Pan Tomasz pracował na stanowisku ratownika w trzebnickim aquaparku, od lipca 2011 roku. Jak twierdzi, poprzedni prezes nie miał do jego pracy żadnych zastrzeżeń. Po miesiącu współpracy z prezesem Dariuszem Drukarczykiem, w ostatnim dniu lutego ubiegłego roku otrzymał wypowiedzenie warunków umowy o pracę. Powodem była "utrata zaufania, będąca konsekwencją podjęcia przez powoda działań, których celem było dezorganizowanie działalności pracodawcy oraz naruszenie dobrego imienia i wizerunku pracodawcy". Pan Tomasz uznał zarzuty stawiane przez prezesa za bezzasadne i bezprawne, i skierował sprawę do sądu. 13 lutego sędzia przychylił się do jego żądań i nakazał stronie pozwanej wypłacić należne odszkodowanie, w wysokości 2 tys zł. Kosztami procesowymi sąd obciążył stronę przegraną.
Relacje świadków
Świadkowie wskazani przez prezesa, starali się udowodnić, że powód zaniedbywał swoje obowiązki. Jak czytamy w protokole z rozprawy, ratownik po obniżeniu pensji rzekomo podchodził niedbale do swoich obowiązków. Na przykład pani Joanna tak opisała sposób pracy powoda: "siedział bokiem do miski basenowej, nie przechadzał się po basenie, nie obserwował tego co się dzieje". Zeznała również, że słyszała wiele skarg od klientów na pracę ratowników, którzy owe skargi przekazywali kasjerkom. Świadek zapamiętała dobrze jedno zdarzenie, gdy oburzony klient skarżył się na ratownika, który zachowywał się w arogancki i opryskliwy sposób. Według pani Joanny, tą osobą miał okazać się powód. O zdarzeniu została poinformowana przełożona pani Joanny, która nakazała sporządzić notatkę służbową. Odpowiadając na pytania sędziego, świadek zeznała, że nie pamięta, kiedy notatka została sporządzona, ani gdzie jej przełożona przekazała ten dokument.
Inne zeznania dotyczące składania skarg na ratowników złożyła pani Agata, która w aquaparku do lutego ub. roku pracowała na stanowisku kasjera. Z jej relacji wynika, że klienci skarżyli się na polecenia, jakie podczas korzystania z basenu wydawali, dla ich bezpieczeństwa, ratownicy. "Ratownik zwracał uwagę, że nie wolno skakać do basenu, zjeżdżać dwójkami na zjeżdżalni. Nie było skarg na kasach, że ratownicy się zachowują nieodpowiednio" - zeznawała podczas przesłuchania.
Były naciski ze strony gminy
Podczas rozprawy, w charakterze świadka został wezwany były prezes aquaparku, który zeznał, że trzebnicka gmina nie była przygotowana finansowo do posiadania takiego obiektu. "Utrzymanie obiektu wymaga biznesplanu i umiejętności zarządzania. Przychody nie pokrywały kosztów funkcjonowania, obiekt nie był przygotowany do otwarcia. Ja obejmując funkcję dostałem polecenie otwarcia 11 lipca 2011 r., wywiązałem się z tego, musiałem ściągnąć ratowników z Wrocławia. Naciski były takie, żeby zwalniać ratowników, bo jest ich w rozumieniu władz gminy, czyli właściciela spółki, za dużo. To było formułowane w ten sposób, "wie pan, przecież oni nic nie robią" - tak wypowiadał się burmistrz oraz przedstawiciele rady nadzorczej spółki. Oczekiwano ode mnie, że zredukuję załogę w obszarze ratowników, kas i recepcji.(..) U schyłku grudnia 2011 przewodniczący rady nadzorczej (Andrzej Góral - przyp. red.) przekazał mi polecenie od burmistrza żeby zwolnić 5 osób, 2 były wymienione z imion i nazwisk oraz padło takie zdanie: "trzech ratowników to już sobie pan wybierze" - czytamy w protokole sporządzonym w trakcie składania wyjaśnień. Świadek zeznał również, że każda ze skarg załatwiana była w ten sam sposób: musiała zostać sporządzona notatka z każdego zdarzenia, a kasjer miał obowiązek każdą ze skarg złożyć u swojego przełożonego.
Telefon
Jednym z zeznań, które nadały procesie pikanterii, były wyjaśnienia złożone przez kolejnego świadka - pana Konrada, byłego ratownika pracującego na trzebnickim basenie. "Już nie pracuję w tej firmie, ale miałem ostatnio telefon od Anny P., że bardzo chętnie by mnie tam widziała, ale jest zbieżność interesów, bo ja jestem świadkiem, a ona się boi, że jak przegrają sprawę, to ją zwolnią. Ja mam tę rozmowę nagraną" - czytamy w protokole z rozprawy. Świadek odtworzył zarejestrowane nagranie, na którym słychać damski głos, przedstawiający się jako P., która oświadcza swojemu rozmówcy, iż wie o tym, że będzie występował jako świadek w procesie. Z treści rozmowy wynika, że kobieta sugeruje panu Konradowi, że jeśli złoży zeznania świadczące na korzyść strony pozwanej, to wówczas zostanie zatrudniony w aquaparku. Sędzia dopuścił ten materiał jako dowód do sprawy.
Ostatnim z przesłuchiwanych w procesie, był Dariusz Drukarczyk, obecny prezes Trzebnickiego Parku Wodnego "Zdrój", który stwierdził, że klienci składali bardzo wiele skarg na ratowników, jednak byli tak poirytowani ich pracą, że nie chcieli ich formułować na piśmie. "Na powoda było wiele skarg, że był arogancki, bezczelny i niemiły. Wielokrotnie rozmawiałem na ten temat z powodem. Powód początkowo oddalał wszelkie zastrzeżenia, co do jego pracy, a po którymś spotkaniu stwierdził, że za takie wynagrodzenie nie chce mu się pracować i że, jeżeli dostanie podwyżkę, to będzie lepiej pracował. Od początku, kiedy pracuję u strony pozwanej był problem z ratownikami, w tym z powodem. Słyszałem, że podobno jak jeszcze nie byłem prezesem, to powód wykonywał prace lepiej" - zeznawał podczas styczniowej rozprawy prezes Zdroju. Jak czytamy w protokole z rozprawy, prezes jako powód utraty zaufania, podał nawet to, że w trakcie swojej służby ratowniczej pan Tomasz pił... wodę z butelki, "w sposób ostentacyjny pokazujący stosunek do klienta i brak szacunku do klienta" - dodał świadek. Na prośbę sędziego zademonstrował nawet sposób, w jaki powód to czynił.
Uzasadnienie
Sąd w oparciu o zgromadzony materiał dowodowy: zeznania świadków oraz dostarczone notatki służbowe, wydał postanowienie. Stwierdził, że powództwo zasługuje na uwzględnienie. Pan Tomasz zażądał od strony pozwanej odszkodowania w wysokości 2 tys zł, dodatkowo sąd kosztami procesowymi obciążył stronę pozwaną.
Jak czytamy w uzasadnieniu "strona pozwana w bardzo niekonkretny i ogólnikowy sposób podała przyczynę rozwiązania stosunku pracy." Już sama treść wypowiedzenia warunków, tj. "dezorganizowanie działalności pracodawcy oraz naruszenie dobrego imienia i wizerunku pracodawcy", była dla sądu ogólnikowa i nie wskazano, jakie konkretnie zachowania powoda szkodziły wizerunkowi basenu. Sąd dopiero w trakcie przesłuchania prezesa dowiedział się, że przyczynami wypowiedzenia były, m.in. rzekomo niewłaściwy stosunek do wykonywanych obowiązków do pracy, wynikających z umowy, niewłaściwy stosunek do klientów, a także niewłaściwe obserwowanie niecki basenu. Żadne z tych twierdzeń nie znalazło się w wypowiedzeniu. Wersje złożone przez niektórych świadków, jakoby stosunek powoda zmienił się po obniżeniu pensji, nie są spójne z zeznaniami byłego prezesa Zdroju, który zeznał, że ze względu na warunki ekonomiczne otrzymał polecenie od rady nadzorczej, by zredukować liczbę ratowników. To samo uczynił jego następca, który zredukował niemal wszystkie etaty ratowników, a usługi ratownicze powierzył firmie zewnętrznej, wyłonionej w przetargu.
Jak zauważył sędzia prowadzący rozprawę, nigdy wcześniej nie było udokumentowanych skarg na powoda. Świadkowie wspominali o skargach, na które nie było żadnych pisemnych dowodów. Świadkowie zeznający o zdarzeniu, które miało miejsce 21 stycznia, według grafiku przedstawionego przez powoda, nie byli wtedy w pracy. Tłumaczyli, że to był wstępny grafik, który uległ modyfikacjom, jednak nie dostarczyli końcowego."Wątpliwość stwarza też fakt, iż nigdy wcześniej na powoda nie było żadnych udokumentowanych skarg, a pierwsza notatka służbowa dotyczy zdarzenia, które miało mieć miejsce na dzień po wyborze nowego Prezesa Zarządu. Świadkowie twierdzili przy tym, że na powoda stale wpływały tego rodzaju skargi, gdy tymczasem wszystkie sporządzone notatki wymieniają tylko jedne konkretne zdarzenie – właśnie z dnia 21 stycznia 2012 r."- czytamy w uzasadnieniu do wyroku.
Wątpliwości sędziego wzbudziły notatki służbowe, dostarczone do akt. Zdaniem sędziego "z całą pewnością nie zostały sporządzone w datach w nich wskazanych. Budzi to kolejną wątpliwość, co do wiarygodności zeznań świadków, którzy twierdzili odmiennie".
Biorąc po uwagę zebrany materiał, sędzia uznał, że wypowiedzenie umowy o pracę naruszało przepisy prawa pracy. Zasądził na rzecz powoda odszkodowanie w wysokości 2 tys zł. Kosztami procesowymi obciążył stronę pozwaną.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie