
Na imię miała Krystyna. Napisałem to krótkie zdanie i… wciąż nie wierzę w jego prawdziwość. Może dlatego, że nie widzę żałobnych ogłoszeń na trzebnickich ulicach, informujących o Jej bezpowrotnym odejściu.
Ulegam jeszcze złudzeniu, że to nieprawda, że kiedyś wypijemy wspólnie kawę i powspominamy czasy świetności klubu spółdzielczego, kolędowe wieczory, czy wspaniałe spotkania ze znanymi pianistami, którzy koncertowali w Trzebnicy. Niestety, realia są bolesne - ta wiadomość jest prawdziwa – Jej nie ma tam, gdzie zawsze była ze swym uśmiechem, życzliwym słowem, pogodnym usposobieniem, którymi szczodrze dzieliła się z przyjaciółmi.
Była dla mnie Osobą niezwykle ważną, tak bardzo wspierającą i pomocną przy organizacji małych lub większych form działalności kulturalnej. Nasz, trochę już legendarny Klub-„ik” przy ulicy Głowackiego był miejscem realizacji najróżniejszych pomysłów i działań. Najwięcej było tam muzyki, a to za sprawą fortepianu, zakupionego przez Spółdzielnię Mieszkaniową. Wkrótce po otwarciu klubu zagościły tam Wieczory Lisztowskie i mogliśmy zachwycać się grą i śpiewem znakomitych krajowych i zagranicznych artystów. Krysia była niezrównaną mistrzynią w tworzeniu sympatycznej, klubowej atmosfery. Czynnie uczestniczyła w reklamowaniu koncertów, serdecznie witała uczestników wieczornych spotkań. Tradycją stały się pokoncertowe rozmowy z artystami, wpisy do kroniki, wspólne zdjęcia. Z wielkim zaangażowaniem prowadziła ich dokumentację.
Organizowaliśmy także kameralne koncerty młodych, miejscowych (i nie tylko) artystów, którzy częstokroć występowali po raz pierwszy przed publicznością.
No i były wreszcie Kluby Grającego Krążka – kilkadziesiąt spotkań z muzyką z płyt winylowych, w których Krystyna dzielnie mi sekundowała. Najbardziej pamiętne były dwa. 23 lutego 2004 r., a więc w kilka dni po odejściu Czesława Niemena, spotkaliśmy się, by oddać hołd wielkiemu Artyście. Salka Klub – „iku” była wypełniona, Krysia zadbała o nastrojowy klimat (płonące świece, wystawa płyt), była muzyka i wspomnienia, atmosfera była niepowtarzalna. Podobnie było kilkanaście miesięcy później , gdy muzycznym wspomnieniem żegnaliśmy Jana Pawła II. W pamięci utkwiło mi opowiadanie Krysi, o tym jak spotkali się z naszym Ojcem Świętym w Rzymie. Gdy wczesnym rankiem weszli do niezbyt oświetlonej kaplicy na Mszę świętą, oczekiwali w napięciu Jego przyjścia. I wtedy uświadomili sobie, że On już tam jest - klęczący, zatopiony w modlitwie.
W Klub-„iku” spotykaliśmy się także na wieczorach poetyckich, na których czytaliśmy wiersze wielkich poetów, ale także wszyscy mogli zaprezentować swą amatorską twórczość. Były także wystawy prac lokalnych artystów.
Potem, gdy losy spółdzielczego klubu potoczyły się inaczej, pomagaliśmy wspólnie w organizacji Wieczorów Lisztowskich, które przeniosły się do pałacyku Starostwa na Leśnej. Stało się zwyczajem, że proponowaliśmy pianistom, by przed koncertem obejrzeli Trzebnicę i okolice (z Kocią Górą włącznie). Krysia wielokrotnie uczestniczyła w tych turystycznych spacerach. Zawsze z wielką serdecznością i życzliwością podejmowała naszych muzycznych gości w czasie tradycyjnych, wieczornych spotkań. Bardzo Jej zależało, aby artyści, często bywalcy największych scen świata, wywieźli jak najlepsze wrażenia z małej Trzebnicy. Mogłem się przekonać, nawet tu, w Poznaniu, że dobrze zapamiętali Jej serdeczność.
W ostatnich latach Krystyna bardzo czynnie włączyła się w działalność naszego towarzystwa regionalnego – TMZT. Zawsze bliska była Jej sprawa integracji osób, dla których Ziemia Trzebnicka stanowi „małą Ojczyznę”.
Krysia należała do nielicznej dziś (niestety) grupy osób wiecznie ciekawych świata i ciągle odkrywających jego uroki. Bardzo interesowała się filmem (szczególnie rosyjskim) i literaturą. Często, wprawdzie tylko telefonicznie, rozmawialiśmy o wrażeniach i odczuciach z przeczytanych książek, czy obejrzanych filmów. Wzajemnie informowaliśmy się o tym, co ważnego i ciekawego warto obejrzeć.
Co roku zapraszała mnie na moje ulubione czereśnie (nigdy jednak się nie udało), ciągle umawialiśmy się na wspólne, wspomnieniowe przejrzenie obszernych Kronik Klub – „iku” w Trzebnicy, albo… na zwiedzanie Poznania. To wszystko jeszcze do minionego piątku było możliwe, ale dziś…
Dziś, jutro i dokąd pamiętać będę mógł, pozostanie mi serdeczne wspomnienie o Tej, która na pierwsze imię miała Krystyna, a na drugie i następne: Dobroć, Życzliwość, Serdeczność, Bezinteresowność, Radość… Taka była, chociaż życie Jej w ostatnich latach nie było łatwe.
W Listach Horacego o ludziach tak wyjątkowych jak Ona, możemy przeczytać takie zdanie: Exstinctus amabitur idem. A nam, którzy na tej coraz bardziej szalonej planecie nadal trwamy, pozostaje mocna wiara w to, że kiedyś, w obszarach zupełnie przez nas dziś niepojętych, spełni się wspólnie to, czego tu dokonać się nie udało.
Poznań, 24 listopada 2020 roku
Wojtek Kowalski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie