Reklama

Dotkliwe pobicie w podstawówce

15/05/2012 09:25
W ubiegłą środę w Szkole Podstawowej nr 3 w Trzebnicy, podczas przerwy, piątoklasista został poturbowany przez młodszych kolegów tak dotkliwie, że wezwano pogotowie. Chłopca z podejrzeniem złamania nogi zawieziono do szpitala - taka informacja błyskawicznie obiegła miasto. Według niektórych relacji miał być bity i duszony przez trzech napastników.

Jak się dowiedzieliśmy w szkole, do zdarzenia doszło na drugim piętrze, gdzie mają lekcje uczniowie starszych klas. Zajście, które zakończyło się interwencją lekarską, miało początek przynajmniej dwie godziny wcześniej. Dwóch uczniów postanowiło rozwiązać nieporozumienia siłowo.

Po raz pierwszy do spotkania tych chłopców, uczniów klas  IVb i Vd, doszło na  przerwie po drugiej lekcji: poszli do toalety, gdzie zamierzali "po męsku załatwić sprawę". Wtedy zostali  rozdzieleni przez sprzątaczkę, którą zawołał  inny uczeń. Chłopcy wrócili do klas. Nic nikomu się wtedy nie stało, więc interweniująca pracownica nie zawiadomiła o incydencie ani nauczycieli, ani szkolnego pedagoga.

Jak się jednak okazało nastolatkowie, wcale się nie pogodzili. Na ostudzenie nastrojów nie wpłynęły także dwie godziny lekcyjne oraz jedna przerwa. Uczniowie spotkali się znowu w toalecie, tym razem po czwartej lekcji. Mimo, że w pomieszczeniu było wielu kibiców-rówieśników, nikt im nie przerwał, ani nie wezwał dorosłych. Niebawem bójka przeniosła się na korytarz i w pewnym momencie starszy chłopiec wpadł, lub został pchnięty, na ławkę tak nieszczęśliwie, że uderzył się w kostkę. Dopiero wtedy incydent zauważyła dyżurująca nauczycielka. Podeszła do grupki, by ich rozdzielić. Zatrzymała młodszego, a starszy - mimo bolącej nogi - uciekł. - Nie wiemy dlaczego, czy z bólu, czy się wystraszył, czy mu się zrobiło smutno, ale w tym momencie nie chciał tam być i się schował - powiedziała pedagog szkolny Marta Sadowska, która zajęła się wyjaśnianiem sprawy.

[tresc_platna zacheta="Jak zareagowała dyżurująca nauczycielka?"]Dyżurująca nauczycielka zwróciła więc uwagę tylko agresorowi. Chwilę później koledzy zauważyli, że obok na ławce leży obolały piątoklasista. Noga zaczęła mu puchnąć, więc postanowiono zadzwonić po rodziców. Ponieważ ich telefony nie odpowiadały, zdecydowano się wezwać pogotowie. Karetka zabrała chłopca do szpitala. Na szczęście okazało się, że to nie złamanie, a tylko skręcenie. Jednak chłopcu trzeba było unieruchomić nogę i przez kilkanaście dni będzie musiał chodzić z opatrunkiem. Według pokrzywdzonego, przeciwników było trzech, jednak do bójki przyznał się tylko jeden z nich, drugi daje słowo, że tylko próbował rozdzielić przeciwników, a trzeci zaprzeczył, jakoby się w ogóle angażował się w bijatykę. Przyczyny bójki i ustalenie kto rzeczywiście w niej uczestniczył musi wyjaśnić grono nauczycielskie. Jak nas poinformowała szkolna psycholożka, jeszcze nie wiadomo, czy trójka uczniów pobiła starszego kolegę, czy też "pojedynkowali się" dwaj chłopcy, a dwaj kolejni ich rozdzieli. Jeszcze tego samego dnia zawiadomiono policję. Jednak funkcjonariusze do szkoły nie przyjechali. - Myślałam, że policji będzie łatwiej to ustalić, ale poinformowano nas, że funkcjonariusze nie będą rozmawiali z dziećmi, tylko z rodzicami. Sami więc musimy dojść do tego, jaki jest udział w tej bójce poszczególnych dzieciaków. Mamy w szkole system punktowego oceniania. Po zbadaniu sprawy, każdy z nich poniesie konsekwencje proporcjonalnie do winy - dodała Marta Sadowska. - Przyjęliśmy zawiadomienie ze szkoły. Ale ponieważ nie doszło do poważnego zdarzenia, nie trzeba było tam interweniować. Dziecko do 13 roku życia nie ponosi odpowiedzialności za swoje czyny. Dlatego rozmawiałam ze szkolną pedagog i będę w tej sprawie rozmawiała z rodzicami. Jeśli przy tych rozmowach będą uczestniczyły dzieci, być może uda się coś wyjaśnić - powiedziała nam Iwona Mazur z Komendy Powiatowej Policji w Trzebnicy. - Niezależnie od takich przypadków prowadzimy w szkołach pogadanki dotyczące bezpieczeństwa, także na przerwie i w relacjach z kolegami. - W szkole byli rodzice wszystkich chłopców zamieszanych w tę sprawę. Tato piątoklasisty powiedział, że powiadomi o całej sprawie policję. Ale jak się dowiedział, że my też, niejako z urzędu, o takich incydentach informujemy policję, zastanowił się i chyba się z tego wycofał. Prawdopodobnie nie jest w stanie do końca zaręczyć za swojego syna i zastanawiał się, czy nie ograniczyć sprawy do murów szkoły. My jednak stwierdziliśmy jednoznacznie, że musimy zatelefonować na komendę, co uczyniliśmy tego samego dnia przed godz. 15. Ponieważ nie było już specjalistów ds. nieletnich, rozmawiałam z kierownikiem dzielnicowych, którego poprosiłam, żeby sporządził notatkę z tego spotkania. Następnego dnia policjanci odmówili przyjścia - powiedziała pedagog. Jadwiga Kalinowska, dyrektor szkoły twierdzi, że był to incydent, taki jakie zdarzają się codziennie w każdej szkole. Niestety, tym razem doszło do nieszczęśliwego wypadku. Zapytaliśmy, czy nie można było uniknąć tego zajścia lub w porę zareagować. - Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że w szkole jest sześćset pięćdziesiąt dzieci. Podczas przerwy, na każdym piętrze w tym czasie było więc ok. dwustu uczniów. Pilnowało ich po dwóch dyżurujących nauczycieli - powiedziała nam Jadwiga Kalinowska. - Wyjaśnienie tej sprawy to powolny i mozolny proces, bo dzieci konfabulują, kierują się sympatiami i antypatiami w stosunku do kolegów. Te, które chodzą do klasy z "agresorem" opowiadały mi, że tak naprawdę to on stanął w obronie kolegi, który miał być zaczepiany przez starszego z chłopców. Rzecz w tym, że ten broniony tego nie potwierdza - dodała dyrektorka szkoły. - Wychowawczynie klas, do których chodzą ci chłopcy przeprowadziły rozmowy na ten temat. W piątek gościliśmy funkcjonariuszy Straży Miejskiej. Wprawdzie przyszli z zupełnie innym programem zajęć, ale w związku z tą bójką, przeprowadzili dodatkowe pogadanki o rozwiązywaniu konfliktów między kolegami.[/tresc_platna]

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do