Dariusz Zajączkowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej opowiada, że kilka minut po godz. 2 w nocy strażacy dostali telefoniczne zgłoszenie o pożarze w budynku przy ul. Trzebnickiej. - Kiedy strażacy z Trzebnicy dotarli na miejsce, pożar gasili już ochotnicy z OSP w Obornikach Śląskich. Łącznie pożar gasiło 5 jednostek. Na miejsce ściągnęliśmy właściciela budynku i najemcę lokalu, w którym znajduje się apteka. Aby sprawdzić sąsiednie lokale wezwaliśmy również pozostałych właścicieli i ich dzierżawców. Okazało się jednak, że na szczęście ogień nie wyszedł poza wydzieloną z nieruchomości aptekę. Nasza akcja trwała ponad dwie godziny. Kiedy upewniliśmy się, że budynkowi nie zagraża już ogień przekazaliśmy go właścicielowi. Jeśli chodzi o przyczyny pożaru, to wiem, że policjanci nie chcą zdradzać szczegółów postępowania.
- Mogę potwierdzić, że w nocy z piątku na sobotę doszło do pożaru - powiedział nam wczoraj asp. sztab. Sławomir Gajewski, komendant Komisariatu Policji w Obornikach Śląskich. - O pożarze policjanci zostali powiadomieni przez dyżurnego straży. Nie mogę opowiadać o szczegółach, ale postępowanie będzie miało formę śledztwa. Prowadzimy w tej chwili różne działania, ale sprawca lub sprawcy będą najprawdopodobniej odpowiadać z art 288 kk, który mówi, że kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Policjant potwierdza, że wcześniej dochodziło już do zniszczenia mienia w tej aptece: - W tamtej sprawie, która miała miejsce kilka tygodni temu prowadzimy osobne czynności. Nie wiemy jeszcze czy wybicie szyby i pożar należy łączyć ze sobą - dodał komendant.
W sobotnie popołudnie ubytek w ścianie budynku został już zabezpieczony, a przed wejściem do apteki stały wielkie kontenery, do których powrzucano spalone meble i wyposażenie. Już z zewnątrz było widać, że w środku były płomienie, bo część elewacji była odymiona. W środku budynku czuć jeszcze zapach spalenizny, nieczynne są toalety dla klientów, w których z powodu ogromnej temperatury płytki popękały i odeszły od ścian. Ireneusz Czerwiński, właściciel Centrum Handlowego mówi, że trudno oszacować w tej chwili straty, ale są ogromne: - Uszkodzeniu uległa konstrukcja stropu, który pod wpływem temperatury odkształcił się. Nie ucierpiała część, w której znajduje się market. Zgodnie z wymogami budowlanymi ściany były tak zaprojektowane i zbudowane, aby nie przepuszczały ognia. Uszkodzone zostały także lokale na piętrze, bezpośrednio nad apteką. Były niezamieszkane, ale już gotowe do przejęcia - mówi właściciel, który przyznaje, że wcześniej już doszło do próby wtargnięcia do apteki. - Kilka tygodni temu ktoś chciał się włamać, ale mamy tu bezpieczne, odporne szkło i widać było, że po kilku uderzeniach zrezygnował. Nie wiem, czy ci sami sprawcy podpalili teraz lokal, ale tym razem bardziej się przygotowali, bo przyszli z siekierami i udało się im wtargnąć do środka.
Jak dodaje Ireneusz Czerwiński, budynek był ubezpieczony i dopiero po oszacowaniu strat przez ubezpieczyciela będzie wiedział, jak wysokie starty poniósł: - Właściciel apteki dzierżawił lokal. Znam go i wiem, że to dobry, spokojny człowiek i na pewno podpalenie nie było jakąś zemstą. Jestem pewien, że apteka po remoncie lokalu, zostanie u nas.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie