Reklama

Przeszedł 500 km w 2 tygodnie

12/09/2015 20:38
NOWa: - Kilka tygodni temu opublikowaliśmy artykuł o Pana "Setce z Hakiem". Jest Pan absolwentem AWF-u, uczy Pan w szkole podstawowej. Sport musi być Pana pasją. Od zawsze tak było?

Łukasz Polak: - Tak właściwie odkąd pamiętam. Tuż za moim rodzinnym domem miałem boisko asfaltowe należące obecnie do II LO w Prudniku, gdzie można powiedzieć się wychowałem. Tam zdarłem dziesiątki butów, kolana i łokcie. Tam nauczyłem się grać w piłkę nożną. Potem w szkole podstawowej organizowałem mecze międzyklasowe - do tej pory mam w swoim archiwum składy i strzelców bramek. Przez lata grałem w piłkę nożną najpierw w LZS Trzebina a potem w LUKS "Flora" Prudnik a w końcu w seniorach LZS Dębowiec-Prudnik. Już wtedy w I klasie Liceum wiedziałem, że chcę zostać trenerem i nauczycielem wychowania fizycznego. I zrealizowałem swoje młodzieńcze marzenia.

NOWa: A skąd się wzięła u Pana pasja do tak długich wycieczek?

Szczerze to z przypadku. Pewnego razu na Facebooku znalazłem informację, że organizowane jest Drugie Nocne Wejście na Kopę Biskupią z Prudnika. W obie strony to około 35 km. Zapisałem się, poszedłem i bardzo mi się spodobało, mimo że po przyjściu do domu miałem pełno odcisków, bóle mięśni i ogólne zmęczenie. I chyba to zdecydowało, że pokochałem taki rodzaj turystyki górskiej i pieszej. A przy okazji poznałem lub odnowiłem znajomości z "Dzikusami z Pogranicza", czyli pasjonatami ekstremalnych (długodystansowych) rajdów pieszych. Pomyślałem wtedy, że warto sprawdzić swoje granice wytrzymałości fizycznej i psychicznej i próbować z każdym kolejnym rajdem je doskonalić i przesuwać.

Czytaj na kolejnej stronie...

[caption id="attachment_78285" align="aligncenter" width="640"] Na przełomie lipca i sierpnia Łukasz Polak przeszedł Główny Szlak Sudecki.[/caption]

NOWa: Jak wyglądała Pańska ostatnia wyprawa?

To było w wakacje, na przełomie lipca i sierpnia - przejście Głównego Szlaku Sudeckiego. Do wyprawy przygotowywaliśmy się właściwe od stycznia czytając blogi, przewodniki, opisy trasy czy też rozmawiając z dwójką znajomych, którzy już tą trasę pokonali. Bardzo dokładnie przygotowywaliśmy zawartość plecaka, tak aby praktycznie nic na trasie nie mogło nas zaskoczyć. Byliśmy zdeterminowani żeby za wszelką cenę ukończyć nasze przedsięwzięcie. A w trasę wyszło nas czterech "Dzikusów". Pokonaliśmy praktycznie wszystkie główne pasma górskie Sudetów: stratowaliśmy w Świeradowie Zdrój i dalej przez Góry Izerskie - Karkonosze - Rudawy Janowickie - Góry Kamienne - Góry Sowie - Góry Stołowe - Góry Orlickie - Góry Bystrzyckie - Masyw Śnieżnika - Góry Złote - Góry Opawskie i skończyliśmy w Prudniku. Sam jestem bardzo zaskoczony, że praktycznie bezboleśnie to wszystko przeżyłem. To co mnie spotkało to lekkie odciski, bóle mięśni piszczeli, jedne trochę mocniejsze bóle mięśni pobocznych łydki i użądlenie przez osę. Czyli tak właściwie nic poważnego.

NOWa: W ciągu 14 dni przeszedł Pan blisko 500 km? Dużo Pan schudł podczas tej wyprawy?

Hahaha... z każdym dniem czułem, że pasek u spodni należy ściskać mocniej. Niestety jednak po powrocie nadrobiłem zaległości, z czego nie jestem zadowolony. A pani pytanie przypomina mi, że znów należy "wziąć się za siebie".

NOWa: Jak wyglądał Pana rozkład dnia podczas wyprawy?

Wstawaliśmy ok. 7 rano. Potem jedliśmy śniadanie zrobione własnoręcznie lub kupione w sklepie (bułka, sok owocowy, owoc) i zjedzone gdziekolwiek przed sklepem. Zwykle około 9:00 wyruszaliśmy w trasę. Wszystko poprzedzało rytualne poranne smarowanie stóp i mięśni nóg różnymi maściami, naklejanie plastrów, w zależności kto co potrzebował. Ja stopy smarowałem Sudocremem oraz mięśnie piszczeli chłodzącą Końską Maścią. Używałem oczywiście specjalnych plastrów na odciski, które okazały się niezastąpione. Podczas dnia sami regulowaliśmy sobie przerwy i godziny posiłków w zależności od trasy jaką szliśmy. Oczywiście był też czas na zdjęcia (zrobiliśmy ich ponad 800) i delektowanie się pięknem naszej Ojczyzny. Wieczorem obiadokolacja, potem prysznic, pranie ręczne tego, w czym byliśmy ubrani na trasie, znalezienie w pokoju miejsca do zaczepienie sznurka i wywieszenie prania. Na koniec dnia pisaliśmy relację na żywo o naszym wydarzeniu na FB. Co dwa dni dzwoniliśmy jeszcze w miejsca noclegowe aby zarezerwować pokoje. Na koniec analiza trasy dnia następnego i spanie.

Czytaj na kolejnej stronie...



[caption id="attachment_78286" align="aligncenter" width="640"] Przebieg blisko 500-kilometrowej trasy, którą pokonał Pan Łukasz.[/caption]

NOWa: Czy pogoda sprzyjała Panu podczas wędrówki? Jak radził sobie Pan z warunkami atmosferycznymi?

Mieliśmy niesamowite szczęście. Tak właściwie były tylko dwa dni, w których szliśmy w deszczu. A tak pogoda nam sprzyjała. No może poza ostatnimi trzema dniami kiedy były niesamowite upały a my akurat około 60 km przechodziliśmy po asfalcie, polu bez jakiejkolwiek osłony przed słońcem. Na szczęście ominęły nas udary czy inne nieprzyjemne sytuacje związane z przegrzaniem organizmu. Jak już wcześniej pisałem byliśmy przygotowani na takie sytuacje. Odpowiednie płaszcze przeciwdeszczowe, stuptuty i pokrowce na plecaki. A w słoneczne dni chusta na głowę, kremy z filtrem i oczywiście dużo wody.

NOWa: Czy pokonując takie dystanse słucha Pan muzyki? O czym myśli się podczas blisko 500-kilometrowej wędrówki?

Ponieważ szliśmy praktycznie cały czas zwartą grupą, nie było potrzeby słuchania muzyki, dużo rozmawialiśmy ze sobą, żartowaliśmy lub wzajemnie mobilizowali, ale miałem ze sobą mp3 na wszelki wypadek. O czym myślałem? Tyle tego było, że trudno spamiętać. O samej trasie; o tym żeby to wstrętne podejście już się skończyło; o rodzinie; o tym, że dojdę do końca trasy; o tym, że mam już dość codziennego jedzenia pasztetu; o zimnym piwie wieczorem. Moje przemyślenia były skrajnie różne.

Czytaj na kolejnej stronie...



[caption id="attachment_78284" align="aligncenter" width="640"] Podczas wyprawy był czas na zdjęcia. Pan Łukasz ma ich 800.[/caption]

NOWa: Jakie ma Pan plany sportowe na najbliższy czas? Wybiera się Pan na kolejna wyprawę?

Dla mnie we wrześniu, ze względu na pracę nauczyciela jak i trenera, kończy się już sezon łazikowania. Najbliższe i ostatnie plany to: 12 września udział w XIII Prudnickim Maratonie Pieszym na dystansie 50 km; 18-20 września udział w XII Przejściu Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej im. D. Ważyńskiego i M. Hryncewicza – ekstremalna impreza polegająca na przejściu 137 km w 48 godzin! W imprezie stratuje 500 piechurów (dodatkowo jest jeszcze Bieg Dookoła Kotliny i Połowa Przejścia, gdzie do obu kategorii zgłosiło się jeszcze 200 osób). Mamy do pokonania: Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry Kaczawskie i Góry Izerskie. Będzie to największe wyzwanie jakiego się podjąłem do tej pory. W planach nie zamierzam spać i jeśli los będzie sprzyjał ukończyć Przejście w 36-38 godzin.
Na koniec 10 października zupełnie rekreacyjnie razem z grupą turystyczną z mojej szkoły jedziemy na Ślężę.
NOWa: Już niedługo, we wrześniu, otrzyma Pan "Diamentową Odznakę GSS" przyznawana przez COTG PTTK w Krakowie. Za jakie osiągnięcia przyznawane jest takie wyróżnienie?

Za przejście Głównego Szlaku Sudeckiego w mniej niż 18 dni i udokumentowanie tego wg ustaleń regulaminu PTTK.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do