Najbardziej bulwersowało radnych zdanie w gazecie, że starorzymska zasada: "gdzie zgoda tam zwycięstwo", nie ma zastosowania w relacjach między Radą Miejską a burmistrzem oraz twierdzenie, że radni "bezpardonowo" atakują Sławomira Błażewskiego, wstrzymując się podczas głosowania nad absolutorium i obniżając szefowi samorządu pobory: " To naszym zdaniem działania nieodpowiedzialne, noszące znamiona szykan i szkodliwe dla całej lokalnej społeczności", stwierdzili wypowiadający się w gazecie wiceburmistrz Karol Kos i sekretarz gminy Leszek Pawlak.
Swój sprzeciw wobec artykułu najmocniej wyrażał radny Łukasz Budas, wskazując kolejne obrażające cytaty: "Oborniki prą do przodu, nie zważając na ludzi, którzy im nie sprzyjają" i "co nas nie zabije to nas wzmocni i może następne wybory wyłonią radnych z którymi będzie się dobrze współpracowało dla dobra gminy i jej mieszkańców". - Chciałbym, żeby się burmistrz do tego ustosunkował razem z panem sekretarzem, bo te słowa są dosyć mocne i obrażające, przynajmniej mnie - zażądał radny. – Po drugie, jeżeli rada jest taka zła, to proszę wskazać nam, co źle robimy. To za pana kadencji dzieci w autobusach wozili pijani kierowcy. Błędy popełnia każdy, tylko trzeba umieć wyciągać z nich konsekwencje, a nie obrażać się. Nie wypomnieliśmy panu, że bez wiedzy rady wziął pan 200 tys. zł więcej na plac zabaw.
Więcej w papierowym wydaniu NOWej lub po zalogowaniu się na stronę.
[hidepost=0]Radny wskazał, że rada wypełnia swoje ustawowe obowiązki, kontrolując burmistrza i wskazując jego błędy. Wypomniał np. szefowi samorządu, że do budowy ścieżek rowerowych, czym się teraz chwali, namawiali go inni radni oraz samorządowcy z innych gmin, a burmistrz mówił: "to niech oni przyjdą do nas". Do tych zarzutów odniósł się sekretarz gminy: – Radny Łukasz Budas ma rację, mówiąc że zostaliście państwo wybrani przez mieszkańców, społeczność tej gminy i należy się wam szacunek. Ale ci sami wyborcy wybrali również pana burmistrza. I to obowiązuje w dwie strony - powiedział Pawlak, wywołując wśród radnych pomruk oburzenia. – Ale my nie szkalujemy burmistrza w mediach - zauważyła wiceprzewodnicząca rady Agnieszka Zakęś. Na to Pawlak ripostował: - Ja mam akurat dystans do tego, co się tu dzieje, ponieważ pochodzę z innej gminy. Przez dwie kadencje byłem radnym powiatowym w Dzierżoniowie, przez dziesięć lat pracowałem w Urzędzie Gminy w Łagiewnikach i takiej współpracy między radą a burmistrzem, gdzie wszyscy państwo jesteście obdarzeni mandatem wyborców, nie widziałem. Naprawdę i stąd nasza refleksja w tym artykule. Myślę, że państwo wzięliście sobie to do serca i taki był nasz zamysł - to stwierdzenie sekretarza spowodowało, że na sali zagrzmiało. Przewodniczący rady Henryk Cymerman z trudem utrzymywał porządek, wzywając do hamowania emocji. A urzędnikom burmistrza zarzucił manipulację faktami: - Naprawdę, jeśli państwo chcecie pobudzić nas do refleksji, to proszę wyszukać inne przykłady. Bo jeżeli w tekście piszecie np. o chodnikach w Pęgowie, Zajączkowie, o zatoczkach, to, o ile pamiętam, to walka radnych, tutaj w czasie sesji doprowadziła do tego, że te inwestycje powstawały. Chwaląc się naszymi inwestycjami, państwo chcecie nam przyganić, jacy jesteśmy. To jest nieetyczne. Jestem zbulwersowany tym artykułem. To nie tak wygląda współpraca. Ja chciałem tylko przypomnieć wszystkim tym, którzy nie pamiętają, że zgodnie z ustawą o samorządzie, funkcjonuje zarówno ciało, które się nazywa stanowiące, czyli radni i równolegle niezależny organ wykonawczy czyli wójt, burmistrz czy prezydent miasta. To są dwa równorzędne organy, zgodnie z zasadą równoważenia się władzy. Nie może być tak , że jeden drugą zdominuje. To, że radni mają krytyczny czasami stosunek, to że nie było udzielonego absolutorium, to były jakieś ku temu przyczyny. Myśmy próbowali panu burmistrzowi je wyjawić. Mógł się z nimi nie zgodzić, ma do tego prawo, może nie zgadzać z takim czy innym naszym stosunkiem. Były decyzje obniżenia burmistrzowi pensji, mógł się z tym również nie zgodzić. Ma pan prawo. Nasza jest taka ocena, ale my po gazetach za pieniądze z urzędu, prawdopodobnie budżetowe, takich rzeczy nie robimy. To jest nieetyczne proszę panów. Ja wiem, że niektórym już być może kampania wyborcza się udzieliła; ja tak to odbieram, ale ta być nie powinno - stwierdził przewodniczący Cymerman. Odnosząc się do zarzutów wobec publikacji burmistrz powiedział: - Ja potrafię słuchać, potrafię się uczyć, potrafię wyciągać wnioski. Dodał tylko, że bardzo rzadko słyszy ze strony rady pochwały wobec swoich inicjatyw, ale nie narzeka na współpracę bo: - Każdy z nas działa dla dobra tej gminy i wspólne działania i rozmowy doprowadzają do tego, że wypracowujemy jak najlepsze działania. Ja jestem człowiekiem, który nigdy się nie zamyka, słucha i potrafi przyznać się do błędów. - Ja przepraszam w takim razie radę za słowa, jakie były w tym artykule: Przepraszam i myślę że będzie sprostowanie w tym zakresie - powiedział burmistrz i obiecał, że w wydawnictwie ukaże się odpowiednie sprostowanie. Jak się dowiedzieliśmy od radnych, sprostowanie do tej pory nie ukazało się. – Wprawdzie burmistrz powiedział słowo "przepraszam", ale przeprosił za swoich pracowników. My czekamy na informację, z czyjego polecenia działali, kto za ten tekst sponsorowany zapłacił i kto zapłaci za sprostowanie - powiedział nam przewodniczący rady.. Nie będzie obwodnicy Obornik Śląskich? Przy okazji wyliczania błędów i kto komu, i ile razy podłożył nogę, wyszło na jaw, że burmistrz po raz kolejny zaniedbał swoje obowiązki i nie uczestniczył w ważnym dla gminy spotkaniu. Radny Budas zarzucił mu, że nie lobbuje za budową drogi łączącej most w Brzegu Dolnym z węzłem s-5 pod Trzebnicą, dzięki której powstałaby długo oczekiwana obwodnica Obornik Śląskich. Radny dodał, że brak zainteresowania ze strony burmistrza wykorzystują już samorządowcy ze Żmigrodu, przekonujący na różnych szczeblach, że lepiej trasę z A-4 przez Brzeg Dolny, połączyć z s-5 na węźle żmigrodzkim Słowa Budasa potwierdziła wiceprzewodnicząca rady Agnieszka Zakęś: - Na spotkaniu samorządowców z szefem Dolnego Śląska byłam przez przypadek, tylko dlatego, że jako osoba merytoryczna z urzędu pojechałam z marszałkiem. Na spotkaniu byli wszyscy szefowie samorządów, oprócz burmistrza Obornik Śl. Tylko przypadek sprawił, że mogłam na nim wystąpić w podwójnej roli i reprezentować gminę Oborniki Śląskie, jako wiceprzewodnicząca rady. Faktycznie była wtedy mowa, że być może odejdzie się od koncepcji obwodnicy Obornik Śl. i skomunikowania A-4 z s-5 poprzez węzeł w Żmigrodzie. Jedyną osobą, która próbowała na ten temat z marszałkiem rozmawiać, żeby nie przesądzać o wyborze wariantu, który pojawił się nagle, medialnie, bez żadnego uzasadnienia merytorycznego, był wicestarosta Arkadiusz Poprawa - powiedziała wiceprzewodnicząca. - Szkoda, bo warto byłoby, żebyśmy my również wzmacniali przekonanie, że to wpięcie do S-5 poprzez obwodnicę obornicką, tą najkrótszą trasą, jest rozwiązaniem najlepszym i próbowali to lobbować. Natomiast my oddajemy pole. Burmistrz tylko przyznał, że samorząd gminy powinien być reprezentowany na tym spotkaniu, a jego osobiście nie było, bo nie wpisał sobie do kalendarza, że marszałek przełożył termin wizyty.[/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie