Reklama

Wdowa żąda wyższego wyroku na sprawcę śmierci jej męża

15/05/2012 09:23
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o skazaniu na cztery lata pozbawienia wolności 36-letnigo Marcina F., który w ub. roku, prowadząc po pijanemu samochód, doprowadził do tragicznego wypadku, w którym zginęła jedna osoba, a druga została ciężko ranna. Marcin F., jest mieszkańcem Masłowa, a nie - jak podaliśmy w ub. tygodniu - Machnic.

Z wyrokiem nie zgadza się żona zmarłego, która była świadkiem w tym procesie. Jej zdaniem Marcin F. był nieszczery już tego tragicznego dnia, kiedy przyjechał do Kuraszkowa. Później w śledztwie i przed sądem, chcąc umniejszyć swoją winę, obciążał zmarłego kolegę.

Pani Barbara twierdzi także, że była świadkiem spotkania mężczyzn i widziała, że opuszczali dom osobno, jednak nie dane jej było zeznawać przed sądem.

- To nieprawda, że oni przyjechali do nas na imprezę. Byłam obok mojego Marcina, gdy rozmawiał tego dnia z F. On miał przywieźć mężowi piłę, bo miał na drugi dzień naciąć na łące drewna. Tak się umówili - powiedziała wdowa.

Według Barbary Jachimowskiej, kierowca ukrywał to, że jest pijany.

[tresc_platna zacheta="Zobacz, jak opisuje całą tę sytuację"]- Gdy przyjechali, to mąż był zajęty i ja im otwierałam furtkę. W ogóle nie można było poznać, żeby wcześniej pili. Zwłaszcza Marcin F. zachowywał się zupełnie normalnie. To prawda, że przywieźli wódkę, ale małą butelkę, dwusetkę. Kierowca wypił dwa kieliszki, mój Marcin wypił dwa kieliszki, i tyle samo pasażer auta Robert. Mój mąż i Robert wypili jeszcze po piwie. Kierowca już więcej u nas w domu nie pił. Nie wiem, o czym rozmawiali, czy przywieźli ze sobą piłę, ale później, po wypadku, zobaczyłam, że jej w domu nie ma. Wdowa mówi także, że mężczyźni nie jechali razem: - W sądzie kierowca twierdził, że to Marcin prosił go, żeby go podwiózł, a to jest nieprawda. Wyszli razem, bo mąż wybierał się do Obornik do sklepu i później miał iść do siostry. Jednak rozstali się jeszcze w Kuraszkowie, ponieważ oni wracali przez Świerzów. Nie wiem, dlaczego wrócili się i zabrali mojego Marcina do auta. Nie do końca, zdaniem wdowy, wyjaśniona została też kwestia wzywania pomocy po wypadku przez Marcina F. - Niby sprawdzano bilingi telefoniczne, ale nie wiadomo z którego telefonu. On twierdził w sądzie, że miał komórkę Roberta, którą oświetlał miejsce wypadku. Ja tę komórkę znalazłam na następny dzień na miejscu wypadku i zaniosłam na komisariat. Nie wyjaśniono, czy przez nią też telefonował, a jeśli nie, dlaczego ją wyrzucił. Wdowa w uzasadnieniu apelacji twierdzi, że wyrok jest niewspółmiernie niski w stosunku do szkody, jaką wyrządził sprawca wypadku jej rodzinie. - Ja też mam dwoje dzieci. Córeczka ma pięć, a synek siedem lat. Do dziś nie mogą się pogodzić, że taty, którego tak kochali, już nie ma. A przecież oni zostali pozbawieni ojca na zawsze... - powiedziała nam Barbara Jachimowska. - W dodatku F. nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy i powiedzieć zwyczajne "przepraszam". Gdy w sądzie zapytał go o to adwokat, odpowiedział, że przeprosił... w liście. Ale czy on sam napisał ten list, nie wiadomo.[/tresc_platna]

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do