Reklama

Nocna kolejka na oddział

28/11/2011 18:55
Problemy zdrowotne okazuje się, że nie zawsze są wystarczającym dowodem na to, aby przyjąć pacjenta na oddział rehabilitacyjny w trzebnickim szpitalu. Trzeba mieć przy tym dużo szczęścia i determinacji w walce o miejsce na oddziale.

Problemy trzebniczanki rozpoczęły się pod koniec sierpnia tego roku. Dostała bardzo silnych bóli w łopatce, nie wiedziała co to jest. Poszła więc do lekarza i po zrobieniu wszystkich potrzebnych badań okazało się, że jest to przepuklina kręgosłupowa. Wówczas rozpoczęła się wędrówka po różnych lekarzach, aż neurolog wytłumaczył jej, że jeżeli będzie zastosowana porządna rehabilitacja to obędzie się bez operacji. Tym bardziej, że po operacjach są różne efekty. Jedni znoszą to lepiej, drudzy gorzej, a czasem choroba się odnawia. Kobieta zaczęła więc szukać możliwości rehabilitacji. Najpierw udała się do trzebnickiej przychodni, do pani doktor Doroty Worotniak. Ale okazało się, że na zabiegi trzeba długo czekać.

 - Był początek września, gdy pani Worotniak powiedziała mi, że w Zawoni załatwię je bez kolejki. Pojechałam i zostałam przyjęta za opłatą, bo tam się dopłaca 10 zł do zabiegu. Wzięłam od razu 12 zabiegów i ból jak ręką odjął. Chociaż wcześniej nie pomogły mi zastrzyki, ani żadne leki - powiedziała pacjentka.

Drugie zabiegi dr Worotniak wyznaczyła pani Maryli w trzebnickiej przychodni. Ale tutaj musi na nie czekać do 2 stycznia. Neurolog natomiast powiedział jej, że powinna skorzystać z sanatorium. Złożyła więc wniosek, ale na miejsce w sanatorium się czeka aż 2 lata. Pozostał trzebnicki szpital, który posiada nowy i świetnie wyposażony oddział rehabilitacyjny.

 - Poszłam do tego szpitala, dostałam wcześniej skierowanie od neurologa. Byłam pewna, że idę i czekam na miejsce. Pani zapytała mnie czy jestem pierwszy raz. Gdy powiedziałam, że tak, poinformowała mnie, że mam 2 stycznia się zgłosić na zarejestrowanie na konsultacje z lekarzem. Nie na przyjęcie do szpitala, ale na konsultacje z lekarzem. I dodała: "Ale uprzedzam panią, że ludzie ustawiają się w kolejce od 2 - 3 w nocy, a jeden pan powiedział nawet, że przyjdzie stać już w Nowy Rok, więc uprzedzam panią, że nie jest łatwo się dostać."

Pani Maryla odpowiedziała, że nie przyjdzie stać kilka godzin wcześniej, ponieważ nie ma na to zdrowia, tym bardziej, że na rehabilitację idą ludzie z różnymi problemami zdrowotnymi, więc nie nadają się do stania, szczególnie zimą, na mrozie.

 - Powiedziałam, że to jakiś absurd jest. I zapytałam, a co się stanie, jak nie przyjdę i nie zgłoszę się 2 stycznia? Pani odpowiedziała mi: "No trudno. Trzeba będzie znowu rok czekać." Ścięło mnie wtedy z nóg. Stwierdziłam, że jest to niemożliwe. Patrzyłam na tę kobietę z niedowierzaniem. Powiedziała mi więc, że mogę przyjść i spróbować, że może tak źle nie będzie, ale uprzedziła mnie, że takie sytuacje się zdarzają - powiedziała pani Maryla.

Takie problemy pojawiły się już na początku, a przecież przed nią są jeszcze konsultacje z lekarzem, który może uznać, że stan kobiety jest na tyle dobry, że się nie nadaje na pobyt w w tym szpitalu i będzie musiała szukać prywatnie innej placówki.

 - Ponadto usłyszałam od tej pani, aby w tym dniu nie dzwonić, ponieważ one nie odbierają telefonów, bo będą zajęte przyjmowaniem pacjentów. Wyszłam stamtąd i nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Człowiek jest chory i nigdzie nie może uzyskać pomocy - dodała kobieta, która zamierza nadal jeździć do Zawoni na rehabilitację. Po 12 zabiegach ma dwa tygodnie przerwy i na to samo skierowanie, które miała od dr Doroty Worotniak, będzie nadal jeździć na kolejne zabiegi.

A co na to dyrekcja szpitala? Dyrektor Szpitala im. św. Jadwigi w Trzebnicy, Edward Puchała był zaskoczony.

 - Trudno mi powiedzieć o co chodzi w tej sytuacji, ponieważ każdy, kto do nas przychodzi jest wpisywany do kolejki w zeszycie. Niech ta pani najlepiej zgłosi się do mnie, ponieważ wydaje mi się, że zaszło jakieś nieporozumienie - powiedział Edward Puchała.

Zapytaliśmy o powyższą sytuację także Joannę Mierzwińską, rzecznika prasowego Narodowego Funduszu Zdrowia.

 - Choć składki zdrowotne już od dawna nie były podwyższane, to muszę przyznać że pieniędzy z roku na rok jest coraz więcej. Ale niestety potrzeb jest jeszcze więcej. My bardzo chcielibyśmy dać więcej pieniędzy na rehabilitację, ale my ich po prostu nie mamy. Ostatnią nadwyżkę dostaliśmy we wrześniu. Było to 38 mln zł, ale pieniądze te przekazaliśmy na onkologię i intensywną terapię, ponieważ tam się ratuje ludzkie życie. Tam pieniędzy nie może zabraknąć - wyjaśniała Joanna Mierzwińska.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do