Było pięknie i estetycznie. Stworzono miejsce, które miało wpływać na hart ducha i ciała. Niestety dość szybko okazało się, że kultura osobista i poszanowanie mienia publicznego osób korzystających z atrakcji w lesie i jego okolicach, pozostawia wiele do życzenia.
Przypomnijmy, że blisko 6 lata temu wykonane zostały prace rewitalizacyjne w lesie bukowym i przy trzebnickich stawach. Wtedy to wykonawca wytyczył i utwardził ścieżki dla spacerowiczów. W wyznaczonych miejscach postawione zostały ławki, kosze na śmieci, stojaki na rowery, a także tablice informacyjnie. Przed wejściem głównym postawiono okazałą bramę wejściową, przy trzecim stawie wybudowano tzw. ścieżkę zdrowia - specjalnie ułożoną drewnianą konstrukcję, służącą jako miejsce do spędzania aktywnego wypoczynku. Tam właśnie wytyczono miejsce do grillowania, gdzie do dyspozycji biwakowiczów dostępnych było również kilka zadaszonych miejsc wraz z ławami. Tuż przy bramie wejściowej, zbudowano schody, które prowadzą na przygotowany teren do odpoczynku. Koszt poniesiony na stworzenie tego miejsca to blisko 400 tysięcy złotych.
Niestety, po upływie kilku lat, z tych wymienionych rzeczy na miejscu zostało zaledwie kilka elementów. Których stan i tak pozostawia wiele do życzenia. Aby wejść do lasu, skorzystać trzeba...z rozpadających się schodów, które stanowią prawdziwe zagrożenie. Połamane stopnie, powyrywane barierki, wystające gwoździe, w takich warunkach nie trudno o zrobienie sobie krzywdy. Nie lepiej sytuacja wygląda "na górze". Zniknęły stojaki, ławeczki i miejsce na ognisko. Wiaty, to jedynie zarys tego, co w tym miejscu stało kilka lat wstecz.
Podobnie wygląda znajdująca się w pobliżu ścieżka zdrowia. Do zdrowia odnosi się ona jednak tylko w teorii albo nazwie. Elementy, z których się składa, obecnie stanowią już znaczne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia. Niestabilne drążki, powyrywane i połamane elementy konstrukcji, przedstawiają opłakany obraz.
Od jednego z mieszkańców Trzebnicy dostaliśmy w tej sprawie zgłoszenie:
- Pojawiła się informacja, że na stawach zamontowane zostały kolorowe fontanny. Tymczasem, wracając ze spaceru, można na własne oczy zobaczyć, jak wygląda rzekoma ścieżka zdrowia. Zamiast pakować pieniądze w kolejne pseudo atrakcje, może warto byłoby w pierwszej kolejności albo naprawić te drewniane elementy, albo całkowicie zdemontować, bo na chwilę obecna nie dość, że straszą, to jeszcze są niebezpieczne.
Okazuje się, że sporo w tym prawdy. W Dwutygodniku Samorządowym "Panorama Trzebnicka" pojawiła się informacja o nowo powstałej inwestycji na terenie trzebnickich stawów. Otóż zamontowane zostały pływające fontanny multimedialne. Jak możemy przeczytać: - Będzie to uzupełnienie strefy relaksu i wyciszenia jaką w ostatnich latach stały się zrewitalizowane tereny spacerowe stawów i lasu bukowego.
Niestety okazuje się, że chyba nikt nie zwrócił uwagi, w jakim stanie są te "zrewitalizowane" atrakcje. Według zapowiedzi fontanny na stałe mają zacząć funkcjonować od wiosny przyszłego roku. Do tego czasu możemy jedynie podejrzewać, że drewniane konstrukcje "ścieżki zdrowia" rozpadną się jeszcze bardziej. Wtedy mieszkańcy podziwiać będą mogli z jednej strony drewnianą ruinę, z drugiej kolorowe światełka fontanny. Pozostaje tylko pytanie czy warto wydawać środki finansowe na fontannę, w sytuacji, gdy inne elementy wymagają naprawy? Czy mieszkańcy docenią nową atrakcję?
[/loggedin]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Inna sprawa, że prócz szkód, wiele do życzenia pozostawiała jakość zakupionych i zamontowanych urządzeń. Kłody użyte do budowy już po dwóch sezonach były spróchniałe. Gmina nie kwapiła się do zadbania o usuwanie bieżących usterek i należytą konserwację. Teraz to miejsce zwyczajnie straszy, a burmistrz dalej nic nie robi, żeby przywrócić stawom należyty, reprezentacyjny charakter, a ludziom miejsce do ćwiczenia na świeżym powietrzu. Utrzymuje straż miejską, montuje kamery gdzie popadnie, ale czemu to służy, kiedy jest jak było i pewnie dalej tak będzie. Potrzeba osoby ze świeżym spojrzeniem na stanowisku burmistrza, nie "akcji inwestycyjnych", po których szybko pozostaje wspomnienie i ... propaganda w lokalnej prasie samorządowej.
odpowiedz
Zgłoś wpis
juziu z głowackiego - niezalogowany
2016-12-01 08:10:09
Co się dziwić buractwo wyrasta z gównażerii w Trzebnicy. Dewastują, śmiecą słonecznikiem, butelki wyrzucają za siebie choć kosz jest ze 2 metry dalej. Chodzą do parków lub na "tipi" w lesie pić alkohol bo w domu się wstydzą a w lokalu o złotówkę za drogie. Mało tego - dorośli idą w ich ślady i nie posprzątają po swoich psach - więc podwórka, trawniki a nawet chodniki zasrane tak mocno że już po trawie człowiek się boi przejść a co dopiero puścić swojego czworonoga. I na nic wykłady w szkołach. Na szczęście mamy policję która coś tam robi, strażników którzy walą mandatami i monitoring który wszystko nagrywa. Walka trwa z buractwem. I dobrze - niech płacą za szkody !
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Inna sprawa, że prócz szkód, wiele do życzenia pozostawiała jakość zakupionych i zamontowanych urządzeń. Kłody użyte do budowy już po dwóch sezonach były spróchniałe. Gmina nie kwapiła się do zadbania o usuwanie bieżących usterek i należytą konserwację. Teraz to miejsce zwyczajnie straszy, a burmistrz dalej nic nie robi, żeby przywrócić stawom należyty, reprezentacyjny charakter, a ludziom miejsce do ćwiczenia na świeżym powietrzu. Utrzymuje straż miejską, montuje kamery gdzie popadnie, ale czemu to służy, kiedy jest jak było i pewnie dalej tak będzie. Potrzeba osoby ze świeżym spojrzeniem na stanowisku burmistrza, nie "akcji inwestycyjnych", po których szybko pozostaje wspomnienie i ... propaganda w lokalnej prasie samorządowej.
Co się dziwić buractwo wyrasta z gównażerii w Trzebnicy. Dewastują, śmiecą słonecznikiem, butelki wyrzucają za siebie choć kosz jest ze 2 metry dalej. Chodzą do parków lub na "tipi" w lesie pić alkohol bo w domu się wstydzą a w lokalu o złotówkę za drogie. Mało tego - dorośli idą w ich ślady i nie posprzątają po swoich psach - więc podwórka, trawniki a nawet chodniki zasrane tak mocno że już po trawie człowiek się boi przejść a co dopiero puścić swojego czworonoga. I na nic wykłady w szkołach. Na szczęście mamy policję która coś tam robi, strażników którzy walą mandatami i monitoring który wszystko nagrywa. Walka trwa z buractwem. I dobrze - niech płacą za szkody !