
Ujawniamy, jakie nagrody otrzymują pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej w Trzebnicy. Radny po 2 miesiącach dostał dokumenty. Zastanawiają go dysproporcje i to, w jaki sposób i za co urzędnicy je dostają.
[middle1]Radny Mirosław Marzec sprawdza jak funkcjonują gminne jednostki i na co wydawane są publiczne pieniądze. Jak mówi, dług gminy to ponad 102 miliony złotych, a burmistrza nie można się doprosić o rzetelne przedstawienie danych. Radny twierdzi, że po kilku odpowiedziach z gminnych jednostek lub spółek wie, dlaczego urzędnicy z odpowiedzią zwlekają 2 miesiące.
- Dla mnie to próba ukrywania przed radnym publicznej informacji, ale ja nie odpuszczę i będę ujawniał, na co idą pieniądze - mówi nam Mirosław Marzec i dodaje: - Dostałem już kilka odpowiedzi i nie mogę uwierzyć, co tam się dzieje. Podpisywane są różne dziwne umowy zlecenia, wypłacane są nagrody i to prawdopodobnie w sposób uznaniowy. Zatrudnione są rodziny radnych czy rodzina burmistrza. Ludzie mają prawo o tym wiedzieć.
23 listopada zeszłego roku, a więc już po wyborach parlamentarnych, radny złożył zapytanie do Ośrodka Pomocy Społecznej w Trzebnicy. Chciał między innymi zobaczyć jaką umowę zawarto z nową dyrektorką, jakie podejmowała zarządzenia, a także jakie nagrody otrzymali pracownicy. I właśnie otrzymane nagrody zwróciły uwagę radnego.
...
Spokojnie, ten tekst możesz przeczytać w całości. Dołącz do nas już teraz! Będziesz mógł czytać wszystkie teksty, bez ograniczeń. Sprawdź, co zyskasz.
Pozostało 67% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępTwoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A co panu do tego, jak są przyznawane nagrody? Od tego jest szef, by nagradzał. Dla pana M. rozgłos medialny w nowejgazecie pana kolegi DD jest najważniejszy
Do tego, że ludzie powinni wiedzieć, jak nadużywane jest rozdawanie nagród.
Chołota nie może krytykować i ocenić władzy która żyje z naszych podatków , panie bezradny ???
A dla Pana to normalne że publiczne pieniadze są kradzione. Bo inaczej tego nie można nazwać. Uczciwa płaca z uciwą pracę. Wydaje wam że ludzie nie wiedzą ile wydajecie rocznie na waszą gazetę na którą ludzie mówią ,,reżimówke''. 200tyß. Druk i co 2 tygodnie po 6 tyś na rozwiezienie tego po punktach. To normalne wydawać po 12 tyś/MC?. Mój pracownik jeździ autem do domu i codziennie nim pracuj3 i na paliwo ma 300tys i co miesiąc przejeżdża autem ponad 5tys km....zlodzieje i tyle.
Słyszałam , że u Długozimy są wysokie premie i nagrody , które dostaje np.Stanisz i tego nie musi wykazywać.Bardzo dobrze że radny marzec patrzy na ręce bo poprzednia szefowa OPS z Obornik koleżanka A.M mocno na rozrabiaka i usunął ja z pracy. Proszę popatrzeć na Daniela z urzędu jak wytyka dziury w powiecie a na ul.Koscielnej nie widzi,??
tego brukowca już nie da się czytać , tylko Trzebnica , Burmistrz , afery , sensacja i wszystko kręci się wokół Długozimy , o Żmigrodzie cisza , o Prusicach cisza , no ale tam rządzi w całości lub większej części PO , więc o nich nie można mówić głośno , takie to mamy teraz niezależne dziennikarstwo
Proszę sprawdzić jaka umowę dostała Ewa Kowal nowa dyrektor PCPR od Matusiak. I sprawdzić jaka dostała nagrodę. Jak dyrektorem był Korytkowski to swoją nagrodę dzielił na wszystkich pracowników.
Panie Marzec niech Pan da spokój bo te wszystkie śledztwa niby w trosce o mieszkańców są już żałosne. No tak kampania się zaczęła. A ta koleżeńska gazeta chyba ma jakiś "kontrakt" z Wami?!
Do ja tubylec odjebaj się od Mirka Marca bo dzięki takimradnym jak pan Marzec opinia publiczna może się dowiedzienaco idzie kasa znaszychpodatkow ijakie lokalna wladzarobi kumoterstwo i przekręty barani flaku
Trzebnickie nagrody? To grosze. A może obok Żmigrodu i Prusic porównajcie te w Zawoni. Podatnicy powinni znać prawdę.
W Trzebnicy źle się dzieje. Ale już niedługo wybory.
W Wiszni raczej normalnie. przecież są do wykonania dla mieszkańców ważne inwestycje. Potrzebne są pieniądze. Wynagrodzenia dla pracowników samorządowych są określone przepisami i bez przesady. Nagrody to trzynaste pensje i wynoszą 7 tys. 8 tys.. 9 tys. (tyle ile wynosi przeciętne miesięczne wynagrodzenie (to nie jest 13-ta emerytura w kwocie 1300 zł. dla każdego emeryta). To, za co te wysokie nagrody otrzymują pracownicy. Jakie są te ich wybitne osiągnięcia , za które nagroda wynosi 6000tys., 10000tys. 15000 i więcej. Co takiego wyjątkowego zrobili dla mieszkańców. I jaki jest koszt tego ulepszenia. Chcemy wiedzieć.
W Żmigrodzie musi wygrać Matusiak to wtedy będzie wiadomo dlaczego dzieci jak chcą trenować na nowym stadionie gminnym , to muszą po 400 zł. od osoby płacić .CZY to jest normalne???
W Żmigrodzie musi wygrać Matusiak to wtedy będzie wiadomo dlaczego dzieci jak chcą trenować na nowym stadionie gminnym , to muszą po 400 zł. od osoby płacić .CZY to jest normalne???
A o Obornikach cisza..niejaki D.D. nic nie pisze?czy prawdą jest,że na tzw.punkt widokowy nikomu nie potrzebny na Grzybku wydano 450 tys.?na ścieżkę rowerową drugie tyle,dlaczego nie rozliczono pierwotnej dotacji dla właściciela kina Astra,jakie są kulisy sprzedaży Szarotki?co z nią wszyscy widzą...Nie ma kanalizacji,naprawy dróg,zwłaszcza gminnych,brak ścieżek do szkoły, oświetlenia, szaletów itp.Wladze gminy nie radzą sobie z nielegalnymi szambami,brakiem kubłów,itp,czyżby niedopełnienie obowiązków z art.231 kk?Opuszczone budynki po Marchlewskim nikomu nie przeszkadzają i inne cenne nieruchomości,czyżby czekały na nowych właścicieli,którzy kupią je w promocyjnej cenie??redaktorze dotowanej gazety,jako jedyny sprawiedliwy w okolicy działaj !!!na ulicy Słowackiego w Obornikach właściciel posesji zagarnął i przywłaszczył sobie chodnik gminny,sadząc tam nielegalnie drzewa i krzewy,w gminie wszyscy o tym wiedzą i nic z tym nie zrobili od kilku lat,chodnik od Łokietka też jest obsadzony drzewami, uniemożliwia wyjazd aut...podkreślam chodnik nie jest jego własnością!!!!mamy z wózkami muszą iść po ulicy narażając się na niebezpieczeństwo!!!!jest już kancelaria która się tą sprawą zajmuje,media również.....czyj to jest kolega??????
Całe ulice nielegalnie zagarnięte i nic z tym nie robią :D
Czy przygody Jacka w pilotażu wywarły taki efekt motyla?
Minister od 20 lat nie podwyższył taksy notarialnej, a niektórzy ludzie i tak narzekają, że jest za drogo, bo to obecnie taki sport, targowanie się z notariuszem, to jest ponoć eleganckie. Inni od kilku lat widzą, że sytuacja jest krytyczna, nawet Gazeta Prawna pisała, że trudno utrzymać kancelarię. Ale niektórzy widząc człowieka, wykształconego, specjalistycznie przygotowanego do koordynowania tego, jak obywatele kształtują najważniejsze sytuacje prawne obrotu, swoją sytuację prawną w najważniejszych w życiu sprawach i ponoszącego za to odpowiedzialność, mają uciechę, gdy mogą nim pomiatać. Zachowują się jak w muzeum figur woskowych. Gdyby stała tam figura zwykłego człowieka, przeszliby obok niej obojętnie, ale widząc figurę prezydenta, królowej czy papieża, mają ochotę go poklepać, złapać za nos, a nawet wykonywać ruchy frykcyjne. Notariusze sobie z tym często nie radzą, to nie są weterani walk w Somalii, popadają w hiperuległość i są gotowi zrobić niemal wszystko, a może i wszystko, byle nie rozgniewać chimerycznego, bezczelnego klienta, bo to niby eleganckie: być chimerycznym u notariusza i zachowywać się jak skarbnica wiedzy prawniczej. Nie denerwować klienta - chroniąc jego prawa i odmawiając czynności sprzecznych z prawem - który zdążył zorientować się, że notariuszom jest ciężko i w przeciwieństwie do np. sądu nie mają instrumentów ochrony, np. możliwości ukarania kogoś grzywną za ordynarne zachowanie, tzw. policji sesyjnej. Pewnie połowa pobieranych przez notariusza wynagrodzeń jest absurdalnie niska, symboliczna, gdy w innych krajach te same czynności kosztują wielokrotnie, czasem 20, 30tokronie więcej niż w Polsce. Notariusze mają zarabiać tylko na nieruchomościach, resztę pracy, m.in. konsultacje i porady, do których są zobowiązani, mają wykonywać dosłownie za darmo. Klienci nie chcą widzieć tego, że wynagrodzenie notariusza to nie tylko przygotowanie wydruków, ich opieczętowanie i zszycie. Nie widzą nakładu intelektualnego, wolą wmawiać samym sobie, że to śmieszna praca, chociaż sami, nawet wtedy, gdy są prawnikami, wolą się za nią nie brać i np. podyktować notariuszowi treść dokumentu - co zasadniczo byłoby zgodne z istotą pracy notariuszy. Przecież chodzi o dokumentowanie składanych pod kontrolą notariusza oświadczeń klientów - świadomych życiowo i prawnie obywateli demokratycznego państwa Unii Europejskiej. Większość bałaby się choćby samodzielnie kogoś wylegitymować i na podstawie czyjegoś dowodu potwierdzić tożsamość tego kogoś, np. na jego testamencie, który będzie skuteczny za 20-30 lat. Nie ma szans na to, aby taki klient dostrzegł ponoszoną przez notariusza odpowiedzialność, w końcu to śmieszna praca, ale też czasu który poświęca się klientowi, bo ten rozrósł się i jako wielki pan naprawdę uważa, że łaskę robi, że pojawia się w kancelarii (ale już nie w Biedronce czy Żabce), uświetnia ją swoją obecnością, a dając notariuszowi do ręki swój dowód osobisty, jakby mu kwiaty wręczał. On łaskawie da ci zarobić, a ty mu nie dasz nic w zamian, bo ty nie pracujesz, bo to jest śmieszna praca. I tak w Polsce, w Unii Europejskiej, jeden z bardziej skomplikowanych zawodów wykonywanych w uciążliwych dla zdrowia warunkach okazał się śmieszną pracą. Klient nie widzi kosztu utrzymania kancelarii i różnorakich kosztów związanych z wykonywaniem zawodu, w tym składek, m.in. na ubezpieczenie, na samorząd, kosztów zakupu odpowiedniego oprogramowania, kosztów stałego podnoszenia kwalifikacji zgodnie z nakazem ustawowym. W tym miejscu najlepiej zacząć się pienić, że notariusze to ignoranci, oni nic nie potrafią, oni się nie rozwijają, więc o jakie koszty może chodzić, kłamstwo. I to nie jest poniżenie i gnębienie człowieka, notariusza. Do tego klient na pewno sam chętnie przechowywałby za darmo w swojej piwnicy setki, tysiące oryginałów cudzych aktów notarialnych i innych dokumentów oraz rejestrów. To nie są koszty. A zdaniem Ministerstwa - nie kolejnego Ministra, który nie rozumie tego i innych zawodów prawniczych, dla których są w ministerstwie osobne wydziały - zdaniem ministerstwa notariusz ma zarabiać na nieruchomościach, a cała reszta? Poświadczenia, testamenty, odrzucenia spadku, poświadczenie dziedziczenia, pełnomocnictwa itd. Tu odpłatność może być symboliczna, a jeszcze lepiej jeśli klienci tej symboliczności nie będą widzieć, bo będą dzięki temu bardziej brutalni, przemocowi - trudniej będzie wytrzymać w zawodzie (licząc w przyszłości jedynie na najzwyczajniejszą emeryturę), bo deregulacja to był jednak zły pomysł, dobry na jedną czy dwie kampanię wyborczą, ale nic poza tym. Gdzie tu równorzędność notariusza ministrowi? Pieniądze to nie wszystko (pieniądze nie dla wszystkich). Klient płaci 24,60 zł za poświadczenie podpisu na pełnomocnictwie do zawarcia umowy sprzedaży maszyn rolniczych za 600.000 zł, które właściciel udziela pośrednikowi, więc płaci i wymaga. I ciesz się notariuszu, że zarobisz sobie, masz klienta, ktoś przyszedł. Odrzucenie spadku i oddłużenie się w ten sposób na 70.000 zł (i odpowiedzialność notariusza do co najmniej tej kwoty) 76,26 zł z vat. Testament i zapisanie dziecku majątku o wartości 3.000.000 zł? 76,26 zł z vat dla notariusza. Oczywiście, że klient jest świetnie zorientowany w realiach, przychodzi z gotowym idealnym dla niego i dla otoczenia rozwiązaniem, niczego nie trzeba mu wyjaśniać, przed niczym nie trzeba go chronić. Jakbyś miał notariuszu stałą współpracę (na czym opiera się taka współpraca) z kilkoma deweloperami lub pośrednikami, po prostu unikałbyś jak możesz tych deficytowych czynności - i wprawdzie również ty zaniżałbyś wartość swojej pracy, ale dzięki efektowi skali wychodziłbyś na swoje. Gdyby Ministerstwo podwyższyło i urealniło stawki za deficytowe czynności, klienci płaciliby w końcu tak jak na całym świecie, czyli realnie (sędzia przeprowadzający sprawę spadkową nie musi ze swojego wynagrodzenia utrzymywać sądu, kupować papieru do drukarki, mebli, komputerów itd.), zwykły notariusz zacząłby żyć i pracować godnie, normalnie, spokojnie - praworządnie - bez dziwactw, a tamci zaczęliby się wściekać na to, że można jednak normalnie pracować w tym zawodzie, nie będąc multimilionerem, ale zarabiając na racjonalnym poziomie, pracując bez popadania w krytyczne zależności od deweloperów, pośredników i innych. Tak nie może być, nie po to daliśmy się zniewolić, aby inni pozostawali bezstronni i niezależni, spokojnie pracując, wykonując ten zawód godnie bez przygód. Tu można pracować tylko tak jak my - inaczej się nie da. Zadusimy kolegów z mniejszych kancelarii i odwrócimy deregulację do stanu początkowego. Liczą się wielkie fabryki notarialne, a w małych miastach są dworce autobusowe i kolejowe, można pojechać do większego miasta i tam pójść do notariusza. W małych miastach notariuszy nie musi być, a na pewno ludzie, którzy tam żyją i pracują nie muszą mieć wyboru między notariuszami. Wystarczy jeden. Po co komu relacja zaufania i regulowanie swoich najważniejszych spraw z udziałem kogoś, komu naprawdę się ufa. Jest jeden albo nie ma na miejscu żadnego i też jest dobrze. Proboszczów jest tam co prawda dwóch czy trzech, ale burmistrz też jest tylko jeden. Obecnie koledzy często zarabiają połowę, jedną czwartą, a nawet mniejszą część wynagrodzenia sędziego, ale przecież sędziowie muszą się szanować, a notariusze nie. Niech zatrudnią się w korporacyjnych fabrykach na etacie - pozostając bezstronnymi i niezależnymi strażnikami praw i wolności stron czynności notarialnych, w okowach zależności od swoich przełożonych uzależnionych od deweloperów, pośredników i innych. Demokracja i praworządność? Bez sensu