Reklama

Dziennikarz NOWej wygrał z byłym dyrektorem

20/02/2012 18:55
Dzień przed sylwestrem, Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia, odrzucił wszystkie oskarżenia jakie pod adresem Andrzeja Buryły, dziennikarza NOWej gazety trzebnickiej składał Robert Korytkowski, były dyrektor Żmigrodzkiego Ośrodka Kultury.

Przypomnijmy, Andrzej Buryło opisywał zdarzenia, które miały miejsce 6 lipca 2009 roku w siłowni Hades w Żmigrodzkim Ośrodku Kultury. Kilka dni później w redakcji NOWej gazety trzebnickiej zjawił się ówczesny przewodniczący Rady Powiatu Jarosław Brodala i opowiedział jak został w siłowni napadnięty przez ówczesnego dyrektora ZPK Roberta Korytkowskiego. Sprawa znalazła finał w trzebnickim sądzie, gdzie po pięciu miesiącach obaj panowie się wzajemnie przeprosili i pogodzili.

Jak się okazało, nie był to jednak finał sprawy. Cztery miesiące później Korytkowski wystąpił do sądu z prywatnym oskarżeniem w stosunku do naszego dziennikarza. Twierdził, że Andrzej Buryło pomówił go w artykułach: "Ciosy w Hadesie" oraz "Grobowa cisza nad Hadesem". W odpisie wyroku sądowego na temat zarzutów czytamy m.in. "w okresie od 14 lipca do 3 sierpnia 2009 roku w artykułach, które okazały się na łamach NOWej gazety trzebnickiej Andrzej Buryło stwierdził, że:

- próbował się skontaktować z Robertem Korytkowskim, aby mógł przedstawić jego wersję wydarzeń - co było nieprawdą;

- w numerze 31 zamieścił komentarz "skandalem jest reakcja przełożonych dyrektora i w ogóle całego samorządu żmigrodzkiego", "wreszcie obrażenie się dyrektora placówki samorządowej na gazetę", "wreszcie jeżeli nie zgadza się z treścią artykułu sprzed dwóch tygodni - powinien zażądać umieszczenia odpowiedniego sprostowania";

- samorząd nie podjął stosownych kroków, aby wyjaśnić sytuację;

- Robert Korytkowski nie chciał wyrazić swojego stanowiska na sesji Rady w Żmigrodzie;

to jest o czyn z art. 212 par.2 k.k. w zw. art. 12 k.k. czyli o pomówienie".

Dowodami w sprawie toczącej się przed wrocławskim sądem były teksty artykułów, skarga wystosowana przez Jarosława Brodalę do przewodniczącego Rady Miejskiej Żmigrodu Jana Czyżowicza, a także akta sprawy toczącej się przed Sądem Rejonowym w Trzebnicy z oskarżenia Jarosława Brodali przeciw Robertowi Korytkowskiemu, o naruszenie nietykalności cielesnej. Sąd przesłuchał strony, a także Jarosława Brodalę - w charakterze świadka.

Jak wynika z dokumentów sądowych, Andrzej Buryło po rozmowie z przewodniczącym Rady Powiatu sprawdził przekazane przez niego informacje:  skontaktował się z Iwoną Mazur, oficerem prasowym Komendy Powiatowe Policji w Trzebnicy, która potwierdziła, że KP w Żmigrodzie przyjęła zgłoszenie Jarosława Brodali o pobiciu przez Roberta Korytkowskiego. Dziennikarz próbował skontaktować się z Robertem Korytkowskim, ale ten był dla niego nieuchwytny. Najpierw został oddelegowany na obóz z młodzieżą, a następnie nie chciał komentować wydarzeń z 6 lipca i ich dalszych konsekwencji.

Dziennikarz NOWej przedstawił tę sprawę, a także reakcję samorządu w dwóch artykułach. Pierwszy z nich, "Ciosy w Hadesie, opisywał wydarzenia z 6 lipca i zawierał - między innymi - relację Brodali i oficera prasowego KPP w Trzebnicy. W drugim, "Grobowa cisza nad Hadesem", przedstawił stanowisko przewodniczącego Rady Miejskiej w Żmigrodzie oraz napisał o odmowie ze strony dyrektora Korytkowskiego komentowania całego zajścia.

Po zapoznaniu się z dowodami sąd uniewinnił dziennikarza.

W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził między innymi, "wykorzystano również szczere, rzeczowe, logiczne i znajdujące potwierdzenie w powyższych, wyjaśnienia oskarżonego,(...)  który spontanicznie wskazał, że o zdarzeniu z dnia 6 lipca 2009 roku dowiedział się od J. Brodali, który powiedział o tym zajściu". Następnie - oskarżony - jak stwierdził Sąd - weryfikował uzyskane informacje w tych instytucjach, o czym napisał w artykułach. Wskazał również, że o tym, co miało się dziać w Hadesie napisał z uwagi na nadchodzące wybory samorządowe, w których zarówno Brodala, jak i Korytkowski mieli wziąć udział. - Chciał więc takie zdarzenia piętnować.

Wyrok jest prawomocny.

O komentarz  poprosiliśmy naszego uniewinnionego dziennikarza: - Nie powiem, że wyrok mnie nie cieszy, choć właściwie nie spodziewałem się innego. Sąd oczyszczając mnie z zarzutów, wyraźnie zaznaczył, że dyrektor ośrodka kultury jest osobą publiczną i jego zachowanie w miejscach publicznych powinno licować z zajmowanym stanowiskiem. Wszelkie nieprawidłowości powinny być wytykane, a nawet piętnowane. Myślę także, że nakazanie Robertowi Korytkowskiemu pokrycie kosztów sądowych jest też pewną formą przywołania do porządku samorządowca, który bezpodstawnie oskarżył mnie o pomówienie, czyli de facto pomówił mnie. Osobiście cieszę się także, że sąd docenił i ujął w uzasadnieniu, że wszystkie uzyskiwane informacje sprawdzałem i weryfikowałem - powiedział Andrzej Buryło.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do