Reklama

Handlarze zabierają miejsca parkingowe mieszkańcom

14/08/2012 10:10

Od lat to samo


O handlu na trzebnickim "murku" piszemy co pewien czas. Dwa miesiące temu opisywaliśmy sytuację, kiedy malinami sprzedawanymi przy ulicy Daszyńskiego zatruło się kilka osób. W Trzebnicy pewnie znalazłoby się tyle samo zwolenników, co przeciwników handlowania "ze skrzynki", przede wszystkim warzywami, w centrum miasta. Pewien czas temu głośno protestowali sklepikarze, którzy czuli się poszkodowani. Jak udowadniali, tuż przy ich sklepach działa konkurencja, której nie mogli sprostać. Problem handlu warzywami i owocami podnieśli przede wszystkim właściciele i pracownicy warzywniaków. Ich zdaniem, niesprawiedliwe jest to, że oni prowadząc działalność gospodarczą, muszą ponosić wysokie koszty, między innymi wypłaty pracownicze, ZUS-u, podatki, opłaty za wynajem powierzchni sklepu, a osoby handlujące na "murku" nie mają praktycznie żadnych kosztów. Temat wałkowany jest od lat i nic się nie zmienia. Tymczasem "murkowy" handel przeszkadza także mieszkańcom okolicznych bloków. Jak mówią: sprzedawcy zajmują ich miejsca parkingowe, przez co oni muszę stawiać swoje samochody w odległych miejscach.

Parkują i zostawiają śmieci


Do naszej redakcji przyszła 4-osobowa grupa mieszkańców bloku, który znajduje się tuż obok dawnego Powiatowego Urzędu Pracy. - Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: rano wychodzę z domu, bo chcę pojechać do pracy, ale okazuje się, że nie mogę wejść do samochodu, ponieważ ktoś stanął tak blisko moich drzwi, iż nie mogę ich otworzyć. Od strony pasażera to samo. Spieszę się do pracy, więc rozpytuję, kto mógł mnie tak zastawić i okazuje się, że to sprzedawcy, którzy  przyjechali już o 6 rano "na murek", żeby zająć sobie dobre miejsce. I zamiast odjechać, i przeprosić, to wdają się ze mną w dyskusję, że to ja mogłam inaczej zaparkować samochód, ale to przecież ja zostawiłam swoje auto jako pierwsza. I takie spięcia mamy bardzo często - żali się kobieta. - W lecie, kiedy są owoce, stoją już od godz. 5 rano do 18, a w ładne dni nawet do godz. 19. Przecież my też wracamy z pracy i chcemy gdzieś spokojnie zostawić swoje samochody. Zawsze zostawialiśmy je na parkingu pod blokiem, ale teraz dochodzi do ostrych starć między nami a handlującymi, a nawet między nimi - mówi mieszkaniec ulicy Daszyńskiego i  dodaje, że czasem zdarzają się takie sytuacje, że jeden handlarz zajmuje miejsce parkingowe skrzynką drugiemu: - Nie chodzi nam o to, żeby zlikwidować całkowicie handel na murku, ale trzeba jakoś go ucywilizować. Sami kupowaliśmy z murka, ale to się zmieniło. Zawsze mówiono nam, że ten handel to tradycja, ale o jakiej tradycji tu mowa, jeśli sami kilkakrotnie widzieliśmy, jak sprzedawcy kupowali pomidory w Biedronce po 4 zł, a sprzedawali po 6 zł jako działkowe. To oszustwo. Przecież widać, że pewne warzywa nie pochodzą z działki. Jeśli ktoś ma jedną skrzynkę pomidorów, trochę kopru, ogórków, czy kabaczki to mogą to być warzywa z jego ogródka, ale jeśli sprzedawcy przyjeżdżają z samego rana i mają po kilka skrzynek pomidorów... Znajomy widział, jak jeden z handlarzy robił zaopatrzenie na Targpiaście. Na murku handluje również starsza pani, która ma pięknie kwiaty i trochę swoich owoców. Jest też inna pani, która sprzedaje miód z własnej pasieki. O nich można powiedzieć, że tworzą tradycję, ale nie o cwaniakach, którzy kupują w hurtowniach i wmawiają, że to działkowe. Zresztą to właśnie oni mają często zdecydowanie drożej niż w warzywniaku obok  - dodaje inny trzebniczanin.

Mieszkańcy, którzy poprosili nas o interwencję zgłaszają jeszcze inny problem: - Po handlarzach zostają śmieci. Niestety, sprzedający, albo zostawiają je przy murze, albo podrzucają do naszych kontenerów, a to przecież my płacimy za ich wywóz. Jak ktoś stawia skrzynkę liści z kukurydzy pod kubłem, to przecież wiadomo, że to handlujący, no bo niby skąd mieszkaniec naszego bloku wziąłby takie hurtowe ilości kukurydzy - mówi jeden z mieszkańców bloku przy Daszyńskiego i dodaje, że większość z jego sąsiadów liczyła na to, że straż miejska będzie kontrolowała handlujących, ponieważ przyzwolenie na sprzedaż na murku dostali tylko działkowy, a inni mieli być karani mandatami i odsyłani na targowisko, na którym pobierane są opłaty za stoiska.

[tresc_platna zacheta="Jakie jest rozwiązanie problemu?"]Handel tylko dla działkowiczów Kiedy kilka dni temu udaliśmy się w pobliże "murku", cała powierzchnia handlowa była już zajęta. Trudno było zliczyć wszystkich handlujących. Od razu podszedł do nas jeden z handlujących, który powiedział, że nie życzy sobie, abyśmy go fotografowali. Mężczyzna powiedział również, że handlujący byli już zarówno u burmistrza, jak i u starosty trzebnickiego, i że wszystko jest uzgodnione z władzami, ale na tym nasza rozmowa się zakończyła. - Ze mną w sprawie handlu na murku, a tym bardziej na temat sprzedaży z samochodów przy ulicy Daszyńskiego nikt nie rozmawiał - mówi Robert Adach, starosta trzebnicki. - Nie leży to w mojej gestii. Należy przypomnieć, że ulicę Daszyńskiego, przy której jest słynny "murek" przejęła pod zarządzanie od województwa gmina Trzebnica. Było to związane z tym, że na tej ulicy miała zostać zmieniona organizacja ruchu, a część Daszyńskiego miała stać się deptakiem. Na pewno handlarze ze mną mnie rozmawiali - zapewnia Robert Adach. - Prawo do handlowania na murku mają tylko osoby, które sprzedają warzywa i owoce z własnej działki - mówi Krzysztof Zasieczny, komendant trzebnickiej straży miejskiej. - W tym i w poprzednim roku karaliśmy mandatami karnymi osoby, które prowadziły handel rzeczami zakupionymi w sklepach, czy na targowiskach. Także to nie jest tak, że straż miejska nie kontroluje tego miejsca. Jeśli zaś chodzi o uciążliwość, jaką parkowaniem przy Daszyńskiego sprawiają mieszkańcom handlarze, to żeby ukarać kogoś za zajęcie pasa ruchu, muszą być spełnione pewne warunki. Jest to między innymi długi czas zajęcia pasa, a kara musi być nałożona administracyjnie. Po prostu, w miejscu, gdzie parkują handlarze jest parking publiczny, na którym każdy, zgodnie z przepisami, może zostawić swojej auto. Moi zdaniem wprowadzenie ograniczenia czasowego na parkowanie, tak jak to jest na przykład przy pocztach czy też dworcach kolejowych - aby wyeliminować zostawianie samochodów na cały dzień - nie sprawdzi się, ponieważ będzie dotyczyć również okolicznych mieszkańców. Być może jakimś rozwiązaniem byłoby wprowadzenie płatnych parkingów w Trzebnicy, z możliwością wykupienia po niższej cenie abonamentu - sugeruje Krzysztof Zasieczny. Miało być pięknie Próby, aby handel na murku był bardziej estetyczny podejmowano już od wielu lat. Niestety każda z nich kończyła się porażką. W poprzednim roku jednak wydawało się już, że sytuacja ulegnie zmianie: - Rok temu burmistrz Trzebnicy podejmował próby ucywilizowania handlu na murku. Powstał pomysł, żeby sprzedawcy zniknęli z ulicy Daszyńskiego - mieliby zostać przeniesieni na parking przy ul Solnej, gdzie kiedyś mieściła się siedziba Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej - mówi Karol Idzik, radny trzebnicki, były przewodniczący Rady Miejskiej. - Poprosiłem o wgląd do dokumentacji dotyczącej budowy targowiska przy Solnej. Okazało się, że zgody na to, aby w tym miejscy powstał "mały rynek" nie wyraził konserwator zabytków i tym samym zamknął dalszą drogę do starania się o estetyczne i funkcjonalne targowisko - dodaje radny. Jajek podczas upałów sprzedawać nie wolno Jak się okazuje, również Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna nie może zbyt wiele zrobić. - "Murek" nie jest miejscem wyznaczonym do handlowania - mówi Renata Widłak-Stępień, dyrektor PSSE. - Dwa tygodnie temu dostaliśmy zgłoszenie, że na murku sprzedawane są jajka, a temperatury jakie wtedy panowały były bardzo wysokie. Pracownicy PSSE udały się dwukrotnie we wskazane miejsce. Za pierwszym razem nie zastały jednak osoby sprzedającej, ale już za drugim pouczyły starszą panią, bo tyle tylko mogły zrobić. Trzeba pamiętać, że na murku sprzedawane są przede wszystkim produkty rolne, owoce, warzywa i kwiaty. Kupujący muszą zdawać sobie sprawę z tego, że kupują jedzenie, którego nikt nie kontroluje, nikt nie sprawdza w jakich warunkach było przechowywane i czy spełnia ogólnie przyjęte normy. Po prostu kupują na własne ryzyko. Są jednak takie produkty, jak mięso i właśnie jajka, których sprzedawać ot tak sobie nie wolno - wyjaśnia Renata Widłak-Stępień. Komentarz: Stwierdzenie, że każdy kupujący nabywa produkty na murku na własne ryzyko wydaje się bardzo trafne. Jeśli jednak ktoś chce kupić pomidory działkowe, to powinien zgodnie z zapewnieniem takie warzywa otrzymać, a nie kupione wcześniej w markecie czy na targu. Taka właśnie jest idea handlu na murku - owoce i warzywa prosto z działki, czyli zdrowsze od sklepowych. Szkoda, że nie udało się przenieść handlu na ul. Solną, gdzie zarówno kupujący jak i sprzedający mieliby lepsze warunki. Miejmy nadzieję, że władze Trzebnicy znajdą inne rozwiązanie tego palącego problemu.[/tresc_platna]

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do