Reklama

3,5 tysiąca kilometrów, na rowerze po Laosie i Tajlandii

15/05/2013 08:25

Rowerem dookoła świata


Wspólne podróże Kasi i Przemka zaczęły się gdy się poznali, czyli w 2008 roku. - Wtedy też pierwszy raz pojechaliśmy autostopem do Iranu. Przez prawie 3 miesiące przejechaliśmy kilka tysięcy kilometrów przez wschodnią Europę, Turcję i z powrotem. To była nasza najbardziej magiczna i niesamowita podróż – relacjonują. Podróż tę opisaliśmy w jednym z numerów NOWej, kilka lat temu. Od tamtej pory, ta młoda para, zdążyła zobaczyć tyle miejsc, ile większość ludzi nie zdąży zwiedzić przez całe swoje życie. Niecodziennie człowiek decyduje się spakować plecak i ruszyć w świat, nawet jeśli bardzo tego pragnie. Skąd u tych konkretnych osób wzięła się odwaga do zrealizowania swoich planów?

- Nasz pomysł na życie, to być szczęśliwym. Po prostu lubimy podróżować i chcemy zobaczyć cały świat, bo jest niesamowicie interesujący. Tyle jest rzeczy do zobaczenia i dotknięcia. Tylu ludzi i tyle różnych dróg przez życie, które chcielibyśmy poznać. Rzeczywiście, w drodze jest nam najlepiej – mówią. Pytamy o to, jak wyglądało ich życie przed rozpoczęciem życia w podróży. - Nie wiemy, czy można powiedzieć, że żyjemy w podróży. Nasze życie wygląda całkiem normalnie. Zanim się poznaliśmy chodziliśmy iść na studia, później mieszkaliśmy i pracowaliśmy we Wrocławiu, żeby zdobyć pieniądze na podróże. A podróżujemy, kiedy się da – opowiadają.

Dzisiaj, na co dzień mieszkają w szkockiej wsi nad Loch Ness, gdzie poza sezonem mieszka około 500 osób. Tam też zarabiają na kolejne podróże. Gdy przychodzi koniec letniego sezonu i nastaje zima, wyjeżdżają – głównie do Azji. W Polsce bywają dwa, trzy razy w roku.

Globtroterzy (osoby podróżujące na własną rękę) przemierzają świat różnymi sposobami. Kasia i Przemek zdecydowali się zwiedzać wybrane przez siebie miejsca na rowerach. Przez kilka ostatnich lat podróżowali głównie autostopem. Ale jak mówią, rowerowa inspiracja rosła od 2009 roku, gdy na Kolosach (festiwal podróżniczy w Gdyni) zobaczyli prezentację z podróży dookoła świata na rowerach. To wtedy wpadł im do głowy pomysł przemierzenia Laosu na rowerach. - Nie wyobrażaliśmy sobie podróżować po Laosie inaczej niż na rowerach, więc je kupiliśmy, no i pojechaliśmy. To było bardzo spontaniczne. Zupełnie bez doświadczenia zapakowaliśmy więc się z rowerami do samolotu i polecieliśmy. Magia jednak zadziałała, bo w ciągu dwóch miesięcy przejechaliśmy 3500 km po Tajlandii i Laosie, nie zepsuło nam się nic – opowiadają Kasia i Przemek. Jak mówią nasi rozmówcy, spodobało im się to tak bardzo, że póki jest to możliwe będą podróżować na rowerach. W sumie przez tych kilka lat Kasia i Przemek odwiedzili 35 krajów. Parę razy byli w kilkumiesięcznych podróżach – dwa razy pojechali autostopem do Iranu, w międzyczasie wzięli ślub w Indiach, by potem pojechać do Nepalu. Prawie 6 tygodni spędzili jeżdżąc autostopem po Maroku, a ostatnio ponad 2 miesiące spędzili w Tajlandii i Laosie.

Ciągle pod górkę


Długo szykowali się do tej wyprawy. - Ten wyjazd chyba zaczął się dopiero gdy uświadomiliśmy sobie, jak bardzo nie mamy pojęcia o rowerach i jak wielka niewiadoma nas czeka, począwszy od skompletowania sprzętu, zapakowania roweru do samolotu, nadania go, po wciąż nurtujące nas pytanie - jak my będziemy spać? - problem noclegu rozwiązał się dzięki cyklistom zrzeszonym na stronie internetowej warmshowers.com. Osoby podróżujące po świecie na rowerach bezpłatnie oferują sobie wzajemnie nocleg. Kasia i Przemek oprócz noclegu u rowerzystów, w zależności od okoliczności, nocowali także w namiocie lub domach gościnnych.

- Było też kilka fajnych noclegów – w romantycznym drewnianym domku, do którego dojechaliśmy po zmroku. U niesamowitych policjantów, którzy dodatkowo podzielili się z nami ryżem i kawą. I ostatni hotel przed Koh Chang, w którym wieczorem zaproponowano nam pokój.... na dwie godziny. Ale taki był... ciekawy... podświetlany na niebiesko. I nazywał się Sweet Inn.... - uśmiecha się Kasia.

Zdarzało się, że dwójka białych, młodych ludzi wzbudzała zainteresowanie miejscowych Azjatów, którzy chcieli bezinteresownie pomóc, przynosili coś do jedzenia.

- Bardzo spodobała nam się Tajlandia. Bangkok jest całkiem niemały. Na pierwszy rzut oka, z daleka, wydaje się duży. A gdy się już wejdzie w miasto jest... ogromny nie do opisania! Wystarczy taki Wrocław sobie pomnożyć razy piętnaście albo dwadzieścia i wypełnić wieżowcami, autostradami, dołożyć metro podziemne i nadziemne. Ze wszystkich wrocławskich centrów handlowych zrobić jedno i rozmieścić takich kilkanaście. Azja jest wszechobecna - w ulicznym jedzeniu co krok, rykszach, buddyjskich ołtarzykach i przede wszystkim ogromnym tajskim uśmiechu! Tajowie to wiecznie uśmiechnięci ludzie. Szczerze mówiąc mamy zupełnie inne doświadczenia niż sporo ludzi, którzy opisywali nam nieprzyjaźnie Bangkok - mówią o swoich wrażeniach z wizyty w Tajlandii. Podczas podróży przez ten kraj najcięższe dla naszych podróżników były bardzo wysokie temperatury, które nie sprzyjały wjazdom pod górki z obciążonymi bagażami rowerami. A dziennie potrafili pokonać ponad 100 km. - Jechaliśmy co prawda w niektórych momentach siłą woli, co oznacza mniej więcej tyle, że gdy pedałujesz pod górę i czujesz, że już za nic w świecie nie da się jechać... zamykasz oczy, zaciskasz zęby i pedałujesz szybciej. Jeszcze trochę, jeszcze kawałek... okazało się, że chcieć to móc - mówi Kasia.

W trzy dni pokonali 400 km. Nie lada wyczyn. W ten sposób dojechali do granicy z Laosem, którą wyznacza rzeka Mekong. Jednak mostu nie było. Jak przekroczyli granicę? Wsiedli do małej drewnianej łódki, na niej położyli rowery i przepłynęli na drugi brzeg. - Zastanawialiśmy się, co zrobimy jak łódeczka na środku rzeki się przewróci, ale to była jedyna możliwość na przekroczenie granicy - opowiada Kasia.

W porównaniu do Tajlandii Laos okazał się być diametralnie odmiennym krajem. Nie chodzi tylko o rozwój gospodarczy Tajów, ale także o postawy mieszkańców tego drugiego państwa.

- Po pewnym czasie mieliśmy już dość Laosu. W Laosie jak się do kogoś uśmiechniesz, to nie wie o co chodzi, zero szans na odwzajemnienie. A spróbuj coś załatwić albo się czegoś w Laosie dowiedzieć... żadnej chęci pomocy, choćby minimalnej chęci zrozumienia, o co ci chodzi. Jedzenie jest takie, że przez większość podróży po Laosie, nie jedliśmy nic, a jak już jedliśmy, to skończyło się antybiotykiem na zatrucie. Bardzo chcieliśmy wrócić do Tajlandii - relacjonują. I tak też się stało. Po objechaniu Laosu rowerami, powrócili do krainy Tajów. - Wyjątkowo dobrze odnajdowaliśmy się manewrując między milionami samochodów po pięciopasmowej drodze... zupełnie szczerze, to czuliśmy się jak w domu - opowiadają. Podróże to bardzo ubogacające człowieka doświadczenie. Jeśli mowa o takim sposobie zwiedzania świata, w jaki robią to nasi bohaterowie, to podróże mogą też być męczące.Pytamy, czy czasem nie dopadały ich wątpliwości i chęć powrotu do domu. - Zmęczenie nas dopadało, gdy musieliśmy w ciągu dnia przejechać na rowerach np. 120 km, suma przewyższeń wynosiła 1700 m, a temperatura powietrza w cieniu 40 st.C. Ale to jest bardzo przyjemne zmęczenie. Poza tym Kasia miała też problemy żołądkowe, które przez pewien czas nie chciały ustąpić. Skończyło się wizytą w szpitalu i antybiotykami, musieliśmy zostać w jednym miejscu chwilę dłużej, żeby Kasia wyzdrowiała – opowiada Przemek.

Dodają, że mają zamiar zwiedzić cały świat. Zrodził się już pomysł na kolejną podróż rowerową, tym razem przez południową Tajlandię, Malezję do Nowej Zelandii, w której chcieliby spędzić kilka miesięcy. - Zobaczymy co z tego wyjdzie i czy plany nam się nie zmienią – mówią.

Plany są dobre dla architektów


Pytamy, które miejsce na świecie jest szczególnie warte odwiedzenia i czy istnieje jakieś, do którego nie warto się wybierać. - Każde miejsce na świecie warte jest odwiedzenia z jakiegoś względu! Zazwyczaj są to ludzie, którzy są najbardziej interesujący. Naszym numerem jeden jest zdecydowanie Iran, który był najbardziej magicznym krajem, w jakim kiedykolwiek byliśmy – mówią. Pytamy, czy istnieje jakaś uniwersalna rada dla kogoś, kto planuje wyruszyć na własną rękę w egzotyczną podróż pełną przygód. - Nie warto planować – odpowiadają krótko. A jaka była ich najciekawsza przygoda związana z wojażami? - Nie damy rady wybrać jednej, bo były ich setki.  Ale ostatni spontaniczny wyjazd na rowerach zupełnie bez doświadczenia był niezłą przygodą, bo pokazał zupełnie inną, ciekawą perspektywę podróży. I na razie jej się będziemy trzymać – mówią Kasia i Przemek. Pytamy o ich plany na przyszłość. - Nasz cały plan na przyszłość, to brak planu. Plany są dla architektów. Bez planów życie jest bardziej fascynujące. Aktualnie marzymy o podróży na rowerach przez Nową Zelandię. Zobaczymy co z tego wyjdzie – stwierdzają. Kasia i Przemek dość szczegółowo i ciekawie prowadzą swoją stronę internetową, na której opisują przebieg swoich wojaży. Sposób, w jaki zdecydowali się prowadzić swoje życie, bardzo trafnie opisuje aforyzm znajdujący się na ich głównej stronie: "...iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem - i tak - wiecznie - aż do końca!"

 

Jeśli ktoś chce zobaczyć więcej zdjęć i przeczytać szczegółową relację z różnych wypraw, to zachęcamy do odwiedzin strony internetowej Kasi i Przemka: www.kasia-i-przemo.blogspot.com

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    M - niezalogowany 2013-05-27 18:39:24

    "Celebrity" - nie pitol jak potłuczony. Osoby piszące zawodowo do "Nowej" (bo trudno je nazwać dziennikarzami) w ogromnej większości nie mają pojęcia o czym piszą i jak piszą. We wielu artykułach " Nowej" pojawiają się takie " perełki", że normalny wydawca szanujący swój zawód i szanujący czytelników dawno już by się spalił ze wstydu i parę osób wywalił z redakcji. To nie Kasia i Przemek powinni dyskretnie i grzecznie prosić "Nową" o sprostowanie i nieprzekręcanie nazwisk i wypowiedzi, to " Nowa" powinna zadbać o swój własny poziom i przesłać artykuł przed opublikowaniem do autoryzacji. Co do pozostałych Twoich ataków at personam - daj sobie siana a jak Cię żółć zalewa to zgłoś się do najbliższej placówki służby zdrowia. Przewidując Twoją reakcję oświadczam, że nie jestem wujkiem, znajomym, przyjacielem ani pociotkiem Kasi, Przema, ich Rodziców ani Dziadków.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    I"m a celebrity - niezalogowany 2013-05-27 14:37:08

    Mysle, ze nalezy sie "waszym skromnym osobom" juz co najmniej program podrozniczy w TVN i artykul w lokalnej prasie to rzeczywiscie strata czasu! Czy jednak koniecznie trzeba obrazac, na forum, dziennikarza i gazete? Czy nie prosciej (i profesjonalniej, i bardziej "swiatowo") byloby napisac list do redakcji, emaila, zadzwonic, wyjasnic etc. Jak to mowia- zalatwic sprawe "po angielsku", podziekowac etc.... Przebywasz w UK, obserwuj jak tam zalatwia sie sprawy, jak ludzie sie do siebie odnosza etc...Rzeczywiscie, dziennikarz mogl popelnic blad (cos przekrecic, czegos nie dopisac, cos zle zinterpretowac)), ale czy to powod aby nazywac kogos "niedouczonym i bezwartyosciowym pismakiem" na lamach publicznego forum? Mieszkancy Laosu tez widac nie staneli na wysokosci zadania bo nie nauczyli sie polskiego na Wasz przyjazd (trudno wynagac od was abyscie nauczyli sie laotanskiego, przciez w koncu jak przyjezdzacie to niech sie ucza tubylcy polskiego na Wasz przyjazd!)...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    kasiaiprzemo - niezalogowany 2013-05-24 23:42:29

    Kolego jakikolwiek lub jakakolwiek kolezanko, nam jakikolwiek PR jest potrzebny do zupelnie niczego, tak samo jak tego typu artykul. My z tego watpliwej jakosci opisu mamy nic, w przeciwienstwie do gazety, ktora na niedouczonych i bezwartosciowych pismakach (zwanych odziwo dziennikarzami), wypuszcza tego typu artykuly i zarabia pieniadze. Nic nam w sumie do tego, dopoki ktos nie bedzie mi w usta wkladal jakichs smiesznych wypowiedzi i przekrecal naszych nazwisk. Przepraszam, ze nie przychodze z podziekowaniami, ze wielka gazeta laskawie napisala artykul o naszych skromnych osobach, bo szczerze, to nic mnie to nie obchodzi, nikt mi tez z reszta za poswiecony czas na "wywiad" nawet nie podziekowal. Poziom jednak mowi sam za siebie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    I"m a celebrity - niezalogowany 2013-05-20 14:58:55

    Kolego Maciak, nie dosc, ze dostaliscie dobry PR na temat spraw nieistotnych (czyli waszego prywatnego zycia) to jeszcze pyskujecie...przestancie celebrytowac- czil aut- zapal sobie ziolowego papierosa na uspokojenie!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    kasiaiprzemo - niezalogowany 2013-05-18 17:48:20

    Niestety artykuł jest przekłamany, nasze nazwiska poprzekręcane, a w usta są nam włożone wypowiedzi, które nigdy nie padły. "Długo szykowali się do tej wyprawy". Jeśli dwa tygodnie to długo, to faktycznie sporo namto zajęło :). Pozdrawiamy panią redaktor, która nie potrafiła nawet przekopiować naszych wypowiedzi z maila...;).

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do