Reklama

Zasypali działkę i zalali sąsiadów

10/07/2012 08:31
- To przez kilkadziesiąt lat była zwyczajna łąka. Pole było równiutkie z moim, a nawet nieco niżej. Jak woda szła to przez całe pole i przepływała do rowów. Dopiero gdy nawieźli tu ziemi to cała woda, została skierowana na mój ogród i sąsiadów - mówi Irena Janik, poszkodowana mieszkanka Skarszyna. - Nawieźli tutaj chyba ze sto przyczep ziemi. Teren się znacznie podniósł i teraz po każdym większym deszczu woda spływa na moją działkę. Podtapia ogród i dom.

- Gdy poszłam na skargę do naszego radnego, powiedział mi tylko, że... on nie wie skąd ta ziemia jest.  Rok wozili, a on nie wie skąd. Może spytać się każdego ze wsi. Ten pan, który rozwoził tę ziemię mieszka niedaleko. Zwoził pewnie z różnych budów, bo pytał każdego we wsi. Na tę działkę, Agrobety woził blisko rok. Tu był kiedyś rów zbierający wodę, która spływała z góry - dodaje sąsiadka spółki rolniczej.

Agrobeta jest znaczącym we wsi pracodawcą. Spółka powstała w majątku byłego Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Przejęła zabudowania oraz większość ziemi, także działkę 50/2 niemal w centrum Skarszyna. Pod działką są kolektory kanalizacji ściekowej z bloków mieszkalnych, należących kiedyś do PGR. Wtedy łąka była nieużytkowana. W dzisiejszych czasach, jej wartość, jako potencjalnych terenów pod budownictwo niezwykle wzrasta. Oczywiście po podniesieniu terenu. Jednocześnie bezużyteczne stają się ogródki p. Ireny i jej sąsiadów.

Powierzchnia działki sąsiadującej z ziemią pani Ireny została podniesiona i to znacznie. W tej chwili różnica poziomów w niektórych miejscach przekracza metr. Wprawdzie spółka na granicy działek wykopała rów, ale jest on bardzo płytki, a urobek przerzucono na stronę spółki. Utworzyła się więc dodatkowa skarpa, powodująca, że nawet niewielki nadmiar wody z "rowka" spływa na posesję p. Ireny, podobnie zresztą jak i sąsiadów.  Nawet, gdyby chcieli sprzedać, nikt tego nie kupi.

[tresc_platna zacheta="Jakie kroki w celu rozwiązania problemu podjęła pani Irena?"]- Teraz po tych wiosennych deszczach okazało się, że cała woda spływa na nasze działki i nas całkowicie zalewa - skarżyła się p. Irena. Najpierw zdecydowała się pójść do firmy. - Jak mieszkam tu sześćdziesiąt lat, nigdy takiej wody u siebie nie miałam. A przecież we wsi były i ulewy i powodzie, ale ode mnie nadmiar wody zawsze spływał. P. Irena, próbowała sprawę załatwić bezpośrednio w spółce, prosiła też o pomoc miejscowego radnego Jana Janusiewicza. Bezskutecznie. Radny Janusiewicz powiedział nam, że roszczenia kobiety są bezzasadne, i że nie zamierza z nią rozmawiać. Tymczasem p. Irena nie dawała za wygraną i złożyła oficjalną skargę - na piśmie - w urzędzie gminy. Już po dwóch tygodniach dostała odpowiedź, że jednak miała rację. W uzasadnieniu decyzji burmistrz napisał, że wizja lokalna wykazała, że na działkę należąca do Agrobety od strony nieruchomości p. Ireny, ale także jej sąsiadki została nawieziona ziemia z gruzem, która podniosła jej powierzchnię o ponad metr. Materiał, jakim zasypano działkę: ziemia i gruz spowodował zmniejszenie przepuszczalności gruntu, więc woda, która dotychczas w znacznym stopniu wsiąkała w glebę, teraz spływa do sąsiadów. W decyzji czytamy, że prawo wodne nie pozawala właścicielowi gruntu na zmienianie stanu wody na gruncie, a także kierunku odpływu znajdującej się na jego gruncie wody opadowej, która powoduje szkody na sąsiednich działkach. Jeśliby jednak do takiej sytuacji doszło, na właścicielu tych gruntów ciąży obowiązek usunięcia przeszkód oraz zmian w odpływie wody. Jeżeli natomiast spowodowane zmiany stanu wody szkodliwie wpływają na grunty sąsiednie, burmistrz może w drodze administracyjnej nakazać właścicielowi podniesionych gruntów nakazać przywrócenie stanu poprzedniego, lub wykonanie urządzeń zapobiegających szkodom. Burmistrz Trzebnicy nakazał pogłębienie rowu. Jak nas poinformował Józef Pelczar z Agrobety, firma zamierza wykonać nakaz z decyzji, choć zastrzega, że jeszcze nie ustalono żadnych terminów: - Wykopiemy rów odwadniający, ale jeszcze nie wiadomo, gdzie. Problem polega na tym, że nie wiadomo, gdzie ten rów ma powstać. Jak wynika z planów, ta pani "weszła" na naszą działkę. Gdybyśmy dziś chcieli wykopać rów na granicy działek, to musielibyśmy przekopać jej ziemniaki. Ten rów, który jest teraz nie spełnia warunków, był wykopany tymczasowo. Trzeba będzie wezwać geodetę, żeby ustalił od nowa granicę działek, a następnie wykonał projekt.[/tresc_platna]

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    ABW - niezalogowany 2012-07-10 13:19:16

    "Nawet, gdyby chcieli sprzedać, nikt tego nie kupi." I tu może tkwić sedno sprawy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do