reaktywująca w 2009 roku partnerstwo między obu miastami, której inicjatorem i gorącym orędownikiem był śp. ks. prof. Antoni Kiełbasa, zakładała współpracę poprzez rozszerzanie wzajemnych kontaktów. Miało ono postępować poprzez spotykanie się mieszkańców o tych samych zainteresowaniach, zawodach i działalności społecznej. Żeby się lepiej poznać, goszczący partnerzy - poza oficjalnym programem spotkań - mieli mieszkać w prywatnych domach gospodarzy. - Gdy wiedzieliśmy już, że przyjedzie około czterdziestu osób poprosiliśmy, aby koordynator przygotowań do wyjazdu ze strony niemieckiej przysłał nam imienną listę gości wraz z deklaracją, czy dana osoba życzy sobie mieszkać w hotelu, czy w rodzinie prywatnej. Dzięki temu okazało się że 20 osób chce nocować w hotelu, a 18 u rodzin prywatnych. Te osoby, które zażyczyły sobie noclegów prywatnych zakwaterowaliśmy u rodzin, które mieli już okazję wcześniej poznać, tzn. u których już gościli wcześniej w Trzebnicy lub przyjmowali u siebie w Kitzingen. W taki sposób zakwaterowaliśmy gości - powiedział nam sekretarz gminy. - Mamy bazę osób, które chcą przyjmować u siebie w domu gości z zagranicy. Została ona stworzona, gdy przyjmowaliśmy Niemców w 2009 roku. O rekrutacji chętnych do udzielenia gościny informowaliśmy wtedy na stronie internetowej urzędu; informacja o tym była podawana także w ogłoszeniach parafialnych. Baza kwater, stworzona w 2009 roku okazała się wystarczająca podczas tegorocznej wizyty. W pierwszej kolejności skontaktowaliśmy się z wszystkimi osobami, które już przyjmowały u siebie gości z Kitzingen, chyba że niemiecka rodzina która gościła już u rodziny w Trzebnicy zażyczyła sobie tym razem noclegu w hotelu. Ponieważ okazało się, że ta liczba chętnych jest wystarczająca, nie szukaliśmy nowych. - To nieprawda. Ja przyjmowałem u siebie gości z Niemiec, ale nikt mnie nie informował, że taka możliwość jest też w tym roku - powiedział nam radny Wróbel. Na szczęście Niemcy chyba nie wiedzą, dlaczego coraz mniej trzebniczan może ich u siebie gościć. - My tu jesteśmy gośćmi. To gospodarz wyznacza miejsce noclegów. Część z nas mieszka u zaprzyjaźnionych rodzin, dla części, szczególnie tych, którzy pierwszy raz przyjechali, zarezerwowano dwanaście dwumiejscowych pokoi w hotelu. U nas o takie miejsca przy rodzinach jest łatwiej, bo mieszka wielu emigrantów z Polski i jest dużo mieszanych małżeństw. Nie ma więc bariery językowej, a to sprawia, że jest więcej chętnych do przyjmowania gości w domach - powiedział nam Ralph Hartner, kierownik Urzędu Miejskiego w Kitzingen. Jedna z Niemek również liczyła na pobyt w domu osoby, która wcześniej gościła u niej, ale powiedziano jej, że strona polska zarezerwowała dla niej hotel. Zaproszenie last minute W ub. czwartek, dzień przed przyjazdem delegacji troje radnych otrzymało jednak zaproszenia do udziału w oficjalnym spotkaniu w urzędzie. Dostali je: przewodniczący rady i szef klubu radnych Marka Długozimy Mateusz Stanisz, przewodnicząca komisji oświaty zajmującej się m.in. kontaktami międzynarodowymi Krystyna Haładaj oraz szef opozycyjnego klubu "Trzebnica Ponad Podziałami" Jan Darowski. - Jednak, mimo że zostałem "wyróżniony" wśród radnych opozycyjnych, nadal czuję się dyskryminowany. Burmistrz, otwierając spotkanie zapowiedział, że da wszystkim chętnym możliwość zabrania głosu, jednak przez cały czas spotkania to on wskazywał, komu wolno się odezwać. Niestety, choć czekałem na chwilę, gdy będzie można zgłaszać swoje uwagi, burmistrz nie dopuścił tego i skrócił spotkanie, dając na koniec możliwość wypowiedzenia się tylko radnym ze swojego ugrupowania. Po spotkaniu goście zwiedzali zrewaloryzowany rejon Lasu Bukowego. Byli też na basenie. Popołudnie spędzili na trzebnickim stadionie Fairplay Arenie: najpierw kibicując młodym piłkarzom biorącym udział w turnieju Deichmanna, potem słuchając koncertu Szymona Wydry, a wieczorem wraz z trzebniczanami obejrzeli mecz Polska-Czechy. W niedzielę po Mszy św. goście zwiedzali bazylikę i klasztor sióstr boromeuszek. U sióstr był także wspólny, polsko-niemiecki obiad. Następnie Niemcy pojechali do Wrocławia, gdzie najpierw zwiedzali miasto, a wieczorem w strefie kibica w Rynku kibicowali reprezentacji swojego kraju, która we Lwowie grała z Danią. W poniedziałek goście - na własny koszt - pojechali na wycieczkę w Sudety, a dziś rano, po krótkim pożegnaniu pod hotelem Nowy Dwór wyjechali. Spytaliśmy sekretarza Buczka o koszty tej wizyty, odpowiedział, że nie są jeszcze znane, i że informację o nich będziemy mogli uzyskać już za tydzień. Czekamy więc na odpowiedź! Komentarz O partnerstwo z Kitzingem -miastem, w którym wychowywała się św.Jadwiga, o wzajemne zrozumienie i poznanie obu narodów mocno zabiegał ś.p. ks. Antoni Kiełbasa. To przykre, że teraz z wizyty gości z Niemiec zrobiono tajemnicę i otoczono ją aurą niedostępności, albo raczej dostępności tylko dla "wtajemniczonych". Burmistrz i jego otoczenie zapomniało chyba, że partnerstwo między Trzebnicą a Kitzingen nie polega tylko na wyjeździe burmistrza i jego świty do Niemiec i dobrej tam zabawie, ale na wzmacnianiu i poszerzaniu grona osób, które są zainteresowane wymianą, współpracą czy przyjmowaniem we własnych domach gości zza Odry. Właśnie cała idea partnerstwa polegała na tym, że gościmy w domach niemieckich i później sami przyjmujemy gości w swoich progach. Burmistrzowi i jego otoczeniu partnerstwo pomyliło się chyba z prywatną wycieczką, którą oczywiście może odbyć w każdej chwili, ale za własne, a nie podatników pieniądze.[/tresc_platna]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie