
Radni opozycyjni mają dość tego chaosu i dlatego złożyli wniosek o sesję nadzwyczajną oraz przygotowali projekt odpowiedniej uchwały. Tymczasem zaraz po rozpoczęciu obrad Mateusz Stanisz oznajmił, że jego zdaniem projekt ma błędy formalne. Oczywiście nie powiedział jakie, tylko zarządził przerwę i niemal... "uciekł z sali obrad".
Okazuje się, że Stanisz sam złamał statut gminy, na który tak często się powołuje. Otóż w art. 46 statutu czytamy, że owszem przewodniczący może zarządzić przerwę, ale musi podać czas jej trwania czyli kiedy obrady zostaną wznowione. Tymczasem Mateusz Stanisz, przerwę ogłosił, ale nie powiedział na jak długo. Dodał tylko, że powiadomi radnych o terminie wznowienia obrad. Powodem przerwy ma być rzekome zaopiniowanie projektu uchwały przez radcę prawnego. I tu znów wracamy do statutu. Okazuje się, że taka opinia jest wymagana, ale tylko w stosunku do uchwał przygotowanych przez burmistrza. Nie ma mowy o projektach przygotowywanych przez radnych.
Jakby tego było mało Stanisz sam ogłasza i wyrokuje, który projekt uchwały podda pod głosowanie i który jego zdaniem ma wadę prawną. To może wskazywać, że przewodniczący rady przekroczył swoje uprawnienia, bo zgodnie z ustawą, ma on jedynie prowadzić obrady, a nie opiniować projekty uchwał czy decydować, które projekty są dobre, a które złe. Od głosowania jest Rada, a od stwierdzenia zgodności z prawem Nadzór Prawny Wojewody.
Takie zachowanie przewodniczącego mogą oznaczać dla niego kolejne kłopoty. Przypomnijmy, że Prokuratura w Oleśnicy prowadzi już jedno postępowanie, w którym bada, czy przewodniczący Mateusz Stanisz złamał prawo. Chodzi o zwołanie sesji "w sposób tajny" oraz przekraczanie swoich uprawnień podczas prowadzenia obrad itp. Postępowanie jest w toku. Czy to co się stało na dzisiejszej sesji będzie podstawą do kolejnego zawiadomienia organów ścigania?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie