
Co w tej chwili dzieje się e obornickim Domu Dziecka? Czy dzieci chodzą do szkoły i otrzymują takie wyżywienie, jakie jest im potrzebne? Dlaczego, po zwolnieniu dyrektora Sapkowskiego, sytuacja placówki tak drastycznie się pogorszyła? O tym rozmawiano na ostatniej komisji społecznej Rady Powiatu.
Radni dotarli do wystąpienia pokontrolnego, w którym kontrolerzy wojewody dolnośląskiego wypisali długą listę uchybień.
Przypomnijmy, że zwrócili uwagę na to, że dzieci nie mają dostępu do odpowiedniego jedzenia, stwierdzili, że wobec wychowanków miała być stosowana przemoc w postaci krzyku i popychania oraz wulgaryzmów. Wychowankowie nie chodzili do szkoły, a mimo tego otrzymywali nagrody, na które placówki nie było stać.
Na wtorkową komisję przyszła obecna dyrektor Renata Milczanowska. Mimo zapowiedzi, jakie na facebooku czynił Robert Korytkowski, nie było go na komisji.
Przypomnijmy, że to właśnie na niego odpowiedzialność za złą sytuację finansową zrzuciła obecna dyrektor, która miała powiedzieć kontrolerom, że to Korytkowski kupował dzieciom drogie ubrania, a ona nie ma przez to pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne.
CAŁY TEKST DOSTĘPNY PO ZALOGOWANIU.
[loggedin]
Renata Milczanowska zapewniała, że odbyło się spotkanie interdyscyplinarne z przedstawicielami policji, ośrodków pomocy społecznej, szkół i wielu innych, na którym dokonano uzgodnień.
- Dzięki temu dwóch wychowanków, którzy sprawiali problemy wychowawcze udało się umieścić w ośrodku wychowawczym. Jeden, który wymagał pilnej pomocy psychiatrycznej został umieszczony w ośrodku i tam realizuje obowiązek szkolny, dwóch skierowano do OHP - mówiła dyrektor i podkreślała, że jej podopieczni, to dzieci, które mają zaburzenia zachowań i emocji, niektóre leczą się psychiatrycznie. Dyrektorka mówiła również, że regularnie konsultuje się z dyrektorami szkół w sprawie frekwencji wychowanków, współpracuje z poradnią psychologiczną.
Czytaj na kolejnej stronie...
[/loggedin]
[loggedin]
- Organizujemy dzieciom czas wolny, myślę, że mamy bogatą ofertę - mówiła dyrektor i wymieniła zajęcia na jakie podopieczni uczęszczają, między innymi sportowe i językowe. W placówce został zatrudniony psychoneurolog, a dzieci podlegają diagnozie.
- W wystąpieniu były zalecenia, aby zwrócić uwagę na przestrzeganie praw dzieci. Przyznaję, że na początku były trudne sytuacje, i to dzieci je prowokowały, a wychowawcy nie zawsze potrafili sobie z nimi poradzić. Przeprowadziliśmy warsztaty jak radzić sobie z trudnymi wychowankami - mówiła dyrektor.
Jeśli chodzi o zalecenie, aby placówka dostosowała wyżywienie do potrzeb dzieci, to dyrektor tłumaczyła, że problem jest rozwiązany.
"Czy kiedykolwiek byłeś głodny w placówce"
– tak brzmiało pytanie zadane przez kontrolerów.
Myślę, że nawet my, będąc w domu i mając pełną lodówkę jesteśmy czasem głodni, bo nie lubimy tego, co akurat jest. Dzieci mają problem ze wstawaniem na poranne posiłki o wyznaczonych godzinach, ale zawsze można coś zjeść - wyjaśniała dyrektor.
Robert Adach dopytywał czy to prawda, że dzieci nie chodzą na zajęcia karate, bo nie ma na to pieniędzy. Taką informację miał mu przekazać trener grupy.
Dyrektor odpowiedziała, że na zajęcia poszło kilku wychowanków, ale tylko jeden spełniał wymagania zajęć i on na nie uczęszcza, a miesięczną opłatę w wysokości 90 zł uiszcza jego chrzestna.
Czytaj na kolejnej stronie...
[/loggedin]
CAŁY TEKST DOSTĘPNY PO ZALOGOWANIU.
[loggedin]
Robert Adach wspomniał, że kiedy 8 lat temu nadzorował pracę placówki i uczestniczył w zbieraniu funduszy na wyjazdy dla dzieci, Dom Dziecka wydawał mu się ciepłą, rodzinną placówką, a teraz jak słyszy co się tam dzieje, to ma wrażenie jakby stał się oblężoną twierdzą z patologią.
- Po zmianie przepisów domy dziecka nie są już dla dzieci, które nie mają rodziców, a dla tych, które mają problemy, które są zagrożone problemami społecznymi, są niedostosowane. Faktycznie mam taki pomysł i moim marzeniem jest, żeby to było miejsce, w którym każde dziecko może się odnaleźć. Powodem zmiany sytuacji jest również to, że odeszła część kadry, która wcześniej pracowała wiele lat, więc pewnie wiele czynników się na to składa - wyjaśniła Renata Milczanowska.
Czytaj na kolejnej stronie...
CAŁY TEKST DOSTĘPNY PO ZALOGOWANIU.
Paweł Oleś dopytywał ilu wychowanków z terenu gminy Żmigród znajduje się w placówce. - Jak wiemy na terenie naszego powiatu może powstać inna placówka wychowawcza i chciałbym wiedzieć, na jakich zasadach można przenosić dzieci - pytał. Dyrektor odpowiedziała, że w tej chwili w Obornikach Śl. jest 36 wychowanków, z czego 6 ponad stan.
- Nie znam procedury, aby przekazać dzieci do innej placówki, bo do placówek kieruje PCPR - mówiła i dodała, że decyzje o losach dzieci podejmuje również sąd.
Damian Sułkowski dopytywał natomiast, w jakich godzinach dyrektorka pracuje i dlaczego do wakacji pracowała popołudniami.
- Dom Dziecka jest placówką całodobową i obecność dyrektora jest potrzebna w różnych godzinach. Ja pracuję w różnych godzinach, w soboty, niedziele, w święta - mówiła. Jak przyznała, wcześniej pracowała w godzinach popołudniowych, ale jeśli wymagała tego sytuacja, to przyjeżdżała o różnych porach. Potwierdziła, że obecnie pracuje jeszcze w innym miejscu, nie na całym etacie.
Radni dopytywali także o konkurs, który starostwo ogłosiło na stanowisko dyrektora placówki. Jak mówił Waldemar Wysocki, został on "ogłoszony, zamknięty, zainteresowanych było wielu, ale tylko jedna oferta została złożona".
- Ta oferta leży w zamkniętej kopercie i nie wiem, kto ją złożył
- odpowiadał na dociekliwe pytania radnych.
Ponieważ starosta nie chciał zdradzić więcej szczegółów, Damian Sułkowski zapytał wprost Renatę Milczanowską czy ona wzięła udział w konkursie.
Ta odpowiedziała twierdząco i zaznaczyła, że swoje dokumenty aplikacyjne podpisała na kopercie.
Niestety starosta nie był w stanie odpowiedzieć, kiedy można spodziewać się rozstrzygnięcia konkursu.
[/loggedin]
CAŁY TEKST DOSTĘPNY PO ZALOGOWANIU.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie