
- Przed przyjazdem do Oborniki Śląskich liczyłem, że zgłosi się więcej się więcej chętnych, bo w organizację akcji zaangażowało się bardzo dużo młodych ludzi. Pomogli także samorządowcy... - powiedział koordynator akcji Rafał Młodzikowski z działu rekrutacji dawców Fundacji DKMS - Bazy Dawców Komórek Macierzystych Polska. - Jesteśmy tu pierwszy raz i, jak się okazało nie trafiliśmy z terminem, bo dyżurowaliśmy w godz. 10 -16, podczas gdy najwięcej chętnych przyszło w ostatniej godzinie. Ale trzeba podkreślić, że to nie fundacja zorganizowała ten dzień. Jest to przede wszystkim zasługa licealistki z tej szkoły Angeliki Klusek, która jest inicjatorką akcji, a także jej koleżanek wolontariuszek oraz lekarza i pielęgniarek, dyżurujących tu zupełnie bezpłatnie. Ja tu jestem tylko po to, żeby sprawdzić, czy przestrzegane są wszystkie procedury.
Fachową obsługę akcji zapewnili: dr Przemysław Klusek, który przyjechał z Legnicy i pielęgniarki Anna Walda z Wrocławia oraz Jadwiga Grzegorzewicz i Barbara Kuras ze Skokowej.
Jak wyjaśnił Rafał Młodzikowski, działalność banku opiera się w całości na bezinteresownej pracy dziesiątek lekarzy, setek pielęgniarek i tysięcy wolontariuszy. To dzięki ich zaangażowaniu udało się przekonać 162 tys. osób, by ofiarując własne komórki pomogli ratować chorych na białaczkę. Właśnie tyle osób złożyło deklarację i zostawiło swój "genetyczny odcisk palca".
- Zaczęło się od tego, że zobaczyłam kiedyś program o dzieciach chorych na białaczkę i możliwościach pomocy im - powiedziała nam Agnieszka. - Poruszyło mnie to i postanowiłam sama zostać dawcą. Znalazłam w internecie kontakt z fundacją i zarejestrowałam się przez internet. Przysłali mi pałeczki do pobrania wymazu z policzka oraz formularz; w ciągu trzech miesięcy otrzymałam kartę dawcy. Wtedy też dowiedziałam się o "dniach dawcy " i pomyślałam o zorganizowaniu takiej akcji dla Obornik Śląskich. Pomysł "kupił" dyrektor szkoły, dając do dyspozycji salę. Przeprowadziłam też pogadanki w różnych klasach, więc życzliwość i chęć pomocy była w szkole duża. Wsparli mnie też: rodzina i znajomi medycy, zgadzając się na dyżur. Ważne było znalezienie sponsorów, bo przebadanie jednego chętnego kosztuje 250 zł. Osobiście skontaktowałam się z burmistrzami Obornik Śl., Trzebnicy, Żmigrodu i Prusic. Z wójtami Wiszni Małej i Zawoni, ze względu na trudności z dojazdem, rozmawiałam telefonicznie. Wszyscy włodarze poparli pomysł. Jednak i tak pewnie nie udałoby się tego wszystkiego zrobić bez pomocy mojej mamy i taty. Oni wsparli mnie, zwłaszcza wtedy, gdy zawodzili inni, także przy rozwieszaniu plakatów. Pomagali mi cały czas, wiem, że zawsze mogę na nich liczyć.
Dodajmy jeszcze, że wbrew pokutującym opiniom, dawca nie jest narażony na nakłuwanie kręgosłupa i pobieranie szpiku kostnego. W 80 proc. przypadków jest to tzw. separacja komórek macierzystych z krwi obwodowej. Komórki pobiera się na zasadzie autotransfuzji: pobrana krew przepuszczana jest przez maszynę, która oddziela komórki macierzyste, a następnie wraca do dawcy. Jednak w jednym na pięć przypadków stan chorego nie pozwala na leczenie komórkami macierzystymi i potrzebny jest szpik. Pobiera się go jednak z talerza kości biodrowej. O tym, czy będą pobrane komórki macierzyste, czy szpik decyduje lekarz prowadzący chorego i przeprowadzający przeszczep.
Jak się dowiedzieliśmy, pierwszą osobą, która się zarejestrowała podczas akcji w obornickim LO był starosta Robert Adach. To piękny przykład dla innych!
Rafał Młodzikowski poinformował nas po zakończeniu akcji, że już planowany jest kolejny "dzień dawcy szpiku" w Obornikach Śl.. - Chcemy, żeby odbył się na wiosnę. Tym razem jednak będzie to niedziela, a na potencjalnych dawców będziemy czekali od południa do godz. 18 - zapewnił.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie