Reklama

Jak zapobiec wycinaniu drzew?

Czy możemy powstrzymać zmianę klimatu wynikającą z nadmiernej emisji gazów cieplarnianych? Paulina Sanecka ze Stowarzyszenia Żywica przekonuje, że to możliwe. Stowarzyszenie podejmuje działania na rzecz ochrony drzew w przestrzeni miejskiej poprzez edukację, nadzory inwestycji oraz współpracę z projektantami i wykonawcami. Działa też na rzecz ochrony cennych przyrodniczo lasów i siedlisk przyrodniczych. Organizuje szkolenia, spacery przyrodnicze, wykłady i spotkania z ekspertami w celu przybliżenia tematyki ekologii i ochrony przyrody. Jego działalność obejmuje głównie teren Gminy Oborniki Śl.

Paulina Sanecka mieszka w Obornikach Śl. Z wykształcenia jest biologiem środowiskowym. Pracuje w Instytucie Drzewa jako koordynatorka projektów i edukatorka. Posiada uprawnienia certyfikowanego inspektora drzew i inspektora nadzoru dendrologicznego w procesie inwestycyjnym. Należy do Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego i Polskiego Towarzystwa Botanicznego. Z Pauliną Sanecką przeprowadziliśmy rozmowę na temat ochrony drzew i zarządzania zielenią na terenie Gminy Oborniki Śl. Jej zdaniem nie jest z tym najlepiej. W rozmowie z nami powiedziała, co należy robić, aby zieleni nie ubywało oraz jak sami możemy przyczynić się do zmniejszania emisji gazów cieplarnianych i tym samym zmniejszania skali zmiany klimatu.

 

NOWa: Co zadecydowało o powstaniu Stowarzyszenia Żywica?

Wszystko zaczęło się w 2019 roku, gdy w ramach remontu ulic Wrocławskiej, Dworcowej i Piłsudskiego w Obornikach Śl. zamierzano wyciąć drzewa. Jedna osoba zadzwoniła do drugiej informując o tym i w ten sposób zawiązała się akcja zmierzająca do zmiany decyzji, aby zapobiec wycince. W ten sposób powstała Żywica. Wcześniej praktycznie się nie znaliśmy, a staliśmy się od tamtego momentu grupą przyjaciół. Stworzenie stowarzyszenia było podyktowane kwestiami formalnymi. Musieliśmy się zorganizować, aby mieć osobowość prawną, być stroną w tym postępowaniu i mieć dostęp do dokumentacji. Potem okazało się, że jest dalsze zapotrzebowanie na naszą działalność, bowiem inwestycji w Obornikach, przy których ubywa drzew jest całe mnóstwo, z czego większość z nas nie zdaje sobie w ogóle sprawy.

Całe mnóstwo?

Drzewa są wycinane przy realizacji dużo mniejszych inwestycji, jak np. budowa chodnika, czy nawet wymiana fragmentu rury. Często takie prace wymagają użycia koparki i korzenie drzew są niszczone. Czyli to nie są sytuacje, że drzewa są wycinane, tylko uszkadzane, przez co w niedługim czasie obumierają. Czasami też są wycinane. Bywa tak, że projektanci inwestycji nie przyjeżdżają w ogóle w teren. Swój projekt rysują wirtualnie na mapie. Na niej są zaznaczone drzewa w postaci punktów, z czego nie wynika, jak duże jest to drzewo, jaki ma obwód i koronę, gdzie znajdują się korzenie. Dla niego każde drzewo to taki sam punkt. Projektując, rysuje jakąś linię, najlepiej prostą, bo taką zrealizować jest najtaniej, czyli bez omijania drzew. Potem rozpoczyna się inwestycja i okazuje się, że drzewa trzeba wyciąć, bo znajdują się w kolizji z zaprojektowanym chodnikiem lub drogą. W terenie jest to np. wiekowy dąb, albo piękna lipa, którą trzeba wyciąć, bo przecież nikt już na tym etapie nie będzie zmieniać projektu. Wiąże się to po pierwsze ze wzrostem kosztów inwestycji, bo wykonawca wyceniał swoją pracę do pierwotnego projektu, a po drugie, może się to wiązać ze zmianami w dokumentacji, np. nowymi pozwoleniami, uzgodnieniami, a to wydłuża inwestycję w czasie. Szybciej i taniej jest wyciąć drzewo.

Co na to wydziały ochrony środowiska?

To jest bolączka, która dotyczy całej Polski. Są wydziały w gminach, starostwach, zarządy zieleni miejskiej, które mają za zadanie m.in. opiekować się drzewami. Za inwestycje odpowiada zupełnie inny wydział. Problemem jest brak komunikacji pomiędzy wydziałami już na etapie planowania inwestycji, konsultowania jej przebiegu z osobami z wydziałów zieleni, które mogą coś doradzić.

Drugim aspektem są koszty. Wiadomym jest, że inwestycje trzeba zrealizować jak najtaniej. Ciągle tkwi błędne przekonanie, że realizacja inwestycji technologią przyjazną drzewom, albo z ominięciem drzewa, bardzo podniesie koszty. Nie do końca jest to prawdą. Okazuje się, że opieka nad uszkodzonym w trakcie inwestycji drzewem, które zaczyna zamierać, może w konsekwencji być droższa niż zastosowanie już na etapie realizacji inwestycji technologii przyjaznej drzewom, np. metod bezwykopowych przy kładzeniu rur. Najprościej rzecz ujmując, wygląda to tak, że wydziały inwestycji realizując swoje zadania niszczą drzewa, a opieka nad nimi i koszty z tym związane spadają na wydziały zieleni. Urzędnicy w dużych miastach, np. we Wrocławiu, już są tego świadomi i zaczęli do procedur przetargowych dołączać standardy lub inne wytyczne ochrony drzew w procesie inwestycyjnym, po to, żeby już na etapie projektowania chronić drzewa.

Jak to wygląda w Gminie Oborniki Śl.?

Wygląda to podobnie, jak w innych gminach. Znam osoby, które pracują w urzędzie miejskim i wiem, że im zależy na drzewach. Szkolą się, mają wiedzę na temat ochrony drzew, tylko nie mają mocy sprawczej, bowiem inwestycje w gminie są traktowane jako rzecz nadrzędna.

Czy z Burmistrzem Gminy Oborniki Śl. Arkadiuszem Poprawą rozmawialiście, aby wprowadzić takie standardy, jak te wprowadzone we Wrocławiu?

Z burmistrzem i pracownikami urzędu rozmawialiśmy niejednokrotnie. Przekazaliśmy standardy ochrony drzew do gminy w wersji drukowanej, zorganizowaliśmy także szkolenie, jak je wdrożyć i stosować. Wiem, że starają się. Bywa tak, że jesteśmy zapraszani podczas inwestycji, aby skonsultować jej realizację. Niestety najczęściej dzieje się to już na etapie wykonawstwa. Czyli o wiele za późno. Ciągle brakuje jasnych wytycznych, jak już na etapie planowania inwestycji ochronić drzewa i inną zieleń. Takie wytyczne powinny być umieszczone w przetargu i w umowach z podwykonawcami. To ułatwiłoby pracę wszystkim. Bo nie ukrywajmy, pojawienie się Żywicy na placu budowy w momencie, kiedy dochodzi do fizycznej realizacji budowy, dla nikogo nie jest komfortowe. Nam też wtedy trudno jest znaleźć rozwiązanie, które zadowoliłoby wszystkie strony.

Od początku Waszej działalności ile drzew udało się uratować?

Sporo. To, co pokazujemy w mediach społecznościowych, to jest niewielka część z tego, co robimy. To, czego nie przedstawiamy w mediach, to masa spotkań z wykonawcami, projektantami i inwestorami, aby pokazywać i doradzać, jak zachować drzewa i chronić je przed uszkodzeniami. Ostatnio zaczęliśmy się zajmować też lasami. Coraz więcej osób prosiło o interwencję w związku z wycinkami w lesie. Ludzie poszukują kontaktu z kimś, kto mógłby porozmawiać z leśnikami, chociaż nie ukrywajmy, czasami te wycinki są konieczne.

Jak przekonujecie do swoich racji?

Naszym celem nie jest przekonywanie. Zależy nam na tym, aby Oborniki były zielone, żeby były otoczone cennymi lasami o dużej wartości przyrodniczej. Sporo osób nas popiera, ale też jest sporo, które całkowicie z nami się nie zgadzają. Niemniej mam wrażenie, że jednak dużo osób nas wspiera. Są to zarówno osoby mieszkające w Obornikach od zawsze, które widzą, jak zmienia im się otoczenie, ale także osoby napływowe, które przeprowadzają się tutaj ze względu na zieleń znajdującą się na terenie miasta i okoliczne lasy.

A jak przekonujecie urzędników?

Zrobiliśmy dla nich szkolenie ochrony drzew w procesie inwestycyjnym, które tyło bezpłatne. Dostaliśmy grant na jego przeprowadzenie. Zaprosiliśmy specjalistów, którzy opracowali standardy ochrony drzew podczas przeprowadzania inwestycji. Słuchaczami byli zarówno urzędnicy, ale także projektanci i wykonawcy, którzy najczęściej z naszą gminą współpracują.

Dlaczego bez drzew będzie nam źle?

Na to wpływa wiele czynników, np. to dojrzałe drzewa pochłaniają bardzo dużo dwutlenku węgla. Średnio jedno drzewo pochłania go 400 kg rocznie. Robi to w procesie fotosyntezy. Sekwestracja węgla przez drzewa wpływa na zmniejszenie jego emisji do atmosfery.

Czyli większa ilość drzew mogłaby zapobiec zmianie klimatu?

Niestety nie jest to takie proste. Drzewa najefektywniej pochłaniają dwutlenek węgla, gdy są w procesie wzrostu w fazach młodości i dojrzałości. Gdy są małą siewką lub sędziwym, pochłanianie jest mniejsze. Jednak martwe drewno to nadal rezerwuar węgla. Aby ograniczyć emisję po pierwsze musimy ograniczyć zużycie paliw kopalnych, które są głównym emitentem dwutlenku węgla i ograniczyć wylesianie. Samo zalesianie jest dobrym narzędziem do walki ze zmianami klimatu, ale bez ograniczenia emisji może nie być skuteczne. Warto zauważyć, że drzewa oprócz tego, że wpływają na klimat globalny, wpływają także na klimat lokalny. Wydzielają dużo pary wodnej. Dziennie duże drzewo odparowuje nawet od 200 do 400 litrów wody, przez co ochładzają powietrze. W lecie mogą zmniejszyć temperaturę o 11 stopni. Można powiedzieć, że to są wielkie klimatyzatory. Darmowe, działające na energię słoneczną.

Są miasta, w których jest bardzo mało drzew i ludzie jakoś tam żyją.

Żyją, ale chorują częściej. Nie tylko somatycznie, ale również np. mają obniżone samopoczucie. Jest udowodnione, że obecność drzew w mieście wpływa na nasz komfort fizyczny i psychiczny. Zasada opracowana przez Cecila Konijnendijka, która nazywa się 3 - 30 - 300, mówi o tym, że każdy mieszkaniec miasta powinien widzieć ze swojego okna przynajmniej 3 drzewa. W okolicy, sąsiedztwie na minimum 30% powierzchni powinny rosnąć drzewa, a od domu do najbliższego skweru lub parku nie możemy mieć dalej niż 300 metrów. Zrealizowanie tej zasady pozwala zniwelować negatywne skutki życia w mieście. Dąży do tego wiele miast w Europie Zachodniej. Gdy jesteśmy otoczeni zielenią, wtedy czujemy się lepiej.

Jakie korzyści dają jeszcze drzewa?

Produkują tlen. Jedno drzewo średnio w ciągu roku wytwarza 120 kg tlenu. Człowiek potrzebuje około 170 kg. W procesie fotosyntezy drzewa pobierają wodę i dwutlenek węgla, robią sobie z tego cukier, którym się odżywiają, a tlen zostaje wydalony do atmosfery. Drzewa oczyszczają także powietrze.

Gdy spojrzy się na Oborniki ze Wzgórza Holteia, to widać bardzo dużo drzew. Jest więc chyba nieźle pod względem ich ilości.

Tak, mamy stosunkowo dużo drzew, co nas trochę przyzwyczaiło do ich widoku, ale zaczynają one coraz częściej znikać. Problemem w Obornikach są inwestycje robione, mam wrażenie, bez wystarczającej dbałości o drzewa. Drugim problemem jest to, że dużo drzew rosnących na terenie miasta zostało posadzonych 70 lub nawet 100 lat temu. Te drzewa już zaczynają zamierać.

70 lub 100 lat to nie jest wiek, w którym powinny zamierać.

Tak, dla drzewa rosnącego w naturalnych warunkach to może nie być dużo. Jednak mówimy o drzewach rosnących w mieście, które muszą codziennie walczyć o przetrwanie. Dla takiej lipy, która rośnie w mieście przy drodze, która została obłożona płytami chodnikowymi, od 30 lat jest notorycznie cięta, nie ma dostępu do wody, gleba jest uboga lub nawet jałowa, a na dodatek co roku zimą sypie się pod nią kilogramy soli, przeżycie 100 lat to jest sukces. Nikt takiej lipy nie pielęgnuje. Tu warto zauważyć, że cięcie drzew to nigdy nie jest pielęgnacja. Żadne, podkreślam żadne drzewo nie wymaga cięć, nawet nasze drzewa owocowe. Cięcie to kaleczenie drzewa, to robienie ran, na zabliźnienie których drzewo musi wydatkować dodatkową energię. Co więcej, niektóre gatunki drzew nie radzą sobie z dużymi ranami, przez co łatwo może wniknąć patogen lub zasiedli je grzyb i rozpoczyna się proces rozkładu. Cięcia drzew ludzie wykonują tylko i wyłącznie dla siebie, dla poczucia własnego bezpieczeństwa lub w przypadku drzew owocowych, aby stymulować produkcję owoców. Pielęgnacją drzew nazwiemy na przykład podlewanie lub mulczowanie, poprawianie warunków siedliskowych. Jeśli już zachodzi konieczność cięcia drzewa, to warto powierzyć do zadanie osobie kompetentnej, która jest prawdziwym arborystą, ma sprzęt i kwalifikacje i wie, jak zrobić taki zabieg, aby jak najmniej zaszkodzić drzewu. To nie może być firma „no name”, która ma kwalifikacje drwala, potrafi obsługiwać pilarkę, ma podnośnik i mówi, że od 30 lat tnie drzewa. Tak, może tnie, ale może 30 lat robić to źle i w konsekwencji niszczyć drzewa. Bez znajomości biologii drzew i ich biomechaniki może narobić więcej szkód niż pożytku. W Obornikach nie widziałam jeszcze drzewa, które byłoby pielęgnowane, czyli nie cięte, a np. poprawiono mu warunki siedliskowe. Raz tylko na naszą prośbę przy ul. Wyszyńskiego pod jednym z dębów gmina postawiła barierki, aby nie parkowały pod nim samochody. Parkowanie aut pod drzewami to też niestety bolączka. Z jednej strony kierowcy nie chcą drzew, a drugiej jak na parkingu rośnie jedno drzewo, to wszyscy zabijają się właśnie o to miejsce.

Pielęgnacja drzew nie jest wykonywana ze względu na jej koszt?

Jak się popatrzy na budżety gmin, to w nich praktycznie nie ma pieniędzy na pielęgnację drzew, ale to nie jedyny problem. Inny jest taki, że w wydziałach ochrony środowiska urzędnicy mają bardzo dużo obowiązków. Muszą się zajmować drzewami, interwencjami, bezdomnymi psami, śmieciami. Myślę, że 90% budżetu, którym dysponują, przeznaczane jest na gospodarkę odpadami. Według mnie, aby w gminie drzewostan mógł być dobrze zarządzany, powinna być osoba specjalnie oddelegowana do tego zadania, która tylko tym by się zajmowała. Zarówno oceną kondycji drzew, ich stanu zdrowotnego, ale także zajmowałaby się nasadzeniami, które mają bardzo małą udatność. Bardzo dużo nowych nasadzeń nie dożywa nawet pięciu lat. Na ul. Orkana w Obornikach, przy żłobku, każde z posadzonych drzew przecięte jest żyłką kosy spalinowej.

Widziałem, że zostały założone na nie osłony.

Tak, to było nasze działanie. Nie chcieliśmy, aby kolejny rok drzewa te zostały okaleczone, bo mogłyby tego nie przeżyć. Koszenie trawy to następna sprawa. Kaleczenie żyłkami kosiarek powoduje ranę, która może powodować martwicę tkanek i w konsekwencji nawet jak drzewo dożyje okresu dojrzałości, to może mieć osłabioną statykę. Może kiedyś po prostu się wyłamać.

Czy są jeszcze jakieś inne problemy związane z zarządzaniem drzewostanem?

Drzewa, jak już wcześniej wspomniałam, w mieście mają często słaby dostęp do wody, bo dookoła są obetonowane. Rosną na ubogiej, wyjałowionej glebie, bo praktycznie nie ma w niej mikroorganizmów, które by tę glebę wzbogacały. Gleba powstaje setki lat. W mieście ciągle coś się rozkopuje, buduje. Gleby antropogeniczne to często bardzo niesprzyjające drzewom siedliska. Drzewa przy ulicach praktycznie sadzone są w piachu, gruzie lub glinie. Na terenie miasta w wielu miejscach pod drzewami kładziona jest nadal agrowłóknina. Kiedyś była na nią moda. Kładło się ją w ogródkach, parkach, zieleńcach, aby zapobiec rośnięciu chwastów. Jak się ją podniesie, to pod nią jest zbita masa ziemi, gdzie nie ma życia biologicznego, bo uwaga, po kilku latach agrowłóknina nie przepuszcza wody i powietrza, staje się ona nieprzepuszczalna i tworzą się pod nią warunki beztlenowe. Ostatnio, co mnie bardzo cieszy, ściągnięta została ze skwerów przy rondzie. Zabrane zostały też kamienie, które były tam wysypane. Na nie też była moda. Białe kamyczki i agrowłóknina.

Czy takie kamienie w powodują jakieś negatywne konsekwencje?

Kamienie takie nagrzewają się podczas upałów podobnie jak beton, więc podwyższają temperaturę powietrza. Kładzione są często dlatego, że o taki skwer łatwiej jest zadbać. Nie trzeba kosić trawy. Trawa też pochłania dwutlenek węgla, więc trawniki też mają wpływ na hamowanie zmiany klimatu. Można powiedzieć, że poniekąd wszystkie rośliny wpływają pozytywnie na klimat w mieście. Wszystkie też wydzielają parę wodną, wpływają więc na ochładzanie powietrza, sprawiając tym samym, że mikroklimat w mieście staje się łagodniejszy. Znaczącym elementem zieleni miejskiej są krzewy, których obecnie także w Obornikach jest coraz mniej. Dzikie krzewy, takie jak tarnina, czy głóg, to rezerwuar pokarmu i schronienie dla wielu zwierząt. Niestety wielu osobom takie zakrzewienia źle się kojarzą, są nieestetyczne, a czasem wręcz budzą lęk, że w środku na pewno ktoś się ukrywa, grasują niebezpieczne zwierzęta. Dlatego często takie dzikie miejsca są karczowane, a w ich miejsce sadzi się hortensje bukietowe lub inne ozdobne rośliny, najlepiej w betonowych donicach. Glebę wykłada się ozdobnym kamieniem i od razu w ocenie mieszkańców robi się bezpieczniej. Czy to jest estetyczne? Kwestia gustu. Czy to jest wartościowe przyrodniczo? Na pewno nie.

Podobnie stało się w przypadku inwestycji przy parkingu, pomiędzy ulicą Orkana, a kinem. Jest tam dużo kamienia, a mało zieleni. W upalne dni takie wybetonowane miejsca są jak rozgrzana patelnia. Już we wrześniu tego roku było tam tak gorąco, że nikt tam nie mógł wysiedzieć na ławkach. W tej chwili nie ma tam cienia. Są nasadzenia młodych drzew, które bez odpowiedniej opieki i zapewnienia odpowiednich warunków siedliskowych nie przeżyją. Rośnie tam wierzba, która jest mocno narażona na obumarcie.

Czy da się połączyć naturalną zieleń z potrzebą, aby zieleń była w formie uporządkowanej, uformowanej przez człowieka?

Da się. Na przykład poprzez wyznaczenie części w parkach, która będzie uporządkowana, wypielęgnowana i części o charakterze naturalnym, w której nie będziemy kosić trawy, nie będziemy grabić liści i gdzie pozwolimy, aby rosły sobie dzikie krzewy, które będą schronieniem dla ptaków lub jeży.

Z Twojej perspektywy, z informacji, które do Ciebie dochodzą, jak ludzie oceniają Wasze działania?

Dochodzą do nas różne sygnały. Choć w większości są one dla nas pozytywne. Najczęściej widzimy to na naszych mediach społecznościowych.

Co ludzie piszą?

Różnie. Jedni kibicują nam, wspierają i chcą, żebyśmy dalej działali. Inni mówią, że jesteśmy ekooszołomami.

A jesteście?

Nie, nie jesteśmy. Ekooszołomem można nazwać osobę, która bezmyślnie i bez argumentów merytorycznych walczy o przyrodę. Żywica to osoby kompetentne, które na co dzień zajmują się zawodowo sprawami związanymi z naszą działalnością. Mamy osoby, które na co dzień zajmują się inwestycjami, są np. kierownikami budów, jest architekt krajobrazu, geodeta, marketingowiec. Ja jestem z wykształcenia biologiem środowiskowym. Warto nadmienić, że my nie walczymy o każde drzewo. Podchodzimy do ich ochrony racjonalnie. Jeśli widzimy, że drzewo zagraża ludziom, bez najmniejszego oporu godzimy się je wyciąć. Ale nie zgadzamy się na wycinki drzew, kiedy argumentem jest kolizja z inwestycją, albo jeśli drzewo nie miało wykonanej fachowej oceny, a zostało przeznaczone do wycinki. Decyzja o wycince nie może być podyktowana strachem przed drzewem. Dziupla w drzewie, sucha gałąź czy jemioła, to nie jest argument za wycinką drzewa. Każde drzewo trzeba rozpatrywać indywidualnie. Najlepiej, aby osoba kompetentna oceniła stan drzewa.

Prowokacyjnie zapytam. Czy używanie paliw kopalnych, emisja dwutlenku węgla, ma rzeczywiście wpływ na zmianę klimatu? Są ludzie, którzy twierdzą, że nie ma wpływu.

To jest fakt. Powstało mnóstwo publikacji na temat zmiany klimatu. Każdy argument mówiący o braku powiązania zmiany klimatu ze spalaniem paliw można łatwo obalić. To się dzieje na naszych oczach. Sami odczuwamy tego skutki. Jednym z nich jest cofanie się granicy występowania niektórych rodzimych gatunków drzew. Na przykład świerk wycofuje się z naszego kraju. Szacuje się, że zniknie w Polsce w ciągu 40 lat. Powodem jest to, że jest u nas coraz cieplej i coraz bardziej sucho. Podobnie jest z brzozami. Zaczynają zamierać. Przez zmiany klimatu zaczynają u nas występować patogeny drzew, dla których wcześniej było tu za zimno. Nasze rodzime gatunki z niektórymi sobie nie radzą.  

Po co dbać o drzewa, skoro i tak niedługo uschną?

Część z naszych rodzimych gatunków radzi sobie z nowymi warunkami, np. klon polny. Ale przychodzą też nowe, które nie zawsze są pożądane, czyli gatunki inwazyjne, np. bożodrzew gruczołowaty, który panoszy się we Wrocławiu. Można go znaleźć rosnącego w rynnie lub pomiędzy płytkami chodnikowymi. W Obornikach też już się pojawił. Jest inwazyjny, więc należy go zwalczać. Został sprowadzony jako roślina ozdobna i przeniósł się do środowiska zewnętrznego. I tu pojawia się pytanie, czy jeśli w warunkach miejskich nasze rodzime gatunki nie dają sobie rady, a taki bożodrzew jest ekspansywny, to może należy się z tym pogodzić i pozwolić mu bytować w miastach? Bo w mieście każde drzewo, niezależnie od gatunku jest na wagę złota. Jednak gatunki inwazyjne poprzez swoją ekspansywność powodują wypieranie naszych rodzimych drzew. Zabierają im miejsce i toczą nierówną walkę o światło czy przestrzeń. W naszym klimacie drzewa rosną dość wolno w porównaniu z takim bożodrzewem, który rośnie szybko i nasze gatunki często z nim przegrywają. Ich ekspansja powoduje zubożenie różnorodności.

Jak Twoim zdaniem samemu można wpływać na hamowanie zmiany klimatu?

To chyba każdy z nas już wie. Chociażby zużywając mniej energii w domu, oszczędzając ją np. na oświetleniu i ogrzewaniu. Można też mniej używać samochodu. Chodzić, zamiast jeździć nim do najbliższego sklepu, co dodatkowo wyjdzie nam na zdrowie. Zmiana nawyków żywieniowych też nie jest bez wpływu. Zwierzęta hodowane w celu uboju emitują ogromne ilości metanu, który jest gazem cieplarnianym. Większość upraw na polach nie jest przeznaczona bezpośrednio do wykarmienia ludzi, ale zwierząt hodowlanych. Pod uprawy na paszę wycinane są lasy Amazonii, co dodatkowo przyczynia się do powstawania efektu cieplarnianego. Możemy zmniejszyć bardzo duży konsumpcjonizm. Im więcej rzeczy wokół siebie gromadzimy, tym więcej energii potrzebnej jest na ich wytworzenie, potem utylizację, tym więcej zanieczyszczane jest środowisko. Ludzie masowo robią zakupy na święta. Dzieciom one kojarzą się już tylko z prezentami. Marnujemy mnóstwo jedzenia. Kupujemy w promocji dużo szynki, która jest tania, nie zjadamy jej i trafia do śmieci. Nie szanujemy jedzenia, ziemi, którą się uprawia, nie szanujemy lasów, powietrza, którym oddychamy. Najważniejsze jest, żebyśmy się najedli, nażarli wręcz i żebyśmy mieli wygodnie. Miarą dobrostanu jest nie to, czy żyjemy zdrowo, w czystym środowisku, ale to, ile rzeczy posiadamy. To, że w Afryce ktoś nie ma wody przez zmianę klimatu, tym się nie przejmujemy. Podobnie z wojną, która jest daleko, ale gdy jest blisko, np. na Ukrainie, to już zaczynamy się przejmować. Zaczniemy zmianą klimatu przejmować się dopiero wtedy, gdy zabraknie nam wody w kranie. Musimy chyba dopiero na własnej skórze odczuć negatywne skutki zmiany klimatu, aby samemu coś robić, żeby tę zmianę powstrzymać. Tylko coraz częściej wydaje mi się, że jednak jest już za późno.

Chciałem zapytać się jeszcze, jakie Stowarzyszenie Żywica ma plany. Tylko jak tu mówić o dążeniu do zmiany, gdy powiedziałaś o tak istotnych sprawach w tak pesymistycznym tonie.

Chcielibyśmy, żyć w miejscu które jest zielone, które będzie wpływało pozytywnie na nasze zdrowie i na naszą psychikę. Żeby nasze dzieci miały kontakt z naturą. Chcemy mieć poczucie, że mieszkając np. w Obornikach, możemy być otoczeni zielenią. Że będziemy miastem, które przeskoczy etap betonozy i zacznie zauważać, jakie są trendy w innych miastach w Europie. Dotacje Unii Europejskiej zrobiły w Polsce tyle dobrego, co złego. Źle planowane inwestycje, rewitalizacje miast, budowy dróg, ścieżek rowerowych, spowodowały masowe wycinki drzew w miastach. Nie zrozum mnie źle, rozwój miast i modernizacja dróg to potrzebne inwestycje, ale róbmy to z głową. Decyzję o wycince 100 drzew w mieście bardzo łatwo jest podjąć. Łatwo też przekonać społeczeństwo do tego, bo przecież rozwój jest ważny. Ale naprawdę można inaczej, można mądrze i z poszanowaniem przyrody. Wyciętego, dużego 200-letniego dębu nie jesteśmy w stanie zastąpić sadzonkami. Coraz częściej zdajemy sobie sprawę, co wartościowego robi dla nas zieleń. Tę wartość możemy bez problemu przeliczyć na realne i niemałe pieniądze. To, jak jedno drzewo dla nas pracuje, ile wytwarza tlenu, ile sekwestruje dwutlenku węgla, jak oczyszcza powietrze, jak obniża temperaturę - to wszystko można przeliczyć na pieniądze. A drzewo robi to za darmo! Co do naszych planów, to będziemy robić to, czym się zajmujemy cały czas, czyli ochroną przyrody w przestrzeni miejskiej. Na pewno będziemy więcej się zajmować lasami, aby nie wycinać na terenie naszego nadleśnictwa cennych drzewostanów.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    +++++++++ - niezalogowany 2023-12-30 10:06:54

    Czyńcie sobie ziemię poddaną i pokłony bogu za te dary kler żąda .

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    SID - niezalogowany 2024-01-02 07:02:27

    W Trzebnicy przy Oleśnickiej, przy nowej hali sportowej wycięto cały rząd drzew pomiędzy budynkiem (parkingiem przy budynku) a ul. Oleśnicką, nie zasadzając na ich miejsce żadnego nowego drzewa. :(

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Obcy - niezalogowany 2024-01-03 17:22:40

    Rozmowa na temat znaczenia drzew jest potrzebna i dobrze że Żywica się tym zajmuje. Nie jest natomiast dobrze kiedy zaczyna „uderzać” w ton zmian klimatycznych i wpływu na nie metanu od krów. Mówiąc krótko: zmiany klimatyczne są naturalnym procesem i nie należy ich WYŁĄCZNIE wiązać z działalnością ludzi.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do