Jak poinformowała nas Beata Kowalska, grupa mieszkańców postanowiła stworzyć wystawę starych maszyn rolniczych. Inicjatywa miała powstać za prywatne pieniądze i własnym nakładem pracy. Mieszkańcy zwrócili się do wójta tylko o zgodę na wykorzystanie w tym celu gminnego terenu. Jednak sprawy nie potoczyły się dla nich pomyślnie.
- Wójt skierował pismo do sołtysa, aby ponownie zwołać w tej sprawie zebranie wiejskie, na którym niektórych mieszkańców widzieliśmy po raz pierwszy. Zagłosowali przeciw. Wtedy zrozumiałam, że wszystkie moje działania będą w ten sposób przez wójta i sołtysa torpedowane, ze szkodą dla całej wsi. Postanowiłam złożyć rezygnację z pełnionej przeze mnie funkcji lidera odnowy wsi i przesłać ją do Urzędu Marszałkowskiego. Do tego potrzebna była mi dokładna treść pisma wójta. Najpierw zwróciłam się o nie do sołtysa, zgodził się od razu. Jednak następnego dnia, widocznie po otrzymaniu odpowiednich instrukcji, odmówił. Wystąpiłam o nie do wójta, wnioskując o dostęp do informacji publicznej. Nie zrobił tego, łamiąc tym samym prawo - wyjaśnia nam Beata Kowalska.
Zapytaliśmy więc: - Dlaczego Pani zdaniem Robert Borczyk nie chciał tego pisma udostępnić?
- Może wstydził się argumentacji, jaką się posłużył. Wójt martwił się o koszt inwestycji i eksploatacji małej zadaszonej wiaty, wybudowanej za prywatne pieniądze mieszkańców. Sięgnął także po argument, że powinniśmy tę wiatę wybudować z funduszu sołeckiego. To z funduszu można, a z własnych pieniędzy nie? Pan wójt zapomina, że nie ma prawa narzucać mieszkańcom, na co mają wydatkować środki z funduszu - to jest ich suwerenna decyzja. Ostatni absurdalny argument to ten, że podobna wystawa maszyn jest już w powiecie trzebnickim - wyjaśnia nam skarżąca.
Kopii pisma nie było, poszła skarga do WSA
Beata Kowalska, odpowiedź odmowną na złożony wniosek otrzymała w połowie grudnia. 29 grudnia mieszkanka Kałowic złożyła skargę na bezczynność wójta do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Robert Borczyk wniósł o jej odrzucenie lub oddalenie.
W toku sprawy WSA zauważył, że skarga jest uzasadniona. Sąd zauważył między innymi, że to pismo nie jest w żaden sposób dostępne publicznie, zatem aby zapoznać się z jego treścią, skarżąca musiała złożyć wniosek, powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej. Jeżeli z obiektywnych przyczyn kopia pisma nie mogła zostać przesłana na podany we wniosku adres, to wójt miał obowiązek powiadomić o tym i wskazać w jaki sposób niezwłocznie to pismo udostępni. Zamiast tego, jak zauważył WSA, wójt "lakonicznie" poinformował skarżącą, że żądana informacja już została podana do publicznej wiadomości na zebraniu, co było niezgodne z zapisani ustawy. Bezczynność wójta w ocenie sądu nie była rażąca.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie