
Zmiany klimatu wymuszają zmiany technologii pozyskiwania energii na takie, które nie powodują emisji gazów cieplarnianych. Czy da się je pogodzić z budżetem domowym? Aby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzeliśmy się kilku rozwiązaniom stosowanym przez Artura, mieszkańca Obornik Śl. Stworzył on swego rodzaju ekosystem, gdzie np. instalacja fotowoltaiczna jest źródłem prądu dla jego samochodów, hulajnogi, rowerów elektrycznych i pompy ciepła.
Swoją przygodę z rozwiązaniami ekologicznymi rozpoczął od kupienia używanego samochodu elektrycznego.
- Żona długo nalegała, żeby go kupić. Z jej punktu widzenia najważniejszy był aspekt ekologiczny – wyjaśnia Artur.
Renault Kangoo znalazł trzy lata temu na serwisie ogłoszeniowym otomoto. Sprzedawała go firma, która sprowadziła z Francji dwa tysiące samochodów kupionych od poczty, bo ta wymieniała swoje auta na nowe. Jego renówka miała wtedy siedem lat. Zapłacił za nią 24 tys. zł. Jak się okazuje, ceny używanych samochodów elektrycznych z tego rocznika są zaskakująco niskie. Właściwie nie różnią się od ich spalinowych odpowiedników.
Bateria była sprawna i odświeżona, jak deklarował sprzedawca. Artur zwraca jednak uwagę, że niekiedy bateria jest dzierżawiona od producenta i przy odsprzedaży samochodu bez sprzedaży baterii, jej działanie może zostać zablokowane. O to, aby miał również prawo własności do baterii, zadbała firma, od której kupił samochód.
Przez trzy lata eksploatacji jego zasięg praktycznie nie spadł. Przy czym trochę mniejszy jest w zimie. Przez ten czas samochód nie psuł się. Wyjątkiem jest uszkodzenie kilku cel w baterii. Jak mówi, są firmy, które je wymieniają i robią to w rozsądnej cenie. Artur nie zdecydował się jednak na taką naprawę, bo moc samochodu jest nadal wystarczająca.
W tym samym czasie kupił nową Skodę Superb, hybrydę plug-in, czyli z możliwością ładowania prądem z gniazdka. Co ciekawe kosztowała podobnie jak jej odpowiedniczka bez silnika elektrycznego i baterii, z tym samym silnikiem spalinowym i wyposażeniem.
Początkowo on i żona dojeżdżali tymi samochodami do pracy do Wrocławia, używając tylko napędu elektrycznego (w obydwie strony). Teraz on pracuje z domu, żona jeździ Skodą, a Kangoo dojeżdżają do szkoły we Wrocławiu dwie ich córki. Renówka ma zasięg 70 km, a Skoda na baterii 50 km, więc wystarcza, aby dojechać do Wrocławia i wrócić.
- Na przejazdy wydajemy miesięcznie o tysiąc złotych mniej w porównaniu do wydatków na paliwo, gdy jeździliśmy tylko samochodami spalinowymi. Przez te trzy lata zwrócił się koszt zakupu renówki. Każdym z tych samochodów przejechaliśmy w tym czasie 70 tys. km. Na początku najważniejsza była dla nas ekologia. Wiedzieliśmy z szacunków, że jazda na prądzie będzie też opłacalna. Jednak dopiero w trakcie eksploatacji tych samochodów, już na własnym przykładzie, mogliśmy doświadczyć, że rzeczywiście jest to znacznie tańsza jazda - mówi z zadowoleniem Artur.
- Trzy lata temu jazda samochodem elektrycznym była sześciokrotnie tańsza niż samochodem spalinowym. Pamiętam, gdy tankowałem ropę za niecałe 3 zł. Teraz paliwo jest droższe. Prąd też zdrożał, ale więcej. Dlatego jazda elektrykiem jest nie sześcio, a trzykrotnie tańsza - dodaje, przedstawiając bieżącą kalkulację.
Ładowarki nie są drogie. Można je kupić już za 500 zł. Są też pewne oszczędności na materiałach eksploatacyjnych. W samochodzie elektrycznym nie trzeba wymieniać oleju w silniku, filtrów oleju i powietrza, paska rozrządu, a ze względu na hamowanie w obydwu samochodach silnikiem elektrycznym, podczas czego ładowane są baterie, znacznie rzadziej wymienia się klocki i tarcze hamulcowe.
W Polsce jak na razie samochody elektryczne sprawdzają się na dystansach umożliwiających jazdę na jednym ładowaniu baterii wykonywanym w domu. Mało jest bowiem stacji, na których możemy to zrobić. Jeśli już jakąś sobie upatrzymy, planując ładowanie na niej, po przyjeździe na miejsce może się okazać, że jest zajęta.
- Pod tym względem jesteśmy daleko w tyle za wieloma krajami. Na Zachodzie na każdej ulicy jest kilka ładowarek. W Obornikach nie ma żadnej. Najbliższa jest chyba w Brzeźnie - mówi Artur. - Kiedyś pojechałem do Leszna. Gdy podjechałem do ładowarki okazało się, że nie ma przy niej kabla, a nie miałem ze sobą swojego. Wszędzie, gdzie jeździłem widziałem, że przy ładowarkach były kable. Nie pomyślałem więc, że może zdarzyć się sytuacja, że go nie będzie. Musiałem przedzwonić do żony, aby nadała na stacji w Obornikach kabel jako przesyłkę konduktorską pociągiem InterCity. W ten sposób dowiedziałem się, że są też ładowarki bez kabla, jedynie z gniazdem, żeby go podłączyć - opowiada o swoich doświadczeniach.
Do jazdy elektrykiem na dłuższych dystansach nie zachęca też cena prądu z ładowarek. Zaczyna się od dwóch złotych, co zrównuje koszt jazdy elektrykiem z jazdą samochodem spalinowym. W praktyce to oznacza, że jazda elektrykiem jest tańsza tylko wtedy, gdy ładujemy jego baterię w domu.
Oprócz ekologii i oszczędności jest jeszcze jeden aspekt przemawiający za samochodami elektrycznymi.
- Gdy pierwszy raz jechałem Skodą na silniku elektrycznym, skończyło się zasilanie elektryczne i włączył się silnik spalinowy, pierwszy raz zdałem sobie sprawę, jak hałas i wibracje w samochodzie spalinowym obniżają komfort jazdy. Jeżdżąc „na prądzie” jestem mniej zmęczony, choć różnica byłaby zapewne większa przy dłuższej, kilkugodzinnej podróży - zwraca uwagę Artur.
Rzeczywiście. Mieliśmy okazję przejechania się z nim samochodem elektrycznym po ulicach Obornik Śl. Choć było to Renault Kangoo, to wydawało się, że jedziemy Mercedesem. To za sprawą ciszy panującej w środku. Porównanie jest adekwatne, ponieważ samochody klasy premium są lepiej wyciszone. Eksperci samochodowi mówią, że producenci oszczędzają na materiałach wygłuszeniowych w samochodach popularnych, najczęściej spotykanych na drogach. Samochód elektryczny pod tym względem będzie zawsze lepszy.
- Jest większa frajda z jazdy samochodem elektrycznym. Lepiej przyspiesza, bowiem duży, cały moment obrotowy jest dostępny przy każdej prędkości, od samego startu. Gdy za dwa lata trzecie moje dziecko będzie jeździć do szkoły do Wrocławia, kupię chyba drugi używany samochód elektryczny - mówi Artur.
Do jazdy po Obornikach często używa hulajnogi elektrycznej. Nie musi wyprowadzać samochodu z garażu, otwierać i zamykać bramy. Hulajnoga zawsze stoi przy drzwiach. Wychodzi, bierze ją i jedzie, a to również ekologiczny środek transportu. Rowery ma, a jakże, też elektryczne. Poza jazdą rekreacyjną, roweru używa również do dojazdów do pracy we Wrocławiu wiosną i latem. Poza poprawą kondycji wpłynęło to pozytywnie na jego kręgosłup, który mu dokuczał.
Codzienne ładowanie dwóch samochodów znacznie zwiększyło zapotrzebowanie jego gospodarstwa domowego na prąd. Dlatego zaraz po kupieniu samochodu elektrycznego i spalinowego z możliwością ładowania prądem, zamontował instalację fotowoltaiczną o mocy 10 kW. Co prawda ładuje samochody przez noc, czyli w czasie, gdy instalacja fotowoltaiczna nie generuje prądu, ale pobiera go z sieci w ramach wymiany, którą standardowo oferował Tauron, gdy podpisywał z nim umowę (ilość prądu, którą wyśle do sieci, może z niej pobrać do roku czasu z potrąceniem 20%). Obecnie klientów Tauronu obowiązują mniej korzystne reguły.
Według Artura warto dobrze się zastanowić, ile zamontować paneli fotowoltaicznych.
- Więcej nie zawsze znaczy lepiej. Za więcej wytworzonego prądu w stosunku do własnych potrzeb Tauron nie zapłaci, a większa instalacja fotowoltaiczna jest droższa. Dlatego ważne jest wyliczenie jej optymalnej wielkości. To nie jest łatwe, ponieważ wymaga zaplanowania zużycia prądu na wiele lat do przodu. Ponadto jest wiele różnych niuansów wpływających na rozliczenie z Tauronem.
Artur postanowił, że swoje panele zainstaluje na garażu.
- Nie chciałem, żeby szpeciły dach - mówi. Ponadto zasłyszał opinię, że w razie pożaru miejscowa straż ich nie gasi i trzeba czekać, aż przyjedzie jednostka ratownictwa chemicznego z Brzegu Dolnego. Okazuje się to być plotką.
- Nie mieliśmy jeszcze w naszym powiecie pożaru paneli fotowoltaicznych. Zdarzyły się tylko dwa pożary falowników wchodzących w skład instalacji fotowoltaicznych. Do gaszenia paneli przeznaczona jest piana, którą dysponujemy. Nie ma więc potrzeby wzywania jednostki ratownictwa chemicznego z Brzegu Dolnego. Gdyby to był duży pożar, np. farmy fotowoltaicznej, wtedy do pomocy wezwalibyśmy jednostkę z Wrocławia - powiedział nam Rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Trzebnicy Dariusz Zajączkowski.
Gdy trzy lata temu zakładał instalację fotowoltaiczną, zwrot jej kosztu w odniesieniu do warunków finansowych wtedy istniejących, następował po siedmiu, ośmiu latach. Od niedawna te warunki zmieniły się na mniej korzystne. Czas zwrotu kosztu instalacji zakładanych od tego momentu wydłużył się.
Firma, która jemu zakładała instalację, wyceniła wykonanie wykopu na kabel o głębokości 70 cm i długości kilkudziesięciu metrów na 8 tys. zł.
- Postanowiłem wykopać ten rów sam z pomocą dzieci. Kopaliśmy przez kilka dni przez godzinę do dwóch dziennie - mówi, nie kryjąc zadowolenia ze swojej oszczędności. Niedawno zakończył instalowanie kolejnych paneli fotowoltaicznych, które podłączył do instalacji założonej trzy lata temu, dzięki czemu podwoił jej moc do 20 kW.
- Firma wyceniła mi wykonanie instalacji na 50 tys. zł za 10 kW. Gdy usłyszałem, że w cenie jest wykonanie wykopu i dwa falowniki gratis, stwierdziłem, że pewnie mają duży narzut. Zrobiłem więc rozeznanie, ile kosztują panele fotowoltaiczne i falowniki. Okazało się, że około 20 tys. zł. Mając doświadczenie z montażu pierwszej instalacji, z rozmów z pracownikami firm, które robiły mi wycenę, doszedłem do wniosku, że montaż jest prosty i mogę sam go wykonać. Najbardziej znaczącą informację uzyskałem od jednego z tych pracowników. Powiedział, że przy orientacji na południe nie trzeba ustawiać paneli pod katem 45 stopni. Wystarczy kąt 10 stopni, aby miały praktycznie pełną sprawność zamiany światła na prąd. Nawet położenie na płask, bez pochylenia, daje dobrą sprawność generowania prądu.
Kupił panele, sam je zainstalował i podpiął do instalacji, którą ma od trzech lat. Docelowo ma to być oddzielna instalacja przypisana do domu otrzymanym w spadku po mamie, który znajduje się na jego posesji. Dzięki temu, że zrobił ją własnym sumptem, dotacja pokryje w całości poniesiony przez niego koszt jej wykonania. W związku z tym energię elektryczną wytwarzaną przez te dodatkowe panele będzie miał za darmo. Większa ilość energii elektrycznej jest mu potrzebna m.in. do napędzania pompy ciepła.
- Monter, który mi ją instalował i uruchamiał, na wszystkie moje pytania i wątpliwości odpowiadał za każdym razem, że będzie dobrze. Przy którejś jego takiej odpowiedzi zacząłem podejrzewać, że coś koloryzuje, że chyba nie jest z niego dobry fachowiec - opowiada Artur.
Rzeczywiście. Pompa miała za mało nabitego czynnika chłodzącego. O tym dowiedział się już w trakcie jej eksploatacji. Skutkowało to większym zużyciem prądu. Jej sprawność była niższa także z innego powodu. Był to rok wilgotny. Wilgoć osadzała się w dużej ilości na wymienniku ciepła, zamarzając. Powodowało to zmniejszenie wydajności urządzenia. W takim przypadku pompa pobiera co jakiś czas ciepło z domu, aby lód rozmrozić.
Artur już myślał, że pompa ciepła nie była dobrą inwestycją. Teraz już wie, że mniejsza jej efektywność jest w latach wilgotnych, a takie nie zdarzają się często ze względu na zmieniający się klimat.
Ta zależność dotyczy tylko pomp, które pobierają ciepło z powietrza. Efektywność pomp pobierających ciepło z ziemi jest stabilna. Są jednak znacznie droższe.
Funkcjonowanie pomp ciepła było bardziej opłacalne przed podwyżką cen prądu. Pomimo tego Artur ma zamiar zamontować ją w domu otrzymanym w spadku po mamie. Chce jednocześnie zamontować piec gazowy, ponieważ pompa ciepła ogrzewa dom powoli i do niewysokiej temperatury. Piec gazowy będzie służyć do dogrzewania domu, zapewniając większy komfort cieplny.
- Moim zdaniem montaż pompy ciepła ma sens w domu nowo budowanym lub remontowanym - stwierdza. Jest to związane z kosztem przerobienia dotychczas istniejącej instalacji hydraulicznej. Artur zwraca przy tym uwagę na fakt, że ze względu na duży popyt na rynku, powstało wiele nowych firm instalujących pompy. Nie mają one odpowiedniego doświadczenia. Radzi wybierać te, które na rynku działają od wielu lat. Nie gwarantuje to solidności montażu, ale zwiększa prawdopodobieństwo, że zostanie wykonany dobrze.
Inwestowanie w ekologię się opłaca, bez dwóch zdań. I jest konieczne. Emisja dwutlenku węgla w przyspieszonym tempie zmienia nam klimat. Możemy jednak już korzystać z rozwiązań tańszych niż energia pochodząca ze spalania paliw kopalnych. Tak wynika z doświadczeń Artura. Jednak pod kilkoma warunkami. Duże znaczenie ma dofinansowanie, np. do instalacji fotowoltaicznej. Jeszcze korzystniej jest ją wykonać samemu.
Dopłaty są również do nowych samochodów elektrycznych. Nie rekompensują jednak różnicy w cenie między elektrykiem, a jego spalinowym odpowiednikiem. Zdecydowanie lepszą rentowność ma zakup używanego samochodu elektrycznego. Różnica w cenie między paliwem, a prądem powoduje, że koszt zakupu dziesięcioletniego samochodu może zwrócić się już po trzech latach. Przy czym ze względu na ceny prądu z ładowarek, w praktyce opłaca się jazda na dystansie, na jaki pozwala jedno ładowanie baterii wykonane w domu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Z perspektywy mieszkańca powiatu jestem zbulwersowany przygotowanym zarządzeniem Wójta Gminy Zawonia nr 87/2023 z dnia 29.09.2023r. pracownicy gops zaiste "godni" przypisanej roli. Jest to upakarzające dla mieszkańców gminy-co ma piernik do wiatraka. Opieka niech się lepiej zajmie opieką. Bo to co robią, to jest karygodne. I niech gmina zawonia nie robi dziadów ze wszystkich mieszkańców.
Po prostu Wojt gminy zawonia udaje, ze nie wie (udaje g.....a) po co jest . Przepisy prawne są jasne. Fotowoltaika w gminie zawonia w tym stanie rzeczy ? Dziękuję mieszkańcom za zaufanie.
Arek a co ma wójt do fotowoltaiki ? Nie kumam. Chcesz panele z gminy?
Czy w Trzebnicy istnieją plany budowy centrum handlowego z multipleksem etc.? Aktualnie Trzebnica jest chyba jednym z nielicznych powiatowych miast, które takiego centrum nie mają...
Brakuje również filharmonii i jakiejś Politechniki....