Sesja tradycyjnie już została zwołana w trybie nadzwyczajnym, czyli bez tygodniowego wyprzedzenia, które pozwoliłoby radnym zapoznać się z projektami uchwał, na omówienie ich i ewentualne uzyskanie wyjaśnień od burmistrza i odpowiedzialnych urzędników podczas obrad komisji. Jeszcze przed zatwierdzeniem porządku obrad radny Jan Darowski zaprotestował: w imieniu klubu Trzebnica ponad Podziałami. – Otrzymujemy materiały na sesją nadzwyczajną praktycznie na kilka godzin przed jej rozpoczęciem. Projekty uchwał otrzymałem wczoraj w godzinach wieczornych. Uważam, że proces przygotowania i procedowania uchwał jest skandalicznie niedopuszczalny, co przypomina mi okres stanu wojennego. Na taką sytuację nie będziemy się godzić... - powiedział radny.
Przewodniczący rady Mateusz Stanisz skwitował ten protest krótko: - Materiały otrzymaliście państwo zgodnie z regulaminem Rady Miejskiej Trzebnicy, żadne prawo nie zostało więc naruszone - i dodał: – Jest pan na tyle doświadczonym samorządowcem, że te parę godzin powinno w zupełności wystarczyć na zaznajomienie się z dostarczonymi materiałami. Porządek obrad został przegłosowany przez koalicję.
Kilkanaście minut później, gdy omawiano projekt zmian w budżecie, okazało się, że nie tylko radni opozycyjni i koalicyjni, ale nikt z obecnych w sali, nawet skarbnik gminy, odpowiedzialna za finanse, a więc i zmiany w budżecie gminnym, nie umiała powiedzieć, co się za nimi kryje.
Gdy skarbnik gminy czytała projekt uchwały o zmianach w budżecie sięgających setek tysięcy złotych – podkreślmy, przesłany radnym poprzedniego dnia wieczorem – nagle burmistrz Marek Długozima zerwał się z krzesła i bez słowa wyszedł z sali.
Gdy nie wracał, a radni nie mogli uzyskać od skarbnik Barbary Krokowskiej niezbędnych informacji, Wojciech Wróbel złożył wniosek o ogłoszenie przerwy w obradach do czasu powrotu burmistrza na salę obrad. Wniosek został odrzucony głosami koalicji. Gdy jeden z radnych zapytał, czy przewodniczący wie, czy burmistrz zamierza wrócić na obrady, Mateusza Stanisz powiedział, że... burmistrz nie musi się tłumaczyć przewodniczącemu z nieobecności na obradach.
Więcej w wydaniu papierowym lub po zalogowaniu się.
[hidepost=0]
Do całkowitej kompromitacji doszło, gdy radni opozycji usiłowali się dowiedzieć, co to jest za projekt inwestycyjny pod nazwą "komunikacja miejska w Trzebnicy linia B". Skarbnik Krokowska nie umiała na ten temat nic powiedzieć.
Radny Janusz Szydłowski spytał się, czy może ktoś z radnych koalicyjnych wie, co się kryje pod tajemniczą nazwą linii autobusowej. Żaden z radnych koalicji nie umiał na ten temat nic powiedzieć. Nawet przewodniczący Stanisz, siląc się na dowcip stwierdził tylko, że... na pewno nie jest to linia z Trzebnicy do Wałbrzycha. Przewodniczący, mimo próśb opozycji nie szukał burmistrza, ani nikogo kompetentnego, kto mógłby wyjaśnić radnym zagadnienie i pomóc podjąć decyzję. Zresztą niepotrzebnie, bo radni koalicji (bez żadnych wątpliwości!) zatwierdzili zmiany w budżecie.
– Gmina Trzebnica ma burmistrza i dwóch jego zastępców. Dziś, kiedy mamy sesję nadzwyczajną,uważam, że nieobecność wszystkich burmistrzów jest objawem braku szacunku nie wobec nas radnych, ale wobec mieszkańców gminy Trzebnica – powiedział na zakończenie radny Wojciech Wróbel. - To, co się dzisiaj stało jest skandalem. Uważam, że mamy prawo wysłuchać ludzi, którzy są merytorycznie przygotowani do tego, żeby odpowiadać na pytania radnych. [/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie