Kiedy rozwijał swoje muzeum, wszyscy gratulowali, poklepywali po plecach. Lokalni włodarze chwalili, że taki społecznik, że tak wspaniale promuje polską kulturę, gminę, powiat... Kiedy przyszły kłopoty został sam. Marian Kowalski musiał zlikwidować jedną z sal muzeum bo sąsiadowi przeszkadzał daszek z poliestru. Część eksponatów udało się przenieść i uratować. Część uległa zniszczeniu. Bezpowrotnie. O sąsiedzkiej wojnie, której ofiarą padło Muzeum w Marcinowie przeczytacie w jutrzejszym wydaniu NOWej.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
I. Krasicki się kłania,,,,,"wśród serdzecznych przyjaciół - psy zająca zjadły".