
Jest na tej ulicy jeden obiekt niezmiernie kontrowersyjny - spółdzielczy tzw. okrąglak, jeden też spółdzielczy dom mieszkalny (pod nr 4) oraz... pamięć o zakładzie przemysłowym, który dał nazwę ulicy, a którego już dawno nie ma - myślę o gazowni. Jest także, na terenie byłej gazowni, punkt sprzedaży mieszkań trzebnickiej Triady, ale nie wiadomo dlaczego ma adres ulicy Obornickiej, chociaż wejście jest ewidentnie od Przemysłowej.
Na przedwojennych planach Trzebnicy nakreślony jest przebieg tej ulicy, ale nie ma ona żadnej własnej nazwy. W 1910 r. wybudowano tam właśnie miejską gazownię, której charakterystycznym motywem był olbrzymich rozmiarów kocioł, służący jako magazyn tego paliwa. Po zakończeniu II wojny, gdy na Ziemię Trzebnicką przybyli polscy osadnicy, 30 maja 1945 r. rozpoczęto prace remontowe w Gazowni Miejskiej: jej kierownikiem został Józef Bolewski. Potem przez wiele lat gazownia służyła miastu do tego stopnia, że stanowiła nawet punkt orientacyjny. Mówiło się np. w Trzebnicy, że stadion sportowy znajduje się ...przy gazowni. Gdy zmieniła się technologia dystrybucji gazu, obiekt został zamknięty, a wielki kocioł rozebrany (podobnie było w Obornikach Śl.). Niestety nie zachowały się zdjęcia gazowego zbiornika, ale od niezawodnego w takich sytuacjach Sylwka Nowakowskiego otrzymałem stare zdjęcie, przedstawiające bramę wejściową do trzebnickiej gazowni, więc spróbuję je zaprezentować.
Teraz wypadałoby poświecić chociaż jeden akapit trzebnickiemu, spółdzielczemu okrąglakowi. Powstała ta oryginalna budowla z inicjatywy Ireny Kahalik, która była wtedy jeszcze prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej. Cel był bardzo szlachetny - miał być to klub spółdzielczy z prawdziwego znaczenia, w którym byłoby godne miejsce dla koncertów fortepianowych, jak i dla innych form działalności kulturalnej. Szkoda wielka, że pani prezes tego zamiaru nie doprowadziła do końca, bo gdyby się tak stało pewnie nie byłoby dziś potrzeby debatować o losach fortepianu ( przy okazji serdecznie dziękuję wszystkim, którzy poparli apel w tej sprawie!). Niestety po odejściu pani Ireny okazało się, że spółdzielni nie stać na wykończenie i utrzymanie okrągłego klubu. I stał się niewykończony okrąglak spółdzielczą "kulą u nogi", której trudno się pozbyć. Osobiście żałuję bardzo, że przez tyle lat nie udało się znaleźć rozwiązania tej sytuacji. Myślę, że gdyby "okrąglak" stał się sprawą nie tylko spółdzielni, ale całej lokalnej społeczności, mógłby służyć celom, dla których został zbudowany. Trzeba wierzyć, że tak się w końcu stanie. Taki klub, podobnie jak obornicki Salonik Czterech Muz to przecież duża szansa na promocję miasta i regionu.
Wspomniałem już w tytule, że nazwa ulicy jest dziwną trochę. Tak się jakoś bowiem w dziejach miasteczko złożyło, że Trzebnica nigdy nie była znaczącym ośrodkiem przemysłowym. Podejmowane tu inicjatywy prędzej czy później kończyły się fiaskiem. Pierwszym przykładem może być fabryka włókiennicza, która działała po kasacie zakonu cysterek (lata 1818 - 1857 r.). Po pierwszym burzliwym okresie rozwoju zbankrutowała, bo spadło zapotrzebowanie na jej produkty, a skutkiem jej istnienia było barbarzyńskie zniszczenie zabytkowych wnętrz klasztoru. Podobnie było z dwoma trzebnickimi cegielniami - przestały produkować, chociaż istnieją tu duże pokłady gliny. Nie udało się także reaktywować "przemysłu uzdrowiskowego" mimo wartościowych źródeł wód mineralnych. Po wojnie już w polskiej Trzebnicy działała przez czas jakiś filia wrocławskiego Pafawagu, do niedawna jeszcze Spółdzielnia "Metalowiec" produkowała ważne elementy do samochodów. A bardzo przecież niedawno w niespodziewanie szybkim tempie znikła z pejzażu miasta Mleczarnia. Co z przemysłu pozostało - chyba tylko Vermeiren - "Rehapol - A" i Inspirion powstały z wytwórni parasoli firmy Kulik oraz Almet. Działają także dwie piekarnie, cukiernia i ...trzebnickie Sady.
Może to i lepiej, że Trzebnica nie jest miastem przemysłowym. Ale ulicę Przemysłową posiada...
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie