Z dokumentem radni zapoznali się tydzień wcześniej. Wszyscy się zgodzili, że szpital jest w stanie zapaści finansowej, ale starosta powiedział, że wprawdzie strata za pierwsze półrocze sięga prawie 3 mln zł, ale do końca roku może ona nie tylko nie wzrosnąć, ale zmaleć do 1,8 mln złotych.
Ryszard Cymerman stwierdził, że audyt jest niekompletny, gdyż brakuje w nim informacji o stanie finansowym szpitali ościennych, na których kontrakty z NFZ audytorzy się powołują. Domagał się także wyjaśnienia, dlaczego, pisząc o strukturze zatrudnienia w szpitalu napisano o nietypowej sytuacji, gdy lekarze zajmują 44 etaty, pielęgniarki i położne - 176, a pracownicy administracyjni, techniczni i obsługi zatrudnieni są na 107 etatach, a jednocześnie stwierdzono, że nie ma żadnych nieprawidłowości w strukturze zatrudnienia.
Jak wyjaśnił audytor, nietypowość struktury zatrudnienia w trzebnickim szpitalu polega na tym, że jest bardziej zbliżona do standardów zachodnich niż placówek w innych miastach. Wytłumaczył, że na świecie - ze względu na to, że etat lekarza jest droższy niż pielęgniarki - wiele prac, które u nas są zarezerwowane dla lekarzy wykonują właśnie one. W szpitalu trzebnickim sytuacja jest nietypowa w stosunku do innych szpitali w Polsce.
Radny Wojciechowski zaapelował o dyskutowanie o przyszłości szpitala biorąc pod uwagę aspekt ekonomiczny.
Ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego Adam Domanasiewicz stwierdził, że wiele propozycji uzdrowienia szpitala nie gwarantuje spodziewanych rezultatów:
- Ja jestem lekarzem medycyny ratunkowej, więc uważam, że trzeba być gotowym na katastrofę, a nie na to, że nic się nie stanie. Jeżeli w przyszłym roku finansowanie przez NFZ nie wzrośnie, a pozostanie na poziomie tegorocznego, jakie będą szansę wyjścia z tego impasu nawet jeśli wdrożymy wszystkie pozostałe rekomendacje. W jaki sposób możemy przetrwać?
Piotr Magdziarz wyjaśnił, że nie ma się co łudzić, większych pieniędzy na kontrakty w przyszłym roku nie będzie. - My próbujemy szukać takiego rozwiązania, żeby aplikować o kontrakty z innych pól kontraktowych i w ten sposób zwiększyć przychody - powiedział prezes Formedis.
Te inne pola kontraktowe to oddział dzienny rehabilitacji, chirurgia plastyczna nocna i świąteczna opieka zdrowotna oraz specjalistyczne poradnie ambulatoryjne.
Lekarze mieli wątpliwości, czy uda się uzyskać nowe kontrakty, gdyż część z usług, które miałyby świadczyć nowe poradnie, już jest świadczona, więc NFZ nie będzie za nie płacił. Dr Domanasiewicz powołał się na przykład chirurgii plastycznej. Wynika z tego, że zabiegi rekonstrukcyjne są wykonywane na oddziale chirurgii i mikrochirurgii. Natomiast operacji komercyjnych - czyli odpłatnych w publicznym zakładzie opieki zdrowotnej wykonywać nie wolno.
Jednak z wyjaśnień Roberta Adacha wynika, że obecnie NFZ nie płaci za tego typu zabiegi w ogóle lub płaci niewiele, ponieważ w szpitalu nie ma oddziałów, więc nawet nie można sprawdzić, czy zostały spełnione warunki. Jeśli odtworzy się oddzielne oddziały i jeśi będą one spełniały wszystkie warunki, NFZ na pewno podpisze kontrakt.
Obecnie obowiązująca ustawa o ochronie zdrowia przewiduje, że jeśli szpital generuje długi, to organ założycielski będzie musiał go skomercjalizować, albo zlikwidować. Jak się przewiduje w Polsce w związku z działaniem tej ustawy zostanie zamknięte od 120 do 1150 szpitali.
Radny Krzysztof Głuch stwierdził, że jedną z proponowanych form ratowania szpitala jest jego komercjalizacja, a następnie prywatyzacja. - Jak to się dzieje, że szpital jako prywatny może istnieć, a nawet wyjść zadłużenia, a POZ nie - zapytał.
- Szpitale, które zostały sprywatyzowane przynoszą dochód dlatego, że po pierwsze liczą i optymalizują koszty, ale z drugiej strony bardzo dynamicznie rozszerzają zakres oferowanych świadczeń i zwiększają przychody - odpowiedział Ogrodowicz, dając za przykład szpitale, które 2-3-krotnie zwiększyły przychody.
Radny Głuch stwierdził, że w obecnej sytuacji trzeba stworzyć program naprawczy, ale nie stworzą go radni, bo są laikami. w medycynie. Na tak postawioną tezę zaprotestował starosta, twierdząc, że program naprawczy jest. Teraz trzeba "tylko" wyliczyć koszt, ew. zyski lub straty. Jednak w tym momencie sprawa się skomplikowała, bo np. w szpitalu w szpitalu nie ma miejsca na prowadzenie poradni ambulatoryjnych. Trzeba by ją stworzyć w budynku przy ul. Kościuszki, a to rodzi nowe koszty.
Również np. podniesienie referencyjności neonatologii wiąże się z kosztami i trzeba oszacować, czy ewentualne wpływy je pokryją.
Dr Domanasiewicz wyraził wątpliwość, czy nowo utworzone oddziały, jak np. chirurgii plastycznej będą miały w ogóle pacjentów, skoro po sąsiedzku we Wrocławiu istnieją prywatne kliniki mające już po kilkadziesiąt lat i wyrobioną renomę. Nowo otwarty oddział w Trzebnicy nie będzie dla nich konkurencyjny. Z tą tezą także nie zgodził się starosta, twierdząc, że oddział już na starcie będzie miał niższe koszty: bo są już opłacone sale ogrzane i oświetlone, a także przynajmniej część kadry. W praktyce opłacić trzeba będzie materiały i sprzęt jednorazowy wykorzystywane w zabiegach oraz płace specjalistów, których trzeba będzie dodatkowo zatrudnić. - Każdy dodatkowy zabieg będzie powodował zwiększenie rentowności - tłumaczył Robert Adach. - Bo my nie będziemy oferować usług gwiazdom sceny czy ekranu, którzy pójdą do renomowanej kliniki, tylko ludziom mającym jakieś defekty utrudniające życie, których nie stać na prywatną operację.
Te projekty naprawcze zupełnie nie zadowalały niektórych radnych. Krzysztof Głuch i Ryszard Cymerman zażądali podania recepty, która na pewno uratuje trzebnicką lecznicę.
- Nie chodzi o to, abyśmy uprawiali tu czarnowidztwo, ale uważam, że jeżeli dyrektor pisze w sprawozdaniu finansowym, że jest stan zapaści finansowej, jeżeli audyt to potwierdza, to mówienie ludziom, że jest ok., fajnie, coś tylko poprawcie, oddajcie jeden wniosek więcej, to jest robienie wody z mózgu. Ja sobie nie wyobrażam, gdzie w budżecie powiatu znajdziemy trzy miliony na długi szpitala, chyba że wypuścimy kolejne obligacje. Ale to zadłuży powiat, a niewiele zmieni w sytuacji finansowej szpitala. Dlatego oczekuję, że starosta i zarząd, bo to wy jesteście za to odpowiedzialni, zobowiążecie dyrektora i jego pracowników do przedstawienia programu naprawczego. I ten program naprawczy musi być bardzo precyzyjnie sformułowany. Tak, żeby radni podnosząc ręce do głosowania byli przeświadczeni, że przeznaczając trzy miliony na spłaty zadłużenia za rok 2012, że to jest po raz ostatni, że coś się zaczyna robić, że szpital się restrukturyzuje - stwierdził Cymerman. - Ten moment to jest sytuacja prawdopodobnie rozstrzygająca. Wiele szpitali teraz upadnie. Ja jestem mocno przerażony, że jednym z nich będzie nasz trzebnicki. I nie czarujmy się, nie mówmy o tym prestiżu, o przyszywaniu dłoni, bo ani jednej w ciągu ostatniego półrocza nie przyszyto. To jest taki kwiatuszek do kożucha: mamy coś takiego, możemy to robić, ale to nie są żadne pieniądze. Nie jesteśmy już żadnym prestiżowym szpitalem. A gdybym był starostą, to żeby go ratować zażądałbym od dyrektora precyzyjnego scenariusza naprawczego i taki wcielał w życie.
Na tę wypowiedź zaprotestował dyrektor szpitala Edward Puchała: - Chciałbym, żebyście państwo mieli na uwadze, że za szpital odpowiada nie tylko dyrektor i starosta. Odpowiada też Rada Powiatu Trzebnickiego i cały samorząd powiatowy. W latach 2000-2003 to powiat nie podjął decyzji o połączeniu szpitali i przez to dopuścił, żeby się zadłużały. Chciałbym też przypomnieć, że to powiat nie dokonał restrukturyzacji nowo powstałego podmiotu po połączeniu już trzech szpitali w 2005 roku, likwidując jego zadłużenie. Jest to jedyny szpital w kraju, który po połączeniu przejął długi trzech swoich poprzedników, nie dostając ani złotówki żeby to zadłużenie zrestrukturyzować. Państwo co miesiąc otrzymujecie informację o sytuacji finansowej, a co pół roku przyjmujecie sprawozdanie finansowe szpitala. To państwo swoimi uchwałami jego długi "wkładacie" w przyszłe ewentualne zyski, stąd straty nierozliczone z lat ubiegłych sięgają trzydziestu paru milionów. I to organ założycielski zobowiązany jest za każdym razem do pokrywania strat - stwierdził dyrektor. - Ja się nie uchylam od odpowiedzialności, ale nie mówcie państwo, że nic nie wiedzieliście o sytuacji szpitala, bo to jest nieprawda.
- Widzę, że pan radny powiatu jest głęboko niedoinformowany. Pan nie odróżnia przyszycia ręki od transplantacji ręki. Rzeczywiście, w ostatnim roku nie wykonaliśmy transplantacji ręki. Ale trzeba wyjaśnić, że transplantacja ręki to jest przeszczepienie jej od zmarłego. W ostatnich sześciu latach zrobiliśmy osiem takich operacji. I to jest największa na świecie liczba zabiegów wykonanych w jednym ośrodku. Po drugie, replantacja to jest przyszywanie własnych odciętych członków. I to co trzeci dzień szpital powiatowy w Trzebnicy, a konkretnie oddział chirurgiczny pełni dyżur dla całego kraju. I to są zdarzenia, które są rutyną naszej pracy; w ostatnim półroczu przyszyliśmy kilkanaście rąk i innych części ciała - powiedział ordynator SOR "gwoli wyjaśnienia". - A propos prestiżowości to w 2011 r. Federacja Europejskich Towarzystw Chirurgii Ręki, reprezentująca tę dyscyplinę w UE, nadała temu szpitalowi tytuł Europejskiego Centrum Chirurgii Ręki. Takie tytuły ma niewiele szpitali w Europie, a w Polsce tylko trzy. W Trzebnicy pracuje jeden z siedmiu w Polsce europejskich chirurgów ręki. Wygląda na to, że my jesteśmy lepiej znani w Europie i na świecie niż we własnej Radzie Powiatu. I jeszcze jedno: w przyszłym roku odbędzie się światowy kongres transplantologiczny, po raz pierwszy w Europie wschodniej. Jego gospodarzem będzie zespół oddziału chirurgicznego w Trzebnicy. I to nie jest jakaś lokalna decyzja, tylko zarząd Światowego Towarzystwa Transplantologicznego stwierdził, że trzeba to zrobić w Polsce. Nie odbędzie się on w samej Trzebnicy tylko we Wrocławiu, bo tu nie ma odpowiedniego pięciogwiazdkowego hotelu - odpowiedział "po rycersku" Adam Domanasiewicz..
Radny Cymerman jednak nie rezygnował: - A jakie dodatkowe pieniądze poszły za tym w roku bieżącym, obok kontraktu? Co zyskał szpital do swego budżetu? - zapytał i usłyszał odpowiedź ordynatora: - Ja mogę wykonać operację i za to odpowiadam. A jeśli chodzi o pieniądze, to proszę spytać NFZ, dlaczego za operacje na obywatelach Niemiec płaci w ramach kontraktu, a nie jako nadwykonania. Ale dodatkowe pieniądze też są: bezpośrednio z urzędu premiera wpłynął milion zł na doposażenie oddziału chirurgii ręki. I to nie była jakaś akcja dofinansowywania szpitali. Te pieniądze dostała tylko Trzebnica.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Z wiedzy którą posiadam audytor powiedział, że nie wolno dokumentów audytu podawać do publicznej wiadomości. Pytanie do naszych radnych czy to prawda a jak tak to co zamierzają zrobić z faktem udostępnienia audYtu przez Starostę Adacha Gazecie Nowej!
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Z wiedzy którą posiadam audytor powiedział, że nie wolno dokumentów audytu podawać do publicznej wiadomości. Pytanie do naszych radnych czy to prawda a jak tak to co zamierzają zrobić z faktem udostępnienia audYtu przez Starostę Adacha Gazecie Nowej!