Reklama

Proces o nielegalną agitację wyborczą

27/02/2012 18:55
Wczoraj przed Sądem Rejonowym w Trzebnicy odbyła się rozprawa przeciwko Romanowi S., redaktorowi naczelnemu Panoramy Trzebnickiej, obwinionemu o to, że 19 września ub. roku w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy prowadził nielegalną agitację wyborczą przez bezpłatny kolportaż gazety, w której były wydrukowane materiały wyborcze kandydatów do Sejmu.

Obwiniony nie przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Jak zeznał, w tym czasie w  PT pracował od niedawna, "niewiele ponad miesiąc". Zajmował się redagowaniem i przygotowywaniem gazety do druku oraz kolportażem. Nie miał żadnego wpływu na wybór punktów kolportażowych, ponieważ zostały ustalone przed rozpoczęciem przez niego pracy. Tego dnia przywiózł do Trzebnicy "znaczne ilości" egzemplarzy gazety, które zostawił na specjalnych stojakach w trzech punktach miasta: w sklepach Intermarche i w Biedronce oraz w Urzędzie Miejskim, gdzie w holu pozostawił ok. 100 egzemplarzy bezpłatnego biuletynu, w którym na pierwszej stronie było zdjęcie.

Roman S. podkreślił, że tego dnia w urzędzie nie agitował,  bo agitowanie to, jego zdaniem, publiczne nakłanianie do głosowania na konkretnego kandydata. Tymczasem on tylko zostawił na stojaku gazety z reklamami wyborczymi, na których treść nie miał żadnego wpływu. Powołał się przy tym na ustawę o Prawo prasowe, według której nie miał wpływu na treść ogłoszeń (w rzeczywistości art. 36 ust. 4 tej ustawy stanowi, że "wydawca i redaktor mają prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma jest sprzeczna z linią programową bądź charakterem publikacji" - przyp. red.).

Obwiniony redaktor stwierdził, że gazety 10-15 minut po wystawieniu ich na stojakach "zaczęła filmować dziennikarka NOWej gazety trzebnickiej dość ostentacyjnie", co miało wywołać zamieszanie w holu i spowodować, że burmistrz kazał usunąć stojak. Dodał także - choć nie przedstawił na to żadnych dowodów - że to z inicjatywy NOWej nastąpiło zawiadomienie prokuratury. - Uważam, że zarzucanie mi agitacji wyborczej jest nieporozumieniem. Ja wypełniałem swoje obowiązki jako redaktor i jedyny pracownik odpowiedzialny za przygotowanie gazet - dodał Roman S.

Jedynym świadkiem w procesie była p.o. naczelnika wydziału osobowego UM w Trzebnicy Iwona D., która powiedziała, że "na terenie urzędu powstało zamieszanie". Gdy zorientowała się, że powodem zamieszania "są treści o charakterze  wyborczym" zamieszczone w PT, powiedziała  o tym burmistrzowi, który nakazał usunąć gazety. Na pytanie sądu dodała, że nie wie, kto - burmistrz czy sekretarz gminy - polecił wystawienie gazet w holu. Na pytanie pełnomocnika obwinionego, stwierdziła, że Roman S. nie zaczepiał nikogo, ani nie namawiał do głosowania na jakiegokolwiek kandydata.

Pełnomocnik Romana S. wyraził ubolewanie, że wśród dowodów nie ma nagrania zarejestrowanego przez dziennikarkę gazety NOWa. W swojej mowie końcowej skupił się na definicji wyrażenia agitacja wyborcza dowodząc, że jest to "czynność aktywna", polegająca na namawianiu i zachęcaniu, przekonywaniu, wywieraniu nacisku, nakłanianiu do głosowania w celu osiągnięcia konkretnego wyniku, a tego obwinionemu nie udowodniono.

Robert S. poprosił o uniewinnienie.

Sąd ogłosi wyrok w najbliższy piątek.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do