Reklama

Zmiażdżone auta, uszkodzone dachy, zerwane linie energetyczne. Pokłosie największej burzy ostatnich kilkudziesięciu lat

Zrobiło się prawie ciemno. Drzewa mocno uginały się pod naporem wiatru. Wydawało się, że za chwilę się połamią. Do tego ściana deszczu. Obraz niczym z przekazów telewizyjnych, gdzie przechodziły huragany. Trudno było sobie wyobrazić, że ktoś w tym momencie mógłby znajdować się na dworze. - Jestem od 1979 roku w straży pożarnej. Przez ten czas na terenie naszej gminy takiej burzy nie było - powiedział nam Komendant Gminny OSP gminy Oborniki Śląskie Stanisław Hurkasiewicz.

W środę 10 lipca przed godz. 15 wysłany został sms-em na telefony mieszkańców alert:

- Uwaga. Dziś i w nocy burze, silny wiatr, ulewny deszcz i grad. Możliwe przerwy w dostawie prądu. Zabezpiecz rzeczy, które może porwać wiatr.

Zdawało się, że to wiadomość jedna z wielu, prawie codziennie przysyłana. Burzy czasem w ogóle nie było, a gdy przyszła, to była taka, jak każda inna. Przyszła, poszła i nic się nie stało. Tym razem było inaczej. Choć początkowo wyglądało, że burzy nie będzie. Około godz. 15 widać było nadciągające ciemne chmury. Jednak się rozeszły, przeszły bokiem.

Wszystko zaczęło się około godz. 20. Tym razem nie była to zwykła burza.

Powalone drzewa, połamane konary

- W ciągu ostatnich kilku godzin nad terenem powiatu trzebnickiego przeszły intensywne burze. Silne wiatry sprawiły, że wiele drzew i konarów zostało przewróconych i połamanych. Najbardziej ucierpiała południowo - zachodnia część powiatu. W chwili obecnej strażacy prowadzą działania jednocześnie w kilku miejscach. Trwa podmiana zastępów. W Osoli w wyniku złamania świerka doszło do uszkodzenia dachu. Wcześniej intensywne opady spowodowały zalanie części ulicy Kwiatowej w Trzebnicy i przejście podziemne na stacji PKP w Garbcach - przeczytaliśmy następnego dnia rano na fanpejdżu Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Trzebnicy.

Najwięcej szkód i interwencji było w gminie Oborniki Śl. W kilku miejscach na terenie miasta drzewa spadły na samochody. W znacznej części Obornik przez jakiś czas nie było prądu. Teren Powiatowego Zespołu Szkół przy ul. Parkowej wygląda jak pobojowisko. Powalone drzewa jedno obok drugiego. Wyrwane z ziemi wielkie korzenie. Przewody energetyczne zostały zerwane pomiędzy prawie wszystkimi słupami na niemal całej długości ulicy, a także na terenie szkoły. Jej budynkowi na szczęście nic się nie stało. Szczytowe gałęzie i konary spadły niemal przy samej szkole. To musiały być miejscowe silne podmuchy. W okolicy nie było takich zniszczeń. Przy odległym o kilkadziesiąt metrów od budynku szkoły budynku domu dziecka nie ma powalonych drzew.

Na grupie Oborniki Śląskie - tu mi się podoba, znaleźliśmy kolejne informacje, napisane jeszcze w środę - w dniu, w którym rozpętała się burza:

- Mała ogrodowa / Kościuszki droga z każdej strony zablokowana. 4 drzewa spadły na drogę, 3 auta zmiażdżone, 4 uszkodzone.

- Trzebnicka koło parku miejskiego - 3 drzewa. Straż na miejscu i piłują. W parku miejskim - masakra, pełno drzew połamanych i gałęzi.

- Koło chińczyka dwa drzewa powalone i gałęzie. Ruska górka trochę dostała od wiatru powiewu.

- Na Piłsudskiego też słychać piły.

- U nas przed domem na placu kościelnym na Wyszyńskiego złamało duży klon. Mamy przyblokowane auta, ale chyba całe, bo wiata zamortyzowała uderzenie.

- Z Rościsławic do Obornik i z Obornik do Wielkiej Lipy droga zamknięta.

- Brzeźno małe też brak prądu.

- Na Dębowej ułamał się Dąb i spadł na samochód.

- Droga na kierunku Prusice obok kościoła zablokowana. Powaliło połowę dębu cesarz.

Inne osoby pisały, że to nie dąb, ale powalona została lipa, która rosła po drugiej strony ulicy.

Szkody też były w Trzebnicy. Między innymi powalone zostało drzewo w Parku Solidarności.

Utworzony został sztab kryzysowy

Po godz. 14 w czwartek przedzwoniliśmy do rzecznika Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Trzebnicy, Dariusza Zajączkowskiego, aby zasięgnąć nowych informacji.

- Są ciągle nowe zgłoszenia: leżące konary i gałęzie, zerwane linie energetyczne, zalania. W tej chwili mamy od początku burzy już zgłoszonych około 150 zdarzeń. Od kilku godzin jesteśmy non - stop przy dziesięciu, kilkunastu działaniach. Jedne kończymy, od razu wyjeżdżamy do innych zgłoszeń. W niektórych miejscach nie było nikogo rano, szkody zostały zauważone później i zgłaszane są teraz. Są to też miejsca zgłoszone wcześniej, ale nie było zagrożenia, więc szkody te usuwamy w drugiej kolejności - powiedział nam rzecznik.

Zapytaliśmy, czy już mieli kiedyś tyle wyjazdów po burzy.

- Każdego roku przynajmniej raz jest taka burza, po której mamy tyle wyjazdów. Najwięcej, ile dotąd było po jednej burzy, to około 150. Ta ostatnia na pewno jest jedną z największych - stwierdził.

Następnego dnia na fanpejdżu powiatowej straży pożarnej na Facebooku przeczytaliśmy post o następującej treści:

- Działania związane z usuwaniem skutków wichury trwały praktycznie do północy w dniu 11 lipca. Ostatecznie w ciągu około 30 godzin zanotowaliśmy 160 wyjazdów. Odnotowaliśmy już tysięczny wyjazd w tym roku. 1000 akcji - praktycznie dwukrotnie więcej niż w lipcu 2023 roku.

W przedostatnim wydaniu naszej gazety zamieściliśmy statystykę wyjazdów straży za pierwsze półrocze w porównaniu z pierwszym półroczem ubiegłego roku. Ilość pożarów budynków była na podobnym poziomie. Zwiększyła się ich ogólna liczba ze względu m.in. na większą ilość palących się traw i ściółki lasów, co ma związek z większą ilością dni słonecznych, w tym upalnych. Liczba pozostałych zdarzeń wzrosła aż o 80%. Zdaniem Dariusza Zajączkowskiego na zwiększoną ilość tych zdarzeń miała większa ilość wyjazdów do monitorowania stanów wód na początku roku, a także w związku z dużymi opadami i wichurami, czyli usuwaniem zwalonych drzew i konarów. Postępującą zmianę klimatu widać w statystykach straży pożarnej.

W Urzędzie Miejskim w Obornikach Śl. utworzony został sztab kryzysowy. Do urzędu wysłaliśmy maila z zapytaniem o szacowaną wielkość strat oraz o to, kiedy uprzątnięte zostaną z terenu miasta konary i gałęzie. W odpowiedzi otrzymaliśmy informację, że w wyniku burzy największe szkody w gminie powstały na terenie Obornik Śl., że cały czas ekipy sprzątające pracują i na chwilę obecną nie jest znana dokładna skala zniszczeń i wartość strat. W mailu była też informacja, że zgłaszają się mieszkańcy, którzy mają uszkodzone samochody. Urząd będzie zgłaszać szkody do ubezpieczyciela.

Do firmy Tauron - Dystrybucja wysłaliśmy maila z pytaniami na temat zgłoszonych awarii z terenu naszego powiatu, w szczególności jak długo będą usuwane i w jakiej kolejności.

- W szczytowym momencie doszło do wyłączenia ok 300 stacji transformatorowych średniego i niskiego napięcia, co pozbawiło zasilania w energię elektryczną ok 12 tys. mieszkańców powiatu trzebnickiego i wołowskiego. Największe uszkodzenia na sieci burza wyrządziła na terenie gminy Oborniki Śląskie oraz Prusice, gdzie zgłaszano liczne przypadki zerwanych linii energetycznych i złamanych słupów. Naszym priorytetem przy usuwaniu awarii jest zawsze w pierwszej kolejności zabezpieczenie miejsc, gdzie doszło do uszkodzeń na sieci przed dostępem osób postronnych. Szczególnie ważne w przypadku awarii są dla nas również obiekty użyteczności publicznej, takie jak szpitale, przepompownie wody, oczyszczalnie, czy nadajniki sieci telefonii komórkowej, które są kluczowe dla lokalnych społeczności. Proces przywracania zasilania naszym odbiorcom przebiegał sprawnie. Już nazajutrz o godzinie 14. bez zasilania pozostawało ok 1,5 tys. odbiorców. Ostatni klienci zostali podłączeni w piątek, 12 lipca, w godzinach południowych. Choć naprawy sieci wciąż jeszcze trwają, nasi klienci nie odczuwają już ich skutków. Planujemy zakończyć wszystkie prace do końca obecnego tygodnia - przeczytaliśmy w odpowiedzi.

Ulice były zablokowane

W czwartek po południu wybraliśmy się na rekonesans po Obornikach Śl. Na ul. Skłodowskiej, w pobliżu skrzyżowania z ul. Kownackiego, leżały po obu stronach ulicy na chodnikach gałęzie i pocięte fragmenty konaru wierzby tam rosnącej. Spadła na samym początku burzy, blokując drogę. Chwilę potem już byli tam strażacy i usuwali ją z drogi. W każdym parku zostały powalone drzewa. Jest pełno gałęzi. Na ul. Trzebnickiej, pobliżu skrzyżowania z ul. Poniatowskiego, po obu stronach ulicy na chodnikach złożone zostały pocięte fragmenty pnia. Drzewo, gdy w tym miejscu powaliło się, zatarasowało całą jezdnię. Kilkadziesiąt metrów dalej w kierunku urzędu miejskiego leżało na ulicy kolejne drzewo. Usunęli je w nocy strażacy. Przy ul. Trzebnickiej zobaczyliśmy samochód obornickiego ZGK. Pracownicy na pakę ładowali gałęzie. Zagadnęliśmy jednego z nich:

- Masakra. Jeszcze tydzień będziemy usuwać powalone konary i gałęzie - stwierdził.

Inną ekipę zajmującą się usuwaniem skutków burzy zobaczyliśmy w parku przy dworcu. Tam złamała się pokaźna robinia akacjowa i spadła na dach budynku znajdującego się za ogrodzeniem parku, za budynkiem poczty. Zapytaliśmy jednego z pracowników o to, ile mają pracy:

- Mamy bardzo dużo zgłoszeń. Usuwanie drzew i konarów zajmie nam dwa tygodnie. Inne firmy, takie jak nasza, też mają bardzo dużo pracy.

Duże szkody powstały przy ul. Piłsudskiego, w pobliżu skrzyżowania z ul. Kościuszki, obok bloków. Tam drzewo spadło na trzy samochody.

- Jestem właścicielem jednego z tych samochodów. Drugi jest też mieszkańca bloków. Natomiast ten najbardziej uszkodzony nigdy wcześniej tu nie parkował. Zaparkował tu pierwszy raz - powiedział nam mieszkaniec bloków, którego spotkaliśmy przy uszkodzonych samochodach.

Zapytaliśmy, czy już kontaktowali się z firmami ubezpieczeniowymi.

- Mój samochód i pozostałe nie miały ubezpieczenia AC. Dzwoniłem do gminy. Powiedziano mi, że gmina będzie starać się o wypłatę ze swojego ubezpieczenia. Jeśli dostaną pieniądze, to nam obiecali wypłacić - stwierdził.

Tam też zobaczyliśmy osobę z kamerą i drugą mówiącą do mikrofonu. Okazało się, że obie były ze stacji Polsat News.

- Najwięcej na Dolnym Śląsku szkód było w powiecie kamiennogórskim i trzebnickim - usłyszeliśmy, gdy nagrywali materiał.

Gdy skończyli, zapytaliśmy się, gdzie jeszcze byli.

- Jeździliśmy po okolicy. Dużo powalonych drzew jest w Wielkiej Lipie - powiedziała nam dziennikarka.

Przechodząc koło stacji paliw Orlen zauważyliśmy, że wjeżdża na nią samochód strażacki. Podeszliśmy do niego.

- Mamy mnóstwo zgłoszeń. Wracamy z interwencji w Rościsławicach. Mamy kolejne zgłoszenia. Przepraszam, ale nie mogę dłużej rozmawiać - powiedział nam strażak. Widać było, że się bardzo spieszy.

Jesteśmy bez prądu

W jednym ze sklepów rozmawialiśmy ze sprzedawczynią. Powiedziała, że ludzie mówią, iż dużo powalonych drzew jest na Grzybku. Rzeczywiście. Już przy samym wejściu do lasu od strony ul. Prusickiej, na drodze rowerowej, wywróciło się drzewo zagradzając przejście. W sobotę jednak droga była już udrożniona. Dalej, w pobliżu krzyża, w jej poprzek leży kolejne drzewo. Dwadzieścia metrów dalej, przed byłym torem saneczkowym, na całej szerokości ścieżki leży następne drzewo. Zaraz za nim nad tą ścieżką wiszą konary dwóch złamanych drzew. W pobliżu ul. Parkowej drogę przegradzało kolejne zwalone drzewo. Nieopodal, na początku ul. Parkowej, już na asfaltowej jezdni na całej szerokości leżał powalony świerk, który zniszczył ogrodzenie znajdującego się tam budynku zabytkowego dworku. W pobliżu Aury, przy wejściu do lasu, na ścieżce są powalone kolejne drzewa. Niedaleko stamtąd, na alei Kasztanowej stanowiącej przedłużenie ul. Orkana, też znajduje się powalone drzewo. Jest na tyle dużo tam konarów i gałęzi, że nie da się przejść. Obok, przy ścieżce prowadzącej na Wzgórze Grzybek, leży olbrzymi konar dębu. Drzewa i konary leżą na ścieżce prowadzącej od ulicy Nowowiejskiej na Kowalską Górę. Ścieżka z dwóch stron przegrodzona jest taśmą. Da się przejść, ale jest to ryzykowne. Nad tym miejscem na drzewie wisi nadłamany konar.

W innym ze sklepów usłyszeliśmy rozmowę klientki z ekspedientką.

- W Siemianicach drzewo spadło na ogród zimowy. Gdy chce się wyciąć drzewo, to trzeba miesiącami czekać na pozwolenie, a taka burza w każdej chwili może się pojawić - mówiła klientka.

Potem zagadnęliśmy sprzedawczynię. Powiedziała nam, że od klientów wie, że złamał się duży dąb przy ul. Skłodowskiej. Okazało się, że stał na podwórzu przy budynku wielorodzinnym, znajdującym się w pobliżu skrzyżowania z ul. Trzebnicką.

- Jesteśmy bez prądu. Nie ma jak zagrzać wody. W Tauronie powiedziano nam, że kiedyś przyjadą - stwierdził mieszkaniec tego domu, gdy przedzwoniliśmy do niego około godz. 20.

Uwierzyłem, że następuje zmiana klimatu

Przyszliśmy porozmawiać z mieszkańcami budynku dwa dni później.

- Oglądałem telewizję i nagle zgasło światło. Po chwili przedzwoniła sąsiadka i powiedziała: „Panie Wieśku, armagedon na podwórzu. Niech pan przyjdzie i zobaczy. Nie można wyjść z budynku”. Okazało się, że złamał się dąb i spadł w kierunku budynku. Gałęzie leżały na schodach przed wejściem. Ciężko było wyjść. Sąsiadowi roletę rozerwały. Dąb ten był jednym z największych w Obornikach. Był piękny. To było nasze cacko. Po drodze, jak leciał, złamał inne drzewa. Rosnące przy posesji sąsiada drzewo spadło na linię energetyczną, która zasila nasz budynek. Ponoć był błysk, iskry i zasilanie zostało przerwane. Mieszkam tu ponad 50 lat i nie pamiętam, aby taka sytuacja zaistniała. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. W końcu uwierzyłem, że następuje zmiana klimatu - powiedział nam Wiesław Włodarski.

Zapytaliśmy go również o to, jak długo mieszkańcy musieli czekać na prąd.

- Dzwoniłem na pogotowie energetyczne. Usłyszałem komunikat o tym, na których ulicach lub wioskach i o której godzinie lub na następny dzień zostanie przywrócone zasilanie. Nasza ulica nie była w nim wymieniona. Gdy połączyłem się z konsultantem powiedział, że pracownicy Taurona przyjadą w najbliższym czasie. Zapytałem, czy to może być godzina czy dłuższy czas. Stwierdził, że jest bardzo dużo awarii do usunięcia w naszym powiecie i nie jest w stanie powiedzieć, kiedy przyjadą. Czekaliśmy na prąd cały czwartek. Produkty z lodówki zaniosłem do znajomej po drugiej stronie, bo tam mieli prąd. W piątek znalazłem na Facebooku numer telefonu do gminnego sztabu kryzysowego. Przedzwoniłem i powiedziałem, że nie ma u nas prądu i zapytałem, kiedy będzie. Pani, z którą rozmawiałem, w miły sposób odpowiedziała, że zorientuje się i oddzwoni. Po jakimś czasie przedzwoniła i powiedziała, że między godz. 12, a 13 linia zostanie naprawiona. Rzeczywiście, około godz. 13 zasilanie zostało przywrócone - relacjonował Wiesław Włodarski.

Nie mamy już aut

Rozmawialiśmy też z innym mieszkańcem tego budynku, Kamilem Błaszczykiem. Jego relacja była następująca:

- Zrobiło się bardzo wietrznie. Widać było, że wiatr był dużo mocniejszy niż zwykle. Zgasło światło. Pomyślałem sobie, że wyjdę i zobaczę, czy mam zamknięty szyberdach w samochodzie. Gdy dochodziłem do drzwi wejściowych usłyszałem, jak coś spada. Gdy je otworzyłem, zobaczyłem leżące gałęzie do samych schodów. Dąb spadł na mój samochód i samochód dziewczyny. Wróciłem do mieszkania i powiedziałem jej, że nie mamy aut. Sąsiad przedzwonił do straży. Powiedziano mu, że jest mnóstwo zgłoszeń. Przyjechali po godzinie. Było już ciemno, mocno padał deszcz. Powiedzieli, że jak nikomu nic się nie stało, to przyjadą z samego rana, bo mają mnóstwo pilnych zgłoszeń. Faktycznie przyjechali po godz. 6 rano. Sprzątaliśmy to wszystko do popołudnia. Jak pan widzi, w kilku miejscach zgromadzone są konary. Strażacy mieli co robić. Udrażniali też drogę dojazdową do nas. Mieliśmy co grabić i odgarniać. Po uprzątnięciu konarów i gałęzi mogliśmy zobaczyć uszkodzenia samochodów. Dachy i maski są wgniecione, szyby powybijane, w środku woda. Naprawa będzie kosztowna, o ile w ogóle będzie się opłacało ją robić. Autocasca niestety nie mamy. Będziemy starać się o odszkodowanie od gminy. Sąsiedzi mówią, że teren, gdzie rósł dąb, należy do gminy.

Na jednym z domów przy ul. Kasztanowej w Obornikach Śl. zerwane zostały dachówki.

- Przez powstałą dziurę w dachu leciała woda na strych - powiedział nam mieszkaniec.

Część ulicy Kasztanowej była wyłączona z ruchu - przy szkole, od skrzyżowania z ul. Kownackiego. Złamał się duży konar jednego z drzew rosnących przy ogrodzeniu szkoły. Jednym końcem, mniejszymi konarami i gałęziami, oparł się o jezdnię. W znajdującym się obok parku - dawnym cmentarzu niemieckim, również są powalone drzewa i połamane konary. Rosnące tam jeżyny w części są położone. Wyglądają, jak zboże położone na polu przez silny wiatr. Są wśród drzew, więc to dużo mówi o sile wiatru.

Rozmawialiśmy z mieszkanką, której drzewo spadając na ziemię uszkodziło płot i jedną część bramy. Konary i gałęzie tkwią w bramie. Są też na podwórku.

- Dzwoniłam do firmy zajmującej się zielenią, żeby zabrali to wszystko. Powiedzieli, że będą mogli przyjechać w przyszłym tygodniu, ale kiedy, nie wiedzą, bo mają bardzo dużo pracy. Nie przypominam sobie, aby burza kiedykolwiek w Obornikach wyrządziła tyle szkód – stwierdziła.

- Dotąd oglądaliśmy w telewizji szkody wyrządzone przez takie burze w innych miejscach Polski. U nas takich nie było, aż do tej ostatniej - powiedział nam ktoś inny.

Czy złamał się dąb Cesarz?

Udaliśmy się też na ul. Wyszyńskiego. W środę wieczorem na Facebooku pojawiła się informacja, że złamał się Dąb Cesarz rosnący przy niej. Inni twierdzili, że to nie on, a lipa. Dąb nie miał widocznych śladów po odłamaniu konarów. Twarda sztuka. Natomiast po drugiej stronie ulicy była już pocięta duża lipa. To ona tam się zwaliła i uniemożliwiała w nocy ruch samochodów w tym miejscu. W pobliżu na tej ulicy zauważyliśmy trzy wozy strażackie. Okazało się, że przy jednym z budynków w trakcie burzy w jego kierunku pochyliło się drzewo.

- Korzenie są już nadwyrężone. Drzewa iglaste mają je płytkie. Jest duże ryzyko, że może polecieć na budynek. Dlatego wezwaliśmy straż, aby je wycięto - powiedział nam mieszkaniec.

- Nie była to jakaś tragiczna burza, jak ta w 2017 r., gdzie powaliło całe połacie lasu. Najbardziej ucierpiały lasy koło Obornik. Im dalej od Obornik, tym szkody są mniejsze. Drzewa są wywrócone na niewielkich powierzchniach. Co ciekawe - to jest dziwna sytuacja, że najwięcej ucierpiało starych, grubych dębów. Na ul. Lazurowej w Kuraszkowie, za stadionem w Obornikach, położyło dęby wzdłuż całej ulicy. Szacuję, że ze wszystkich powalonych drzew będzie do pozyskania od dwóch do trzech tysięcy metrów sześciennych. Zaczęliśmy sprzątać w miejscowościach, przy budynkach usytuowanych przy lesie. Potem będziemy zabierać drewno z poboczy dróg, gdzie drzewa powalone na drodze cięli strażacy. W szczególności jest go dużo przy drogach z Obornik do Wielkiej Lipy i Rościsławic. Potem będziemy sprzątać w samym lesie. Co droga, to leży na niej drzewo. Zajmie nam to wszystko przynajmniej miesiąc - ocenił w rozmowie z nami Nadleśniczy Nadleśnictwa Oborniki Śląskie, Marcin Majewski.

Zapytaliśmy go, kiedy będą usuwać drzewa znajdujące się na drogach i ścieżkach na terenie Grzybka w Obornikach Śl.

- Nie wiem, teraz nie powiem. Nie znam jeszcze obecnie pełnego rozmiaru szkód. Na pewno zaczniemy tam, gdzie więcej ludzi chodzi - oznajmił nam nadleśniczy.

Takich burz może być więcej

Słyszy się, że jest coraz więcej burz i są coraz bardziej intensywne. Postanowiliśmy zapytać dr Dawida Biernacika, klimatologa z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, czy te obserwacje znajdują odzwierciedlenie w danych naukowych.

- Na pewno warunki panujące na Ziemi ulegają przemianom i klimat naszej planety się zmienia. Groźne zjawiska atmosferyczne, jak burze, ulewne deszcze, tornada występowały w Polsce już w przeszłości. Obecnie mamy lepszy dostęp do informacji. Zdecydowanie więcej jest raportów dotyczących groźnych zjawisk atmosferycznych. Teraz jest Internet, każdy ma telefon komórkowy, więc obieg informacji jest szybszy i jest ich więcej w przestrzeni publicznej o tych groźnych zjawiskach. Średnio w roku notujemy od 15 - 20 dni z burzami na północy Polski do 30 - 35 dni na południu. Ich liczba na przestrzeni ostatnich lat nieznacznie się zwiększała. Są takie rejony w Polsce, gdzie wzrost ten wynosi około dwa dni burzowe na dziesięć lat. Natomiast obserwujemy więcej energii w tych burzach i są one gwałtowniejsze. Jest to wynikiem ocieplenia klimatu. Upraszczając, w systemie klimatycznym Ziemi jest więcej energii, która gdzieś musi znaleźć ujście. Znajduje je właśnie poprzez niebezpieczne zjawiska atmosferyczne. Coraz dłuższe okresy bez deszczu i większa liczba dni upalnych powodują, że podłoże nagrzewa się bardziej, tym samym i powietrze, które szybciej się unosi, wzmaga się konwekcja, a to między innymi powoduje powstawanie burz, głównie w strefie frontowej i na obszarach górskich oraz podgórskich - wyjaśnił nam dr Dawid Biernacik.

Zapytaliśmy go również o prognozy na przyszłość dotyczące niebezpiecznych zjawisk atmosferycznych:

- Jest dużo opracowań naukowych na ten temat. Są rozpatrywane różne scenariusze. Większość tych opracowań i modeli przewiduje duże prawdopodobieństwo, że tych groźnych zjawisk atmosferycznych może być w przyszłości więcej - stwierdził, dając do zrozumienia, że trzeba się liczyć z występowaniem takich burz, jak ta, która przeszła przez nasz powiat w ubiegłym tygodniu.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    paweł - niezalogowany 2024-08-28 22:24:46

    Tak to było wczoraj o 12.53 godz. całe miasto było zablokowane .A burmistrz jak zwykle . Nie było go.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do