Reklama

Czy sąd pogodzi rodzinę?

15/11/2012 09:30
Jak wynika  z wyjaśnień powodów, w swojej połowie domu mieszkają od czterdziestu lat, najpierw jako lokatorzy gminnej nieruchomości, a obecnie jej właściciele. Ich część jest oddzielona od drogi gminnej działką, która została przypisana do drugiej części domu i jest własnością brata p. Janiny. Natomiast w wewnętrznej części domu, zajmowanej przez sąsiada jest dostęp do strychu i piwnicy, w której znajduje się m.in. podłączenie wody. Do tych pomieszczeń nie mają też dostępu.

Królowie twierdzą, że sąsiad  od lat utrudniał im korzystanie z  urządzeń domowych. Jednak w ubiegłym roku, gdy przejęli przez zasiedzenie część domu, którą zajmowali, postanowił uniemożliwić im zupełnie mieszkanie. Wybudował mur oddzielający jego i ich działki przez co nie mogą wyjechać z podwórka samochodem, ani maszynami rolniczymi. Nie mogą też korzystać np. ze sławojki.

Brat p. Janiny przyznał przed sądem, że uniemożliwia powodom korzystanie z wymienionych w powództwie urządzeń i przestrzeni. Jak wyjaśniło od czasu gdy jest właścicielem gospodarstwa, wszyscy korzystali z działki wspólnie. Dodał jednak, że gdy p. Królowie zaczęli zakładać w sądzie sprawy - dodał, że było to 15-20 spraw - domagając się rzeczy, które on musiałby oddać. - Powiedziałem więc im, że jeżeli nie przestaną mnie nękać sądami, odgrodzę się od nich i do tego doszło.  W ubiegłym roku wysłałem do nich pismo, że daję im rok czasu na oddzielenie się od mojej posesji. Zaznaczyłem w nim, że mają zrobić swój wjazd, swoje szambo, swoje ujęcie wody, licznik. Wszystkie urządzenia, których domagają się powodowie znajdują się na mojej działce.

Obie strony przyznają zgodnie, że dom nie ma oddzielnych mieszkań i podział jest umowny. Jednak pozwany twierdzi, że od lat monitował do gminy, jeszcze za poprzedniego burmistrza,  żeby jako właściciel drugiej połowy domu wybudowała oddzielne wejście.  W końcu dyrektor ZGK przysłała profesjonalną firmę, żeby wybudowała wejście. -Ale firma zdołała wykuć tylko kawałek muru, żeby zrobić wjazd, gdy pani Królowa w jakiś sposób wyrzuciła pracowników, bo ona sobie nie życzy, żeby tam robić wyjazd, tylko ona chce dalej wchodzić do domu z mojej działki - powiedział powód i dodał. - Od czterdziestu lat państwo Królowie nie mogą zrobić sobie oddzielnego wejścia.

Pozwany dodał, że już rok temu powodowie występowali o "przywrócenie stanu poprzedniego" i sprawę tę przegrali. Teraz, jego zdaniem wytoczyli taką  sprawę, a zarzut różni tylko jednym słowem "przywrócenie stanu prawnego".

Sędzia kilkakrotnie musiała interweniować, gdy między stronami dochodziło do awantur. Stwierdziła, że na tym etapie sąd miał namawiać ich do ugodowego załatwienia sporu, jednak okazuje się to niemożliwe.

Sąd postanowił przed rozpoczęciem kolejnej rozprawy przeprowadzić na miejscu wizję lokalną.

 Gmina nie chciała się mieszać?


 

Jak nam wyjaśnili Królowie, ich spór z bratem p. Janiny o część gospodarstwa trwa od lat osiemdziesiątych. Prawdopodobnie został sprowokowany, przez urzędników, którzy "zgubili"- wtedy państwową - nieruchomość.

Stary przedwojenny dom w Domanowicach miał kiedyś wiele funkcji. Było tam mieszkanie, obok sklep, a od podwórka przylegała jeszcze świetlica. Gdy po wojnie wieś zaludnili Polacy, część mieszkalną domu zajęli rodzice pani Janiny i jej brata. Świetlicy prawdopodobnie nikt nie używał, bo szybko zaczęła niszczeć, a do dnia dzisiejszego zachował się po niej tylko obrys fundamentów. Za świetlicą były wychodki; z tych jak najbardziej korzystano jeszcze do niedawna, a dziś zostały one oddzielone przez nowy, sztuczny podział działek.

Gdzieś w latach sześćdziesiątych ub. wieku we wsi wybudowano nowy sklep i opuszczono połowę domu, który dziś jest przyczyną skłócenia rodziny.

Przez jakiś czas lokal stał pusty, ale ponieważ u Królów dzieci dorastały i ich mieszkanie stawało się za ciasne, adaptowali posklepowe pomieszczenia na mieszkanie. Zostało to przeprowadzone bez jakichkolwiek podstaw prawnych, ale było to w czasach, gdy nikt na takie "drobiazgi" nie zwracał uwagi: sklep był państwowy, a więc wszyscy mieli do niego prawo na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy.

W październiku 1983 gospodarstwo notarialnie przejął brat pani Janiny. Jak twierdzą Królowie, od tego czasu ich los przestał być pewny, gdyż brat twierdził, iż jest właścicielem całości, która - jak wynika z opinii rzeczoznawców z października 1985 r. - jest niepodzielna. W dodatku stan budynku został oceniony jako fatalny, a jego wartość określono... jako wartość cegieł, jakie ew. uda się odzyskać po rozbiórce.

Wprawdzie ówczesna ustawa o najmie lokali nie przewidywała eksmisji, ale Królowie nie czuli się bezpiecznie. To wówczas musieli oddać część dawnego zaplecza sklepowego na łazienkę dla brata.

Po zmianach ustrojowych w latach dziewięćdziesiątych zmieniła się też sytuacja prawna domu. Gdy miejscowi strażacy-ochotnicy szukali placu pod budowę nowej remizy, zainteresowali się terenem po byłej świetlicy. Ktoś wtedy jeszcze raz przejrzał dokumenty i okazało się, że część gospodarstwa, w tym połowa domu, są własnością państwa, a po skomunalizowaniu - gminy. Strażakom w końcu działka nie przypadła do gustu, natomiast między sąsiadami rozgorzała wojna od dom.

Bogdan Król, który starał się o pomoc w gminie, ale jak się okazało urzędnicy bardziej byli zainteresowani dobrymi układami z sąsiadem - właścicielem niż lokatorem własnego zasobu mieszkaniowego. Nie tylko podzielono nieruchomość, która do tej pory miała być niepodzielna, ale na części gminnej wyznaczono pasy z ustanowioną notarialnie służebnością, by właściciele prywatnej części mogli bez przeszkód podchodzić do swoich okien także z zewnątrz budynku. Niestety, lokatorzy części gminnej takiej gwarancji nie dostali, chociaż przepisy nakazują by każda nieruchomość miała swobodny dojazd do drogi publicznej.

Bogdan Król twierdzi, że próbował błąd urzędników naprawić; poskarżył się nawet wojewódzkiemu inspektorowi nadzoru kartograficznego, ale w odpowiedzi dowiedział się, że tylko właściciel posesji może wystąpić do sądu z żądaniem o wyegzekwowanie od sąsiadów ustanowienia drogi koniecznej. Jednak ówczesny burmistrz nie zamierzał się sądzić z sąsiadami. Zaproponował jednak p. Królom wykup połowy domu z posesją na preferencyjnych warunkach, z 95-procentową ulgą. Gdy jednak najemcy złożyli odpowiednie dokumenty, okazało się, że nie mogą odkupić nieruchomości po cenie preferencyjnej, ponieważ... nie są jej najemcami.

W międzyczasie zmieniła się w gminie władza samorządowa. Królowie ponowili więc swój wniosek o sądowe uregulowanie sprawy dojazdu do w dalszym ciągu gminnej posesji.

W odmowie podpisanej w czerwcu 2008 r przez ówczesnego wiceburmistrza Adama Gubernata czytamy m.in.: "gmina i jej organy (...) nie mogą być wykorzystywane w prywatnej de facto sprawie jednych mieszkańców przeciwko drugim" i dalej: " ponieważ znacie najlepiej swoją sytuację, a także oczekiwanie co do przebiegu dojazdu (...) gmina Trzebnica gotowa jest upoważnić Państwa do wystąpienia w jej imieniu na wyłączny Państwa koszt i ryzyko na drogę postępowania sądowego". Równolegle Zakład Gospodarki Komunalnej rozpoczął budowę nowego podjazdu do gminnej części budynku bezpośrednio od drogi publicznej. Jak nas poinformowali Królowie, ta koncepcja okazała się niewykonalna, bo w tym miejscu różnica poziomów wynosi ok. 1 m, a nie ma miejsca, żeby zrobić odpowiednio nachylony podjazd.

Królowie jednak już nie zamierzali występować do sądu w imieniu gminy, a przeciwko gminie. Właśnie mijał 30-letni okres karencji, dający prawo nabycia nielegalnie zajętej nieruchomości poprzez zasiedzenie i z takim wnioskiem wystąpili do sądu.

18 stycznia ub. roku Sąd Rejonowy w Trzebnicy stwierdził iż państwo Królowie nabyli swoją część domu przez zasiedzenie. Jak twierdzi Bogdan Król, niebawem sąsiad poinformował ich, że zostaną pozbawieni prawa przejazdu i przejścia także do sławojki przez jego działkę. Obietnicę spełnił latem br., przez co "aresztował" im ciągnik samochód, a nawet sławojkę.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do