Reklama

Zwarcie instalacji przyczyną pożaru?

08/02/2013 10:17
Pierwsza próba podpalenia miała miejsce 4 lata temu. Klatka schodowa została wówczas zlana jakimś łatwopalnym płynem, ale na szczęście nie doszło do podpalenia. Miało to miejsce w nocy.

- Mieliśmy wtedy z żoną mieszkanie przedzielone klatką schodową i jak żona przez nią przechodziła, i zapaliła światło, usłyszała jak ktoś się na schodach poślizgnął, było czuć jakiś smród. Obudziła mnie i okazało się, że cała klatka zlana była jakimś płynem. Była pozostawiona bańka po jakimś płynie, szmata, rękawiczki i zapałki. Wezwałem wtedy policję, jeden policjant przyszedł, sporządził notatkę. Nie zabrał tych rzeczy bo stwierdził, że to muszą zabrać technicy. Do tej pory na nich czekam, bo nie przyjechali - powiedział mieszkaniec Obornik Śląskich.

W niedzielę 21 października o godz. 12 znowu w budynku tym wybuchł pożar.

- Wychodziłem z domu wyrzucić śmieci to jeszcze pożaru nie było. Na drugi dzień mieliśmy mieć wycenę mieszkań do wykupu. Wróciłem po 5 minutach i zobaczyłem, że spod schodów wydobywa się dym. Od razu krzyknąłem do żony, aby wzięła dzieci i uciekała bo się palimy. W tym samym momencie zobaczyłem sąsiadkę, która też szła nas ostrzec, że się pali. Wybiegliśmy. Okazało się, że jeden sąsiad został w budynku i gdy próbowałem się wrócić niestety było już ciemno, z trudem można było się poruszać, ale na szczęście sąsiad wyszedł na dach i stamtąd później ściągnęli go strażacy - opowiada lokator.

Okazało się, że pali się w piwnicy u sąsiada, który zbiera stare śmieci. Zapełnił nimi trzy piwnice i wnękę. Ta wnęka właśnie się paliła. Znajduje się tam okienko, które jest zawsze otwarte, aby wietrzyć piwnice. Tego dnia jak przyjechała straż pożarna okazało się, że okienko to jest przymknięte. Strażacy wyłamali zamki by się dostać do środka i po 2 godzinach ugasili pożar.

- Mamy zatarg z sąsiadami, którzy mają tam zakład weterynaryjny i sklep zoologiczny, a jednocześnie tam mieszkają. Zatarg się rozpoczął od tego, że kiedyś zabroniłem im wyrzucać kartony po karmach do nas na klatkę schodową. Wyrzucali je do nas abyśmy sobie je brali do palenia. Zrobiłem sobie ogrzewanie gazowe, więc grzecznie poprosiłem aby ich nam nie wyrzucali - powiedział oborniczanin, dodając:

- Od tamtej pory mieliśmy wejście do domu zastawiane samochodami, mieliśmy skargi, że zaśmiecają wszystkie pojemniki na śmieci. Komunalka dostawiła nam dodatkowy pojemnik, za który przez pół roku płaciliśmy. Oni nam go raz zaśmiecili, więc wziąłem go i zapukałem do nich do drzwi, otworzyłem je i wysypałem im na ziemię, dodając, że jeśli się to powtórzy to pójdę na policję. Więcej nie zaśmiecali nam tego śmietnika, ale dochodziło, że były na nas różne skargi. Jak robiłem remont, to nasyłali na mnie różne komisje.

Według relacji oborniczanina, 21 października wychodził on wyrzucić śmieci. W tym czasie osoby, z którymi był skonfliktowany stały w tunelu łączącym budynki i kłóciły się przy zapalonym samochodzie.

- Ta pani wskazywała na mnie, a on jakby ją uspokajał. Kłócili się, a chwilę później już był ten pożar. Mogli oni podpalić, tym bardziej, że wrócili tuż po pożarze, a od tamtej pory czegoś uporczywie szukali w tym pogorzelisku. Niedawno w nocy do godz. 3.30 szukali czegoś, ja wyszedłem, zapaliłem światło na klatce schodowej i gdy już byłem na zewnątrz zobaczyłem, że to oni. Wcześniej nie byłem tego pewny. Odezwali się do mnie i widziałem jak grzebią w tym pogorzelisku. Gdy zapytałem co tam robią, odpowiedzieli, że wyszli z psami na spacer - opowiada mieszkaniec kamienicy, który od razu zadzwonił na policję. Była godz. 3.40. Jednak jak opowiada, policja nie bardzo się zainteresowała.

- Tam leżała taka gumowa rękawiczka, ja podejrzewam, że jej właśnie szukali. Na drugi dzień rano poszedłem na policję. Policja stwierdziła, że straż pożarna stwierdziła, że to było zwarcie instalacji i oni nie będą się tym zajmować. Ja się znam trochę na elektryce. Tam było zasilanie 24 wolty. Kable były co prawda stare, aluminiowe, ale kładzie się je w ziemię w osłonie silikonowej. One się praktycznie nie palą, tylko w wysokiej temperaturze topią. A w tym miejscu, gdzie był pożar nie było instalacji elektrycznej. Tam był tylko włącznik światła, który nawet nie został spalony. Powyżej niego są tylko spalone kable, bo tam była temperatura. Poniżej stały drzwi, one nawet nie są osmolone. Paliło się w innym miejscu, więc na pewno od instalacji się nie zapaliło - dodaje mężczyzna.

Zapytaliśmy strażaków o to zdarzenie i potwierdzili, że przyczyną pożaru było prawdopodobnie zwarcie instalacji elektrycznej.

- My przyjmujemy zawsze prawdopodobną przyczynę i podajemy dwie, trzy możliwe z nich, natomiast policja ustala konkrety - powiedział nam strażak z PSP w Trzebnicy.

Oborniczanin twierdzi, że wielokrotnie chodził w tej sprawie na policję, składał nawet zeznania, ale nie przyniosło to żadnych efektów.

- Policja cały czas obstaje przy tym, że było to zwarcie instalacji, bo tak im powiedzieli strażacy - żali się oborniczanin.

Jak nas poinformowała Iwona Mazur, oficer prasowy KPP Trzebnica, 23 października przyszedł mężczyzna i prosił o przybycie na miejsce policjanta. Policjanci pojechali i weszli do piwnicy, gdzie dokonali przeglądu po którym policjanci nie stwierdzili udziału osób trzecich.

- Policjant sprawdzał także rzeczy przed piwnicą, rozpytał także użytkowników tej piwnicy, rozmawiał z właścicielami sklepu. Ustalono, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej - powiedziała nam Iwona Mazur.

Mężczyzna złożył więc zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Trzebnicy z prośbą o wszczęcie postępowania przeciwko policji w Obornikach Śląskich a także o przejęcie sprawy w celu ustalenia przyczyn pożaru w piwnicy przy ul. Dworcowej w Obornikach Śląskich i jak nas poinformował, otrzymał z prokuratury odmowną odpowiedź.

- W tej chwili już nie jestem w stanie nic więcej zrobić - powiedział nam niedawno zrezygnowany oborniczanin.

Właścicielka sklepu nie chciała z nami na ten temat rozmawiać.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do