
Według interpretacji historyków sztuki tematyka portalu nawiązuje wyraźnie do problemu władzy w epoce, w której dzieło powstało. Król Dawid symbolizuje księcia Henryka Brodatego, jego żona - św. Jadwigę, a służąca - reprezentuje poddanych. Ważną rolę odgrywa instrument, bo muzyka oznacza harmonię, która powinna panować zarówno między różnymi rodzajami władzy (wtedy świecką a kościelną), jak między panującymi a poddanymi.
Osiemset lat później także instrument muzyczny, tym razem fortepian, odgrywa pewną, upieram się przy tym, że znaczącą rolę w dziejach naszego miasta. Zastanawiam się nawet nad tym, czy średniowieczna rzeźba budziła podobny odbiór ówczesnego społeczeństwa, jak dzisiejsze wieczory lisztowskie. Zapewne także nie wszyscy zdolni byli ocenić jej niezwykłe piękno i ponadczasowy wymiar.
W niezawodnym internecie znalazłem niedawno wypowiedź Vaclava Havla wygłoszoną na jakiś forum gospodarczym. Mówił on tam o innej wspaniałej budowli - gotyckiej katedrze w Pradze. Zwracał uwagę na wielką ilość ozdób i ornamentów, których zastosowanie nie miało przecież żadnego znaczenia ekonomicznego, wręcz podwyższało koszty budowy świątyni. Ale bez tych misternych zdobień, które przetrwały wieki, katedra nie budziłaby dzisiaj podziwu i zachwytu turystów z całego świata. Bo jej wartość tkwi nie we włożonych w jej powstanie pieniądzach, ale w nieprzemijającym, wiecznym pięknie.
Schodząc na ziemię, do realiów codzienności, chciałbym odnotować, że rada trzebnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej podjęła niedawno "dawno oczekiwaną", a przez niektórych jej członków, wręcz "wytęsknioną" uchwałę o całkowitej rezygnacji z pobierania od lokatorów opłaty na działalność społeczno -wychowawczą, która przypomnę wynosiła całe 0,05 zł od metra kwadratowego. Warto chyba w tym miejscu przytoczyć autentyczną anegdotę, o tym jak na ostatni w spółdzielczym Klub - "iku" koncert lisztowski wybrały się dwie aktywistki Rady Spółdzielni, znane dotąd jako zagorzałe przeciwniczki tego typu zdarzeń. Powitane zostały z radością, należną neofitkom, ale odmówiły zajęcia miejsc wśród słuchaczy, stwierdzając, że jedynym celem ich krótkiej wizyty jest ... policzenie ile osób w gronie melomanów jest członkami spółdzielni.
Zawsze byłem wrogiem podziałów kultury na: "naszą, waszą i ich". Uważam, że takie podejście świadczy o niezrozumieniu spraw, których żadną miarą nie można przełożyć na pieniądze, bo są, (używając słów reklamy) "bezcenne". Dlatego za wielki sukces, wynikający ze zbiorowej mądrości, uznaję to, że udało się uratować fortepian, który od pewnego czasu stawał się coraz większym ciężarem dla spółdzielczych władz. Przypomnę, że 18 marca odbyła się w Klub - "iku" debata na temat dalszych losów wystawionego na licytację instrumentu, z udziałem władz miasta, powiatu i spółdzielni. Jej konkretnym efektem, jest to, że trzebnicki burmistrz Marek Długozima odkupił cenny instrument od spółdzielni i to nawet wcześniej niż deklarował, bo w końcu 2011 roku. Najważniejszy problem został więc rozwiązany, ale...
Ale pozostaje jeszcze sprawa miejsca, w którym stanie fortepian, i w którym odbywać się będą następne koncerty. W czasie wspomnianego spotkania starosta Robert Adach zgłosił chęć użyczenia na ten cel niedawno odremontowanej, pięknej i zabytkowej sali konferencyjnej w budynku dawnego sanatorium przy ulicy Leśnej. Nie ulega wątpliwości, że to miejsce, zarówno ze względu na swój urok, jak i rozmiary (mogłoby tam zmieścić się ok. 80 osób) jest najlepszą salą koncertową w mieście (no może obok Sali Marii w trzebnickim klasztorze), przynajmniej do czasu, gdy powstanie planowana w pobliżu szkoła muzyczna. Problem polega tylko (i aż) na tym, czy obaj panowie: burmistrz i starosta zdołają porozumieć się w tej sprawie.
I tu dotykamy najważniejszego problemu. Każdemu, kto choć trochę interesuje się problemami Trzebnicy i okolic, wiadomym jest, że układy między naszymi władzami nie są takie, jak być powinny. Co gorsze, sprawy, zwłaszcza w minionym roku, nie szły w dobrym kierunku. Teoretycznie mamy wręcz idealną sytuację: jest Marek Łapiński posłem z Trzebnicy w Sejmie RP, są wywodzący się z bliskich orientacji politycznych szefowie gminy i powiatu. Gdyby tylko chcieli działać wspólnie, można byłoby dla naszej ziemi zrobić bardzo wiele, bo wszyscy trzej panowie są pełni dobrych pomysłów i pozytywnej energii. Ale w praktyce jest inaczej. Irytujące stają się przypadki wzajemnego ignorowania się i lekceważenia, że wymienię choćby brak porozumienia w kampanii wyborczej do Sejmu, organizacji festiwalu organowego, czy budowy ścieżek rowerowych. Przypomina to niestety sytuację polityczną w kraju, gdzie jeszcze kilka lat temu wydawało się możliwym utworzenie wspólnego rządu najbardziej popieranych partii (PO + PiS), a dziś rozkręcająca się spirala nienawiści uniemożliwia jakiekolwiek porozumienie. O tym trzeba pamiętać i wyciągać wnioski!
Nasi włodarze powinni wiedzieć, że udzielone im zaufanie wyborców nie jest czymś stałym i niezmiennym, ale podlega ciągłej ocenie. Jeśli będą działać wspólnie, osiągną więcej i będą mogli liczyć na większe poparcie społeczeństwa.
Wspomnijcie więc panowie na motyw wiodący trzebnickiego tympanonu dawidowego. A może tak jak wtedy chrotta, dziś fortepian stanie się symbolem wzajemnych ustępstw i kompromisów, wzajemnego porozumienia.
By nie być posądzonym o nadmierny i niekonstruktywny krytycyzm, rzucam w tym momencie noworoczny pomysł. A może np. z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Ziemi Trzebnickiej i pod patronatem naszego stowarzyszenia sprawić, by osoby sprawujące najważniejsze funkcje w gminie i powiecie, wraz z naszym posłem, spotykały się raz w miesiącu, by uzgodnić stanowiska w sprawach ważnych dla dalszego rozwoju Trzebnicy, by zharmonizować działania różnych rodzajów władzy.
Wszystkim: i rządzonym, i rządzącym (a tym ostatnim szczególnie), życzę w nowym roku harmonii we wszystkich zamierzonych i dokonywanych dziełach i wiary w sens tylko wspólnych poczynań. Szkoda energii na bezsensowne podziały. Bo mamy wszak tylko jeden czas, tylko jedną ziemię i tylko jeden cel.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie