Reklama

Trzebnicki styczeń 1945 roku - ewakuacja

10/02/2013 16:38
Front wschodni zbliżał się błyskawicznie do granic powiatu trzebnickiego. Był trzeci tydzień stycznia 1945 roku. Zaniepokojenie mieszkańców było wielkie. O tamtym czasie wspominają byli jego mieszkańcy, czyli zamieszkujący te tereny Niemcy. Przypominają one, niektórym starszym dzisiejszym mieszkańcom miasta i powiatu wrzesień 1939 roku.

Prezentujemy zapisy wspomnień Waltera Schuberta, syna Georga rolnika z Piotrowic, zapisane w 15 rocznicę tamtych dni:

"Wojna zbliżała się do naszego miasta od wschodu, od strony wsi Cerekwica i Masłów. Przemieszczały się tłumy uciekinierów idących pieszo i ciągnących swój dobytek na wozach, wózkach i samochodach w warunkach 20 stopniowego mrozu, po oblodzonych nawierzchniach dróg.

19/20 stycznia 1945 r. Zostałem powołany do formacji paramilitarnej Volkssturmu. W nocy z 19 na 20 stawiłem się w Starostwie w Trzebnicy. W dzień, przy 20 stopniowym mrozie sformułowano kompanię, w której powierzono mi dowództwo. Niezdolni do służby zostali zwolnieni do domów. Zakwaterowani zostaliśmy w obozie koło klasztoru.

20 stycznia. Otrzymaliśmy pierwszy przydział - służba w regulacji ruchu w mieście, przez które przetaczały się kolumny ludzi i wozów..."

We  wspomnieniach o Margerete Cotta pod datą 19 stycznia 1945 roku czytamy m.in.: "Na wieść "idą Rosjanie" zaczęły martwić się o swoją rodzinę. W domu były dzieci (6 córek) oraz matka 78 lat, które ewakuowano z Wrocławia w obawie o bezpieczeństwo w obleganym mieście. Droga na stację kolejową była bardzo trudna przy panującym mrozie. Zabrała ze sobą walizkę, plecak, poduszkę. Matka odjechała wcześniej z placu klasztornego samochodem do Jawora, a one pociągiem do Wrocławia. Powrót do miasta był już nie możliwy. Nigdy nie wróciła do Trzebnicy".

Natomiast trzebnicki drukarz Reinharrd Tatfach pisał, że już w październiku 1944 roku  przez miasto przejeżdżali uciekający przed Rosjanami z innych miast: "Na głównej drodze miasta widać było jadące ze Żmigrodu i Milicza stare, wyładowane dobytkiem i pakunkami samochody w kierunku Wrocławia, tankowały na naszej stacji benzynowej firmy Hanisch.(obecnie jest tu fontanna w parku przy ul. ks. Bochenka - przyp. red.). Do 15 stycznia 1945 roku nikt z nas nie myślał o ewakuacji. Dalsze zdarzenia przekraczały nasze wyobrażenia. Od 15 stycznia obowiązywała polityka ewakuacyjna, która nakazywała natychmiastowy wyjazd starych ludzi, kobiet i dzieci koleją w Sudety oraz do miejscowości po lewej stronie Odry. 17 stycznia rozeszła się pogłoska o całkowitej ewakuacji miasta.18 stycznia otrzymaliśmy wiadomość, że następnego dnia musimy opuścić siedliska. Strach i przerażenie ludności, brak czasu na zorganizowanie ewakuacji. Ruszył szturm na sklepy z żywnością, a z kas wycofano oszczędności. Gospodarze musieli zapewnić opiekę i wyżywienie dla bydła i trzody. W wiejskich kuźniach był spory ruch. Podkuwano konie, aby radziły sobie na oblodzonych drogach. Wzmacniano wozy konne. 19 stycznia odjechały ostatnie pociągi ze stacji Trzebnica (potem kursowały tylko składy z rannymi i chorymi).

20 stycznia około 100 trzebniczan zebrało się na placu przed mleczarnią, skąd mieli być ewakuowani. Ja sam przybyłem z dziećmi i babcią. Samochody ciężarowe nie przyjechały do 21 stycznia".

We wspomnieniach Margarete Kober czytamy m.in. jak mało czasu mieli trzebniczanie na ewakuację: "20 stycznia front zbliżał się bardzo szybko. O naszym przerażającym położeniu mówiły wszystkie rozgłośnie radiowe, a nawet angielskie słuchane potajemnie... Teraz miasto liczyło około 20 tysięcy mieszkańców (połowa z nich to uchodźcy z różnych rejonów Niemiec). W klasztorze leżały tysiące rannych... Mieliśmy firmę transportową, a w niej ciągniki. Wymościliśmy podłogi przyczepy i transportera słomą... Ucieczkę wyznaczyliśmy na noc z 21 na 22 stycznia. O godzinie drugiej kolumna ruszyła w drogę na lewy brzeg Odry przez Oborniki, Wołów, Ścinawę. Pozostawiliśmy dorobek całego życia."

W kolejnym wydaniu NOWej gazety opublikujemy wspomnienia opisujące  przygotowania i obronę Trzebnicy prowadzoną przez Volkssturm, w mieście i na jego obrzeżach.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    M - niezalogowany 2013-02-11 21:07:56

    Jasne. Każdy Niemiec to bandyta i morderca upasiony na krwi Żydów. A każdy Polak to śmierdzący leń i złodziej samochodów. Znałeś tę kobietę ? A może mieszkasz w jej dawnym domu albo mieszkaniu ?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Arczi - niezalogowany 2013-02-11 12:41:18

    WIelka zkoda ze frau Kober nie wspomina że część "dorobku całego życia" to własność wymordowanych Żydów. Natomiast tysiące rannych leżących w klasztorze to zwykli bandyci i mordercy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Arczi - niezalogowany 2013-02-11 12:25:00

    Szkoda ze frau Kober nie wspomina że część "dorobku całego życia" to własność wymordowanych Żydów. Natomiast tysiące rannych leżących w klasztorze to zwykli bandyci i mordercy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do