NOWa: - Tomku, w imieniu czytelników gazety NOWej gratuluję zdobytego Mistrzostwa Dolnego Śląska LZS. Czy ten finał był dla ciebie ciężką przeprawą?
Tomasz Tomaszewski: - Szczerze mówiąc spodziewałem się trudniejszych zawodów, choć na rywali wcale nie trafiłem łatwych. Moje pojedynki z trzema reprezentantami II ligi ostatecznie okazały się mało wymagającymi przeprawami dla mnie. Można powiedzieć, że trafiłem na bardzo dobry dzień, jeśli chodzi o moją dyspozycję sportową.
NOWa: - No właśnie, jak przebiegły te zawody dla Ciebie?
TT: - W sumie w całym turnieju rozegrałem 4 mecze, tradycyjnym systemem "drabinkowym". W trzech pojedynkach musiałem stawić czoła zawodnikom II-ligowym, ale udało je wygrać bez większych problemów, choć przyznam się, że byłem skazywany na porażkę. Dlatego dodatkowo cieszę się, że niektórym niedowiarkom troszkę pokrzyżowałem plany.
NOWa: - W tym samym turnieju czwarte miejsce zajął twój klubowy kolega Rafał Nowacki. Mieliście okazję stanąć naprzeciw siebie przy stole?
TT: - Rafał był bardzo blisko uzyskania awansu do finału głównego. Gdyby ten cel osiągnął wówczas w wielkim finale musielibyśmy stoczyć osobisty pojedynek. Szkoda, że tak się nie stało, bo na pewno byłaby to wielka promocja dla naszego regionu, ale i tak uważam, że osiągnęliśmy znakomity wynik.
NOWa: - Czy W przeszłości wygrałeś już Dolnośląski Finał LZS?
TT: - Tak rzeczywiście było. W 2010 roku, jeszcze gdy występowałem w juniorach zwyciężyłem w finale wojewódzkim i uzyskałem przepustkę do finału ogólnopolskiego, gdzie ostatecznie uplasowałem się na pozycji 9-12.
NOWa: - Teraz niestety takiej przepustki nie otrzymasz z wiadomych względów. Trochę szkoda?
TT: - Niestety muszę to potwierdzić. W rozgrywkach seniorskich nie odbywają się Mistrzostwa Polski LZS. Szczerze mówiąc jestem rozczarowany taką sytuacją, bo przecież nie tylko ja, ale każdy z zawodników stara się jak może pogodzić różne sprawy osobiste z tymi hobbystycznymi, czyli z tenisem stołowym. Ostatecznie mistrz województwa nie może spróbować skonfrontować swoich umiejętności z zawodnikami z całego kraju. Przecież koszty takiego turnieju nie byłyby wcale duże, bo to tylko 16 zawodników. Ale cóż my na to wpływu nie mamy i musimy się z tym pogodzić.
NOWa: - Oprócz ciebie na wojewódzkim finale była również trójka reprezentantów powiatu trzebnickiego: wspomniany wcześniej Rafał Nowacki, seniorka Monika Szyszka z Prusic i najmłodszy w kadrze Błażej Składnik ze Żmigrodu. Jak ocenisz potencjał tego najmłodszego zawodnika?
TT: - Błażej ma dziś 12 lat, wielki talent i znakomicie ułożoną rękę w grze. To jego wielki atut i powiem szczerze, jeśli doda do tego ciężką i systematyczną pracę na treningach, to ma szanse na dalszy rozwój własnych umiejętności i sukcesy w przyszłości.
NOWa: - Co porabiasz w życiu prywatnym?
TT: - Aktualnie studiuję na drugim roku bioinformatykę. Jest to bardzo ciekawy kierunek, można powiedzieć dwupłaszczyznowy, gdyż daje wiedzę zarówno w sferze biologii, jak i informatyki. Mam nadzieję, że w przyszłości ta edukacja przyniesie mi korzyści w życiu zawodowym.
NOWa: - Ile czasu trzeba poświęcić na treningi, aby zostać Mistrzem Dolnego Śląska LZS wśród seniorów?
TT: - Przyznam się, że odkąd zacząłem studia, to z moimi treningami już nie jest tak pięknie. Aktualnie trenuje dwa razy w tygodniu i dodatkowo rozrywam mecz mistrzowski w klubie. Nie satysfakcjonuje mnie taka częstotliwość, ale teraz dla mnie najważniejsza jest szkoła.
NOWa: - To można powiedzieć, że tytuł Mistrza Dolnego Śląska wywalczyłeś bazując na umiejętnościach wypracowanych we wcześniejszych latach?
TT: - Myślę, że można użyć tutaj takiego stwierdzenia.
NOWa: - W takim razie Tomku dziękuję za rozmowę i życzę ci powodzenia, zarówno w życiu prywatno-edukacyjnym, jak i tym hobbystycznym.
TT: - Dziękuję serdecznie.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie