
- Zawsze chciałam być gdzieś dalej, gdzieś wyżej - mówi Marzena Gradecka, z domu Fita. Już w przedszkolu przejawiała talenty organizacyjne. Dorastała w rodzinie, która nie była zamożna. Na utworzenie firmy wraz z mężem zarobili pracą własnymi rękoma. Ich pierwszym samochodem firmowym była wysłużona Nyska. Z Marzeną Gradecką, mieszkającą od urodzenia w Obornik Śl., przeprowadziliśmy rozmowę o jej kupieckich korzeniach, pierwszych zarobionych pieniądzach i początkach w prowadzeniu biznesu.
NOWa: Przeczytałem, że pochodzi Pani z jednej z najstarszych rodzin kupieckich w Polsce. Proszę coś o tym powiedzieć.
[middle1]Moja rodzina pochodzi z Kresów. Przodkowie mojej mamy ze strony ojca byli Ormianami, którzy są doskonałymi kupcami. Prawdopodobnie Ormianie założyli w XIII wieku naszą miejscowość - Jazłowiec. W XV w. powstała tu twierdza - zamek, jakich Kazimierz Wielki kazał na Podolu wybudować kilka w celu obrony przed Turkami i Tatarami. Moja rodzina mieszkała w Jazłowcu wiele set lat. Jestem w posiadaniu koncesji z 1916 r. pozwalającej mojej prababce na prowadzenie handlu mięsem. Po śmierci męża, najpierw sama przez wiele lat prowadziła duży sklep, a później wraz ze swoim synem, czyli moim dziadkiem. Sklep działał aż do repatriacji w 1945 r. Bogaty, znający siedem języków i podróżujący po świecie kupiec, poślubił szlachciankę z rodu Gozdawa z pobliskich Zaleszczyk. Babcia Józefa mnie wychowywała.
Z kolei prapradziadek od strony taty ponoć przybył z Tyrolu budować linię kolejową Kraków - Lwów. Zakochał się pod Lwowem i tam pozostał. Jego syn, mój pradziadek, też był kolejarzem i na początku dwudziestego wieku wraz z najstarszym synem wyjechali do Ameryki i budowali słynny most kolejowy na Niagarze. Niestety pradziadek tam umarł. Został pochowany 200 m od tego mostu. Babcia od strony taty pochodziła z Podhala. W wieku kilku lat z rodziną przeniosła się na Kresy. Jej ojciec i wszyscy bracia byli w Legionach Piłsudskiego. W ramach akcji przeprowadzanej na początku lat 20 - tych dostali za zasługi na wschodzie trochę morgów, sprzedali swoje góralskie włości i założyli wraz z innymi legionistami kolonię w powiecie Podhajce na Podolu. 17 września 1939 r. Ukraińcy spalili tę kolonię do ostatniego kamienia i wymordowali 40 osób. Akurat moim dziadkom udało się przeżyć. Schowali się w piwnicy w stodole. Zostali bez niczego, tylko w tym, co mieli na grzbiecie. Po pięciu miesiącach pierwszymi wagonami zostali wywiezieni jako element niebezpieczny na Syberię. Tam po dwóch miesiącach urodził się mój ojciec.
...
Spokojnie, ten tekst możesz przeczytać w całości. Dołącz do nas już teraz! Będziesz mógł czytać wszystkie teksty, bez ograniczeń. Sprawdź, co zyskasz.
Pozostało 90% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępTwoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie